Przeklęci ci, którzy Boga w sercu nie mają.
Kościelny
minął wielką, posępną bramę suskiego kościoła i niosąc niewielki pakunek, udał
się w stronę plebani. Ostrożnie przekroczył wysoki próg, a następnie skierował
się korytarzem w prawo. W ponurym pomieszczeniu przywitał go zniecierpliwiony
ksiądz proboszcz.
- Myślałem,
że już się nie doczekam! - warknął, wyjmując zza sutanny ostry nóż.
- To nie
takie proste, ukraść niemowlaka. - odparł, zdyszany kościelny. - Najpierw muszę
znaleźć adres nieochrzczonego dziecka, który mi ksiądz wskazał, a potem na
spokojnie przyczaić się do ataku.
- Sucha
Beskidzka to aż tak wielkie miasto, że rodowity mieszkaniec musi szukać ulic? -
zapytał proboszcz z ironią w głosie.
- No nie,
ale te odnogi typu; Zasepnica, Sumerówka, Smolikówka czy...
- Milcz
błaźnie. – skarcił go, wyrywając mu z rąk niewielki, czarny worek.
Ksiądz
rozsupłał węzeł i wyciągnął ze środka kilkumiesięczne niemowlę. Jego usta były
zaklejone czarną taśmą klejącą. Położył dziecko na stole, a następnie zdjął z
niego kolorowe ubranko.
- Sami
bezbożnicy z tych suszan – zaczął, przystawiając ostrze noża dokładnie w serce
malca – Musimy dbać o mieszkańców Suchej, aby nie zeszli na złą drogę.
Najlepiej od razu sprawdzić co im w duszy gra. Ten nie był ochrzczony, zatem
diabeł się już nim pewnie interesuje. - mruknął, zagłębiając ostrze w
delikatnej skórze. Gęsta, czerwona krew trysnęła mu na twarz. Ksiądz oblizał
się smakowicie, rozkroił klatkę piersiową, a następnie odsłonił bijące jeszcze
serce dziecka.
- Widzisz
coś? - szepnął do kościelnego.
Kościelny
przyświecił sobie latarką, ale po chwili pokręcił przecząco głową:
- Nie. Ten
nie ma Boga w sercu.
- No ja też
go nie widzę, zatem kolejnego grzesznika mniej.
Ksiądz
schował pod sutannę zakrwawiony nóż, a następnie wziął martwego malca na ręce i
otworzywszy okno, wyrzucił go na podwórko. Po chwili z zewnątrz dobiegł ich
warkot psa, a potem odgłos rozrywanej skóry oraz głośne przeżuwanie ludzkich
chrząstek i mięsa.
To był
porządny pies. Nazwał go Połykacz Grzechów i przynajmniej raz na jakiś czas
dostarczał mu solidną porcję ludzkiego zepsucia. Jako gospodarz parafii czuł
się w obowiązku dbać o dusze swoich poddanych. Znał przecież adresy, gdzie nie
przyjmowano go po kolędzie, zatem miał ułatwioną sprawę, jeżeli chodzi o weryfikację
dobrych parafian.
Bo to było
dobre miasto. Tutaj nie mógł zagnieździć się Szatan. Już on
o to zadba – pomyślał, udając się na zasłużony wypoczynek.
o to zadba – pomyślał, udając się na zasłużony wypoczynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz