Zbliża się trzecia rocznica powstania Oka. Więc na początek będzie wspominkowo. Pamiętam, że gdy zakładałem fanpage Okiem na Horror, Łukasz Henel był jednym z pierwszych pisarzy, którzy zgodzili się na wywiad dla jakiegoś oszołama, co miał kilkudziesięciu fanów na stronie. Gdy wspominam ten wywiad - można znaleźć go na fb Oka - to zastanawiam się jak to wszystko poszło do przodu, a wielu świetnych ludzi, nadal jest ze mną.
Zapraszam na rozmowę z jednym z nich. Łukasz Henel.
Cześć.
Ostatni raz rozmawialiśmy bodaj, przy okazji premiery "Szkarłatnego blasku".
„Podziemne miasto” to Twój trzeci horror i kolejny, którego akcja rozgrywa się w okolicach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego (MRU). Widzę, że szczególnie upodobałeś sobie ten tajemniczy i w sumie fascynujący system bunkrów?
Zapraszam na rozmowę z jednym z nich. Łukasz Henel.
Ostatni raz rozmawialiśmy bodaj, przy okazji premiery "Szkarłatnego blasku".
„Podziemne miasto” to Twój trzeci horror i kolejny, którego akcja rozgrywa się w okolicach Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego (MRU). Widzę, że szczególnie upodobałeś sobie ten tajemniczy i w sumie fascynujący system bunkrów?
Rzeczywiście
coś w tym jest. W okolicach Międzyrzecza, dokładnie w Kursku, mieszka moja
rodzina od strony żony. W okolicznych lasach znajduje się mnóstwo bunkrów.
Część z nich została wysadzona w powietrze przez Rosjan, ale wiele podziemnych
przejść całkiem nieźle się zachowało. Swego czasu wiele osób zaginęło tam bez
wieści, usiłując penetrować podziemne tunele.
Prawie od razu
uświadomiłem sobie, że to dobre miejsce na akcję książki. Stary, mroczny, gęsty
las. Jeziora, nad którymi rzadko kiedy można spotkać żywą duszę. No i wreszcie
legendarne podziemia. Miejscowi opowiadają o nich niestworzone rzeczy. Mówi się
o podziemnym metrze prowadzącym aż do Berlina i o pociągu Hitlera, wyładowanym
po brzegi złotem i dziełami sztuki. Motyw ten wykorzystałem w książce „Podziemne
miasto”. Liczne legendy otaczają też Kęszycę Leśną. Mówi się, że miała tam miejsce wizyta
tajemniczego oddziału Hindusów strzegącego jakiegoś sekretu. W mojej powieści
„Podziemne miasto” zagadka ta znajduje wyjaśnienie, choć to oczywiście po
części fikcyjna fabuła i poniekąd moje własne domysły.
Reakcja ze
strony czytelników przeszła moje najśmielsze oczekiwania. „Szkarłatny blask”
oraz „Podziemne miasto” stały się bestsellerami lokalnych księgarni w
Międzyrzeczu. Wiem, że księgarze kilka razy ponawiali zamówienia na egzemplarze
powieści. Napisało do mnie mnóstwo osób, a wśród nich znany eksplorator i
dziennikarz, pan Jacek Podemski. Wszyscy uznali, że umieszczenie akcji powieści
w tym rejonie to świetny pomysł.
Zapewne zwiedzałeś
MRU, jak wrażenia? Co takiego Cię zafascynowało, a może wystraszyło, że powracasz tam w najnowszej
powieści?
Pamiętam np.: tą
absolutną ciszę, gdy przewodnik kazał zgasić latarki i wręcz nie oddychać.
Kiedy opowiadam o
MRU osobom, które nigdy tam nie były – widzę na ich twarzach niedowierzanie.
Nie mam o to pretensji. Ja również nie wierzyłbym, gdybym wielu rzeczy nie
zobaczył na własne oczy. Miałem to szczęście, że moje zwiedzanie MRU odbywało
się często na własną rękę. Zobaczyłem dzięki temu wiele miejsc, do których nie
docierają wycieczki. Idąc przez las napotykałem ukryte tunele, które prowadziły
przez dziesiątki a nawet setki metrów. Przekonałem się, że celowo zostały
zablokowane i zniszczone, aby nie można było posuwać się dalej. W lesie
znajdują się niesamowite miejsca, które znają jedynie okoliczni mieszkańcy.
Dziwne śluzy niewiadomego przeznaczenia, kanały, zapory, studnie prowadzące
głęboko pod ziemię. Największe wrażenie wywarł jednak na mnie zapomniany
cmentarz pośród lasu i tajemnicze filary, należące jakby do jakiejś świątyni,
która została zniszczona. Odnalazłem również coś, co mógłbym porównać jedynie
do wielkich grobowców, ukrytych w głębi lasu. To było niesamowite.
Jak zrodził się
pomysł na „Podziemne miasto”? Któryś element historii „Podziemnego miasta” jest
prawdziwy?
Moja żona,
Małgorzata, pilnuje abym nie zatracał się zbytnio w świecie wyobraźni. Nieraz
zwraca mi uwagę, że przekraczam wąską granice między faktami a domysłem.
Niemniej uważam, że w „Podziemnym mieście” jest więcej prawdy, niż może się
wydawać. Baza z powieści istnieje
rzeczywiście. Do Kęszycy Leśnej można pojechać i ją zobaczyć. Naziści istotnie byli
bliscy zbudowania bomby atomowej i jest możliwe, że mieli już jej prototyp.
Poszukiwali także niezwykłych rodzajów broni, również takich z pogranicza nauki
i magii. Nie jest wcale wykluczone, że część tych prac mogła odbywać się w MRU,
a wsłuchując się w opowieści miejscowych - to całkiem możliwe. MRU rzeczywiście
może być miejscem ukrycia wielkich tajemnic III Rzeszy. Wykazana w powieści
geneza nazistowskiego symbolu oraz nauki o nadczłowieku również jest prawdziwa.
W zasadzie głównym fantastycznym elementem jest tajemnicza istota, która
pojawia się na kartach powieści. Ale kto wie, mówi się przecież, że są na
świecie rzeczy, które się nie śniły filozofom!
Powiedz mi w takim
razie: mroczne lasy, opuszczone domostwa, tajemnicze wioski i wokół cała masa
bunkrów, tuneli, sztolni, umocnienia obrosłe wręcz legendami, to chyba świetne
miejsce na tło horroru?
Tak jak już
wspominałem, tło jest wyśmienite i co najważniejsze - czytelnicy również są
tego zdania. Świadczy o tym spora popularność książki „Podziemne miasto”, jaką
zdobyła sobie zaledwie w trzy miesiące po publikacji, a także wiele wiadomości,
jakie otrzymuję pocztą elektroniczną.
Niemniej cały czas poszukuję nowych,
interesujących miejsc i tajemnic. W kolejnej powieści zamierzam zabrać
czytelników na wyprawę w nawiedzone Góry Sowie. Zastanawiam się również nad
zorganizowaniem czegoś w rodzaju „patrolu badawczego”, który będzie odwiedzał
najbardziej mroczne i niezwykłe lokalizacje w naszym kraju. Myślę, że udałoby
się odkryć wiele ciekawych zagadek.
Słuchaj, można w tym
tle Międzyrzecza, napisać opowieść o wszystkim? O wampirach, duchach, wilkołakach, zombie i
cholera wie czym jeszcze? Jest tam miejsce? Granicą jest chyba tylko wyobraźnia
autora?
Tak jak
mówisz. Wszystko jest możliwe, kiedy uwolnisz swoją wyobraźnię. Wtedy nawet
zwykłe miejsca nabierają głębi i wydają się niezwykłe. A Międzyrzecz i okolice
rzeczywiście mają w sobie „to coś”, co jest prawdziwą gratką dla autora powieści
grozy.
Łukasz, myślisz, ze
słowo „horror” nie jest nośne marketingowo? Pytam, ponieważ na okładce Twojej
ksiązki wydawca reklamuje ją jako powieść grozy, a przecież to rasowy horror?
No
cieszę się, że zadałeś mi to pytanie.
Rzeczywiście, według mnie, w Polsce słowo
„horror” miewa czasem zabarwienie negatywne. Chodzi o to, że wielu Polaków
postrzega horror jako kicz i tandetę. To oczywiście absurdalny stereotyp,
ponieważ horror może być również literaturą najwyższych lotów, na mistrzowskim
poziomie. Trudno mi zdiagnozować, czemu z horrorem tak się dzieje. Winne chyba
są stereotypy. W szkole nie czyta się na języku polskim horrorów, co oczywiście
jest błędem. Zawęża się literaturę, i tym samym kształtuje pewien gust
przyszłych czytelników. Powieść historyczna? To jest coś wartościowego.
Obyczajowa? Nudy, ale to coś ambitnego. Kryminał – dedukcja, logiczne myślenie,
więc warto. A horror? Wielu Polaków wstydzi się przyznać, że czyta horrory.
Tymczasem lepszy jest dobry horror, niż kiepska powieść historyczna czy
obyczajowa. Dlatego tak bardzo cieszę się z „nowej fali” polskiego horroru.
Myślę, że to będzie coś, o czym napiszą już niedługo w podręcznikach do języka
polskiego, w historii polskiej literatury współczesnej. Nie sposób nie zauważyć
tego zjawiska. W Polsce liczba fanów grozy i horroru rośnie w ogromnym tempie.
Mnóstwo świetnych pisarzy zaczyna pisać horrory. Powstaje pewnego rodzaju moda
na horror. Myślę, że niebawem będziemy mieli do czynienia z prawdziwą rewolucją
rozumienia słowa „horror”. Może rzeczywiście wydawcy będą wtedy chętniej
umieszczali to słowo na swoich okładkach.
Powieść piszę „zrywami”, kiedy
mam akurat więcej wolnego czasu. Zajmuje mi to około pół roku.
Cieszy mnie, że praktycznie wszystkie Twoje powieści są właśnie
typowymi horrorami. Nie starasz się, rozbudowywać je o jakieś mocne wątki, nie
wiem, kryminalne czy obyczajowe. Nie ciągnie Cię w inne klimaty literackie?
Ciągnie,
ale wszystko co zacznę pisać, staje się w końcu horrorem. W horrorze jest
wszystko, o czym warto pisać. Życie, śmierć, zachwyt, przygoda, tajemnica, cierpienie,
walka, namiętność… Wiele razy rozmyślałem nad innymi gatunkami, lecz fascynują
mnie motywy paranormalne - a to jest coś charakterystycznego dla grozy i
horroru.
Łukasz, gdybyś miał szansę napisać z kimś wspólną powieść. Z kimkolwiek, kto to by był? I dlaczego?
Zasadniczo
wolę pisać na własny rachunek. Przywiązuję się do swoich bohaterów i niechętnie
dopuściłbym kogoś innego do kierowania ich losami.
Pisarskie plany na rok 2016?
Będzie to
kolejna powieść grozy. Akcja, jak już wspomniałem, będzie rozgrywała się w
Górach Sowich. Będzie to klasyczna opowieść o duchach i mrocznych siłach. Jak
to mam we zwyczaju, nie będę epatował zbytnim okrucieństwem. Postaram się
raczej stworzyć dobry klimat. Do czytania głuchą nocą, gdy za oknem słychać
podmuchy wiatru. Mam nadzieję, że nowa książka spotka się z równie życzliwym
przyjęciem Czytelników, jak poprzednie.
Wiesz, dla mnie nie ma aż tak dużego znaczenia, jakiej nazwy użyjemy - czy horror, czy powieść grozy. Ważne, żeby Czytelnicy przekonywali się do tego typu literatury. Myślę, że "powieść grozy" brzmi nieco bardziej "ambitnie", i może taka nazwa bardziej podoba się Czytelnikom. Trzeba by zapytać o zdanie ich samych.
Dzięki bardzo.http://www.lukasz-henel.pl/
Łukasz Henel na fb
Łukasz Henel na lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz