Dotychczas wydane
powieści B.A. Paris – „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania”,
oceniam bardzo pozytywnie. To dobre powieści łączące thriller psychologiczny z
dramatem. W podobnym tonie zachowana jest najnowsza powieść autorki pod tytułem
„Pozwól mi wrócić”. Jednak tym razem mam wrażenie, że autorka nie do końca
potraktowała swoich czytelników poważnie, serwując im powieść w wielu miejscach
niespójną i naiwną.
Ktoś widział ją po dwunastu
latach od feralnego dnia jej zaginięcia. Desperackie poszukiwania – zwłaszcza
przez jej partnera Finna, nie przynoszą żadnych rezultatów. I nagle, ot tak,
Laylia pojawia się przed drzwiami domu, który dzieliła przed laty z Finnem.
Mężczyzna nie dowierza tym informacjom, uznając je za kolejny ślepy trop, choć
wiadomość ta wprowadza ferment w jego życiu, które dzieli już z inną kobietą,
notabene siostrą Layli. Pewnie by zignorował te rewelacje, gdyby nie
matrioszki, które Finn i jego przyszła żona zaczęli znajdować pod drzwiami
domu. Te lalki związane są przede wszystkim z dzieciństwem sióstr. Ellen
twierdzi, że jedna z matrioszek znalezionych pod drzwiami łudząco przypomina
te, która wiele lat temu zgubiła się Layli. Dlaczego jednak postanowiła
przemówić dopiero po 12 latach? Czy jest gdzieś przetrzymywana wbrew własnej
woli? Czy po prostu odeszła po tym, co feralnego dnia zrobił jej Finn, a czego
nigdy nie wyznał policji? Relacja Layli i Finna od początku oparta była na
kłamstwie.
B.A. Paris potrafi zbudować
napięcie, to nie ulega wątpliwości, dlatego poprzednimi powieściami tak łatwo
oczarowała czytelników. Spójna fabuła, dramaturgia wyrazistych postaci,
skondensowana i wartka akcja – te elementy musiały wpłynąć na pozytywny odzew,
który przyczynił się do tego, że dwie poprzednie powieści autorki stały się
hitem. Nie inaczej jest w przypadku „Pozwól mi wrócić”, bo książkę czyta się
bardzo dobrze, ale naprawdę trudno brać historię w niej zawartą na poważnie.
Końcówka jest mocno
przewidywalna, ale na tyle bzdurna, że aż trudno było uwierzyć, że autorka
zdecydowała się na takie rozwiązanie tej powieści. A jednak! Jak dla mnie
fabuła była mało rzeczywista. Dodatkowo bohaterowie powieści nie myśleli
logicznie i przypominali raczej dzieci błądzące we mgle niż dobrze
prosperujących dorosłych. Cóż, jednak najłatwiejsze rozwiązania sytuacji w tej
powieści nie mogłyby zostać wykorzystane, bo wtedy cała historia nie miałaby
absolutnego sensu. Autorka chyba liczyła na to, że czytelnik nie zwróci uwagi
na tak nieznaczące szczegóły, jak logika postępowania i niedorzeczność całej
sytuacji, a jednak stało się inaczej. Ta cała otoczka była niesamowicie
drażniąca, bohaterowie przez to wydawali się bardzo płytcy i niedojrzali
emocjonalnie, przez co z dobrze rokującego thrillera psychologicznego powstała
jakaś absurdalna opera mydlana.
Nieprawdopodobna historia
– w sensie negatywnym, która przez to uchodzi za niezbyt udane czytadło na
rozluźnienie po ciężkim dni. Choć może niezupełnie, bo mocne niedopowiedzenia w
fabule „Pozwól mi wrócić” mogą nieźle wkurzyć i ostatecznie rozstroić nerwy.
Autorka recenzji:
Magdalena Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz