Prawowity władca znika. Shikanoko zostaje skazany na
życie wyrzutka w Ciemnym Lesie, pół człowieka, pół jelenia. Jednak potężni
panowie, którzy teraz rządzą Ośmioma Wyspami, stają się ofiarami podejrzliwości
i choroby, a królestwo pustoszą susze i głód. Jedynie Shikanoko może przynieść
krajowi uzdrowienie, osadzając na Lotosowym Tronie prawdziwego cesarza. A tylko
jedna osoba może sprowadzić go z Ciemnego Lasu...
HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów.
▼
Inne wywiady
▼
Spotkanie autorske z Katarzyną Bondą i Katarzyną Puzyńską - zapis AUDIO
▼
▼
Artykuły i felietony
▼
Opowiadania
▼
Współpraca -linki
▼
poniedziałek, 31 lipca 2017
Łukasz Henel - Demon
Nie
jest przecież wykluczone, że istnieją inne światy niż ten, który na co dzień
dostrzegają nasze niedoskonałe zmysły. Nikt nie wie, gdzie te ulotne z naszego
punktu widzenia światy się znajdują. Może dalej niż same gwiazdy, może jednak
znacznie bliżej, tuż obok, w przeszłości lub przyszłości*
Potem media nazwały
całe makabryczne zajście „rzezią niewiniątek”. I w rzeczy samej – bestialski
akt przemocy wyrządzony dzieciom i ich opiekunom w kościele, w dzień ich pierwszej
komunii świętej -trudno nazwać inaczej. Przeżył tylko policjant Lamberg, który
kilka miesięcy później musiał zmierzyć się z czymś równie mrocznym, tym, co
nadciąga znad gór…
Wałbrzych, Góry Sowie,
to tereny, które mają swój specyficzny urok, ale i tajemnice, legendy, podania.
Te najnowsze pochodzą z okresu II wojny światowej, a Łukasz Henel w swojej
książce „Demon” właśnie do nich się odnosi. Czyni to zresztą nie po raz
pierwszy. Eksperymenty, strzeżone tajemnice i próby odkrywania tajemnej mocy
przez nazistowskich zbrodniarzy, zajmują istotne miejsce w twórczości Henela.
Fikcja miesza się tu z rzeczywistością, bo w „Demonie” przywołane zostają
autentyczne nazwiska, m.in. Nikola Tesli, Heinricha
Himmlera i jego nazistowskiej organizacji badawczej Ahnenerbe, oraz przede wszystkim Hubertusa Strugholda.
niedziela, 30 lipca 2017
Rene Denfeld - Zaczarowani
Zaczarowani – Rene Denfeld
Fani
grozy patrząc na letnie premiery wydawnictwa Papierowy Księżyc, z pewnością
skupili się na Zabawie w chowanego Jack’aKetchum’a,
podczas gdy tuż obok debiutująca w Polsce Rene Denfeld zaproponowała powieść
momentami równie mroczną i ciężką, lecz zdecydowanie bardziej poetycką, by wręcz
nie powiedzieć – magiczną.
Wydaje mi się, że w świecie
zewnętrznym imiona wiążą się ze znaczeniem. Harriet mogła wydać na świat
Samuela, po którym zjawili się Dan albo Susan. Imiona są ze sobą połączone jak
nici. Każde z nich wydycha powietrza w drugie. Imiona te szukają innych, w
które mogłyby tchnąć życie, więc cały zamysł drzewa genealogicznego nie jest
martwym kręgosłupem, lecz żywym, oddychającym bytem, z korzeniami pod żyzną
glebą i połyskliwymi gałęziami wygłodniale szukającymi nieba. Gdy ktoś w
zewnętrznym świecie umiera, pozostałe imiona kontynuują oddychanie, szukanie,
tworzenie, by drzewo wypuściło pędy w głąb żyznej, leśnej gleby, a życie toczyło
się dalej.
Tutaj imiona napotykają swój kres.
Dobiegamy końca. Tak jak kropki kończą zdania. Tak jak sznury i kule, gorące
przewody elektryczne , krzesło do smażenia oraz zimne, białe rurki. Nawet jeśli
uda nam się przeżyć tu swoje życie, dobiega ono końca. Proces tworzenia dobiega
końca.
Nikt nie wie tego lepiej od
sprzątaczy ciał.
środa, 26 lipca 2017
Anna Kańtoch - Wiara
Słysząc o przesądach i zabobonach na myśl
przychodzą średniowieczne starowinki, czarownice i wiedźmy. Wróżbiarstwo, horoskopy i karty tarota, jakieś
potajemnie rzucane zaklęcia. Wszelkie gusła związane z praktykami magicznymi,
od których religia odcina się grubą kreską. W końcu to element bezwartościowych
dzisiaj, pogańskich wierzeń, wypartych przez cywilizacyjny postęp, przez zmiany
w zbiorowej mentalności. A mimo to, przesądy wciąż pozostają stałymi elementami
tradycji ludowej, folkloru lokalnego, często na wsiach, ale nie tylko, bo
przecież kto nie słyszał o czarnych kotach, odpluwaniu przez ramię, przesypywaniu
soli… Nie można zapomnieć o wstążeczkach
jak amuletach w dziecięcych wózkach, czterolistnych koniczynkach w portfelach,
czy czerwonych podwiązkach. O wszystkim tym, co może odegnać od nas
nieszczęście, a przywołać wszelką pomyślność. A czasami zabobon służy temu, by
pokonać największe możliwe zło, w które wierzymy…
Anna Kańtoch przenosi czytelnika na polską wieś
połowy lat 80., by w powieści „Wiara”
opowiedzieć historię wielkiego strachu, równie wielkiego zabobonu i tajemnicy
zła, które nadejdzie ze wschodu.
„ZŁO NADESZŁO OD WSCHODU
JUŻ TU JEST
POKUTUJCIE ŻEBY NIE STAŁO SIĘ WIĘKSZE
ŻAŁUJCIE ZA GRZECHY A ZOSTANIECIE OCALENI”
poniedziałek, 24 lipca 2017
Stefan Darda - Nowy dom na Wyrębach
Powracamy na Wyręby - w
sposób melancholijny, nieco smutny, ale pełen nadziei, nowego początku. Wracamy
do momentu, w którym skończyliśmy, do roku 1996, tuż po tragicznej, ale zarazem
tajemniczej i nie do końca wyjaśnionej śmierci Marka Leśniewskiego. Teraz z tym
co po nim zostało – wliczając w to dom na Wyrębach, musi mierzyć się Hubert
Kosmala.
Po blisko dziesięciu
latach od swojego debiutu literackiego „Dom na Wyrębach”, Stefan Darda powraca
z drugą odsłoną tego cyklu, w której przywołana jest większość postaci znanych
z pierwszej części. Ze względu na nie oraz poruszane tematy, które ściśle wiążą
się z częścią pierwszą, nie polecam czytać „Nowego Domu na Wyrębach” bez
znajomości poprzedniej książki.
Stefan Darda w „Nowym
Domu na Wyrębach” do tematu podchodzi jednak inaczej, subtelniej, wcielając się
w odczucia nowego właściciela domu – Huberta, któremu jego Marek przed śmiercią
zapisał wszystko co miał. Mężczyźnie ciężko jest się otrząsnąć po śmierci
przyjaciela. Jego smutek podbijają dziwne okoliczności, w jakich zmarł Marek
Leśniawski. Grozę budzi nie tylko ów tajemniczy dom gdzieś na Lubelszczyźnie,
ale i zapiski zmarłego, które opisują mrożące w krew żyłach, ale i w odczuciu
Huberta, niewiarygodne historie. Nawiedzony dom, strzyga, upiory, rozgrzebywanie
grobów… Dla Kosmali to wszystko co opisywał jego przyjaciel w pozostawionych
zapiskach, jawiło się jako bełkot obłąkanego człowieka, którym najwyraźniej
Marek stał się po przyjeździe na Wyręby.
wtorek, 18 lipca 2017
Remigiusz Mróz - Czarna Madonna
Właśnie na dniach ukazała się najnowsza powieść Remigiusza
Mroza „Czarna Madonna”. Mróz to istny kombajn stworzony do pisania powieści.
Tempo, z jakim wypuszcza na rynek kolejne książki jest wręcz imponujące, co
prowadzi do tego, że wokół jego osoby i twórczości powstają już niemal legendy, zaś sam
autor ma zarówno zagorzałych przeciwników jak i zwolenników. Nie będę tutaj
rozwodził się nad przyczynami takiej sytuacji, bo nie o to chodzi. Jednak jest
jedna rzecz, której nie trawię. A mianowicie, ostatnio bardzo popularne jest krytykowanie autora, lub jego powieści, zanim trafi na rynek księgarski. Miałem tego ostatnio przykład, przy okazji zupełnie innej książki, ale podobne głosy pojawiły się i w przypadku tej. Dlatego postanowiłem zmierzyć się z „Czarną Madonną”, aby mieć narzędzia do
dyskusji, która z pewnością jeszcze w internecie rozgorzeje i mam tutaj na myśli
fanów zarówno autora, jak i miłośników literackiego horroru, do którego sam
autor zalicza swoją najnowszą książkę.
Podobnie książkę reklamuje wydawnictwo Czwarta Strona. Mało tego – spotkałem się już z recenzjami, gdzie „Czarną Madonnę” wepchnięto w
mój ulubiony gatunek jakim jest horror. Czy faktycznie mamy do czynienia z
nowym Remigiuszem Mrozem, który z hukiem zawładnie umysłami horror maniaków? Na
te i inne pytania znajdziecie odpowiedź poniżej.
poniedziałek, 17 lipca 2017
Łukasz Henel - wywiad
Nie wiem, czy „Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.
Cześć Łukasz.
Nie wiem czy pamiętasz, ostatni raz
rozmawialiśmy 11 sierpnia 2015 roku. Był to wywiad na blog Oka i dotyczył
premiery Twojej książki „Podziemne miasto”. Co się zmieniło przez te dwa lata?
Jak
ten czas leci… Przede wszystkim napisałem i wydałem kolejną powieść, a
wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że spotkała się ona z ogromnym
zainteresowaniem. Na obecną chwilę można mówić o dużym sukcesie „Demona”. Poza
tym cały czas piszę. Tworzę również teksty bardziej „użytkowe”, ponieważ pracuję
również jako copywriter. Myślę jednak, że przez te dwa lata dojrzewałem
„mentalnie” oraz warsztatowo do napisania „Demona”. Jeśli pytasz mnie co uznaję
za uwieńczenie tego okresu, to bezspornie jest to właśnie nowa książka.
Najnowsza powieść „Demon”, tym
razem ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk. Jak długo powstawała?
To nieco skomplikowane. Właściwie
trudno jest powiedzieć, kiedy powieść powstaje. Rozumiesz, najlepszy pomysł
może przyjść ci do głowy kiedy idziesz do łazienki umyć zęby. Wizja powieści jakoś
z wolna rodzi się w głowie. W pewnym momencie czujesz, że jesteś gotów i
siadasz do komputera. Dlatego trzeba oddzielić samo „fizyczne” pisanie tekstu
od myślenia o nim. Ja myślałem o „Demonie” na pewno od czasu zamknięcia
projektu jakim było „Podziemne miasto”. A może nawet jeszcze wcześniej.
Natomiast samo pisanie zajęło mi około trzech miesięcy.
Powiedz
jeszcze, jak przygotowywałeś się do napisania „Demona”?
Przede
wszystkim konieczne było zdobycie pewnego rozeznania w temacie Gór Sowich.
Pomogła wycieczka jak i lektura książek. Sam pomysł natomiast narodził się w…
Szklarskiej Porębie. Udaliśmy się z żoną na cmentarz, aby spróbować odszukać
grób malarza Wlastimila Hofmana. Spotkałem tam bardzo ciekawego człowieka,
który opowiedział mi o skarbach ukrytych w Górach Sowich. Wspomniał między
innymi o Werwolfie i jego „rezydentach” do tej pory strzegących tajemnic.
Zgodnie z jego opowieścią w miejsce domniemanego ukrycia skarbów miał swego
czasu przyjechać generał Jaruzelski wraz z obstawą. Chcieli zacząć kopać i
szukać skarbów. Jednak coś przestraszyło ich do tego stopnia, że już następnego
dnia wyjechali w pośpiechu. Ta opowieść dała mi sporo do myślenia i z pewnością
jakoś zainspirowała do napisania „Demona”.
czwartek, 13 lipca 2017
Dot Hutchison -Kolekcjoner motyli
KOLEKCJONER MOTYLI
Pierwsze spojrzenie na okładkę ”Kolekcjonera motyli”
i nie można nie pomyśleć o naszym
rodzimym „Motylku” Kasi Puzyńskiej.
Takie miałam skojarzenie po otworzeniu przesyłki.
Jak się jednak okazało, okładka to jedyne, co te książki
mają ze sobą wspólnego.
Agenci Victor Hanoverian i Brandon Eddison dostają
wezwanie na miejsce zbrodni. Odkrywają posiadłość otoczoną ogrodem, w którym
więziono młode kobiety i okrutnie się nad nimi znęcano. Ich ciała pokryto
tatuażami, tak by przypominały motyle, Jedna z nich, Maya, trafia do pokoju
przesłuchań FBI. Jej zeznania mają pomóc w rozwikłaniu jednej z najbardziej
niesamowitych spraw w historii agencji. Maya mówi o życiu w ogrodzie. Opowiada
przerażającą historię Ogrodnika, brutalnego nadzorcy ogarniętego chorą obsesją.
Im więcej dziewczyna ujawnia, tym bardziej agenci nie mogą oprzeć się wrażeniu,
że znacznie więcej przed nimi skrywa.
wtorek, 11 lipca 2017
Remigiusz Mróz - Deniwelacja
Remigiusz Mróz to jeden
z najbardziej płodnych polskich autorów młodego pokolenia, który szturmem
zawojował polski rynek wydawniczy. Jego twórczość cechuje na pewno spora
różnorodność tematu – thriller, kryminał, powieści nawiązujące do tematyki historycznej,
prawniczej, czy politycznej. Niebawem na rynku ukaże się jego pierwszy horror.
Z tego powodu nie można go przypisać jako autora jednego gatunku literackiego. Taka
wszechstronność może jednak sugerować, iż Remigiusz Mróz nie może we wszystkich
tych tematach czuć się literacko dobrze i udźwignąć ich pod względem
jakościowym. Z perspektywy przeczytanych przeze mnie książek tego autora mogę
powiedzieć - nic bardziej mylnego.
Remigiusz Mróz ma swój
pisarski styl, ale jednocześnie jest on plastyczny, wpisujący się w klimat, w
jakim chce daną książkę stworzyć. Kolejna, bo już czwarta odsłona serii
kryminalnej z Wiktorem Forstem, ten fakt potwierdza.
„Deniwelacja”, czyli
różnica wysokości pomiędzy najwyżej i najniżej położonym punktem na określonym
terenie, a w powieści Remigiusza Mroza ma ona dwojakie znaczenie.
środa, 5 lipca 2017
Iron Tales – Literacka składanka w hołdzie Iron Maiden
Opowiadania przedstawione w Iron
Tales to zapiski z podróży w odległe wymiary świata Iron Maiden. To istny
kalejdoskop ukazujący jego wielobarwność. Niektóre utwory stanowią próbę
wiernego odzwierciedlenia liryk zespołu. W innych muzyka jest jakby tłem dla
narracji – sączy się w lokalu, w którym siedzą bohaterowie, albo rozlega się
jako sygnał w telefonie – tak wyczytać możemy we wstępie
autorstwa Krzysztofa Azarewicza.
W
tym miejscu w mojej głowie pojawiły się dwa pytania. Czy człowiek kojarzący
zespół Iron Maiden głównie z koszulek kolegów z liceum, z którymi nigdy nie
miał wspólnych tematów, znajdzie przyjemność w tekstach zawartych w antologii?
Czy „tło dla narracji” w rzeczywistości nie wyglądało mniej więcej tak: „Ej,
mamy fajne opowiadanie. Walnie się w tle piosenkę Iron Maiden i będzie cacy”.
Mając w pamięci wcześniejsze książki wydawnictwa Gmork, mogłem być spokojny
przynajmniej w tej kwestii, że będzie dobrze. A jaka jest odpowiedź na pierwsze
pytanie?
wtorek, 4 lipca 2017
Robert Małecki - Najgorsze dopiero nadejdzie
Po udanym spotkaniu autorskim z Robertem przyszedł czas,
żebym sięgnął po Jego książkę, robiąc sobie przerwę od grozy. Ale myląca to
przerwa, bo napięcie i tempo akcji są tu ogromne!
Po dyskusji na temat książki wiedziałem już, że powieść
dotyka tematyki zaginięcia, czyli dla mnie novum. To jednak wątek dotyczący głównego bohatera,
dziennikarza toruńskiej gazety, Marka Benera. Trup się znajdzie, a komplikacje
wokół niego boleśnie rozdrapią stare rany.
Zaginięcie - to ciężarna żona Benera. Od trzech lat nieustannie
jej szuka, rozbijając się o mur niewiedzy, fałszywych nadziei i mylnych tropów
- o ile w ogóle wie, w jakich okolicach zacząć szukać. Wracając z kolejnej
wyprawy Bener dostaje sprawę pożaru, w którym zginął człowiek. Dostaje też przy
okazji perspektywę opuszczenia gazety, co czyni go, mam wrażenie, silniej
zmotywowanym by iść pod prąd. Spłonął remontowany dom, w środku zwęglone
zwłoki. Dlaczego do Benera od rana wydzwania jego była? Co ona ma wspólnego z
tą sprawą? Dlaczego lokalny polityk wywiera wpływ na wydawcę i próbuje wciągnąć
do współpracy niezbyt skorego do tego dziennikarza? Szemrany lokalny biznesmen,
zasadzka, tortury, ucieczka ułatwiona przez nieznajomego wybawcę, śmierć
szefowej fundacji, która narażała się władzom - a to tylko początek
skomplikowanej intrygi.
niedziela, 2 lipca 2017
Wojciech Chmielarz - Zombie
„Prędzej czy później okazuje się, że ci, którzy wygrywają
to ci, którzy myślą, że mogą wygrać.”
– Richard Bach
Wojciech Chmielarz to jak dla mnie ścisła
czołówka wśród polskich pisarzy. Często wymieniam jego nazwisko podczas rozmów
o książkach godnych polecenia. Każdy kolejna nowość spod „pióra” tego autora
sprawia mi ogromną radość.
I przyznam szczerze, że na chwilę
zwątpiłam…widząc tytuł tej właśnie książki. Zombie nie znoszę od zawsze, nie
chciałam tego czytać, a jeszcze bardziej pisać recenzji.
Na szczęście sama zapowiedź z okładki odegnała
moje wątpliwości. Wojciech Chmielarz powrócił w swoim wielkim stylu-tego byłam
pewna!
Adam Górnik – młody błyskotliwy prokurator.
Kochający mąż i troskliwy ojciec. Wzorowy obywatel. Jeden z najmłodszych
zabójców w Polsce. Kiedy miał piętnaście lat, zamordował szkolnego kolegę,
chuligana i postrach innych uczniów, Filipa „Korsarza” Korsarskiego, uderzając
go młotkiem w głowę.
Wiele lat później dostaje wezwanie; jest
przekonany, że wreszcie odkryto zwłoki jego ofiary. Teraz będzie mógł
poprowadzić śledztwo we własnej sprawie i ostatecznie zatuszować zbrodnię.
Jednak na miejscu znajduje ciało zabitej parę dni wcześniej dziewczynki.
Szczątki Korsarza zniknęły. Czyżby wrócił zza grobu, żeby się zemścić?