Cześć Tomek. Spotkaliśmy
się na Polconie, ale jakoś tak wyszło, że nie mieliśmy czasu dłużej
porozmawiać. Strasznie zabiegany tam byłeś. Brałeś udział w kilku panelach.
Który Twoim zdaniem był najciekawszy?
Tomasz Czarny: Witaj
Sebastian. Wszystkie one były bardzo ciekawe, ale niestety nie udało mi się być
na wszystkich. Dla mnie osobiście chyba najciekawszy był ten czwartkowy, na
którym zasiadłem obok Edwarda Lee i Jacka Ketchuma, panel pt. „Polski horror na
tle grozy światowej”. Omawialiśmy tam teraźniejszą kondycję rodzimego horroru i
to, czemu tak trudno przebić się naszym pisarzom na zachodzie, w ogóle za
granicą, jakie mogą być tego przyczyny.
O właśnie? Jakie?
Polski horror ma słabe szanse
przebicia, głównie z tego względu, że rynek amerykański jest już bardzo
nasycony. Tam tradycja horroru sięga już dobre kilkadziesiąt lat jeśli nie
więcej, jest tam sporo wydawnictw wydających tylko i wyłącznie horror i jeszcze
więcej pisarzy trudniących się pisaniem tego odłamu literatury. Za tym
wszystkim stoi niezła promocja i marketing, choć obecnie horror nie sprzedaje
się już w takim stopniu jak kilkanaście czy chociaż kilka lat temu. Jest tam
tylu twórców, działaczy, portali itd. że dziwne byłoby to, że tamte środowisko
i czytelnicy musiałoby posiłkować się prozą z zewnątrz. Poza tym nasz horror
jest bardzo specyficzny, właśnie dlatego, że jest nasz, swojski. Jedynym wyjątkiem jest może Ania Ahlborn,
która urodziła się w Ciechanowie i jej proza jest po prostu wyborna. Nie wiem
czy ma jeszcze jakieś związki z Polską, wiem natomiast, że jej pierwsza powieść
pt. „Seed” była wydana jako self-publishing. Okazała się tak wielkim sukcesem,
że pisarka podpisała bardzo korzystny kontrakt i w ciągu kilku lat stała się
prawdziwą gwiazdą, a jej powieści były recenzowane m.in. przez Publishers
Weekly, New York Daily News czy New York Times. Dowodzi to, że można i wszystko
jest możliwe.
2 Chciałem
też zapytać o panel dotyczący promocji polskiej grozy . Niestety byłem już w
pociągu i wracałem do domu, ale słyszałem, że to była bardzo ciekawa wymiana
zdań i padły dość mocne słowa ze strony
Łukasza Radeckiego. Zgadzasz się z nim, że promocja grozy w Polsce, delikatnie
mówiąc, kuleje?
T.C: Tak, zgadzam
się z Łukaszem. Kuleje nie tylko promocja. Kuleje dystrybucja, jest za mało
wydawnictw wydających horror, poziom wydawanych tytułów jest też powiedzmy
sobie różny, a w gatunku horror ekstremalny jest jeszcze gorzej bo wydawcy boją
się tego wydawać, choć czytelnicy coraz częściej szukają prozy właśnie tego
typu. Ale to zaczyna się zmieniać i myślę, że idziemy w dobrą stronę, szkoda
tylko, że ten proces jest tak powolny. Po prostu trzeba robić swoje i nie
oglądać się na innych, być wiernym temu w co się wierzy.
3 Zostańmy
jeszcze przy tym. Jakie Twoim zdaniem są
szanse dla horroru ekstremalnego w kraju? To zawsze będzie literatura, gdzieś z
tyłu, zarezerwowana dla wąskiej grupy fanów tej odmiany horroru?
Bardzo ciężkie
pytanie. Myślę, że niekoniecznie musi tak być. Przykładem jest chociażby świetne
„Miasteczko” Roberta i Łukasza. Niektórzy fani horroru (a wierzę, że będzie ich
coraz więcej) łakną takiej literatury i takich pozycji szukają. Jest jeszcze
wiele do powiedzenia w tym temacie, bo tradycja horroru ekstremalnego w naszym
kraju ma dopiero kilka lat. Ludzie praktycznie dopiero się oswajają, że można
pisać w ten sposób i może być to tak samo wartościowa proza jak zwykła groza, ghost
stories czy weird tales. Patrząc na to z innej strony: czytelnicy wciąż czytają
książki Edwarda Lee, Jacka Ketchuma czy Clive’a Barkera. Czytają też moje,
Tomka Siwca czy Roberta Cichowlasa i Łukasza Radeckiego. Myślę, że prawdziwy
boom na horror ekstremalny dopiero nadchodzi i w ciągu kilku lat pojawi się
sporo nowych nazwisk i nowych wydawnictw, udostępniających fanom ten właśnie
gatunek horroru literackiego.
4 Spotkałeś
także Eda Lee i Jacka Ketchuma, wiem, że z Lee się przyjaźnisz i spotkaliście
się także poza Polconem. Wizyta takich pisarzy to chyba wielkie święto dla
fanów horroru?
Zgadza
się. Przyjaźnimy się z Edwardem Lee i
bardzo się lubimy. Nigdy nie ukrywałem, że proza Lee jest dla mnie bardzo ważna
i jestem jej wielkim fanem. Smuci natomiast mnie to, że pisarz z tak bogatym i
ciekawym dorobkiem wydał u nas tylko trzy powieści i kilkanaście opowiadań
rozsianych po różnych antologiach. Edward Lee jest moim ulubionym pisarzem spod
znaku horroru. Myślę, że swoją literaturą otworzył bardzo wiele nowych dróg w
tym gatunku i ciągle ma coś do powiedzenia po tylu latach. To absolutnie
niesamowite. Jacka Ketchuma poznałem w tym roku na Polconie. Jestem fanem jego
prozy, niektóre z powieści zrobiły na mnie niesamowite wrażenie. Moją ulubioną
powieścią nadal jest „Poza Sezonem”. Świetny gość i niesamowicie utalentowany
pisarz. Błyskotliwy, z nietuzinkowym poczuciem humoru, z doskonałym warsztatem.
Wizyta tych dwóch panów to było prawdziwe święto dla fanów ich twórczości.
Panele z nimi były niesamowicie ciekawe i wciągające, mogliśmy dowiedzieć się z
nich dużo zakulisowych rzeczy, anegdot i ciekawostek.
5 Pamiętam,
gdy pomagałeś mi przeprowadzić wywiad z Edem Lee w 2014 roku, to wspominał w
nim, że w są szanse na publikację w Polsce kolejnej jego powieści. Minęły
prawie dwa lata i cisza. Rozmawialiście o tym? Są szanse na kolejne wydanie
jego powieści?
Tak, to
prawda. Wiesz, ciągle mam nadzieję, że w końcu wyjdzie któraś z jego powieści,
bo czytelnicy w Polsce bardzo na to czekają. On dobrze o tym wie i również ma
nadzieję, że tak właśnie będzie. Plotki o wydaniu następnej powieści Edwarda
Lee pojawiły się już na poprzednim wrocławskim Polconie, zaraz po wydaniu
„Golema”. Niestety do tej pory nic z tego nie wyszło, nad czym ubolewam i
myślę, że nie tylko ja.
6 Jak oceniasz całościowo Polcon? Ja byłem zaskoczony, ze pierwsze spotkania z
Lee i Ketchumem nie przyciągnęły dużej liczby fanów horroru, po części pewnie ,
że był to piątek i robocze godziny?
Hmmm, możliwe,
że masz rację, ale ja tego osobiście nie odczułem. Z tego co pamiętam, w
czwartek na pierwszym panelu było całkiem niezłe audytorium, w sobotę ludzie naprawdę dopisali i były pełne
sale. Czuło się wspaniałą atmosferę święta horroru, organizacja była bardzo
dobra i był to jeden z najlepszych konwentów na jakich byłem, prawdopodobnie
najlepszy.
7 A
jak Lee ocenia przyjazd do Polski? Podobno kręcił także we Wrocławiu sceny do
swojego nowego filmu?
Edward Lee od
kilku lat jest zakochany we Wrocławiu. To miasto oczarowało go już podczas jego
pierwszego pobytu, kilka lat temu. Bardzo podoba mu się architektura stolicy
Dolnego Śląska, nasz wrocławski Rynek. Uważa, że ludzie są otwarci i mili i
uparcie powtarza, że jest to jego ulubione miejsce na Ziemi. Uwielbia też
jedzenie serwowane w polskich restauracjach i polskie piwo. Tak, z tego co
wiem, kręcił coś we Wrocławiu, ale nie wiem na ten temat nic więcej.
8 Ok.
Przejdźmy do Ciebie. Co z Gorefikacjami? Kiedy premiera i na jakim etapie są
prace?
Prace nad Gorefikacjami praktycznie zostały
zakończone. Premiera zbioru jest przewidziana w połowie września. Mam nadzieję,
że nic już nie stanie na drodze i Gorefikacje pojawią się w sieci właśnie w tym
terminie. Trzymaj kciuki!
9 Oprócz
Gorefikacji pewnie pracujesz nad innymi tekstami, gdzie będziemy mogli
przeczytać Twoje opowiadania w najbliższym czasie?
Pierwsze z moich opowiadań pt. „Tabu” pojawi się
właśnie w nowych Gorefikacjach we wrześniu. „Stopy” powinny ukazać się również
we wrześniu w drugiej części antologii pt. „Krwawnik”, wypuszczanej przez
portal „Kostnica.pl”. Jesienne, horrorowe wydanie Szortala na Wynos – dwa moje
opowiadania, w tym jedno premierowe. Koniec roku lub początek nowego –
opowiadanie pt. „Syreny” w zbiorze pt. „Kochankowie Niedoskonali”. Zbiór z Karoliną Kaczkowską – możliwe, że wrzesień,
ale bardziej prawdopodobne jest, że
październik. Nie wiem jeszcze ile opowiadań wejdzie do tego zbioru,
jest to uzależnione od innych wydawców. Bardzo możliwe, że jeszcze o czymś
zapomniałem , jest to bardziej niż pewne.
1 Napisałeś
powieść, wiem, że leży w kilku wydawnictwach. Możesz ogólnie powiedzieć coś o
tym projekcie?
Cóż, to moja debiutancka powieść, moje najukochańsze
dziecko, oczywiście zaraz po moim synu. Bardzo chciałbym ją w końcu wydać, ale
jak wszyscy wiemy, potrzeba na to czasu i stalowych nerwów. Powieść osadzona
jest we wrocławskich lokacjach i opowiada o pewnym układzie pomiędzy pewnym mężczyzną
a… w grę wchodzi życie pewnego dziecka. Nic więcej nie zdradzę, ale myślę, że
czytelnicy śledzący moją twórczość będą zadowoleni.
1 Zapytam
o nasze środowisko grozy. Jak je postrzegasz?
Bardzo różnie, naprawdę. Jest sporo świetnych
zapaleńców, jest trochę farbowanych lisków i jest też spore grono prawdziwych
pasjonatów i ludzi, którzy oddają horrorowi swój cenny czas, prywatne życie i
swoje pieniądze, często kosztem czasu spędzonego ze swoimi rodzinami itd. Jest
to środowisko bardzo zróżnicowane, jak każde zresztą środowisko. Ja pozostaję
wierny ludziom z którymi współpracuję od lat, rozumiemy się bez słów. Na Polconie
powiedziałem na jednym z paneli, że najważniejsze jest to, żebyś był szczery i
autentyczny w tym co robisz, nieważne czy jesteś pisarzem horroru
ekstremalnego, hydraulikiem czy malarzem pokojowym.
1 Jakie
masz plany na przyszłość? Pamiętam, że pisałeś na swojej stronie, że na jakiś
czas zaprzestajesz pisać i skupiasz się na innych tematach?
Ciężko z tym zaprzestaniem pisania. Ten rok miał być
dla mnie dość leniwy i spokojny, a był (jeszcze się nie skończył) szalenie
pracowity i obfitujący w publikacje, nowe projekty etc. Piszę prozę, ale oprócz
tego przeprowadzam też wywiady z innymi pisarzami, recenzuję książki, stale
współpracuję z kilkoma portalami o tematyce horroru i bardzo dużo czytam.
1 Czego
Ci życzyć w takim razie?
Wydania mojej debiutanckiej powieści, zdrowia, góry
pieniędzy. Resztę już mam.
Dzięki bardzo.
Świetny wywiad - bardzo sobie Tomka cenię za otwartość, szczerość i systematyczne dążenie do upragnionego celu. :)
OdpowiedzUsuńRównież ogromnie żałuję, że horror jest wciąż u nas traktowany przez wydawców tak bardzo po macoszemu, a horror ekstremalny z dystansu i w rękawiczkach - biorąc pod uwagę jak spore jest zainteresowanie prozą Edwarda Lee, to sądzę, że warto by zaryzykować. Jego kultowy "Bighead" to jest pozycja obowiązkowa dla wszystkich ekstremalnych fanów. Jestem ciekawa, jak to się rozwinie.
Natomiast Ania Alhborn jest DOSKONAŁA! Odkryłam ją przypadkiem i każda jej kolejna powieść jest lepsza, straszniejsza i ciekawsza! Niby wykorzystuje klasyczne motywy grozy, ale robi to po swojemu, z duszą i tak, że przechodzą ciary. :) Polecam, jeśli czytacie po angielsku.