To nie tylko zbór krótkich opowiadań utrzymanych w
konwencji ghost story. To przede
wszystkim całkiem nieźle dobrane teksty, pozwalające czytelnikowi w łatwy
sposób dotrzeć do zamieszkałego przez nieodgadnione istoty, świata –
niewyrażalnego. Poza tym, oprócz historii „o duchach duszach i strzygach”, to
również wgryzające się w pamięć opowieści o siłach chaosu, nicości i śmierci. A
te od lat w literaturze uznaje się za uosobienia... kobiet.
Teksty, które znalazły się w zbiorze, nie są przypadkowe.
Spoiwem, który łączy nowele, są nie tylko wspólne korzenie gatunku, nawiązujące
do nurtu grozy. Nie chodzi tu także o wspominaną przez niektórych czytelników
stylistykę tzw. miejskiej legendy. Wspólnym mianownikiem, który organizuje
zarówno kompozycyjną, jak i znaczeniową warstwę tomu, są tytułowe „Białe Damy”.
Co ciekawe, obecne są one w każdym opowiadaniu. Odgrywając role bohaterek
głównych, ale też drugoplanowych. Pod postacią Asi, Miry, Marty, Małgorzaty,
Marzeny, Anny czy nawet małej Alicji - budzą strach i trwogę, przywołując na
myśl obecność świata, którego zmysłami okiełznać się nie da.
„Wszędzie Białe Damy, a czego nie ma Białych Panów?” –
dopytuje w tytułowym opowiadaniu jedna z głównych bohaterek. Rzeczywiście,
można by zastanowić się, dlaczego to w tak znacznym stopniu to właśnie kobiety
u Piotra Borowca, a nie postacie mężczyzn, są ucieleśnieniem ścierania się
przeciwstawnych mocy: ducha i materii, logicznego myślenia i emocji. To kobiety
(a także nastolatki czy dziewczynki) we wspomnianych opowiadaniach mają kontakt
ze światem niewyrażalnym. Są silne i fascynujące. Prowokują i są sprawczyniami
zbrodni. Kuszą i w pewien nieodgadniony sposób pociągają. Kierują uwagę w
ciemną stronę zmysłów, instynktów i ludzkiej cielesności.