Zastanawiałem się, czy w robić podsumowanie najlepszych
książek, które przeczytałem w tym roku. Powodów było kilka. Po pierwsze, z
powodu braku czasu w codziennej gonitwie nie przeczytałem tyle tytułów, ile bym
sobie życzył. Do kilku książek należałoby wrócić, ponieważ odstawiłem je po
kilkudziesięciu stronach, czekając na „ten czas”. Znowu tradycyjnie nie
skupiałem się tylko na horrorze, jak to bywało ostatnimi laty. Więc gdzieś tam
kiełkowała myśl, aby zrobić podsumowanie najlepszych powieści i zbiorów opowiadań,
nie patrząc na ich gatunkowość. Rok 2019 to także rok, pięknie wydanych
książek, gdzie walory estetyczne zachęcały do lektury (tak jestem też
wzrokowcem i zdarza się mi kupić książkę dla okładki). Wyszło ich tak wiele, że
próba podsumowania tej kategorii skończyłaby się na kilkunastu (przynajmniej)
tytułach.
HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów.
▼
Inne wywiady
▼
Spotkanie autorske z Katarzyną Bondą i Katarzyną Puzyńską - zapis AUDIO
▼
▼
Artykuły i felietony
▼
Opowiadania
▼
Współpraca -linki
▼
wtorek, 17 grudnia 2019
poniedziałek, 16 grudnia 2019
John Boyne - Nawiedzony dom
Nie będę ukrywał, że historie o nawiedzonych domach należą
do moich ulubionych, dlatego też z wielkimi nadziejami czekałem na premierę „Nawiedzonego
domu” Boyne`a , który właśnie ukazał się nakładem wydawnictwa Stara Szkoła. Tym
bardziej, że autor znany jest raczej z zupełnie innej literatury. Przecież „Chłopiec
w pasiastej piżamie” to książka znana i
uznana na całym świecie. Bardzo byłem wiec ciekawy, jak autor poradził sobie z
typowym ghost story. Od razu napiszę, że wyszło świetnie i książka z pewnością
jest jedną z ciekawszych pozycji, które przeczytałem w tym roku i chyba jednym z
najlepszych horrorów ostatnich lat.
Dodatkowo moje oczekiwania odnośnie „Nawiedzonego domu”
wzmógł blurb Jakuba Bielawskiego, autora rewelacyjnej „ĆMY” i zbioru opowiadań „Słupnik”.
Zwyczaj z dystansem podchodzę do polecajek na okładkach książek, jednak tym
razem, postanowiłem zaufać. No i się nie zawiodłem!
sobota, 14 grudnia 2019
Nawiedzenia w literaturze grozy. Szybki przegląd
Nawiedzone dwory, domy, posesje, to sztandarowy element
literackiej grozy. Duchy, buszujące po schodach zamczysk straszyły nas –
czytelników – już od XIX wieku. Mam wrażenie, że w całym repertuarze horrorowych
możliwości, poczynając od: psychopatycznych morderców, indiańskich demonów, zabójczych
aligatorów, aż po cały asortyment potworów Cthulhu, to nawiedzenia miejsc są
jakby zapomniane. Oczywiście zgoła inaczej jest w horrorze filmowym, tam co chwila
otrzymujemy kolejne rodziny, muszące poradzić sobie ze skokami temperatur, samo
jeżdżącymi zabawkami, otwierającymi się oknami, zgrzytami, jękami i zawodzeniami,
aż w końcu atakami istot, czy nadnaturalnych bytów. Można pisać i pisać, a
raczej oglądać i oglądać. Ale wracamy do literatury.
wtorek, 10 grudnia 2019
Radtka Trestikova - Osiem
Jak dotąd czeskie kryminały nie były zbyt popularne wśród polskich czytelników, nie były też jakoś
specjalnie promowane Na szczęście ten trend zmienia się bardzo na plus dla
naszych południowych sąsiadów. Dzięki Wydawnictwu Stara Szkoła mamy wspaniałą
okazję poznać literaturę inną ta, do której przywykliśmy.
Mamy to!
Jest Radtka Trestikova i
jej Osiem, książka sprzedana w nakładzie 100 000 egzemplarzy tylko w samych
Czechach!
Młoda kobieta zostaje znaleziona w Lasku Diablickim. Okazuje się, że
ktoś ją postrzelił, nieprzytomna zostaje przewieziona do szpitala. Wśród
podejrzanych są osoby z jej najbliższego otoczenia. Na liście jest były
narzeczony, rodzina u której pracowała jako opiekunka do dzieci oraz jej
przyjaciółka. Policja nie ma punktu zaczepienia, piękna Misza leży na
szpitalnym łóżku, a jej stan nie ulega poprawie.
poniedziałek, 2 grudnia 2019
Osada - Camilla Sten
Wszystko ma
swój początek
sześćdziesiąt lat temu, gdy w tajemniczych okolicznościach, w ciągu jednego
dnia znika populacja niewielkiego górniczego miasteczka. Kilkaset osób zapada
się pod ziemię i do dnia dzisiejszego nikt nie wie, co tam się wydarzyło.
Policyjne śledztwa utknęły w martwym punkcie, wszelkie próby rozwiązania tej
zagadki spełzły na niczym.
Aż do dnia, w którym do Silvertjarn przyjeżdża
wraz z czteroosobową ekipą filmowców młoda dokumentalistka. Alice zebrała
fundusze na nakręcenie materiału o wydarzeniach z przeszłości i zamierza poznać
przyczynę zniknięcia mieszkańców osady. Wychowana na opowieściach swojej babci,
młoda kobieta już od pierwszego dnia zagłębia się w historię tego miejsca.
Ekipa ma pięć dni, a czas ucieka
nieubłaganie...
Od samego początku ta historia jest pełna
napięcia i mrocznych sekretów.
Osada jest tak świetnie napisana, że po
zakończonej lekturze pomyślałam o jej ekranizacji. Oczyma wyobraźni już
widziałam jej bohaterów na dużym ekranie. Camilla Sten rewelacyjnie połączyła
klimat z książek Stephena Kinga z motywami
Blair Witch Project. Atmosfera opuszczonego i zapomnianego przez
wszystkich miasteczka przenika
czytelnika przez całą opowieść. Niebezpieczne wydarzenia, zwidy i pełne
napięcia relacje między bohaterami książki wspaniale komponują się z obrazem
tak nagle porzuconego miejsca. Wśród walących się budynków, wysokich i złowrogo
szumiących traw czai się zło, któremu ktoś wreszcie musi stawić czoło.
Fenomenalnym zakończeniem autorka pokazała, że
potrafi wprowadzić czytelnika w osłupienie.
Moje pierwsze spotkanie z córką słynnej
brytyjskiej pisarki uważam za jak najbardziej udane. Polecam!
Beata Sokołowska - 100kiloksiazek
czwartek, 14 listopada 2019
Gałęziste - Urbanowicza w tle kilku zdań
W 2016 roku na rynku polskiego horroru pojawia się Artur Urbanowicz
ze swoją powieścią „Gałęziste”. Książka ukazuje się w modelu vanity, co u wielu
czytelników dyskwalifikuje ją od razu. Model wydawania książek przy
współudziale finansowym autora, gdzie często redakcja i korekta kuleje, lub
niemal wcale jej nie ma, utkwił w świadomości czytelnika, jak papierowy kicz.
Oczywiście, od każdej reguły są wyjątki ,zarówno na rynku polskim jak i zagranicznym. Wielu uznanych dzisiaj autorów zaczynało publikować w ten sposób. Zresztą temat wraca jak bumerang przynajmniej kilka razy do roku i zawsze robi się dym na grupach w mediach społecznościowych.
niedziela, 27 października 2019
Michał Gołkowski - Świątynia na bagnach, Złote miasto
Kolejna seria, kolejny świat czy uniwersum Michała
Gołkowskiego wskoczyło do mojej biblioteczki. Mam na myśli pierwsze dwa tomy: „Świątynia
na bagnach” i „ Złote miasto” trylogii Bramy ze złota, która znowu wchodzi w
większy cykl Siedmioksiągu Grzechu. Skomplikowane? Pomimo, że tak się wydaje, to
uspokajam nie ma tragedii.
Wracając do Michała Gołkowskiego. Odbiłem się niczym płaski
kamień od tafli wody, gdy sięgnąłem po cykl (?) Komornika, a dokładnie pierwszy
tom i powiedziałem sobie, nie, nie, nie. Nie mam pojęcia czy to kwestia mojego
nastawienia, czy po prostu ta apokaliptyczna historia kompletnie mnie nie
zainteresowała. Znowu nie jestem także fanem postapo, którym chyba Gołkowski
wbił się na stałe do stajni Fabryki Słów. Za to uwielbiam cykl Stalowe Szczury,
czytać, słuchać i patrzeć z jaką charakterystyczną dla siebie werwą, popularny "Misza" opowiada, moim zdaniem o jednym z najwspanialszych uniwersów, jakie stworzyła
ludzka fantazja. Uwielbiam i czekam z utęsknieniem na kolejne tomy. Mają być,
to dobrze.
Więc wracając do Bram ze Złota, podszedłem do nich ze spokojem, dystansem
i pewną dozą nieufności. Wiecie jak to jest. Uważam, że jak ktoś pisze o
wszystkim, to o tym wszystkim nie pisze dobrze. W sumie na razie jest przecież
1:1.
poniedziałek, 14 października 2019
Algis Budrys - Ten cholerny księżyc
Ostatnio kompletnie
nie mam czasu na czytanie. Dlatego też każdą lekturę staram się dobierać
starannie, aby nie zmarnować czasu, aby klimatem trafić w swoje oczekiwania,
aby to co znajdę na kartach powieści pochłonęło mnie, zainteresowało i w końcu,
abym dotrwał do końca (hahahaha)
„Ten cholerny księżyc” czekał na mnie dość sporo czasu.
Książka ukazała się w okresie, gdy obchodziliśmy okrągłą, pięćdziesiątą
rocznicę lądowania człowieka na księżycu. Jednak to nie był dla mnie powód, aby
sięgnąć po powieść Algisa Budrysa. Musiała po prostu swoje odleżeć w
biblioteczce i nabrać odpowiedniej ilości kurzu. Ta czerwona okładka z
minimalistyczną w sumie grafiką, jednak cały czas siedziała gdzieś w pamięci i
na stosie książek do przeczytania w najbliższych dziesięciu latach, była dość
wysoko.
czwartek, 22 sierpnia 2019
Alvin Schwartz - Upiorne opowieści po zmroku
Kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać po najnowszej
pozycji Zyska. Myślałem, że to będą opowiadania, historie mroczne, straszne.
Pełne krwi, nawiedzonych domów, szalejących po leśnych ostępach psycholi.
Mówiąc krótko myślałem, że to zbiorek opowiadań w klimatach kinowych,
amerykańskich slasherów. No i się rozczarowałem, ale zacznijmy od początku.
Książka jest naprawdę ładnie wydana, na porządnym papierze,
w twardej oprawie, zaś okładkę zdobi filmowa grafika. Film możecie już
zobaczyć w kinach. I tak mając w pamięci trailery filmu, wydaje się mi (jeszcze
go nie widziałem), że kinowa wersja „Upiornych opowieści po zmroku” może wydawać się mocniejsza, właśnie bliżej
jej do często kultowych już horrorów niż książka.
środa, 21 sierpnia 2019
Andrew Neiderman - Adwokat diabła
Weź, usiądź i
napisz opinię o książce, która w pierwszym odczuciu (i po części słusznie),
kojarzy się z filmem. Filmem nie byle jakim, bo przecież ogólnie uznanym za
świetny, ze wspaniałym klimatem, rewelacyjnymi rolami Ala Pacino i Keanu Reevesa.
Książką, która zdawałoby się nie wniesie nic nowego, no może opisy będą odgrywać
większą rolę, bo przecież w filmie nie wszystko uda się zawsze pokazać. No i zanim
otworzyłem książkę zastanawiałem się, czy obejrzeć film ponownie?
„Adwokata
diabła” oglądałem……. No właśnie, za bardzo już nawet nie pamiętam kiedy,
zapewne cały klimat filmu siedzi gdzieś tylko w pamięci i pozwala stwierdzić
mi, że to było świetne kino. Jednak świetnych filmów na szczęście co roku jest
kilka, więc naturalne, że obraz Taylora Hackforda z 1997 roku znacznie się zatarł i dzisiaj mam tylko mgliste wspomnienia.
środa, 14 sierpnia 2019
Wojciech Chmielarz - Rana
„Bestie
przewijające się w kryminałach prawie zawsze znajdują odpowiedników w świecie
realnym. Trzeba o nich mówić, pokazywać,
uczulać czytelników” .
Te słowa padły z
ust innego polskiego pisarza, Jacka Ostrowskiego podczas ostatniego wywiadu. I postanowiłam
je tutaj umieścić, bo pasują idealnie do
książki, o której dziś Wam napiszę.
wtorek, 6 sierpnia 2019
Ed i Lorraine Warren- Nawiedzenia. Historie prawdziwe
Ed i Lorraine Warren byli jednymi z najbardziej znanych
badaczy zjawisk paranormalnych na świecie oraz jedynymi świeckimi demonologami
uznanymi przez kościół katolicki. Szerszej opinii publicznej dali się poznać
poprzez horror “Obecność” (Conjuring), która opiera się na jednej z
głośniejszych spraw prowadzonych przez Warrenów, mianowicie nawiedzenia domu
rodziny Perron w Harrisville. To także oni starali się wyjaśnić sprawę
demonicznego bytu, który przemawiał przez lalkę Annabelle (umiejscowioną
obecnie w Muzeum Okultystycznym stworzonym przez Eda i Lorraine). Historie,
które mogliście oglądać w filmach i przed którymi drżeliście ze strachu, są w
dużej mierze prawdziwe.
Demonolodzy mają za sobą wiele spotkań z nieokreślonymi
bytami, niewyjaśnionymi zdarzeniami i demonicznymi siłami, które według nich od
wieków nawiedzają ziemię i są na niej obecne - na równi z istotami żywymi. Do
małżeństwa badaczy zjawisk nadprzyrodzonych niejednokrotnie zgłaszały się
osoby, które twierdziły, że doświadczyły kontaktu z duchami. Ed i Lorraine
starali się zbadać każdą z tych spraw. Nie inaczej jest w przypadku cmentarza
Union w Connecticut, z którym związanych jest wiele paranormalnych historii.
środa, 26 czerwca 2019
Ann Cleeves - Czerń kruka
Czerń
Kruka otwiera tak zwaną serię Szetlandzką autorstwa
brytyjskiej pisarki Ann Cleeves, nazywanej mistrzynią suspensu.
Szetlandy pokrywa
śnieg, a to właśnie na tym ponurym krajobrazie wyróżniają się dwa kolory –
czerwień i czerń. W mroźny poranek nowego roku Fran Hunter znajduje zakrwawione
ciało młodej kobiety, nad którą krążą czarne kruki. Takie niewyobrażalne
zbrodnie nie zdążają się w małych, zamkniętych miasteczkach, w których wszyscy
się znają.
Małe społeczności
rządzą się własnymi prawami. Tutaj każdy ma swoje tajemnice, swoje małe
sekrety, który długo pozostają niewyjawione. To miejsca, do których trzeba się
dopasować, bo wszelkie odstępstwa od normy zasługują na potępienie i
wyobcowanie. Po znalezieniu ciała nastolatki, w tę dotąd z pozoru poukładaną
społeczność, wkrada się prawdziwy chaos, który rozbudza aurę podejrzeń i
wzajemnego oskarżania. Pierwsze oskarżenia i szykany automatycznie padają na
Magnusa - miejskiego dziwaka i odludka, którego mieszkańcy obwiniają o udział w
niewyjaśnionym zaginięciu małej dziewczynki sprzed lat. Jimmy Perez ze
szkockiej policji rozpoczyna dochodzenie, które budzi skrajne odczucia i
zagęszcza atmosferę strachu i wzajemnych oskarżeń. Gdzieś w tej małej, przecież
tak dobrze ze sobą zapoznanej społeczności, mieszka morderca.
sobota, 8 czerwca 2019
Nieodnaleziona - Remigiusz Mróz
Przede wszystkim trzeba się zastanowić, czy ta książka w ogóle powinna powstać. Według mnie nie… O ile pierwsza część tegoż cyklu: Nieodnaleziona wypadła całkiem dobrze, to Nieodgadniona jest nieporozumieniem. Dla przypomnienie: Damian kilkanaście lat wcześniej był świadkiem, jak nieznani sprawcy gwałcą, a potem porywają jego dziewczynę, a on sam ledwo uchodzi z życiem. Ślad po Ewie znika, ale Damian nie przestaje jej szukać i mieć nadzieję, że jego narzeczona się odnajdzie. Po tych wszystkich latach w sieci pojawia się zdjęcie kobiety łudząco podobnej do Ewy, a sam Damian dostaje coraz więcej sygnałów, że dziewczyna jednak żyje.
Nieodgadniona Remigiusza Mroza to kontynuacja tej historii – bardzo niespodziewana dodam, bo wydawało się, że Nieodnaleziona zakończy się na tej jednej części – i to naprawdę by wystarczyło. Ale nie – jak dla mnie z nie do końca zrozumiałych powodów, autor postanowił kontynuować tę historię, wyszło naprawdę przeciętnie, o ile nie źle. Od początku akcja tej powieści to jakiś jeden, wielki absurd, a dziwne relacje, jakie tworzą się między bohaterami znanymi z Nieodnalezionej są kompletnie nie na miejscu.
wtorek, 21 maja 2019
Rachel Caine - Żona mordercy
Czy można nie wiedzieć,
że najbliższa osoba jest skrajnie zła, pozbawiona empatii, skrupułów i po
prostu serca, gdy jednocześnie jest świetnym ojcem i mężem? Gina twierdzi, że
nie miała pojęcia o tym, że jej mąż jest seryjnym mordercą, a w przydomowym garażu
urządził miejsce kaźni porywanych, a następnie brutalnie mordowanych przez
niego młodych kobiet. O wszystkim dowiaduje się feralnego dnia, gdy pijany
kierowca wjeżdża w garaż na ich posesji, ukazując tym samym jedno z ostatnich,
bestialskich „dzieł” Melvina – zawieszoną na haku, maltretowaną i ostatecznie
uduszoną dziewczynę. Gina nie wiedziała co robi ojciec jej dzieci w swoim
garażu, choć Melvin na swoim koncie miał co najmniej kilkanaście ofiar. Zastraszona,
zaślepiona, a może współwinna? Takie oczywiste wnioski na temat żony mordercy
wysuwa policja i opinia publiczna, która nie daje żyć kobiecie i jej dzieciom.
poniedziałek, 20 maja 2019
B. A. Paris - Pozwól mi wrócić
Dotychczas wydane
powieści B.A. Paris – „Za zamkniętymi drzwiami” i „Na skraju załamania”,
oceniam bardzo pozytywnie. To dobre powieści łączące thriller psychologiczny z
dramatem. W podobnym tonie zachowana jest najnowsza powieść autorki pod tytułem
„Pozwól mi wrócić”. Jednak tym razem mam wrażenie, że autorka nie do końca
potraktowała swoich czytelników poważnie, serwując im powieść w wielu miejscach
niespójną i naiwną.
czwartek, 16 maja 2019
Robert Ziębiński - Stephen King. Instrukcja obsługi
Od razu w pierwszym zdaniu napiszę, że nie jestem wielkim
fanem Stephena Kinga. Nie jestem aż takim miłośnikiem jego książek, aby na
każdą książkę czekać z utęsknieniem i gdy tylko pojawi się info o kolejnej
nowości, obgryzać palce i czekać na TEN DZIEŃ, gdy trafi do sprzedaży.
Oczywiście szanuję, doceniam i nie dziwi mnie ogólnoświatowy zachwyt nad jego osobą.
Gdyby było inaczej, to byłbym wariatem.
Znam pobieżnie jego
twórczość, czytałem swego czasu wszystko co w Polsce się ukazało, jednak gdy
zaczął opuszczać horrorowe poletko w kierunku innych gatunkowo powieści, jakoś
tak nasze drogi się rozeszły. Nadal uwielbiam „Miasteczko Salem” jeden z najlepszych
horrorów ever, zaczytywałem się w „TO”, „Carrie”, „Lśnieniu”, „Christine”. Do „Talizmanu”
napisanego wraz z Peterem Straubem, przylgnąłem jak glonojad to akwariowej
szyby. Nie do końca porwał mnie „Czarny dom” – do którego po lekturze książki Roberta
Ziębińskiego „Stephen King. Instrukcja obsługi” będę musiał powrócić –
podobnież to zdecydowanie lepsza kontynuacja niż pierwsza powieść. Lecz gdy
nastał czas kingowskich powieści innych niż horrory (jak wspomniałem), nasze
drogi się rozeszły. Sam nie wiem dlaczego?
Brak czasu, ilość tytułów, grube tomiszcza? Nie mam pojęcia. A może moje
zainteresowania literaturą poszły w zupełnie innym kierunku….
Jakub Bielawski - Ćma
„I ujrzałem przyszłość horroru”.
Już nie pamiętam, na której z książek widziałem ten okładkowy blurb.
Jeżeli pamięć mnie nie zawodzi, są to słowa Stephena Kinga o Clivie
Barkerze. O facecie, który nie tylko dla literackiego, ale przecież i
kinowego horroru, wniósł bardzo wiele. Ba! Można śmiało powiedzieć, że
jego Cenobici to absolutna klasyka, kultowe postaci i zna je chyba każdy
miłośnik kina.
Ja jestem za „mały”, aby zakrzyknąć jak King, bo i wymowa tego zdania w moich ustach, nie ma takiego rażenia, jak głos samego króla (czy ten tytuł się komuś podoba, czy nie). Jednak chciałbym wydrzeć się „Tak! To jest przyszłość polskiego horroru!”. Nawet, jeżeli zabrzmi to jak krzyk wariata.
Mam na myśli oczywiście „ĆMĘ”
Jakuba Bielawskiego, którą jakiś czas temu skończyłem czytać i nadal
jestem pod głębokim wrażeniem powieści. Wydaje się to dziwny okrzyk,
slogan, hasło, niemal heretyckie stwierdzenie przytoczone powyżej, o
doskonałości (nie boję się użyć tego słowa) ĆMY. Ale tylko wydaje. A
przy okazji spójrzmy na rubasznego faceta z brodą (wybacz Kuba
:D ), który zadebiutował właśnie pierwszą swoją książką i to jak!
![](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/t51/1/16/1f603.png?_nc_eui2=AeF-V7-MGZDfzqEQblgFOVUSvKAjyZp8PkedeAPNPOEI5uUsaqbHy61H2QyGQYJK7jSYlONz0QWEZ4-UNcPnJYianvZe0zFr_w_RdducNyBiDQ)
wtorek, 14 maja 2019
Smętarz dla zwierzaków - recenzja filmu.
Kto kupuje nieruchomość, nie
sprawdziwszy uprzednio jej stanu prawnego?
To pytanie, wynikające do pewnego
stopnia ze zboczenia zawodowego, pojawiło się w mojej głowie nagle. Nie
dlatego, że jestem jakoś bardzo zafiksowany na punkcie tego co robię. Po prostu
miejscami fabuła filmowej adaptacji powieści Kinga (którą jeszcze jako dzieciak
znałem bodajże pod nazwą ”cmętarz zwieżąt”) jest szyta tak grubymi nićmi, że aż
trzeszczy. I w głowie widza pojawiają się
pytania odnośnie logicznej spójności tego, co widzi na ekranie. Ale po kolei.
Za film odpowiadają Kevin Kolsch,
Dennis Widmyer (reżyseria) i Jeff Buhler (scenariusz), czyli osoby raczej
szerzej nieznane i nie mające na koncie wielkich kinowych przebojów. Kiedy po
filmie usiadłem do komputera i sprawdziłem ich dotychczasowe dokonania w mojej
głowie pojawił się przebłysk zrozumienia – panowie po prostu nie mają na koncie
żadnej ambitnej produkcji. Skąd więc pomysł, żeby to właśnie im powierzyć rzecz
tak wymagającą pewnej wrażliwości jak „Smętarz dla zwierzaków”? (już trzymajmy
się tej nieszczęsnej polskiej wersji). Nie mnie oceniać, ale efekt ich pracy
jest bardzo przeciętny.
czwartek, 11 kwietnia 2019
Maciej Lewandowski - Cienie Nowego Orleanu
Okultystyczny kryminał z elementami mitologii Voodoo i horror
w duchu twórczości Lovecrafta!
Macieja Lewandowskiego możecie Państwo kojarzyć z opowiadań
zamieszczanych w czasopismach i jego poprzedniej powieści „Splątanie”, która ukazała
się nakładem wydawnictw Videograf. Książka ta, zebrała w sumie pozytywne
opinie, chociaż pojawiały się także głosy, że jest to pozycja niedopracowana.
Dla mnie była to dobra powieść i z niecierpliwością oczekiwałem kolejnej
książki autora.
Przyszło czekać niemal trzy lata nim pojawiły się na rynku
„Cienie Nowego Orleanu”.
Moje oczekiwania były bardzo rozbudzone, ponieważ na jednej
z edycji konwentu Copernicon, miałem okazję i przyjemność wysłuchać prelekcji
Macieja, dotyczącej Voodoo i mrocznej historii tytułowego, magicznego amerykańskiego miasta. Tak, Nowy Orlean to nie
tylko kolebka jazzu, to także miasto związane z wierzeniami kreolskimi,
laleczkami voodoo, ożywionymi trupami i składanymi w ofierze czarnymi
kogutami. Przynajmniej ja, mam taki obraz
wierzeń niewolników afrykańskich, przybyłych do Ameryki wraz z rozwojem
niewolnictwa. Oczywiście zbudowany jest on na filmach, bo powieści z Voodoo czytałem
ledwo…. dwie. Prelekcja była prowadzona bardzo ciekawie i cieszyła się dużą
popularnością, o czym świadczyła pełna sala, zaś samo przygotowanie prelegenta
pokazywało, że dokładnie zgłębił temat. Więc nie zostało nic innego, jak czekać
na książkę.
wtorek, 19 marca 2019
Aleksander R. Michalak - Denar dla szczurołapa
Kto nie zna dość
ponurej opowieści o Szczurołapie, który w mieście Hameln rozprawił się z plagą
szczurów tylko z pomocą dźwięków wydobywających się z fletu? Jego zapłatą miał
być denar za każdego gryzonia, jednak nieuczciwi włodarze nie dotrzymali słowa.
Szczurołap postanowił zemścić się i za karę - z pomocą granej na flecie muzyki
– z miasta wyprowadził wszystkie dzieci, po których ślad całkowicie zaginął.
Gabor
Horthy, węgierski badacz religii Bliskiego Wschodu natrafia na dokumenty
naukowe z XIX wieku zgromadzone i studiowane przez Augusta
Erdmanna. Te bezpośrednio dotyczyły tajemniczej historii Szczurołapa z Hameln,
a po których można było zwątpić, czy opowieści o fleciście są tylko swego
rodzaju straszną bajką. Horthy pochłonięty jest tymi badaniami, zaczynają go
one coraz bardziej omamiać. Dziwne wizje nawiedzają jego sny, a w około dzieję
się nazbyt wiele nieprzewidzianych i mrocznych zdarzeń. Czy to możliwe, że trzynastowieczna
legenda o Szczurołapie ma swoje źródła w odniesieniu do historii i jest po
prostu prawdą?
niedziela, 17 marca 2019
Grzegorz Kopiec - Czas pokuty
Kilka lat temu przeczytałam opowiadanie „Introligator z
Doliny Płaczu” i tak bardzo mi się spodobało, że postanowiłam przyjrzeć się
bliżej twórczości Grzegorza Kopca.
I tak oto zostałam fanką pisarza, o którym nie było
specjalnie głośno.
Do czasu…
Mam nadzieję, że za sprawą "Czasu pokuty" to się zmieni i
książka trafi do szerszego grona czytelników, a nazwisko autora zagości na
ustach wydawców.
Wiadomość o pierwszej powieści Kopca przyjęłam z ogromnym
entuzjazmem i ani przez chwilę nie wątpiłam, że będzie mi się podobać.
Późny sierpniowy wieczór, izba przyjęć Wojewódzkiego
Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublińcu i on, mężczyzna, który odzyskuje
świadomość w obcym dla siebie miejscu. Nie pamięta, jakie wydarzenia
doprowadziły go do tej placówki, nic, nawet własnego imienia. Na przekór próbom
racjonalnej oceny sytuacji staje się świadkiem wydarzeń niepojętych,
nadprzyrodzonych. Zjawa o imieniu Skarbimira pomaga mu zajrzeć w głąb siebie i
odzyskać utracone wspomnienia. Sięgając pamięcią wstecz, dowiaduje się o
rzeczach przyjemnych, idyllicznych, jak wakacyjny wyjazd z narzeczoną w
Bieszczady, i osobliwych, wręcz przerażających, jak tajemnicze uprowadzenie
jego ukochanej Agnieszki czy seria nagłych i brutalnych samobójstw oraz
morderstw. Szybko staje się jasne, że stoi za tym uwolnione Zło, za wszelką
cenę próbujące nie dopuścić do wypełnienia się wspólnej misji, podjętej przez
Skarbimirę i głównego bohatera.
środa, 6 marca 2019
Grzegorz Wielgus - Czarcie słowa
"Pęknięta korona" Grzegorza Wielgusa spotkała się z moim dość umiarkowanym entuzjazmem. Książka pozostawiała wiele do życzenia i z ciekawością oczekiwałem kolejnej powieści o przygodach brata inkwizytora Gotfryda i jego dwóch przyjaciół, małopolskich rycerzy Lamberta i Jaksy.
Tym razem wraz z autorem przenosimy się na trzynastowieczne ziemie Austrii, gdzie król Rudolf Habsburg organizuje turniej rycerski. Królestwo Niemiec cieszy się chwilowym spokojem, jednak w duszy królewskich wasali cały czas trwa konflikt i szukanie okazji do rozpętania wojennej zawieruchy. W takich nastrojach do zamku Rappottenstein przybywają konkurenci i jak się okazuje, nie tylko w turniejowych szrankach. Podczas polowania poprzedzającego turniej dochodzi do próby zamachu na jednego z wasali i tutaj wkraczają dosłownie nasi bohaterowie. Raz, ratując życie jednego z możnowładców. Dwa, biorąc śledztwo we własne ręce.
"Czarcie słowa" to typowa powieść historyczno przygodowa, pełna potyczek i pojedynków. Fabuła prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony śledztwo mające wyjaśnić, kto mógłby czyhać na życie królewskiego wasala (a chętnych jest wielu"), z drugiej tajemnica demona słów, który krąży po okolicznych traktach mordując podróżnych i pozostawiając na drzewach dziwne znaki - tytułowe czarcie słowa.
Outsider - Stephen King
Był jeden fakt twardy jak głaz i niepodważalny jak prawo
grawitacji: człowiek nie może przebywać w dwóch miejscach jednocześnie. Terry
Maitland jednak mógł tego dokonać, bo jakimś sposobem widziany był w zupełnie
innym mieście, co potwierdza grupa znajomych, film video i odciski jego palców
pozostawione w kilku miejscach. Ale jednocześnie - w tym samym czasie -
widziany był w swoim rodzinnym mieście przez kilku sąsiadów, z którymi zamienił
nawet parę słów. Co jednak najgorsze jego ślady biologiczne pozostawione
zostały na ciele brutalnie zgwałconego i zamordowanego chłopca. DNA nie
pozostawia złudzeń, że szanowany obywatel miasta, trener kadry dziecięcej i
dotąd wzorowy mąż, ojciec i sąsiad - jest tak naprawdę psychopatycznym
mordercą.
Automatycznie - zaraz po aresztowaniu - Terry Maitland z
lubianego i szanowanego trenera, stał się najbardziej znienawidzoną postacią w
całym miasteczku. Sam oskarżony nie przyznaje się do winy, tłumacząc, że
przebywał wtedy w zupełnie innym miejscu - na co zresztą są dowody. Jak w takim
razie Terry mógł być w dwóch miejscach jednocześnie? Czy dokładnie zaplanował
każdy krok, współdziałał z osobą łudząco do niego podobną, czy może jest
faktycznie niewinny, tak jak uważa, a może jest tak jak mówił Arthur Conan Doyle
ustami Sherlocka Holmesa:
poniedziałek, 4 marca 2019
Piotr Browiec "Pułapka na drodze do domu Usherów"
Nie mam złudzeń co do tego, czy współczesna polska literatura weird fiction zdobędzie większą popularność albo przynajmniej będzie cieszyć się zainteresowaniem większym niż minimalne. Cóż, nawet w najbardziej optymistycznych marzeniach nie wyobrażam sobie rozdziałów w podręcznikach do historii literatury, które traktowałyby o „Snach umarłych” albo serii Odmienne Stany Grozy. Nie liczę na recenzje w „Gazecie Wyborczej”, nie oczekuję, że któryś z moich „kolegów od weird” osiągnie status literackiego celebryty. Zresztą, nie jestem złośliwy, nawet im tego nie życzę.
Dlatego też to, co teraz napiszę, proszę potraktować jako eksperyment myślowy, a nie jako pobożne życzenia: gdyby taki hipotetyczny podręcznik historii literatury polskiej zawierał w ostatnim tomie rozdział o prozie niesamowitej, to za okres, kiedy rodzima weird fiction się kształtowała, należałoby uznać czas między wydaniem antologii „Po drugiej stronie” a wydaniem „Snów umarłych”.
Dlatego też to, co teraz napiszę, proszę potraktować jako eksperyment myślowy, a nie jako pobożne życzenia: gdyby taki hipotetyczny podręcznik historii literatury polskiej zawierał w ostatnim tomie rozdział o prozie niesamowitej, to za okres, kiedy rodzima weird fiction się kształtowała, należałoby uznać czas między wydaniem antologii „Po drugiej stronie” a wydaniem „Snów umarłych”.
poniedziałek, 18 lutego 2019
KSIĄŻKI Z PIEKŁA RODEM. ZŁOTA ERA HORRORU W POLSCE 1989-1994
Początek lat dziewięćdziesiątych w Polsce przyniósł wiele zmian. Po upadku komunizmu rynek w Polsce otworzył się na dobra z zachodu. Pierwsze zmiany ustrojowe w kraju przyniosły, także zmiany na rynku wydawniczym. Powstały wydawnictwa, które garściami nadrabiały wydawnicze zaległości z kilkudziesięciu lat. Na półkach księgarń masowo zaczęły pojawiać się pierwsze horrory. Wchodząc do księgarń, sklepów z "mydłem i powidłem", odwiedzając miejskie "Manhattany" czy rynki ze wszystkim, czytelnik był dosłownie rażony kolorowymi okładkami przedstawiającymi wszelkie demony, potwory i przysłowiową: krew, falki i cycki. To z końcem roku 1989 i początkiem 1990 pojawiły się niemal kultowe wydawnictwa i serie: Phantom Press International, seria Amber Horror, aby z kolejnymi latami powstały serie horrorów z wydawnictwa Rebis, PIK czy Zysk. Dotychczasowa uboga oferta zawierająca praktycznie tylko klasyczną grozę, zastąpiona została książkami takich autorów jak: Graham Masterton, James Herbert, Brian Lumley, Harry A. Knight, Guy N. Smith czy pierwszymi pozycjami Stephena Kinga.
Te małe, kieszonkowe książeczki dosłownie uginały półki księgarń, a sprzedaż osiągała dziesiątki tysięcy egzemplarzy, liczby, o których współcześni autorzy i wydawcy w Polsce mogą tylko pomarzyć. Kolorowe okładki skutecznie przyciągały wzrok wygłodniałych czytelników. Mówi się, że książki samego Guya sprzedały się w łącznym nakładzie około miliona egzemplarzy!
Zupełnie inną kwestią pozostaje upadek tamtych czasów. W "dzikiej Polsce", gdzie prawo autorskie weszło dopiero w 1993 roku, często bez wiedzy autora drukowano jego książki ("Zagubione dusze" Morta Castle), dzielono tytuły na dwa tomy, aby "ugrać" jak najwięcej z tortu literackiego horroru ( "Podpalacze ludzi", "Wizerunek zła" Mastertona czy "Święte miejsce" Herberta"), co było także jednym z powodów przejścia Grahama Mastertona do powstającej właśnie "Primy" czy Rebisu (o tym wspomina w wywiadzie dla Okiem na Horror
"Moje relacje z Amberem były na początku bardzo dobre, głównie ze względu na moją przyjaźń z młodym Dariuszem Chojnackim, który był entuzjastą moich książek. Jednakże, kiedy Dariusz zginął w wypadku samochodowym, moje stosunki z wydawnictwem zaczęły się pogarszać. Wydawali moje powieści w dwóch częściach, prawdopodobnie po to, by jeszcze więcej zarobić, ale na opłaty licencyjne z ich strony można było czekać wieczność. Zerwałem więc współpracę i nawiązałem nową – z Andrzejem Kuryłowiczem z Wydawnictwa Prima i Tomaszem Szponderem z Domu Wydawniczego Rebis. Miałem z nimi doskonałe relacje i zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ogarnął mnie smutek, kiedy Andrzej zmarł na początku tego roku, w wieku zaledwie 59 lat. To była tragedia." (WYWIAD)
Chyba sam Guy N. Smith do końca nie wie, do ilu tytułów sprzedał prawa, a ile wydrukowano bez jego wiedzy. Zresztą o wspomnianych "Zagubionych duszach" Mort Castle dowiedział się kilkanaście lat później z internetu, zaś Amber nabrał wody w usta do dnia dzisiejszego.
Oczywiście do dzisiaj trwają dyskusje nt. wpływu tzw Złotej Ery Horroru w Polsce, na gatunek literacki. Jedni (jak ja) z rozrzewnieniem wspominają tamte czasy, gdy zaczynałem swoją czytelniczą przygodę z gatunkiem, a dla drugich jest to zupełnie niezrozumiałe. Oczywiście można i trzeba dyskutować nad wpływem tego bumu na postrzeganie gatunku przez czytelnika. Jednak należy unikać negatywnych emocji, które często się pojawiają. Ba! Nawet przyjmując (co jest w znacznej mierze racją), że jakość wydania, tłumaczenia i doboru oferty, pozostawia z dzisiejszego punktu widzenia sporo do życzenia, należy uszanować głos osób, które dzisiaj patrzą niemal ze wzruszeniem w lata dziewięćdziesiąte. Nie zmienia to faktu, że większość z dzisiejszych czterdziestolatków, swoje pierwsze horrorowe kroki stawiało z literacka pulpą.
W 2017 roku na zachodnim rynku ukazała się książka, album prezentująca grafiki okładek horrorów z lat 70/80 (Paperbacks from Hell: The Twisted History of ‘70s and ‘80s Horror Fiction) pod redakcją G. Hendrixa. To swoista encyklopedia, almanach graficznych produkcji tamtych lat. Książka nie bez echa, także została zauważona przez polskich fanów horrorów i komentowana na forach społecznościowych. Co jakiś czas powraca także dyskusja, aby coś podobnego wydać w Polsce.
Wydaje się mi, że obecne rynek literackiego horroru w Polsce rozwija się dość prężnie, chociaż o nakładach i ilości tytułów z lat dziewięćdziesiątych można tylko pomarzyć. Powstaje coraz więcej wydawnictw fanowskich o niskich nakładach, wydających pulpę. Swoistą kalką Phantom Press International i Amber Horroru stało się wydawnictwo Phantom Books, które mam przyjemność tworzyć.
Więc przy okazji pojawiających się informacji o Paperback from Hell, pojawia się także pytanie, czy taka polska wersja książki miałaby szanse powodzenia? Czy spotkałaby się z zainteresowaniem czytelników? Czy miłośnicy pulpy chcieliby w swoich zbiorach posiadać taką pozycję?
Nie pozostaje mi nic innego jak to sprawdzić.
Dlatego też, z kilkoma osobami, miłośnikami horroru, którzy z łezką w oku spoglądają w lata dziewięćdziesiąte, postanowiłem, że Phantom Books przymierzy się do wydania takiej pozycji.
Książkę planujemy wydać pod koniec 2019 roku. Będzie to edycja limitowana. Forma zakupu pozostaje jeszcze otwarta (akcja crowdfundigowa, przedpłata, zapisy). Chcemy stworzyć pozycję wyjątkową, w twardej oprawie, z kolorowym wnętrzem prezentującym grafiki okładek z lat 1989-1994. Każda okładka będzie posiadała krótki opis (notkę wydawcy). W książce powinny znaleźć się wszystkie wydania horrorów z tzw Złotej Ery horroru. Dodatkowo pozycję wzbogacimy o wywiady, wspomnienia z głównymi bohaterami tamtych lat.
Pierwsze kroki już podjąłem. Zebrałem osoby, które swoim doświadczeniem i wiedzą będą gwarantować, że KSIĄŻKI Z PIEKŁA RODEM, będą pozycją wyjątkową i starannie przygotowaną.
Za treść merytoryczną odpowiadać będą: Łukasz Radecki, Rafał Głuchowski i Piotr Pocztarek.
Dodatkowo, wywiadami zajmie się Piotrek, wstęp napisze Bartek Czartoryski, zaś oprawę graficzną na swoje barki wziął Wojtek Pawlik. No i jeszcze ja ;)
No to działamy.
Te małe, kieszonkowe książeczki dosłownie uginały półki księgarń, a sprzedaż osiągała dziesiątki tysięcy egzemplarzy, liczby, o których współcześni autorzy i wydawcy w Polsce mogą tylko pomarzyć. Kolorowe okładki skutecznie przyciągały wzrok wygłodniałych czytelników. Mówi się, że książki samego Guya sprzedały się w łącznym nakładzie około miliona egzemplarzy!
Zupełnie inną kwestią pozostaje upadek tamtych czasów. W "dzikiej Polsce", gdzie prawo autorskie weszło dopiero w 1993 roku, często bez wiedzy autora drukowano jego książki ("Zagubione dusze" Morta Castle), dzielono tytuły na dwa tomy, aby "ugrać" jak najwięcej z tortu literackiego horroru ( "Podpalacze ludzi", "Wizerunek zła" Mastertona czy "Święte miejsce" Herberta"), co było także jednym z powodów przejścia Grahama Mastertona do powstającej właśnie "Primy" czy Rebisu (o tym wspomina w wywiadzie dla Okiem na Horror
"Moje relacje z Amberem były na początku bardzo dobre, głównie ze względu na moją przyjaźń z młodym Dariuszem Chojnackim, który był entuzjastą moich książek. Jednakże, kiedy Dariusz zginął w wypadku samochodowym, moje stosunki z wydawnictwem zaczęły się pogarszać. Wydawali moje powieści w dwóch częściach, prawdopodobnie po to, by jeszcze więcej zarobić, ale na opłaty licencyjne z ich strony można było czekać wieczność. Zerwałem więc współpracę i nawiązałem nową – z Andrzejem Kuryłowiczem z Wydawnictwa Prima i Tomaszem Szponderem z Domu Wydawniczego Rebis. Miałem z nimi doskonałe relacje i zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Ogarnął mnie smutek, kiedy Andrzej zmarł na początku tego roku, w wieku zaledwie 59 lat. To była tragedia." (WYWIAD)
Chyba sam Guy N. Smith do końca nie wie, do ilu tytułów sprzedał prawa, a ile wydrukowano bez jego wiedzy. Zresztą o wspomnianych "Zagubionych duszach" Mort Castle dowiedział się kilkanaście lat później z internetu, zaś Amber nabrał wody w usta do dnia dzisiejszego.
Oczywiście do dzisiaj trwają dyskusje nt. wpływu tzw Złotej Ery Horroru w Polsce, na gatunek literacki. Jedni (jak ja) z rozrzewnieniem wspominają tamte czasy, gdy zaczynałem swoją czytelniczą przygodę z gatunkiem, a dla drugich jest to zupełnie niezrozumiałe. Oczywiście można i trzeba dyskutować nad wpływem tego bumu na postrzeganie gatunku przez czytelnika. Jednak należy unikać negatywnych emocji, które często się pojawiają. Ba! Nawet przyjmując (co jest w znacznej mierze racją), że jakość wydania, tłumaczenia i doboru oferty, pozostawia z dzisiejszego punktu widzenia sporo do życzenia, należy uszanować głos osób, które dzisiaj patrzą niemal ze wzruszeniem w lata dziewięćdziesiąte. Nie zmienia to faktu, że większość z dzisiejszych czterdziestolatków, swoje pierwsze horrorowe kroki stawiało z literacka pulpą.
W 2017 roku na zachodnim rynku ukazała się książka, album prezentująca grafiki okładek horrorów z lat 70/80 (Paperbacks from Hell: The Twisted History of ‘70s and ‘80s Horror Fiction) pod redakcją G. Hendrixa. To swoista encyklopedia, almanach graficznych produkcji tamtych lat. Książka nie bez echa, także została zauważona przez polskich fanów horrorów i komentowana na forach społecznościowych. Co jakiś czas powraca także dyskusja, aby coś podobnego wydać w Polsce.
Wydaje się mi, że obecne rynek literackiego horroru w Polsce rozwija się dość prężnie, chociaż o nakładach i ilości tytułów z lat dziewięćdziesiątych można tylko pomarzyć. Powstaje coraz więcej wydawnictw fanowskich o niskich nakładach, wydających pulpę. Swoistą kalką Phantom Press International i Amber Horroru stało się wydawnictwo Phantom Books, które mam przyjemność tworzyć.
Więc przy okazji pojawiających się informacji o Paperback from Hell, pojawia się także pytanie, czy taka polska wersja książki miałaby szanse powodzenia? Czy spotkałaby się z zainteresowaniem czytelników? Czy miłośnicy pulpy chcieliby w swoich zbiorach posiadać taką pozycję?
Nie pozostaje mi nic innego jak to sprawdzić.
Dlatego też, z kilkoma osobami, miłośnikami horroru, którzy z łezką w oku spoglądają w lata dziewięćdziesiąte, postanowiłem, że Phantom Books przymierzy się do wydania takiej pozycji.
![]() |
Projekt reklamowy wydania. |
Pierwsze kroki już podjąłem. Zebrałem osoby, które swoim doświadczeniem i wiedzą będą gwarantować, że KSIĄŻKI Z PIEKŁA RODEM, będą pozycją wyjątkową i starannie przygotowaną.
Za treść merytoryczną odpowiadać będą: Łukasz Radecki, Rafał Głuchowski i Piotr Pocztarek.
Dodatkowo, wywiadami zajmie się Piotrek, wstęp napisze Bartek Czartoryski, zaś oprawę graficzną na swoje barki wziął Wojtek Pawlik. No i jeszcze ja ;)
No to działamy.
sobota, 9 lutego 2019
Alma Katsu - Głód
Wyprawa Donnera, nazywana także
„Samotną nadzieją”, ruszyła w maju 1846 roku. Dwie zamożne rodziny: Donnerowie
i Reedowie ze względów ekonomicznych, ale też osobistych opuszczają Springfield
i kierują się w stronę Kalifornii. Miał to być dla nich nowy, lepszy początek.
Łącznie w wyprawie wzięło udział ponad 80 osób, które na wozy zapakowało cały
swój dobytek. Początkowo wszystko szło dobrze, aż do pierwszego załamania
pogody. Szybko okazało się, że jest za mało pożywienia, a zbyt dużo niepotrzebnego
balastu. Towarzyszom wyprawy zaczęła zagrażać już nie tylko dzika zwierzyna,
niebezpieczeństwa ze strony innych plemion, ale w końcu potworny głód zjadający
ciało od środka i dziesiątkujący podróżników. By przeżyć, Ci co pozostali
zaczęli dopuszczać się aktów kanibalizmu.
Alma Katsu na swój sposób opowiada
o losach tej tragicznej wyprawy mieszając rzeczywiste wydarzenia z literacką
fikcją – nie pozbawiając jej elementów czystej grozy.
„Głód” fabularyzuje wyprawę
Donnera i swoim sposobem wyjaśnia, dlaczego jej losy były tak tragiczne.
Wszystko zaczyna się od złych wyborów – uczestnicy wyprawy zwiedzeni opisem w
pewnej książce – postanawiają wybrać niezbadany skrót, który okazał się
niefortunną drogą. Najpierw do uczestników wyprawy dotarły doniesienia o
zaginięciu chłopca, którego ciało krótko później zostaje znalezione
rozszarpane. Ta przykra historia rodzi strach, a wraz z nim historie o cieniach
czekających w mroku. Trudy wyprawy i niedostateczna ilość pokarmu na tak dużą
ilość osób zaczyna w ludziach budzić najgorsze instynkty, pierwotną walkę o
przetrwanie oraz złowrogie myśli bliskie obłędowi.
czwartek, 7 lutego 2019
David Seltzer - OMEN
Omen to film kultowy, który
żniwo swojej sławy zbiera do dziś, gdyż mimo swej ponad czterdziestoletniej
historii nadal uważany jest za obraz obowiązkowy wśród fanów gatunku. Nadejście
Antychrysta w ujęciu reżyserskim Richarda Donnera ukazane
1976 roku jest pierwowzorem wielu podobnych filmów i książek. Na sukces filmu
składa się kilka doskonałych działań promocyjnych, które odliczały czas
przyjścia na świat szatańskiego dziecka. Ostatecznie jednak fabuła i stopniowo
budowane w niej napięcie obroniło się samo i mimo licznych sequeli to właśnie
ten pierwszy Omen zapisał się na stałe w kanonie kina grozy. Równolegle
z premierą filmu do księgarni trafiła książka o tym samym tytule, napisana
przez scenarzystę filmu – Davida Seltzera.
Nie będzie więc zaskoczeniem, że
powieść ta fabularnie nie różni się od historii przedstawionej w filmie, a
jedynie podbudowuje pewne wątki i nakreśla wyraźniejszą charakterystykę postaci
oraz motywacji, jakimi się kierowali. Skoro film uważany jest za pozycję
kultową, to czy jego nowelizacja może być w ogóle interesująca i inna od tego,
co już widzieliśmy na ekranie? Otóż tak. Książkę czyta się z tak samo diabelnie
dobrze, jak ogląda film, a to dlatego, że David Seltzer potrafił w pełni oddać
bluźnierczy nastrój panujący w obrazie Donnera i sprawić, że także i tu Antychryst
rodzi się w atmosferze grozy i niepokoju.
niedziela, 3 lutego 2019
Małgorzata Saramonowicz "Sanatorium"
Dotychczas z prozą
Małgorzaty Saramonowicz zetknąłem się przy okazji jej powieści „Siostry” i
pamiętałem nawet, że miałem ją zaopiniować na blogu. Jednak książka wywarła na
mnie tak ogromne wrażenie, że bałem się, iż nie podołam. Ta niewielka
książeczka przyniosła ze sobą prozę najwyższych lotów, która nie da się
zaklasyfikować do jednego gatunku.
Czy była w niej pomimo to
groza? Czy „Siostry” można nazwać powieścią grozy? Oczywiście, że tak, ale nie
tylko.
Minęło sporo czasu od lektury i postanowiłem złapać za
kolejną powieść autorki, którą Jan Gonowicz okrzyknął córką Poego.
"Gdyby
Edgar Allan Poe miał córkę, a ta córka miała córkę,
a ta córka miała córkę -
łatwiej byłoby pojąć,
skąd się wzięła Małgorzata Saramonowicz."