Cthulhu" wydawnictwa Czytelnik, z 1983 roku. To co znalazłem na pożółkłych stronach zafascynowało mnie od tego stopnia, że postanowiłem sobie przywłaszczyć ten zbiorek. Pamiętam, że okładka była w dość fatalnym stanie, więc za pomocą czarnego markera i taśmy bezbarwnej postanowiłem ją ratować. Przez dobry rok stała na półce z książkami, a ja poświęcałem czas poszukując innych wydań i utworów Samotnika z Providence. Z czasem biblioteka się upomniała o swoją własność. Po nieudanych próbach negocjacji, przyszło mi rozstać się z "prawie moją książką". Na szczęście, w tamtym okresie był już dostępny sześciotomowy wybór dział Lovecrafta z wydawnictwa SR. Więc rozstanie nie było aż tak bolesne.
HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów.
▼
Inne wywiady
▼
Spotkanie autorske z Katarzyną Bondą i Katarzyną Puzyńską - zapis AUDIO
▼
▼
Artykuły i felietony
▼
Opowiadania
▼
Współpraca -linki
▼
poniedziałek, 30 listopada 2015
H.P.Lovecraft - Grzyby z Yuggoth i inne poematy niesamowite.
Z twórczością Lovecrata zetknąłem się na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy w miejskiej bibliotece publicznej, w moje ręce wpadł zbiór opowiadań "Zew
Cthulhu" wydawnictwa Czytelnik, z 1983 roku. To co znalazłem na pożółkłych stronach zafascynowało mnie od tego stopnia, że postanowiłem sobie przywłaszczyć ten zbiorek. Pamiętam, że okładka była w dość fatalnym stanie, więc za pomocą czarnego markera i taśmy bezbarwnej postanowiłem ją ratować. Przez dobry rok stała na półce z książkami, a ja poświęcałem czas poszukując innych wydań i utworów Samotnika z Providence. Z czasem biblioteka się upomniała o swoją własność. Po nieudanych próbach negocjacji, przyszło mi rozstać się z "prawie moją książką". Na szczęście, w tamtym okresie był już dostępny sześciotomowy wybór dział Lovecrafta z wydawnictwa SR. Więc rozstanie nie było aż tak bolesne.
Cthulhu" wydawnictwa Czytelnik, z 1983 roku. To co znalazłem na pożółkłych stronach zafascynowało mnie od tego stopnia, że postanowiłem sobie przywłaszczyć ten zbiorek. Pamiętam, że okładka była w dość fatalnym stanie, więc za pomocą czarnego markera i taśmy bezbarwnej postanowiłem ją ratować. Przez dobry rok stała na półce z książkami, a ja poświęcałem czas poszukując innych wydań i utworów Samotnika z Providence. Z czasem biblioteka się upomniała o swoją własność. Po nieudanych próbach negocjacji, przyszło mi rozstać się z "prawie moją książką". Na szczęście, w tamtym okresie był już dostępny sześciotomowy wybór dział Lovecrafta z wydawnictwa SR. Więc rozstanie nie było aż tak bolesne.
niedziela, 29 listopada 2015
Maciej Kaźmierczak – Zwierzyna. Recenzja.
Maciej Kaźmierczak – Zwierzyna
Kiedy sięgałem po Zwierzynę nie miałem nawet najmniejszego pojęcia, z jaką książką przyjdzie mi się spotkać. Autor bowiem jest pisarzem bardzo młodym, a swój debiutancki zbiór opowiadań poprzedził tekstami publikowanymi w bardzo rozległym spektrum mediów i magazynów. Większość z nich kojarzona była jednoznacznie z fantastyką zarówno grozy jak i SF. Zwierzyna również w pierwszym skojarzeniu zdawała się być literaturą bliską fantastyce grozy… i takąż jest, ale w zupełnie innym wymiarze, niż można się było spodziewać.
Zacznę od tego, że książka Kaźmierczaka nie jest typowym zbiorem opowiadań. Nie jest nawet zbiorem, nad którym znajduje się istnieć główna koncepcja, jakiej został poświęcony. To wszystko jest zbyt mało, aby opisać Zwierzynę. Jest to bowiem książka totalna, co daje się odczuć już w pierwszym opowiadaniu Exegi monumentum, które stanowi pewnego rodzaju wstęp do całości, przedstawia nam różne formy tego samego artysty, twórcy, który zamierza stworzyć dzieło totalne, ale również silne w swojej wymowie. Ja nazwałem ten typ artystą-terrorystą, bowiem dzieła, jakie pozostawia po sobie, to
Kiedy sięgałem po Zwierzynę nie miałem nawet najmniejszego pojęcia, z jaką książką przyjdzie mi się spotkać. Autor bowiem jest pisarzem bardzo młodym, a swój debiutancki zbiór opowiadań poprzedził tekstami publikowanymi w bardzo rozległym spektrum mediów i magazynów. Większość z nich kojarzona była jednoznacznie z fantastyką zarówno grozy jak i SF. Zwierzyna również w pierwszym skojarzeniu zdawała się być literaturą bliską fantastyce grozy… i takąż jest, ale w zupełnie innym wymiarze, niż można się było spodziewać.
Zacznę od tego, że książka Kaźmierczaka nie jest typowym zbiorem opowiadań. Nie jest nawet zbiorem, nad którym znajduje się istnieć główna koncepcja, jakiej został poświęcony. To wszystko jest zbyt mało, aby opisać Zwierzynę. Jest to bowiem książka totalna, co daje się odczuć już w pierwszym opowiadaniu Exegi monumentum, które stanowi pewnego rodzaju wstęp do całości, przedstawia nam różne formy tego samego artysty, twórcy, który zamierza stworzyć dzieło totalne, ale również silne w swojej wymowie. Ja nazwałem ten typ artystą-terrorystą, bowiem dzieła, jakie pozostawia po sobie, to
sobota, 28 listopada 2015
Twardy zawodnik Marka Stelara. Recenzja.
Twardy zawodnik to druga książka Marka Stelara.
Po świetnym debiucie w Rykoszecie byłam bardzo ciekawa, co
tym razem wciągnie mnie w świat autora.
Nie ulega wątpliwości, że polski kryminał jest teraz w
szczytowej formie, a Marek Stelar z pewnością przyczynił się do tego swoją
kolejną książką.
Anders Soedergren jest człowiekiem sukcesu – młody, zdolny,
przystojny, bogaty. Traktuje życie jak wyzwanie – grę, w której jest mistrzem.
Nieoczekiwana i gwałtowna śmierć jednego z klientów burzy jego świat. Nagle
traci kontrolę nad wieloma sprawami i staje przed wyborami, których jego gra do
tej pory nie przewidywała. Tymczasem w pewien niedzielny poranek w mieszkaniu
nadkomisarza Roberta Krugłego zjawia się przerażony prokurator Michalczyk,
oznajmiając mu, że właśnie zabił człowieka... Krugły musi wybierać, wobec kogo
ma pozostać lojalnym: wobec prawa czy wobec przyjaciela? Dlaczego prokurator
zabił? Co wspólnego z tym zabójstwem ma sprawa napadu na konwój z pieniędzmi,
którą Krugłemu wkrótce potem przydzielono w komendzie wojewódzkiej?
wtorek, 24 listopada 2015
Nie czytajcie tej książki!
To
nie będzie recenzja.
To
będzie przestroga.
Przestroga, abyście nie
czytali tej plugawej "książki", najbardziej bezkompromisowego duetu
polskiego horroru, jaki powstał na potrzeby właśnie tego projektu.
Tomasz MordumX Siwiec, już od
jakiegoś czasu zapowiadał, że na rynku pojawi się najcięższa odmiana horroru
ekstremalnego, jaki w ogóle możecie sobie wyobrazić. I stało się. W tym
tygodniu swoją premierę ma zbiorek opowiadań Tomka i Karoliny
"Mangusty" Kaczkowskiej, pt. "Liturgia plugastwa".
Napiszę o tym kilka słów,
jednak nie dajcie się skusić, pamiętajcie, nie kupujcie Liturgii!
Wyobraźcie sobie największą
dewiację, jaka przychodzi Wam do głowy. Pomyślcie o najbardziej poronionych
pomysłach, o wynaturzonej pornografii, braku tolerancji dla jakiejkolwiek
świętości, przemocy, sadyzmie, o gore w najczystszej postaci. Zastanówcie się,
czego jeszcze człowiek nie jest w stanie wymyślić, jakie może zadać innym
cierpienie, jak nisko upaść i jakiś strasznie się zepsuć.
Już macie jakieś pomysły?
Mówicie, to niemożliwe?
A może sami się
wystraszyliście swoich myśli?
Anne Rice, Książę Lestat. Recenzja.
Po latach rozłąki z najpopularniejszą ze swoich serii, Anne
Rice powraca do świata swoich inteligentnych i urodziwych wampirów, które
opuściła na długie lata. Stęsknieni fani z niecierpliwością wyczekiwali
kontynuacji wampirzej sagi, w którą teraz autorka na nowo tchnęła życie.
Wszyscy doskonale pamiętający Lestata-Mesjasza, który pożegnał nas w „Krwawym
Kantyku”, zapewne drżą z niecierpliwości by dowiedzieć się jaki powita nas tym
razem, toteż nie przedłużajmy! Rzućmy okiem na najnowszy tom uwielbianych przez
tłumy „Kronik Wampirów”.
Po krwawej jatce, jaką swoim „dzieciom” urządziła Akasza,
Królowa Potępionych, mogło się wydawać, że wszystko wróci do normy. Stare
wampiry odsunęły się w cień, zaś młode znowu zaczęły mnożyć się na potęgę i
„żyć” po swojemu wśród błyszczących neonów i nigdy niezasypiających miast.
Niestety, kolejny raz śmierć zaczyna upominać się o wampirze młode, które
przecież liczyły na nieśmiertelność i wieczność. Tajemniczy Głos zaczyna
nawoływać do rzezi na tych, którzy nie zdołali jeszcze nacieszyć się swoim
Mrocznym Darem, co sprawia, że wśród wampirów znowu panuje popłoch. W chwili
takiej jak ta, Lestat i jego „wesoła kompania” znowu muszą stawić czoła
wyzwaniom swojego krwiopijczego świata i dotrzeć do tego, który jest
tajemniczym Głosem liczącym na pogrom młodych wampirów.
poniedziałek, 23 listopada 2015
Wszyscy jesteśmy kłamcami. B. Minier, Paskudna historia.
Paskudna historia
"Wszyscy jesteśmy kłamcami......"
To moje kolejne spotkanie z twórczością Bernarda Miniera.
I kolejny raz udowodnił, że jest świetnym pisarzem.
W wielkim stylu powrócił z fantastycznym thrillerem o
osaczeniu i manipulacji.
Przeczytanie książki zajęło mi weekend i w tym czasie
całkowicie zawładnęła moimi myślami.
Czytając kryminały lub thrillery oczekuję klimatu, napięcia
i świetnej fabuły. Wszystko to znalazłam w "Paskudnej historii".
Na jednej z wysp archipelagu San Juan, gdzie przez większą
część roku pada deszcz, i gdzie trudno coś ukryć, bo wszyscy się znają,
dochodzi do makabrycznego morderstwa. W pewien ponury, sztormowy wieczór na
ustronnej plaży znalezione zostają zwłoki szesnastolatki, zamordowanej w
bestialski sposób. Kto i dlaczego zgotował tej dziewczynie taki los? Rusza
policyjne śledztwo...
"Orka drapieżna jest najbardziej okrutnym ze ssaków,
ale człowiek wędrowny to najbardziej okrutny ssak na całym świecie"
Akcja książki rozgrywa się na wyspie-uwielbiam ten klimat.
Mieszkańcy miasteczka tworzą intrygująca i niebezpieczną mieszankę osobowości.
sobota, 21 listopada 2015
Dziewczyny, które zabiły Chloe, Alex Marwood. Recenzja.
Dziewczyny, które zabiły Chloe.
Już na początku to zdradzę...
Bardzo dobrze napisana książka-żeby nie było wątpliwości czy ją przeczytać.
Pełna tajemnicy i mroku - czytając próbujesz wyprzedzić autorkę o krok. Na próżno.
W 1986 dwie jedenastolatki zostają skazane przez sąd za zabicie czteroletniej letniej Chloe. Obie trafiają na wiele lat do zakładów poprawczych. Mają dożywotni zakaz kontaktowania się ze sobą. Tak naprawdę nigdy się nie znały, spotkały się tego jedynego, feralnego dnia.
Miały odprowadzić Chloe do domu...
Zakopane w lesie zwłoki dziecka i jej krew na ich dłoniach-to własnie je pogrążyło.
Były tak różne od siebie pod każdym względem i obie tak samo winne.
Po dwudziestu pięciu latach dziennikarka Kirsty Lindsay podczas zbierania materiałów do artykułów o serii morderstw w podupadającym nadmorskim kurorcie spotyka sprzątaczkę Amber Gordon. Po raz pierwszy od dnia, który na zawsze odmienił ich życie. Muszą zrobić wszystko, by nie odkryto ich dawnej tożsamości i nie zrujnowano tego, co każda z nich z takim trudem budowała… na kłamstwie.
Okazuje się jednak, że ktoś już poznał ich tajemnicę.
Atmosfera książki jest dokładnie taka, jak miejsce, w którym toczy się akcja. Znacie te małe, ponure miasteczka? Deszcz,ciemność i ludzie z wyrazem rezygnacji na twarzach.Właśnie w takim miejscu, wśród tych szarości i wszechogarniającego smutku krąży morderca.
Alex Marwood stworzyła fantastyczne postaci,wspaniale pokazała profil psychologiczny bohaterów. Tym samym wprowadziła mnie już od początku, w ponurą atmosferę tej powieści.
To nie jest książka dla każdego.
Jest smutna, ciężka. Na początku sprawia wrażenie "powolnej". Nic jednak bardziej mylnego. Finał zaskoczy każdego, kto po nią sięgnie. Przemyślana, inteligentna, wciągająca i niesamowita.
Książka zdobyła prestiżową nagrodę Edgara A. Poe. Do tego, poleca ją sam Stephen King. W tym przypadku, zachwyt nad powieścią jest uzasadniony. Zdecydowanie jedna z najciekawszych książek tego roku.
Beata Sokołowska
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz s.c.
Data wydania 4 listopada 2015
Już na początku to zdradzę...
Bardzo dobrze napisana książka-żeby nie było wątpliwości czy ją przeczytać.
Pełna tajemnicy i mroku - czytając próbujesz wyprzedzić autorkę o krok. Na próżno.
W 1986 dwie jedenastolatki zostają skazane przez sąd za zabicie czteroletniej letniej Chloe. Obie trafiają na wiele lat do zakładów poprawczych. Mają dożywotni zakaz kontaktowania się ze sobą. Tak naprawdę nigdy się nie znały, spotkały się tego jedynego, feralnego dnia.
Miały odprowadzić Chloe do domu...
Zakopane w lesie zwłoki dziecka i jej krew na ich dłoniach-to własnie je pogrążyło.
Były tak różne od siebie pod każdym względem i obie tak samo winne.
Po dwudziestu pięciu latach dziennikarka Kirsty Lindsay podczas zbierania materiałów do artykułów o serii morderstw w podupadającym nadmorskim kurorcie spotyka sprzątaczkę Amber Gordon. Po raz pierwszy od dnia, który na zawsze odmienił ich życie. Muszą zrobić wszystko, by nie odkryto ich dawnej tożsamości i nie zrujnowano tego, co każda z nich z takim trudem budowała… na kłamstwie.
Okazuje się jednak, że ktoś już poznał ich tajemnicę.
Atmosfera książki jest dokładnie taka, jak miejsce, w którym toczy się akcja. Znacie te małe, ponure miasteczka? Deszcz,ciemność i ludzie z wyrazem rezygnacji na twarzach.Właśnie w takim miejscu, wśród tych szarości i wszechogarniającego smutku krąży morderca.
Alex Marwood stworzyła fantastyczne postaci,wspaniale pokazała profil psychologiczny bohaterów. Tym samym wprowadziła mnie już od początku, w ponurą atmosferę tej powieści.
To nie jest książka dla każdego.
Jest smutna, ciężka. Na początku sprawia wrażenie "powolnej". Nic jednak bardziej mylnego. Finał zaskoczy każdego, kto po nią sięgnie. Przemyślana, inteligentna, wciągająca i niesamowita.
Książka zdobyła prestiżową nagrodę Edgara A. Poe. Do tego, poleca ją sam Stephen King. W tym przypadku, zachwyt nad powieścią jest uzasadniony. Zdecydowanie jedna z najciekawszych książek tego roku.
Beata Sokołowska
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz s.c.
Data wydania 4 listopada 2015
piątek, 20 listopada 2015
Kilka słów o polskim horrorze i nowej fali polskiej grozy.
Nowe pokolenie polskiej
grozy.
Z coraz większym
zainteresowaniem patrzę na to, co dzieje się w polskiej grozie. Po latach
posuchy, dominacji kilku dosłownie nazwisk, przyszedł czas na zupełnie nowe
twarze. Mam wrażenie, że coraz bardziej doceniana jest literatura ambitna,
dobra, nie dająca się zamknąć w określonych schematach czy gatunkach. Nie boję
się powiedzieć: ponadprzeciętna, a co za ty idzie doceniana. Doceniana jednak
przede wszystkim przez czytelników, niekoniecznie przez środowisko tzw.
polskiego horroru.
Gdy tak myślę jak wygląda
rodzime podwórko twórców − umówmy się − horroru, w którym zawiera się i ta
najcięższa odmiana, reprezentowana przez Tomka Siwca, Radeckiego, Cichowlasa
czy Kyrcza, aż po grozę nostalgiczną Wojtka Guni, to proporcje są oczywiste.
Dużym sukcesem sprzedażowym czy marketingowym pochwalić się może niewielu, a dokładnie
kilku pisarzy. Mam tutaj na myśli sukces przez duże ”S”, czyli: znane
wydawnictwo, dostępność w głównych sieciach Empik czy Matras i pokaźna ilość
sprzedanych egzemplarzy, aż w końcu kasa za swoją ciężką pracę. Gdzie zaś jest
reszta? Przecież twórców wszelkiego horroru jest wielu, wręcz bardzo wielu,
choć niektórzy gdy twierdzą: „Jestem pisarzem”, to patrzę na nich z
niedowierzaniem, jak na wariatów. To nie wydanie jednego e-booka świadczy o tym,
czy ktoś jest pisarzem.
czwartek, 19 listopada 2015
Opowiadanie. Zaułek Zaginionych, Agnieszka Kwiatkowska.
ZAUŁEK ZAGINIONYCH
Agnieszka
Kwiatkowska
Tylu
zaginionych bez śladu. „Wyszedł z domu i więcej nie wrócił”. „Poszła na spacer
i od tej pory nie ma od niej wieści”. Ludzie, którzy jakby zapadli się pod
ziemię, choć nie mieli powodów do ucieczki. Niektórzy się odnajdują. Inni za to
jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Wieczorami
siadam do pracy nad mapą. Nikt jej nie zobaczy, bo nikt nie uwierzyłby w to, co
zrozumiałem po wielu latach analiz, porównań i robienia notatek. Może ktoś,
kiedyś, po mojej śmierci znajdzie tę mapę, zastanowi się… Ale póki co nie chcę
myśleć o śmierci.
Ani o
takich miejscach na mapie jak to, w którym mieszkam.
Są
miejsca, które tchną pozornym spokojem. Zwykle są to uliczki – małe,
podmiejskie. Gdy trafiasz tu po raz pierwszy, jesteś oczarowany – często do
tego stopnia, że zaczynasz myśleć o przeprowadzce. Porzucasz mieszkanie w
apartamentowcu na strzeżonym osiedlu i z radością zostajesz mieszkańcem jednego
z małych, białych domków z ogródkiem. Albo wynajmujesz pokój w wiktoriańskiej
kamienicy ze ścianami pokrytymi bluszczem. Taki jest właśnie urok Zaułka
Zaginionych. Gdy tu trafiasz, zawsze czeka na ciebie wymarzony dom.
Nie
wiesz jednak, że tak naprawdę stajesz się pożywieniem dla miejsca, które
potrzebuje karmy, by istnieć.
Zaułek,
w którym mieszkam, jest zadbaną, cichą uliczką z równymi, choć wąskimi
chodnikami. Mam pokój na poddaszu, w pensjonacie ze skrzypiącymi korytarzami.
Może się to wam wydać mało komfortowe, ale ja zawsze chciałem tak mieszkać.
Jest coś w tych wiktoriańskich, brytyjskich domach, co mnie intryguje – może to
ta tchnąca z kamiennych murów surowość? A może fascynacja dziewiętnastowiecznym
Londynem, Dickensem i wiekiem pary?
środa, 18 listopada 2015
Dean Koontz, Niewinność. Recenzja.
Jestem zwierciadłem twoich grzechów,
nie
patrz w me oczy, nieznajomy.
Po lekturze „Domu
śmierci” i „Apokalipsy Odda”, Dean Koontz pozostawił we mnie jakiś nieokreślony
niedosyt. W wymienionych powyżej powieściach brakowało mi czegoś, co
sprawiłoby, że po zamknięciu książki powiedziałbym „wow!”. Tym razem jeden z
najbardziej poczytnych, amerykańskich pisarzy nie zawiódł. Panie i Panowie, oto
„Niewinność”!
Bohaterem
powieści, którego poznajemy najpierw, jest Addison Goodheart – dwudziestosześcioletni
mężczyzna ukrywający się przed ludzkim okiem w malutkim mieszkanku, w
podziemiach. Dlaczego? Czyżby był aż tak szkaradny, aż tak brzydki? Wiele osób
potwierdziłoby to od razu, bez wahania, ale czy na pewno prawda jest tylko
jedna? Nie do końca, albowiem, posługując się przenośnią, „dla jednego piękno w
kwaśnym jabłku ukryte, dla drugiego w soczystości pomarańczy”.
Addison nie
zaznał w życiu szczęścia. Okrutnie doświadczony przez los, zmuszony był radzić
sobie sam. Najpierw matka wyrzuciła go z domu, potem jego opiekun – tajemniczy
i Ojciec – został zamordowany przez policjantów. Wydawałoby się, że Addison
został powołany na ten świat, aby nieustannie, kolokwialnie ujmując, zbierać
baty. Wszystko jednak zmienia się, gdy pewnej nocy, w bibliotece, poznaje cierpiącą
na fobię społeczną Gwyneth. Od tamtej pory życie obdarowuje ich niekończącym
się deszczem przygód – z jednej strony są one przerażające, z drugiej jednak
pozwalają spojrzeć na siebie i swoją dotychczasową egzystencję z zupełnie innej
perspektywy(co dla Addisona będzie miało szczególną, wzruszającą wartość).
niedziela, 8 listopada 2015
Dziewczyna z pociągu. Czyli, czego boi się Stephen King?
Rachel każdego ranka dojeżdża do pracy tym samym pociągiem.
Wie, że pociąg zawsze zatrzymuje się przed tym samym semaforem, dokładnie
naprzeciwko szeregu domów.
Zaczyna się jej nawet wydawać, że zna ludzi, którzy
mieszkają w jednym z nich. Uważa, że prowadzą doskonałe życie. Gdyby tylko
mogła być tak szczęśliwa jak oni.
I nagle widzi coś wstrząsającego. Widzi tylko przez chwilę,
bo pociąg rusza, ale to wystarcza.
Wszystko się zmienia. Rachel ma teraz okazję stać się
częścią życia ludzi, których widywała jedynie z daleka. Teraz się przekonają,
że jest kimś więcej niż tylko dziewczyną z pociągu
źródło: Świat Książki.
piątek, 6 listopada 2015
Piotr Borowiec Człowiek, który się przyśnił. O „Golemie” Gustawa Meyrinka.
Piotr Borowiec
Człowiek, który się przyśnił. O
„Golemie” Gustawa Meyrinka.
