"Clive Barker jest tak dobry, że dosłownie odbiera mi mowę"
Stephen King
„Imajicę” Cliva Barkera, wydaną przez Wydawnictwo Mag w
2002 roku traktuję jako najwspanialszą książkę jaką posiadam w swoim zbiorze.
Piękne graficznie wydanie. Do zilustrowania okładki wykorzystano obraz Michaela
Whalena, wcześniej zdobiący anglojęzyczne wydania prozy Lovecrafta. Wspaniałe
grzbiety obu tomów, łączące się niemal w całość, do dziś są ozdobą mojego
księgozbioru. Stronice wprawdzie straciły już dawno swój świeży odcień i dziś
są lekko pożółkłe.
Pamiętam, że gdy czytałem zarówno tom pierwszy jak i drugi, to
za wszelką cenę nie chciałem zniszczyć tych przepięknych wtedy okładek i
grzbietów. Dlatego też stronice otwierałem delikatnie i nie do końca, aby nie
powstało czasem zgięcie wzdłuż grzbietu. Ba! Nawet zastanawiałem się czy w
jakiś sposób nie zabezpieczyć dodatkowo okładek folią.
Ktoś powie, że jakiś
chory jestem. Przecież to tylko książka czy dwie książki.
O nie! Do dziś jest to jedno z najpiękniejszych wydań
powieści grozy. I nie boję się tego powiedzieć.
Jak tylko dotarła do mnie wieść, że Mag planuje wznowić nie
tylko „Imajicę”, zapragnąłem ją mieć. (Dodatkowo zaplanowane są również „Księgi
krwi”. Bodaj pod koniec br. roku).
I stało się.
Wypada, abym na początku powiedział, że będzie to opinia o
książce, którą już czytałem, dawno temu. Z biegiem czasu- ponad dwunastu lat już umknęło niestety wiele zawodnemu
mechanizmowi pamięci. Dlatego z prawdziwą przyjemnością zasiadłem jeszcze raz
do tej wyjątkowej pozycji.
Należy powiedzieć, że będzie to opinia nad wyraz pozytywna,
czyli dużo ochów i achów.
Kontynuujmy może wątek grafiki i jakości najnowszego
wydania tej epopei.
Twarda okładka zamyka ponad dziewięćset stron wspaniałego
tekstu. Dobry jakościowo papier, wszystko trzyma się całości dzięki szyciu. A
więc, mamy podane od wydawcy konkretne tomiszcze, porządnie zszyte. Już
przeszłością jest czytanie Barkera i myślenie „Czy czasem ten grzbiet już szlag
trafił.”
Tomasz Maroński wykonał wspaniałą okładkę,
przypominającą niektóre prace Zdzisława
Beksińskiego. Okładka idealnie współgra z tym, co najcenniejsze w środku - z
treścią.
Książka cudownie leży w ręku. Ciężka, masywna, o idealnym
formacie, zupełnie tak jak wielowymiarowa powieść Barkera.
Wojciech Szypuła, przełożył zarówno „Imajicę” z 2002 roku i
drugie wydanie z 2014. Wykonał kawał dobrej roboty. Gdyby nie te rewelacyjne
tłumaczenie, to przez książkę Barkera ciężko byłoby przejść. Oczywiście już
teraz można powiedzieć, że nie jest to książka dla fanów typowego horroru,
gdzie akcja jednopłaszczyznowa szybko się zawiązuje i szybko po ok. trzystu
stronach kończy.
Czytając Barkera, musimy kompletnie odciąć się od świata
zewnętrznego. Poświęcić tylko jednemu- kartkowaniu stronic. I nie chodzi o to,
że gdzieś umknie nam jakiś element fabuły.
Czytając uważnie, możemy rozkoszować
się wspaniałym przekładem i twórczością Barkera.
„Niebytowcy klęczeli z pochylonymi głowami, pogrążeni w
medytacjach
nad Bożą Pustką. Nie chciał im przeszkadzać, szedł jak umiał
najciszej.
Mimo to drobne kamyku usuwały się mu spod nóg, grzechocząc radośnie,
jakby chciały wszem i wobec ogłosić jego przybycie. Nie tylko one reagowały
na
jego przybycie. Powietrze, które tak często wykorzystywał do zabijania
wydobywało się teraz z jego ust pod postacią ciemnych chmur przeszytych
szkarłatnymi liniami….
Nie był zwyczajnym, niewinnym człowiekiem, który szuka
swojej ukochanej.
Czerń szat i werble kamieni nie pozwalały mu zamaskować
prawdy.
Był maestrem, umiał zabijać i nie mógł tego ukryć ani przed Wybielem,
ani przed tymi, medytowali nad jego naturą”
„"Imajica" to epopeja, która nie ma sobie równych:
bogata koncepcyjnie, obsesyjnie szczegółowa w wykonaniu, z iście
apokaliptycznym zakończeniem. Życie protagonisty powieści, hedonisty i
genialnego fałszerza imieniem Gentle, wali się w gruzy po spotkaniu z Judith
Odell, która nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki może mieć wpływ na losy
mężczyzn, i Pie'o'Pahem, nieludzkim zabójcą pochodzącym z ukrytego wymiaru
egzystencji.
Ten wymiar jest jednym z pięciu wchodzących w skład
uniwersum nazywanego "Imajicą", zespołu światów zupełnie niepodobnych
do naszego, lecz zaludnionych, rządzonych i nawiedzanych przez istoty, których
losy są z naszymi nierozłącznie splecione. Przemierzając Imajicę, Gentle,
Judith i Pie'o'Pah odkrywają szlak zbrodni i osobistych zdrad, prowadzący do
objawienia, który na zawsze zmieni rzeczywistość”.
Clive Barker, przyzwyczaił nas do typowych powieści grozy.
Zarówno jako pisarz czy reżyser.
Kultowe dzisiaj powieści i ekranizacje „Cabal.
Nocne plemię” czy „Hellraiser”, są kanonem horroru. Klasyką literatury grozy
stały się „Kobierzec” czy „ Potępieńcza gra”.
Jednak "Imająca" nie
jest typową powieścią grozy.
Jest epopeją fantastyki, groteski, horroru i
niesamowitości. Jest wytworem, chciałoby się rzec, fenomenalnego umysłu, w którego
najsekretniejszych miejscach rodzą się wyuzdane, niemal perwersyjne pomysły. Których w powieści nie brakuje.
Książka jest także kroniką
czy studium stosunków pomiędzy ludźmi jak i nieziemskimi,
fantastycznymi stworami. Nad tym wszystkim unosi się specyficzna aura
mistycyzmu, kultu czy religii. Wszystko okraszone wspaniale stworzonymi przez
autora krajobrazami i miejscami.
Chciałby się
powiedzieć, że jest to czasami baśń, lub mroczna opowieść, rodem z niesamowitych
krain Andersena czy Braci Grimm. Czasami jest to także, bardziej bluźniercza
księga niż lovecraftowskie opowieści rodem z mitologii Cthulhu.. Zaś ponad wszystko
jedna z najbardziej fantastycznych epopei jakie zostały stworzone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz