Mam
dziś wielką przyjemność porozmawiać z najstraszniejszym pisarzem Ameryki – tak
przynajmniej mówi o nim Stephen King. Pisarzem, którego powieści wydane w
Polsce można policzyć na palcach jednej ręki. Jednak ze względu na styl,
warsztat i gatunek jaki uprawia, w
kraju nad Wisłą ma także wielu fanów, do których i ja się zaliczam.
Panie
i Panowie. Żywa legenda literackiego zniszczenia - EDWARD LEE -Zapraszam
Edward Lee
Witam.
Edward, o ile się nie mylę byłeś w Polsce trzy
razy. Pierwszy raz w 2012 roku na Polconie podczas polskiej premiery twojej
powieści "Golem", rok temu podczas Dni Fantastyki i teraz w lipcu.
Słyszałem, że te ostatnie wizyty mają pewien szczególny cel. Piszesz podobno
horror z Wrocławiem w tle. Dlaczego zdecydowałeś się osadzić fabułę właśnie w tym mieście?
Tak właściwie byłem we Wrocławiu już cztery
razy; w zeszłym roku odwiedziłem go dwukrotnie. Wrocław jest moim ulubionym
miastem na Ziemi, żadne inne miejsce jakie widziałem nie da się z nim porównać.
Posiada starodawną atmosferę wtopioną w widowiskową, nowoczesną metropolię i
dla mnie jest to fascynujące. I tak, zamierzam napisać powieść grozy osadzoną
we Wrocławiu. Jest już dobrze rozplanowana, ale muszę najpierw dokończyć dwa
inne projekty. Mam nadzieję, że oficjalnie zacznę ją pisać na początku 2015
roku.
Możesz nam zdradzić o czym będzie książka?
Nie za wiele! Nie
chcę zapeszać! W intrygę będzie zamieszany Amerykanin przyjeżdżający do
Wrocławia, aby zbadać sprawę zaginięcia. Osoba o której mowa zaginęła w domu
uznawanym za nawiedzony. Książka będzie BARDZO okultystyczna, bardzo demoniczna
i, w pewnym sensie, bardzo religijna. A nawiedzony dom nie jest wcale główną
atrakcją. Będzie nią INNY dom, ukryty gdzieś we Wrocławiu. Wątpię, czy
kiedykolwiek wcześniej byłem tak podekscytowany projektem literackim!
Napisałeś ponad
pięćdziesiąt książek, dziesiątki opowiadań. Jak to się zaczęło? Skąd pomysł,
aby zostać pisarzem?
Dzięki przeczytaniu
wielu dzieł Lovecrafta w późnym wieku nastoletnim odkryłem wspaniałość
literatury grozy. Tuż po tym zacząłem czytać współczesnych autorów: Jacka
Ketchuma, Richarda Laymona, Stephena Kinga itp. W tym czasie uczyłem się już na
uniwersytecie, miałem zostać nauczycielem literatury angielskiej, ale kiedy
czytałem horror, uderzyło mnie to jak błyskawica: jak fajnie byłoby pisać
horrory. I BUM! – rzuciłem uczelnię podczas mojego ostatniego semestru nauki,
zacząłem pisać i nie tak długo po tym sprzedałem moją pierwszą powieść. Miałem
sporo szczęścia, że znalazłem się we właściwym miejscu o właściwym czasie!
Powiedz, czy traktujesz
którąś ze swoich publikacji ze szczególnym sentymentem? Jest taka książka? Może
kilka?
Tak osobiście, to ulubioną powieścią z mojego
dorobku jest dla mnie „Infernal Angel”, ale nie wiem dlaczego. To po prostu
bardzo różnorodna książka, w której dzieje się dużo nowych rzeczy i wydaje mi
się, że czytelnicy mocno utożsamiają się z bliskością, jaką dzielą ze sobą jej
bohaterowie. Bardzo lubię także moje hardkorowe książki, szczególnie
„Minotauress” oraz „Header 2” .
Nie starczy mi słów by opisać jak świetną zabawą była praca nad nimi.
"Żywa legenda
literackiego zniszczenia", „Najstraszniejszy facet Ameryki” – takie zdania można przeczytać na okładkach twoich
książek, wydawanych w Polsce. Skąd pomysł na taki styl pisania? Na tworzenie
horroru ekstremalnego?
Zasadą Numer 1 pisania
jest „Zawsze pisz takie książki, jakie sam chciałbyś przeczytać”. Mimo że
bardzo lubiłem horrory pisane we wczesnych latach 80-tych, za każdym razem
przychodziło mi na myśl, że dostarczałyby dużo więcej rozrywki, jeżeli miałyby
trochę więcej „mocy”, były trochę „ostrzejsze” w operowaniu detalami. Lecz
zdawało się, że pewnych granic nie można przekroczyć, jeśli chce się wydać
swoją prozę. Potem autorzy tacy jak Ketchum, Laymon czy John Shirley zaczęli
wychodzić poza te granice, więc pomyślałem, że ja też to zrobię i użyje tego
aspektu moich książek, aby zgłębić najmroczniejsze motywy kierujące ludzkością
i najbardziej perwersyjne fantazje. Nie myślałem, że moje bardziej ekstremalne
projekty zostaną przyjęte przez redaktorów lub zaakceptuje je rynek, ale na
szczęście myliłem się!
Edward, czy są właśnie jakieś granice, których Ty nie
przekroczysz? Jakieś tematy, których nie poruszysz nigdy w swoich powieściach,
których unikasz?
Przez lata pytano mnie o to wiele razy i odpowiedź
wydaje się zmieniać. Obecnie nawet najbardziej fantastyczna twórczość musi
odzwierciedlać marginesy rzeczywistości, by zakotwiczyć w opowieści czytelnika.
To znaczy, że musi zawierać WSZYSTKIE elementy rzeczywistości, nawet te smutne.
Trzeba się odnieść do tego wszystkiego, kiedy postaci i/lub fabuła tego
wymagają, a autor nie może ugiąć się pod ciężarem swojego obowiązku
zaprzęgnięcia umiejętności twórczych do sprawienia, żeby czytelnik ZOBACZYŁ.
Nauczyłem się już, że nie mogą istnieć żadne granice w fikcji, aby była ona
szczera. Nie chodzi o to O CZYM piszesz, ale JAK o tym piszesz. To sekret,
który oddziela bezużyteczne śmieci od wartościowych opowieści. Nie ma nic
gorszego niż proza, której autor piszę ekstremę tylko po to, żeby być
ekstremalnym. Wkładanie do książek groteski wyłącznie dlatego, że niektórzy
ludzie poczują się nią urażeni, to po prostu złe pisanie. Jedno wiem o sobie na
pewno: nigdy nie napisałem czegoś skandalicznego wyłącznie po to, by wzbudzało
skandal. Autorzy, którzy to robią, muszą sobie uświadomić: ich twórczość jest
do dupy!
W Polsce wydano trzy
Twoje powieści. Odczuwam duży niedosyt :). Czy w najbliższym czasie to się
zmieni?
Wedle mojej wiedzy „City
Infernal” (zapowiadane jako „Miasto
Piekielne” – przyp. tłum.) zostanie wydane w Polsce w 2015 roku. Bardzo
liczę na to, że rzeczywiście tak się stanie, ponieważ to dobra książka, w
dodatku ulubiona pozycja moich fanów w Ameryce. KAŻDY może się z nią utożsamić,
nieważne jakie prowadzi życie czy gdzie mieszka. Ten cykl składa się z 4 książek
i mam oczywiście nadzieję, że kiedyś wszystkie ukażą się w Polsce. A jeśli
Kindle stanie się popularny w Polsce, nie widzę powodu, dla którego WSZYSTKIE
moje książki nie miałby być dostępne w języku polskim. Czas pokaże!
Słyszałem, że cenzurowano Twoje książki czy może
proszono o usunięcie pewnych fragmentów.
Co czuje w takim momencie pisarz?
To element branży. Jeżeli nie lubisz gorąca, nie
wskakuj w ognisko! Cenzura jest po prostu częścią tego, jak robi się interesy.
Czasem musisz coś wyciąć. Obecnie nie zdarza się to tak często jak niegdyś, z
uwagi na wyżej wspomniane technologie. Ale dawniej, kiedy musiałem wyciąć scenę
którą naprawdę uwielbiałem, po prostu zachowywałem ją i umieszczałem w innej
książce!
OnH - (ŚMIECH)
Sukuby, inkuby, golemy, potwory o których piszesz...
Czytając twoje dzieła mam wrażenie, że to tylko temat mający nadać biegu akcji,
zaś prawdziwe zło jest w nas samych, w ludziach? Zgadzasz się z tym
stwierdzeniem?
Świadomie nie zgodziłbym się. Nie wiem, czy horror powinien
być symboliczny bądź metaforyczny; dla mnie musi tylko dostarczać rozrywki.
Piszę o potworach, demonach itp. ponieważ mnie fascynują, więc mam nadzieję, że
moja twórczość pozwala mi dzielić tę fascynację z czytelnikiem (oraz że, tak po
drodze, udało mi się spojrzeć na danego potwora w nowym świetle!). Podzielę się
radą, którą daję początkującym autorom kiedy tylko mogę: nigdy nie próbuj pisać
„ważnej” prozy, pisz „rozrywkową” prozę, a jeśli ci się to uda, stanie się
ważna na swój unikalny sposób.
Powiedz proszę, jak
wygląda kondycja literackiego horroru w Stanach? Zapewne to bardzo duży rynek
czytelniczy? Możemy, tutaj w Polsce, to sobie tylko wyobrażać.
Jest ogromny. Ameryka to
gigantyczny, różnorodny kraj, w którym żyje 340 milionów ludzi. Innymi słowy,
jest ich wystarczająco dużo, by pomieścić większość rynków wydawniczych. Nawet
mały, wyspecjalizowany procent czytelników prozy „kultowej” starczy, by
publikowanie mało znanych gatunków książek przynosiło zyski. Jeżeli wydawca
sprawia, że te mniej rozpoznawalne rodzaje książek są dostępne, wtedy rośnie
odsetek czytelników, a przy Kindle, e-bookach i technologii druku na żądanie
ryzyko jest dla niego dużo niższe. Jeżeli chodzi o Polskę, naprawdę mam
nadzieję, że ktoś założy u was wydawnictwo typu „bizarro” i dopilnuje, by
rozwinęło się ono odpowiednio. Wierzę jednak, że w końcu osiągnęłoby ono
sukces, bo w miarę czasu polscy czytelnicy zmęczą się wciąż tą samą, starą
pop-prozą. Będą chcieli czegoś nowego. Będą chcieli prozy, która zabierze ich w
miejsca, gdzie jeszcze nigdy się nie znaleźli.
Edward Lee
Jakim człowiekiem jest prywatnie Edward Lee?
Nudnym, skrytym i bardzo szczęśliwym!
Czy masz jakieś hobby, które pochłania Cię równie
mocno jak pisanie?
Tak, a ostatnio dałem mu się pochłonąć aż ZA BARDZO –
chodzi o kręcenie filmów. W tej chwili produkuję i reżyseruje mój własny
niezależny horror. I powiedziałbym, że koresponduje to z tym, co powiedziałem
wcześniej. Robię taki rodzaj filmu, który sam najchętniej bym obejrzał. Będzie
ŚWIETNY! (jeżeli chcecie poczuć o co w tym chodzi, wejdźcie na:
http://www.cityinfernalfilms.com/
Kwestia, która zawsze mnie ciekawi: co czyta Edward
Lee?
Obecnie jedynymi rzeczami z współczesnego horroru,
które czytuję, są właściwie te napisane przez moich przyjaciół. Pamiętam, że w
latach 80-tych czytałem 2 książki dziennie i to było super. Ale teraz nie
czytam zbyt wiele nowych pozycji, bo nie chcę wpuścić „głosu” innego autora do
mojej głowy. Plus im więcej czasu spędzę na czytaniu, tym mniej mam go na pisanie.
Acz każdej nocy czytam sobie ponownie jakieś opowiadanie Lovecrafta albo M.R.
Jamesa. Każdej nocy od wielu, wielu lat!
Załóżmy że w Polsce organizowany jest konwent
poświęcony literaturze grozy. Są szanse zaprosić na takie wydarzenie Edwarda
Lee?
Chyba żartujesz?
Zjawię się na każdym polskim konwencie, na który
zostanę zaproszony. Po prostu KOCHAM Polskę, uważam możliwość publikowania
książek w waszym kraju za honor, a możliwość
odwiedzania go za przywilej!
Ed Lee i Tomek Czarny 2014
Edward dziękuję Ci bardzo, że zgodziłeś się napisać
kilka słów dla fanów Twojej twórczości w Polsce.
Nie pozostaje mi nic innego jak liczyć na spotkanie na
którymś z konwentów. Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Polskie wydania książek Edwarda Lee
Podziękowanie za umożliwienie przeprowadzenia
wywiadu
dla Tomka Czarnego
oraz dla Maćka Grzywacza za tłumaczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz