Świat uległ
zniszczeniu. Rozsypał się przeszło siedem lat temu. Podobno to wszystko przez
głosy, które ludzie słyszeli w swoich głowach. Szeptały, namawiały do
najgorszego, zachęcały do zagłady. Stało się… Ludzkość posłuchała doprowadzając
swój gatunek na skraj wyginięcia.
Teraz po miejscu, które
kiedyś było znane jako Stany Zjednoczone, wędruje mężczyzna zwany Pielgrzymem.
Na swoim motocyklu przedziera się przez zniszczone krajobrazy i setki leżących
wszędzie ciał. Podróżuje bez konkretnego celu, jedynie po to by przetrwać.
W tym postapokaliptycznym
krajobrazie na próżno szukać drugiego człowieka. Nawet jeśli się go spotka, to
lepiej go unikać. Nowy świat nie ceni sobie bliskich relacji i wzajemnej
pomocy. Każdy chce przeżyć. Za wszelką cenę. Pielgrzym jednak zatrzymuje się na
skraju pustej drogi, przy której kilkunastoletnie dziewczyna „sprzedaję”
lemoniadę. Transakcją wymienną za niespotykany w tych czasach napój, ma być
przewiezienie jej do Vicksburga, w którym jeszcze przed końcem świata mieszkała
siostra dziewczyny. Pielgrzym – sam nie wiedząc czemu - godzi się na tę prośbę.
Zdziwiony jest naiwnością tej młodej istoty, która zdaje się nie wiedzieć nic o
współczesnym, niebezpiecznym świecie, w którym przyszło jej żyć. Nie wie też,
że Pielgrzym słyszy głosy… Wybierają się we wspólną podróż, która ostatecznie
splata ich losy na trwałe.
Z okładki dowiadujemy
się, że „Obrońca” G.X. Todd to „postapokaliptyczny thriller czerpiący z klasyki
gatunku”, że „wybija się ponad inne powieści”, a nawet to, że książka ta
zasługuje, by umieścić ją w kanonie obok „Bastionu” Kinga, czy „Drogi” McCarthy’ego.
Wszystkie te sformułowania wobec tytułu „Obrońca” są sporym nadużyciem, bo nie
jest to z pewnością historia oryginalna, fascynująca, wybijająca się, a już na
pewno nie taka, którą można równać z najlepszymi powieściami post-apo.
Jedyną wyróżniającą się
cechą tej książki są owe głosy, a wszystko inne jest zbitką tego, co znamy z
literatury, czy filmów z tego gatunku. Po naprawdę dobrym i obiecującym
początku, udajemy się w monotonną drogę znanych historii, utartych dialogów,
schematów i niezwykle irytujących i naiwnych rozważań głównej postaci –
dziewczyny o imieniu Lacey i jej wybawiciela – dziwnego osobnika o pseudonimie
Pielgrzym.
Nie jest to też – wbrew
temu co sugeruje opis - książka pełna przemocy, brutalności i okrucieństwa,
które zgotował nowy świat. Zdarzają się mocniejsze momenty, ale na pewno nie
oddają one we właściwy sobie sposób nastrojów post-apokaliptycznej zagłady
człowieczeństwa. Mimo wszystko „Obrońca” G.X. Todd nie jest książką złą, bo
jest przyzwoicie napisana, z trzymającą się sensu fabułą, ale na pewno nie jest
odkrywcza, mocna i wybijająca się na tle innych powieści napisanych na ten
temat. Jest to lekka lektura, raczej nie dla osób, które na literaturze postapokaliptycznej
„zjadły zęby” i szukają nowych wrażeń. W „Obrońcy” ich nie odnajdą.
G.X. Todd najwyraźniej
w swej debiutanckiej powieści sama dość mocno inspirowała się powieściami,
filmami i serialami, które dotyczyły świata po zagładzie. „Obrońca” jest taką
fuzją gatunków, a owe głosy, które są motywem przewodnim powieści, nie są tu
elementem wystarczającym, by uznać tę powieść za bardzo dobrą. Niemniej jest
ona przyzwoita. Nie wiem jednak, czy sięgnę po kolejną planowaną część tego
cyklu pod tytułem „Polowanie”, który już teraz jest ogłaszany jako obowiązkowa
lektura dla fanów Stephena Kinga, Clive’a Barkera, czy Neila Gaimana. Być może,
z ciekawości.
Autorka recenzji:
Magdalena Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz