Andrzej już dosłownie na dniach ma ukazać się Twoja najnowsza
książka „Siódma dusza” nakładem wydawnictwa Videograf. Jednak nie jest to Twój
debiut. W 2013 roku wydałeś „Infekcję”, rzecz o inwazji zombie. Możesz coś
opowiedzieć o tym tytule?
Hej. Tak, debiutowałem dwa lata temu. Napisałem
wielowątkową powieść, gdzie głównym tematem jest apokalipsa zombie rozgrywająca
się w Warszawie. Wielowątkową dlatego, że powieść pokazuje apokalipsę z pięciu
różnych perspektyw, z punktu widzenia osób rozrzuconych po różnych częściach
miasta. Aktualnie pracuję nad ukończeniem drugiej (ostatniej) części "Infekcji".
Pomimo wydania poprzez współfinansowania, pomimo korekty, która pozostawiała
wiele do życzenia – książka spotkała się z bardzo dobrym odbiorem, pojawiła się
masa naprawdę przychylnych recenzji. Co było dla mnie bardzo miłym
zaskoczeniem.
Książka ta jest nie do dostania, poluję na nią jakiś czas i nigdzie nie można jej dostać. Dlaczego jest z tym taki problem?
Niestety, ale muszę się z Tobą zgodzić – aktualnie, poza wersją elektroniczną, książka nie jest
dostępna. Jest to związane stricte z zakończeniem działalności wydawnictwa,
które wypuściło "Infekcję" na rynek. Od pierwszego stycznia 2016 roku "Infekcja" będzie bezpańska, ale może do tej pory zainteresuje się nią jakiś inny wydawca
– pożyjemy, zobaczymy. Muszę pozostawać dobrej myśli.
To może, zanim przejdziemy do „Siódmej duszy”, powiedz kim
jest Andrzej Wardziak, co lubi i czego się boi?
Lubię wiele rzeczy – dużo czytać, dużo oglądać, grać na kompie
w stare gry (nie jakieś Atari, ale gierki z lat 95-05 powiedzmy). Lubię ostre walnięcie
w głośnikach, lubię tatuaże. Lubię się porządnie zmęczyć, na co mi pozwala
wspinaczka sportowa. Lubię kobietę, z która od paru lat dzielę swoje troski.
Nie lubię swojego sąsiada, który jest starym bucem, i nie lubiłem jeszcze
jednego, który nam zaśmiecał ogródeczek, ale ten się już wyprowadził, więc już
go lubię. Czego się boję... w sumie to ciężko mi odpowiedzieć. Boję się wielu
rzeczy. Na przykład boje się, że któregoś pięknego dnia nie wytrzymam i
pozabijam ludzi, którzy chcąc wejść do autobusu stają przed drzwiami i nie
pozwalają innym z niego wyjść. Boję się też małych dziewczynek w białych
sukienkach, z włosami opadającymi na twarz. Boje się, że za taką dziewczynką
będzie stał Clown, a oboje wyjdą z pola kukurydzy, w które nagle zamieni się
moja kuchnia. Tak, tych trzech rzeczy chyba bardziej się boję. I boję się
jeszcze luster w nocy. Lustra w nocy są złe, są nasycone jakąś starą, mroczną
magią i ktokolwiek twierdzi, że jest inaczej – najzwyczajniej w świecie się
myli.
Nie wyglądasz na
bojaźliwego faceta. Ten strach wynika chyba z powodu obejrzanych filmów?
Przecież mamy: typową azjatycką jazdę z panienką ze studzienki, kingowskiego
Clowna Pennywise, czy pola pełne kukurydzy, niczym z filmu Kiersha. Filmy mają na Ciebie
taki wpływ?
Wiesz co, chyba tak. Jakoś obraz widziany, dobrze
zmontowany i fajnym podkładem dźwiękowym wżyna mi się mocno w mózg. Zwłaszcza,
że wspomniałem powyżej klasyki, które oglądałem czy czytałem „za młodu” – więc
efekt strachu był jeszcze spotęgowany wiekiem. Nigdy nie zapomnę, jak się bałem
po obejrzeniu w kinie przedpremierowo The Ring. Jeszcze dostałem w kinie na
kasecie film, ten krótki, chaotycznie zmontowany film, który był motywem
przewodnim całego horroru. Jak go obejrzałem w domu, myślałem, że
najzwyczajniej na świecie dostanę zawału, o stanie swojej bielizny nie
wspominając.
(śmiech)
A książki?
Książki, które wywołały we mnie strach? Na szybko – "Kostnica" Mastertona, ale to chyba dlatego, że była pierwszym czytanym horrorem.
Dominującą grozę czułem czytając "TO" Kinga, chociaż do książki podchodziłem
dwukrotnie – za pierwszym razem odłożyłem ją po jakichś 180 stronach, bo była
dla mnie zbyt rozwlekła. "Domofon" Miłoszewskiego też był straszniutki. "Lśnienie".
Masakra, boje się tej książki i filmu do tej pory – idealnie trafia w moje
lęki.
Ok. Były zombie, teraz czas na inny klimat. Możesz jako, autor
powiedzieć o czym jest książka?
Tu sobie strzeliłem trochę w kolano, bo ciężko cokolwiek
powiedzieć, nie zdradzając fabuły. O „Siódmej duszy” można jednak powiedzieć,
że jest to pozornie klasyczny motyw nawiedzonego domu, jednak w zupełnie nowym
wydaniu. Chciałem napisać horror, w który motywem przewodnim, ale głęboko
ukrytym – jest miłość. Jeżeli na to spojrzeć z odpowiedniej perspektywy, chyba
mi się to udało, jednak nie jest to ckliwa opowieść o zakochańcach.
Ha, udało się. Generalnie tak – nie
chcę pisać samej grozy, chociaż chcę, by to był mój fundament. Planuję napisać
w bliżej niesklasyfikowanej przyszłości do fantastyki, może pojawi się trochę
fantastycznego postapo, będzie thriller psychologiczny. Pomysły są, czekają
grzecznie w kolejce. Będzie też groteskowa groza z dużym dystansem i sporą
dawką czarnego humoru – ale to jeszcze bardzo wstępna koncepcja.
Pozostawiamy miłość.
Pomysł na fabułę, wydaje się być taki schematyczny. Kilkoro
przyjaciół, las, jezioro, samotny dom i weekend. Chciałoby się powiedzieć, że każdy to zna i wie, jaki będzie
finał. Klimat znany z wielu amerykańskich horrorów. Skąd pomysł aby, jakby nie
patrzeć, powielić ten popularny wzorzec?
Miejsce akcji – w tym wypadku wspomniany dom – jest tylko
tłem. Głównym motywem było to, o czym wspomniałem wyżej. Najbardziej pasowało
mi ulokowanie bohaterów akurat w takim miejscu, stąd też takie tło powieści. I
nie wiem, może niesłusznie, ale nie odbieram tego jako powielenie wzorca – może
inaczej, wydaje mi się, że większość powieści czy filmów powiela pewne wzorce.
Myślę, że spektrum w horrorze, pozornie szerokie, jest jednak dość ograniczone
– albo coś nas straszy/zjada, albo my coś straszmy/zjadamy. Są zapomniane wsie,
potwory, duchy, wampiry, wilkołaki, demony, kulty, psychole, szaleństwo – co
więcej? Wszystko sprowadza się do wspólnego mianownika, jednak dla mnie każde
indywidualne spojrzenie jest odrębnym, autorskim dziełem. O ile, oczywiście,
nie czerpiemy z dzieła czy pomysłów innego autora.
Uważasz, że pomimo tak
bogatej gamy "bohaterów", literacki horror niczym już nas nie zaskoczy?
Absolutnie nie, uważam, że zaskoczy i to nie raz. Ten
temat cały czas się rozwija zarówno w filmie, jak i w książce – również w
Polsce horror staje się coraz bardziej popularny, jest coraz więcej osób mocno
zaangażowanych w rozwój i promocję grozy – i pomimo tego, że większość dzieł
bazuje na względnie utartych i znanych koncepcjach, jest od siebie diametralnie
różna. I to właśnie jest w tym wszystkim fajne. To jakby dać grupie ludzi
kartki i kazać im narysować drzewo – niby będzie to samo, a każde będzie inne.
Może, aby nie zdradzać za dużo, powiem tylko, że elementów
typowych dla horroru i sytuacji jest dość sporo w książce. Mamy przecież i
tajemniczą śmierć, jest medium, jest telefon, którego dzwonek nie zwiastuje nic
dobrego i…może nie zdradzajmy wszystkiego, choć to dopiero początek. Nie bałeś
się, że będzie tego za dużo?
Nie, bo dokładnie takie było założenie – książka może nie
powala swoją objętością, jednak miało być krótko, zwięźle i na temat. Chciałem,
żeby było mocno, żeby była jak takie... podwójne espresso. Niby mało, niby parę
łyków zaledwie, ale serce wali przez pół dnia i człowiek chodzi nakręcony,
dziwnie zaniepokojony.
To Ci się akurat udało.
Jest coś prawdziwego w tej historii? Nie wiem, może miejsce?
Czy po prostu to wszystko zrodziło się w Twojej głowie?
Większość to głosy w mojej głowie, ale muszę przyznać, że
jedna ze scen wydarzyła się naprawdę. No dobrze, może nie dosłownie tak jak w
książce, ale doświadczyłem kiedyś czegoś, co następnie ewoluowało do jednej z
najmocniejszych scen w "Siódmej duszy" – niestety nie powiem której, nie chcę,
aby czytelnik zbyt wcześnie wyczuł, że „o, to tu będzie się zaraz działo!”.
Poza tym niektórzy bohaterowie mają cechy znanych mi osób.
Gdybyś tak się zastanowił, przypomniał sobie książkowe
horrory z lat dziewięćdziesiątych, to pomiędzy jakimi autorami czy tytułami,
czytelnik powinien postawić na półce „Siódmą duszę” ?
Hm.... jeżeli miałbym ją porównać do jakiejś powieści to
przyznam, że byłoby mi ciężko. Może "Drapieżcy" Mastertona – ze względu na akcję
rozgrywającą się w domu, ale poza tym podobieństw chyba nie widzę. Na myśl
przychodzi mi jeszcze film „Inni”, przed zamglony, tajemniczy klimat. Możecie
postawić Siódmą obok "Kostnicy" Mastertona – to od tej powieści zaczęła się moja
fascynacja pisanym horrorem, więc takie miejsce będzie dla mnie absolutnym
zaszczytem J
Właśnie o to mi
chodziło, bo jeżeli dobrze pamiętam, to chyba Łukasz Radecki, napisał u siebie
na blogu, że to taki horror klasy B. Odpowiada Ci taka metka? Czyli książki
właśnie w stylu Mastertona, Herberta, Citro i całej dawnej stajni wydawnictwa Amber?
Nie mam absolutnie nic przeciwko – ale jeżeli dobrze
pamiętam, chyba to był komentarz dotyczący Infekcji,
albo ja coś przeoczyłem.
Możliwe, że ja (śmiech). Słuchaj, długo powstawała powieść?
W przypadku "Siódmej duszy" to było około siedmiu miesięcy.
Mówię tu o pierwszej wersji, nie liczę czasu na korektę i prace redaktorskie.
Masz czas na czytanie?
Z tym akurat nie mam problemu – dojazdy z i do pracy
zajmują mi około dwóch godzin dziennie, więc czasu na czytanie lub planowanie
akcji w książce jest całkiem sporo.
Powiem, że patrząc na
wpisy na fanpagu Oka, wielu, bardzo wielu ludzi czeka na tą powieść. Zapewne fanów zachęciła okładka, która i tutaj bez wazeliny (śmiech) jest zajebista, i
chyba najlepsza jaka w tym roku wyszła, jeżeli chodzi o polski horror.
Dzięki! Mam nadzieję, że w opinii czytelników książka podoła poziomem okładce, która mi też się bardzo podoba – Darek Kocurek zrobił niesamowitą robotę, za co mu serdecznie dziękuję.
Dzięki! Mam nadzieję, że w opinii czytelników książka podoła poziomem okładce, która mi też się bardzo podoba – Darek Kocurek zrobił niesamowitą robotę, za co mu serdecznie dziękuję.
I na koniec pytanie
standard.
Kiedy następna
książka, czy też horror i zdradź choć odrobinę.
Odnośnie następnej powieści mogę powiedzieć tylko tyle, że nie wiem – a to dlatego, że następna jest kontynuacją bezpańskiej (lada chwila) "Infekcji". "Infekcja II" (z roboczym tytułem – Exodus, co zdradziłem po-raz-pierwszy, właśnie kończy się pisać). To kontynuacja, gdzie wszystko zostanie wyjaśnione – skąd się to wzięło, po co, dlaczego i czemu aż tak bardzo bolało. Druga część będzie ostatnią.
Dziękuję za rozmowę.
Dzięki również!
Świetny wywiad. Dużo lepiej się go czyta niż te pożal się Boże wypociny marnych redaktorzyn z onetu i reszty tych ściekowych internetowych mediów. Czekamy na więcej :)
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo. Cieszę się, że wywiad się spodobał i zapraszam do odwiedzania nas przy okazji następnych publikacji.
OdpowiedzUsuń