Gdy lat temu naście
przeczytałem po raz pierwszy „Golema” uznałem, że ludzkość powinna dzielić się
na tych, którzy otaczają Meyrinka czymś w rodzaju kultu, oraz na tych, którzy
JESZCZE tej prozy nie znają. Teraz moje przekonania o odbiorze modernistycznych
arcydzieł przez czytelników są nieco bardziej realistyczne, co nie zmianie
faktu, iż o prozie Szatana z Pragi nie
potrafię pisać, mówić czy myśleć inaczej, niż z ogromnym entuzjazmem.
Czym więc jest „Golem”? To
powieść, opowieść, i przypowieść. To wykład teorii kabalistycznych i porywająca
literatura z ciekawą akcją. Nie pozwalała mi się nudzić ani przez minutę,
poruszyła każdą postacią i każdym wątkiem. Zaspokoiła głód niesamowitości i
metafizyki, a także zwykłą potrzebę wysłuchania ciekawej historii. I chyba nie
ma sensu, abym zamieszał jej streszczenie.
Coś wspomnieć o fabule jednak
wypada, taka przecież rola recenzenta. W przypadku „Golema” niewdzięczna – nie
wiem jak zarysować intrygę książki bez jej spłycania, lub popadnięcia w
niezrozumiały dla czytelnika bełkot. Cóż, Meyrinkiem nie jestem, i choćbym
sprzedał dusze diabłu, nie będę. Jakim
trzeba być geniuszem literackim, aby napisać historię o mieszkańcu praskiego
getta, Anatazem Pernacie, której narratorem JEST i NIE JEST Anatazy Pernat? I
to napisać w taki sposób, że cała powieść jest sensownie poskładana,
kolokwialnie mówiąc „trzyma się kupy”?
Nie ulega wątpliwości, że
główną postacią książki jest właśnie Anatazy (czy też, jak chce najnowsze
tłumaczenie Athanasius), wycinacz kamei. Człowiek ten mieszka w żydowskiej
dzielnicy Starej Pragi, gdzie przybył jakiś czas wcześniej. Jest pozbawiany
wspomnień o swojej przeszłości. Amnezja jest ceną leczenia z załamania nerwowego,
jakie przeszedł mężczyzna. Pewnego dnia w mieszkaniu Pernata mają miejsce
niezwykłe odwiedziny. Podwójne: mistrza odwiedza bowiem dziwny skośnooki
mężczyzna z księgą „Ibbur”, oraz piękna kobieta.
czwartek, 5 listopada 2015
Paweł Kornew – Lodowa Cytadela. Recenzja
„Lodowa Cytadela” to już piąta z kolei duża powieść z uniwersum „Przygranicze”. Jednak bez obaw można sięgnąć po nią jak po zamkniętą całość. Fabryka Słów kontynuuje bowiem wydawanie powieści Pawła Kornewa tylko już pod szyldem nowej serii kojarzonej z tematem postapokaliptycznym, Fabryczna Zona. Dla fanów serii trochę może być to nie w smak, bowiem szata graficzna odbiega od tej, z jaką mieli do czynienia do tej pory. Mimo to, graficznie wszystko jest jak najbardziej na miejscu – chłodne kolory tym bardziej skłaniają do założenia rękawiczek na czas trzymania powieści w dłoniach, jak sugeruje wydawca.
Seria „Przygranicze” to z założenia opowieści, których akcja toczy się w świecie, będącym połączeniem klimatów postapokaliptycznych i fantasy, choć nie ma co ukrywać, że dominantą jest w tym wypadku fantasy właśnie. Świat Pogranicza to miejsce składające się z kilku rosyjskich miast i wsi, wydartych z naszej rzeczywistości i przeniesionych do świata zdominowanego przez permanentną zimę. W takim to świecie musieli nauczyć się żyć jego mieszkańcy, którzy w nowej rzeczywistości stworzyli własne społeczne zasady i poukładali go, jak tylko mogli, czyli świecie pełnym niebezpieczeństw, w którym nie można zbytnio ufać obcym ludziom, świecie
niedziela, 1 listopada 2015
Magia nieszczęśliwych zakończeń /Straszne bajki dla niegrzecznych dzieci – Marcelina Kosińska/
Magia nieszczęśliwych zakończeń /Straszne bajki dla niegrzecznych dzieci – Marcelina Kosińska/
W przeszłości, pojawiające się w opowieściach Baby Jagi, skrzaty, potwory, smoki w dużej mierze miały charakter dydaktyczny, wynikający z chęci popularyzacji określonych zachowań. Z czasem owe stwory się skomercjalizowały. Współcześnie „demony” mają przede wszystkim bawić, w mniejszym stopniu uczyć i straszyć. Obecne potwory, raczej psocą niż stanowią realne zagrożenie, często pomagają człowiekowi lub same pomocy potrzebują - nie sposób traktować ich więc poważnie. Marcelina Kosińska, autorka Strasznych bajek dla niegrzecznych dzieci, postanowiła sięgnąć do korzeni, odkurzyć pierwotne znaczenie i funkcje strachów. Trzeba przyznać, że sam pomysł był bardzo ciekawy (podobny do tego z książki Bajki dla niegrzecznych dzieci i ich troskliwych rodziców słowackich autorów Dušana Taragela i Jozefa Gertiliego Danglára), niestety jego wykonanie pozostawiło wiele do życzenia. W osiągnięciu celu przeszkodził brak konsekwencji: obok treści makabrycznych i przesyconych mrokiem i brutalnością, autorka umieściła także opowieści smutne, lekkie i komiczne.
W przeszłości, pojawiające się w opowieściach Baby Jagi, skrzaty, potwory, smoki w dużej mierze miały charakter dydaktyczny, wynikający z chęci popularyzacji określonych zachowań. Z czasem owe stwory się skomercjalizowały. Współcześnie „demony” mają przede wszystkim bawić, w mniejszym stopniu uczyć i straszyć. Obecne potwory, raczej psocą niż stanowią realne zagrożenie, często pomagają człowiekowi lub same pomocy potrzebują - nie sposób traktować ich więc poważnie. Marcelina Kosińska, autorka Strasznych bajek dla niegrzecznych dzieci, postanowiła sięgnąć do korzeni, odkurzyć pierwotne znaczenie i funkcje strachów. Trzeba przyznać, że sam pomysł był bardzo ciekawy (podobny do tego z książki Bajki dla niegrzecznych dzieci i ich troskliwych rodziców słowackich autorów Dušana Taragela i Jozefa Gertiliego Danglára), niestety jego wykonanie pozostawiło wiele do życzenia. W osiągnięciu celu przeszkodził brak konsekwencji: obok treści makabrycznych i przesyconych mrokiem i brutalnością, autorka umieściła także opowieści smutne, lekkie i komiczne.
Janusz Koryl. Układ. Recenzja.
Takiej książki nie chcielibyście mieć na swojej półce. Choć
wciąga, trzyma w napięciu, a w bibliotece jest wręcz rozchwytywana, ma w sobie
coś – demonicznego. Po jej przeczytaniu odmienia się całe życie. To swego
rodzaju umowa pomiędzy osobą, która po nią sięgnie a… No, właśnie. Ten, kto
poznał odpowiedź, pewnie tego pożałował.
Janusz Koryl, rzeszowski poeta, prozaik, wcześniej
dziennikarz, a obecnie urzędnik, w swojej najnowszej powieści proponuje
czytelnikom dość prostą, aczkolwiek ciekawą, literacką historię z pogranicza
thrillera i horroru. „Układ” to całkiem przyzwoicie napisana książka, z
interesującym pomysłem na fabułę, zawierająca kilka niebanalnych,
psychologicznych smaczków. Co ważne, mimo że nastrój całej opowieści jest
raczej posępny, Janusz Koryl nie szczędzi swoim czytelnikom humoru. Takie
niezbyt sztywne trzymanie się sztywnych ram gatunkowych sprawia, że „Układ”,
choć trup ściele się tu gęsto, czyta się naprawdę lekko.
Trzon wydarzeń powieści rozgrywa się w Rzeszowie. Opowieść
otwiera scena, w której na jednym z blokowisk odnalezione zostaje przypadkowo
ciało młodego chłopaka. Szybko okazuje się, że ów młody mężczyzna wyskoczył z
szóstego piętra. Rodzina ofiary jest całkowicie zaskoczona. Nic bowiem nie wskazywało