„Coś łapie mnie za włosy i ciągnie,jakby chcąc
wyrwać je z korzeniami.
Podmuch powietrza mnie oślepia….
Woda mnie spowalnia,a uścisk jest mocny.”
Wielkimi krokami zbliża się jesień, a to dla
większości miłośników książek oznacza więcej czasu na czytanie. Sami
przyznacie, że ta pora roku jakoś najbardziej pasuje do tego, aby zanurzyć się w
długo oczekiwane lektury, które mam nadzieję, podczas lata zwiększyły zawartość
Waszych kolekcji.
Dlatego też zapraszam Was do zapoznania się z
debiutancką powieścią Eriki Swyler.
Simon Watson, młody bibliotekarz, mieszka samotnie w
domu, który powoli osuwa się do zatoki Long Island. Jego matka utonęła w jej
wodach, a młodsza siostra Simona, Enola, uciekła do cyrku.
Pewnego czerwcowego dnia, Simon dostaje tajemniczą
starą księgę – uszkodzony przez wodę i nadwątlony przez czas dziennik
właściciela wędrownego cyrku z końca osiemnastego wieku. Odnotowano w nim
dziwne, magiczne zdarzenia – w tym utonięcie cyrkowej syreny. Od tego czasu w
każdym pokoleniu w rodzinie Simona tonie „syrena”. Zawsze dwudziestego
czwartego lipca. Ten dzień zbliża się wielkimi
krokami…
Czy nad rodziną Simona ciąży klątwa i co to ma
wspólnego z księgą? Czy Simonowi uda się rozwiązać zagadkę na czas i uratować
Enolę?
„Księga Wieszczb” to powieść, która łączy w sobie
dwie historie, na szczęście autorce udało się zrobić to w poprawny
sposób. Pierwsza z nich to losy niemego chłopca Amosa, który swoje nowe życie
odnajduje wśród cyrkowej trupy. Ta część
książki jest magnesem, który przyciąga czytelnika, a autorka wprost
oczarowuje nas wspaniałymi opisami z życia
wędrownych cyrkowców. Oczami wyobraźni możemy zobaczyć cudowny
świat iluzjonistów, siłaczy, tarocistek
i …syren oczywiście.
Erika Swyler pięknie pokazuje siłę miłości, obsesji i
klątwy, której żadna moc nie potrafi przerwać.
Drugi ciąg narracji jest według mnie mniej
ciekawy. Główny bohater Simon jest po prostu nijaki, ciągle za coś przeprasza i
ciągle coś mu nie wychodzi. Taka życiowa niezdara. Wątek z Simonem nie jest
niestety tak interesujący, a czytelnik wcześniej może domyślić się
zakończenia, co powoduje uczucie niedosytu. Postać tego bohatera uważam za źle
dobraną, brakuje mu silnego charakteru i wyrazistości.
Jednak,pomimo tych niedociągnięć uważam, że ta
pozycja zasługuje na to, aby ją
przeczytać.
Lekko smakująca morską solą „Księga Wieszczb”jest
idealna na ostanie dni lata. Można się przy niej odprężyć również przy cieple
kominka.
Polecam ją fanom nietypowej tematyki, tajemnicy i
klątwy, która od pokoleń nie traci swej mocy.
Moja ocena 7/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz