Od jakiegoś czasu zastanawiam się jak będzie wyglądał rynek
książki w Polsce, w świetle upadku sieci Matras i ewidentnego wzrostu
popularności wydawnictw undergroundowych. O ile odpowiedź na pierwszy człon zdania
jest chyba prosta, to drugi jest nadal dla mnie zagadką.
Wróćmy na chwilę do rynku księgarni stacjonarnych. Jak w
jednym z wywiadów publikowanych w OkoLicy Strachu, Aleksandra Saługa –
współwłaściciel wydawnictwa Albatros stwierdziła, że rynek książki, jak każdy,
nie znosi próżni i z pewnością pojawią się nowi gracze i luka po upadłym
Matrasie zostanie zapełniona. Zupełnie innym zagadnieniem jest wzrost sprzedaży
w księgarniach internetowych i wydaje się mi, że to właśnie tego typu
księgarnie w najbliższym czasie zawładną rynkiem. Nie będę ukrywał, że sam w
takowych książki kupuję. Powód jest prosty: cena, szeroka dostępność tytułów,
czas realizacji, wygoda.
Wróćmy jednak do rynku podziemnego, który jest tematem moich
rozważań.
Cóż to takiego? Czy istnieje definicja wydawnictwa
undergroundowego? Próżno szukać jej w internecie i sama wszechwielka Wikipedia,
nie posiada w swoim zbiorze haseł dla tego typu określenia.
Znajdziemy za to określenie UNDERGROUNDU i w sumie spokojnie
możemy przyjąć, że idealnie odnosi się
do wydawnictw undergroundowych.
„W znaczeniu
artystycznym: twórczość „podziemna”, często półamatorska, przełamująca rozmaite
tabu estetyczne, społeczne, obyczajowe czy polityczne. Nierzadko powstająca
poza zasięgiem twórczości głównego nurtu oraz popkultury, a czasem również
cenzury.”
Zatem jak wygląda w Polsce undergroundowy rynek wydawniczej
grozy?
Na dzień dzisiejszy mamy trzy projekty. Słowo „projekty”
używam z pełną odpowiedzialnością, ponieważ tylko częściowo spełniane są
warunki charakterystyczne dla profesjonalnych wydawnictw. Pomijam kompletnie
projekty internetowe i wszelki self.
Horror Masakra – projekt, który powstało cztery lata temu w
Suchej Beskidzkiej. Facetem odpowiedzialnym za całe przedsięwzięcie jest Tomasz
Siwiec – autor i propagator literatury grozy w najmocniejszym wydaniu.
Człowiek, który swoją działalność często łączy ze szczytnymi celami charytatywnymi czy wspiera fundacje. Między innymi Fundację NIE LĘKAJCIE SIĘ pomagającą ofiarom nadużyć seksualnych, w tym molestowanym
przez osoby duchowne.
Horror Masakra swoją działalność rozpoczął od wydawania
czasopisma Zin Horror Masakra, broszurek prezentujących twórczość młodych
polskich autorów. O ile dobrze pamiętam, to ukazały się cztery zeszyty, w tym
ostatni dwutomowy. Kolejne projekty to zbiorki opowiadań i nowele pisane przez
Tomka w duetach z Carlą Mori „Symfonia zgorszenia”, Karoliną Kaczkowską "Liturgia plugastwa" czy "Sakrament okrucieństwa" z Łukaszem Radeckim oraz indywidualne teksty Tomasza Siwca, Norberta Góry, Karola Mitki czy Sylwii Błach.
Obecnie Horror Masakra wydaje grubsze zbiory, są to dwie
słowiańskie antologie „Krew zapomniany bogów" i „Słowiańskie koszmary”
Przez te cztery lata Horror Masakra wydała bodaj osiemnaście –
pozycji, z czego moim zdaniem do najciekawszych należą „Denomonicon” „Sakrament okrucieństwa” i antologia „Słowiańskie koszmary”
Na dzień dzisiejszy Tomasz Siwiec skoncentrował się na
pisaniu nowel spod znaku animal horror, które ukazują się nakładem Wydawnictwa
Phantom Books. O tym projekcie napiszę na końcu.
Kolejnym undergroundowym projektem jest Dom Horroru Tomasza
Czarnego. Autor wzbudzający sporo kontrowersji …. I tutaj nie będę się rozwodził,
ponieważ dużo ciekawszym jest przyjrzenie się propozycjom wydawniczym Domu
Horroru. Projekt został powołany do życia w tym roku i wrzucił na rynek już
kilka pozycji. Na szczególną uwagę zasługują nowele Edwarda Lee „Zgroza w Innswich”, "Jesteś dla mnie wszystkim" i zbiór opowiadań "Wypuść mnie, proszę". DH ponadto zapowiada kolejne publikacje. W ramach
projektu wydano także polskich autorów: Sylwię Błach, Macieja Kaźmierczaka,
Grzegorza Gajka. Są już zapowiedź noweli Wojtka Guni, jak i autorów za oceanu:
Guya N. Smitha, Johna Eversona, Wratha Jamesa White`a.
To bardzo prężnie rozwijające się wydawnictwo o czym może
świadczyć ilość wydanych książek, oczywiście na rożnym poziomie zarówno jeżeli
chodzi o kwestie jakościowe zamieszczanych tekstów, jak i redaktorskie czy graficzne.
Niemniej bardzo kibicuję Domowi Horroru, pomimo, że Tomasz Czarny uznał mój
blog za nierzetelny i zarzucił mi niemal zdradę gatunku, co było powodem zerwania
naszej współpracy.
Trzecim projektem jest obecnie Wydawnictwo Phantom Books,
które w tym miesiącu połączyło trzy projekty (czasopismo OkoLica Strachu, Biblioteczkę
Grozy i Phantom Books Horror) w jeden projekt.
OkoLica Strachu powstała w ostatni dzień 2015 roku i
regularnie, co kwartał wydaje czasopismo pod tą nazwą. Myślę, że większość
czytelników zaznajomiła się już z tym projektem, więc nie będę się rozpisywał
na jego temat. Z drugiej strony, ciężko też pisać o sobie, ponieważ wszystkie
trzy projekty, zostały założone przeze mnie i oceny pozostawiam
czytelnikom. W tym roku powołałem do życia kolejne projekty.
Wydawnictwo Phantom Books Horror, które skupia się na
wydawaniu b-klasowego horroru, w klimatach książek z lat 90 tych – Phantom
Press i Amber Horror. Obecnie wydano dwie nowele „Nienasycony” Łukasza
Radeckiego i „Pełzającą śmierć” Tomasza Siwca. Jeszcze w tym miesiącu ukażą się
dwie kolejne pozycje: „Wataha” Tomka Siwca i „Nienasycony II” Łukasza Radeckiego.
W planach są już przygotowywane kolejne, obecnie sześć tytułów.
Ostatnim projektem PBH jest Biblioteczka OkoLicy Strachu –
Odmienne Stany Grozy, prezentująca utalentowanych, często młodych polskich
twórców. To seria przedstawiająca zarówno powieści, jak i opowiadania, zebrane
z zbiorach. Dotychczas ukazały się: „Kamienica panny Kluk” Damiana Zdanowicza,
„Drugi peron” Agnieszki Kwiatkowskiej, „Teoria rzeczy” Piotra Kulpy i powieść
„Śniące ściany” Krzysztofa Maciejewskiego. W planach jest kolejnych kilka tytułów
na czele z „Merkuriuszem” Wojtka Guni i Mortem Castle „Cursed Be the Child”. który został
wydany nielegalnie przez Amber w latach dziewięćdziesiątych.
Ostatnim projektem jest czasopismo BRAMA wydawane w Szczecinku,
przez kolegów ze Szczecineckiego Klubu Fantastyki. Miałem przyjemność
uczestniczyć w tworzeniu pierwszych trzech numerów i myślę, że w dużej mierze mi
zawdzięcza ono swój kształt. Realizując własne projekty zmuszony byłam
zaprzestać współpracy. Czasopismo trwa do dzisiaj, pomimo, że ukazuje się
nieregularnie. BRAMA to mieszanka grozy, fantastyki, gier bez prądu i karcianek
(chociaż chyba to, to samo). Trudno jest
określić, jak długo będzie ukazywało się na naszym podziemnym rynku, pomimo, że
stoi za nim potężny zastrzyk finansowy w postaci miejskiej agendy wspierania
kultury. Czas pokaże, życzę jak najlepiej.
Przelecieliśmy więc przez projekty, które ukazują się od
kilku lat. Z satysfakcją zauważam bardzo mocny trend wzrostu publikacji tego
typu w ostatnim roku. Nowe projekty Domu Horror, czy Phantom Books. Co jest
powodem takiego bumu?
Środowisko polskiej grozy, więc autorzy, blogerzy, działacze
(nienawidzę tego słowa, choć przez wielu z uporem jest powtarzane) jak i zwykli
czytelnicy skonsolidowali się, zebrali w wirtualnym świecie, tworząc środowisko.
Powstały dwie duże grupy Literatura grozy i Horror w literaturze, oraz kilka
mniejszych. Pozwoliło to dotrzeć do potencjalnego odbiorcy - z punktu widzenia wydawcy, a wiadomym jest, że
internet w dzisiejszych czasach to potęga. Można wspomnieć także inne
działania jak: podcasty, audycje radiowe, konwenty czy bloki poświęcone grozie
na wszelkich imprezach dedykowanych fanom szeroko rozumianej fantastyki.
Bardziej ciekawe jest podejście wydawców do autorów i co ci
drudzy robią, aby wydać swoje książki. Zdecydowanie nie ma w Polsce
wydawnictwa, które wzorem niemieckiej FESTY skoncentrowałoby się na wydawaniu horroru i to
różnych odmianach. Wprawdzie mamy Videograf,
jednak wydawnictwo to zainteresowane jest bardziej wydawaniem lżejszych
odmian, niż książek pełnych przysłowiowej krwi i flaków. Chociaż „Królestwo
gore” Radeckiego, które ukazało się w tym roku, zdawałoby się temu przeczyć. Jednak było
to raczej jednorazowy ”wybryk” wydawcy. Co nie zmienia faktu, że zbiór jest świetny. Jednak ze względu na odmowę zakupu książki przez dużą sieć księgarską, książka
nie może zaistnieć na szerszym rynku. Podpowiada to więc, że jeszcze długo
będziemy musieli poczekać na książki w klimatach horroru ekstremalnego poza
sprzedażą internetową. Nie mamy więc wydawnictwa, które skoncentrowałoby się na
jednym gatunku powieści fantastycznej.
Co w takim razie robi nasz autor?
Wysyła swój tekst, gdzie
się da. Oczywiście sprawdza, które z wydawnictw, ma w swojej ofercie chociaż
kilka pozycji grozy. Jednak z różnych przyczyn odbija się od ściany i jego
działania spełzają na niczym. Powodem tego może być fakt, iż dzisiejszy wydawca
nie wierzy w finansowy sukces gatunku. Oczywiście pomijam takie nazwiska jak
King, czy Masterton, które sprzedawać będą się zawsze. Podejrzewam też, że
wysyłane książki często są kiepskiej jakości, co jeszcze bardziej nastawia
wydawcę "okoniem". Duże wydawnictwa,
wydają dosłownie kilka – można policzyć na palcach jednej ręki – powieści grozy
(nie mam na myśli wznowień). Jeżeli zaś spojrzymy na polskich autorów, to
sytuacja wygląda jeszcze bardziej tragicznie.
Pierwszy lepszy przykład. Wydawnictwo Zysk, od dłuższego czasu informuje o premierze drugiego tomu ZOMBIE 2 duetu Radecki/Cichowlas. Mamy nawet okładkę, jednak premiera jest przekładana ponownie i w sumie, nie wiadomo, czy w tym roku książka się ukaże. Wygląda więc na to, że należy bić pokłony Videografowi, który wydaje co roku kilka tytułów i nie boi się polskich nazwisk.
Pierwszy lepszy przykład. Wydawnictwo Zysk, od dłuższego czasu informuje o premierze drugiego tomu ZOMBIE 2 duetu Radecki/Cichowlas. Mamy nawet okładkę, jednak premiera jest przekładana ponownie i w sumie, nie wiadomo, czy w tym roku książka się ukaże. Wygląda więc na to, że należy bić pokłony Videografowi, który wydaje co roku kilka tytułów i nie boi się polskich nazwisk.
W takiej sytuacji autorowi pozostają dwa wyjścia, w sumie
trzy.
Usilnie słać tekst do wydawnictw, licząc, że któreś w końcu się
zainteresuje.
Wydać własnym sumptem i zająć się cała promocją, co nie zawsze
okazuje się złym posunięciem (weźmy „Gałęziste” Urbanowicza”).
Skierować
swoje kroki do wydawnictwa undergroundowego, gdzie szansa na publikację jest
zdecydowanie większa, niż w wydawnictwie – powiedzmy tradycyjnym.
Wydawnictwa
te, chętnie rozpatrują wszelkie nadesłane propozycje, o ile mieszczą się one w zakresie ich zainteresowań. Publikacja w Domu Horroru czy Phantom Books to
swoisty kompromis pomiędzy autorem i wydawcą. Autor musi mieć świadomość, że
nawet gdy książka się ukaże, nie znajdzie się ona w obiegu stacjonarnym. Dostępna
będzie w internecie, co w sumie ma także swoje plusy. Wydawnictwo nie ponosi
kosztów związanych z pośrednictwem, więc cały dochód ze sprzedaży trafia do
wydawcy i autora (taką mam przynajmniej nadzieję. Phantom Books – zawsze płaci
autorom procent od sprzedaży). Jednak zapomnijmy o sieciach księgarń
stacjonarnych. Wynika to po części także z powodu, że tego typu inicjatywy, to
w sporej mierze rzecz fanowska. Wydawca nie zakłada, że będzie z „tego żył”.
Przyświecają mu inne idee i tutaj mamy pierwszy element z definicji
undergroundu.
Drugim jest tematyka. Mali wydawcy, nie boją się publikować
tekstów mocnych i kontrowersyjnych. Nakład każdej z wydawanych książek to ok
80-150 egzemplarzy. Bardzo mało – oczywiście, jednak nie powoduje to
niebezpieczeństwa plajty i wizyt komornika w domu. Innym elementem jest jakość,
która czasami pozostawia wiele do życzenia. Błędy redakcyjne, zła korekta,
słaba okładka, rozjechane grafiki (znamy to skądś?). Tutaj autor także musi
mieć świadomość, że nie będzie to redakcja profesjonalna, chociaż patrząc na
przestrzeni kilku lat jest z tym coraz lepiej.
Mamy więc kompromis pomiędzy stronami. My ciebie wydamy jak
umiemy (wierzę, że jak najlepiej), ale nie licz na mega kasę i półki w Empiku.
Zresztą o jakości redakcji, także w dużych wydawnictwach, także można często
dyskutować.
Nic dziwnego więc, że propozycji od autorów pojawia się
coraz więcej i wydaje się mi, że do czasu, aż rodzimy horror nie przebije się w
wielki świat rynku książki, takim projektom nic nie grozi. Mało tego,
pojawiać się będzie coraz więcej tytułów. A sytuacja raczej w szybkim czasie
się nie zmieni. Na zachodzie obserwowany jest podobny trend. Oczywiście nie
wynika on, z takiego rozpierdolu na rynku książki, jaki mamy w Polsce. Po
prostu undergroundowe projekty stały się modne.
Powracamy do fan zinów?
Bardzo możliwe.
Na koniec zerknąłem także na tabelę tegorocznych publikacji, na grupie facebookoowej Horror w literaturze. (link) . Na dziewięćdziesiąt wydanych i zaplanowanych premier w tym roku, dwadzieścia osiem to wydawnictwa undergroundowe, a więc 1/3. I o ile nadal będzie trwała dyskusja nad renesansem w literackim horrorze, szczególnie polskim, to o wzroście znaczenia wydawnictw podziemnych można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością.
Sebastian Sokołowski
osobiście uważam, że to cena jest powodem upadku matrasa. O dziwo jeszcze emipk nie pada. Nie znam osobiście osoby, która tam kupuje. Kupując natomiast przez internet kupuje dużo taniej, co mimo wszystko jest ważnym czynnikiem.
OdpowiedzUsuńAle co szanowny Autor ma na myśli pisząc, że na rynku ksiażki w Polsce panuje rozpierdol?
OdpowiedzUsuń