Aż pięć lat przyszło fanom
„Infekcji” czekać na kontynuację bestsellerowej serii Scotta Siglera. W
międzyczasie doszło do zmiany wydawcy, a prawo do wydania drugiego tomu
przejęło Wydawnictwo Gmork.
„Zakażenie” to bezpośrednia
kontynuacja wątków rozpoczętych w „Infekcji”, dlatego też wszystkich, którzy
nie znają jeszcze pierwszego tomu, przestrzegam przed zamieszczonymi w recenzji
spoilerami. Po wstrząsających wydarzeniach sprzed kilku tygodni Perry Dawsey
zmienił się nie do poznania. Stał się maszyną do zabijania, bezlitośnie
tropiącą innych zakażonych, którzy przeżyli lub przeżywają piekło, jakie stało
się jego udziałem w „Infekcji”. Były futbolista jako jedyny potrafi „wyczuć” kolektywną
świadomość tych, którzy posiadają na swoim ciele mordercze trójkąty. Agent Dew
Phillips będzie miał jednak ręce pełne roboty, kiedy okaże się, że utrzymanie
Dawseya w ryzach wcale nie jest prostym zadaniem.
Jednocześnie zespół, na którego
czele stoi Margaret Montoya, stopniowo zbliża się do znalezienia lekarstwa na
tajemniczą chorobę. Z błogosławieństwem nowego prezydenta, bohaterowie
„Zakażenia” toczą nierówny wyścig z czasem. Tymczasem zagrożenie wcale nie mija, co więcej, staje się jeszcze większe i bardziej niebezpieczne.
Inteligencja stojąca za inwazją ma bowiem diaboliczny plan i zamierza wcielić
go w życie, wykorzystując ciało… siedmioletniej dziewczynki, która chcąc nie
chcąc staje się przywódcą armii zakażonych.
„Zakażenie” jest moim zdaniem
powieścią lepszą i bardziej rozbudowaną niż „Infekcja”. Może brakuje jej nieco
suspensu, ponieważ autor prędzej czy później musiał przecież odsłonić kilka
kart, ale akcja jest wartka i nie można się od niej oderwać. Sigler zrezygnował
z brutalnych i sugestywnych opisów, tak charakterystycznych dla pierwszej
części, na rzecz zwiększenia skali zagrożenia. Genialnym pomysłem było
wprowadzenie nowych odmian choroby, a także kolejnych nieszablonowych bohaterów.
Końcówka powieści jest dramatyczna i ekscytująca, a furtka zostawiona pod
„Pandemię” powinna zadowolić nawet najbardziej wybrednych czytelników.
Styl autora również się
rozwinął: miałem wrażenie, że Sigler o wiele sprawnie radzi sobie z narracją.
Lekki język, ciekawe dialogi i interesujące opisy z rzadka przerywane są
przyciężkimi opisami medycznymi i technicznymi, ale generalnie można to
wytrzymać. Szkoda tylko, że wraz ze zmianą wydawnictwa, szaty graficznej,
tłumacza i czcionki siadł również poziom edytorski. Tłumaczowi zdarza się
popuścić wodze fantazji (szukajcie w powieści Haliny Frąckowiak!), natomiast
redakcja i korekta zupełnie zaspała, przez co oprócz literówek, jedna postać
potrafi nazywać się na trzy różne sposoby. W jednym, krótkim rozdziale!
Fani „Infekcji” mogą poczuć się
zawiedzeni zmniejszeniem poziomu makabry, jednak „Zakażenie” to wciąż dobra
powieść, skutecznie łącząca thriller, science-fiction i horror. Przyznam, że po
lekturze drugiego tomu mam chęć jak najszybciej poznać zakończenie tej historii
i mam nadzieję, że nie będę musiał na to czekać kolejnych pięciu lat.
Piotr Pocztarek
Scott Sigler – Zakażenie(Contagious)
Wydawca : Gmork 2015
Tłumaczenie : Marek Pawelec
Liczba stron : 580
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz