Podsumowanie najlepszych horrorów na blogu Oka w grudniu
2016 roku. Wśród znanych nazwisk, głośnych tytułów, jako najciekawszy polski debiut
roku uznaję „Gałęziste” Artura Urbanowicza. Książka, która do dzisiaj ma swoich
fanów i przeciwników, jedni nie widzą w niej nic odkrywczego, wytykają błędy
autorowi, inni – jak ja – oczarowani są powieścią, która potrafi zmrozić serce.
Całej pikanterii różnym opiniom dodaje fakt, że „Gałęziste” wydało wydawnictwo,
bazujące na systemie vanity.
Mija rok i Artur Urbanowicz pisze kolejną powieść.
Tym razem wydaje ją Wydawnictwo GMORK, nakład rozchodzi się w dwa tygodnie od
premiery, mocny marketing, pojawienie się jeszcze przed premierą kilku, jak
nie kilkunastu przedpremierowych recenzji, własny fanpage strony, wszędzie w internecie
„Grzesznik”. Pomimo, że GMORK nie jest dużym wydawnictwem – wydaje średnio
trzy książki rocznie, to poziomu reklamy i jej częstotliwości nie
powstydziłoby się niejedno o wiele większe wydawnictwo. Dużo w tym zasługi także autora.
Pamiętając więc „Gałęziste” i patrząc na machnę reklamową „Grzesznika”,
musiałem zapoznać się z tym ostatnim tytułem. Ciekawość mnie zżerała, więc
odrzuciłem inne książki i zacząłem czytać.
„Grzesznik” to historia zupełnie inna, niż fabuła i
klimat poprzedniej powieści Urbanowicza. Niestety nie potrafię uniknąć
porównań i cały czas mam przed oczami obrazy z „Gałezistego”. Na początku oczekiwałem
kolejnej powieści w klimacie vilage horror, chociaż Artur niejednokrotnie
wspominał, że to będzie bardziej thriller gangsterski niż powieść grozy. Nie
chciałem wierzyć (śmiech). A jak wyszło? Proszę bardzo.
Gabriel
Amorth, egzorcysta, sporządził klasyfikację pięciu stopni nękania człowieka
przez złego ducha: kuszenie, dręczenie, obsesje, nawiedzenie i opętanie.
Zapomniał
jednak o jeszcze jednym, najgorszym: gdy wszystko to spotyka cię jednocześnie…
Marek
Suchocki "Suchy", boss suwalskiego półświatka, dowiaduje się, że jego
najgroźniejszy konkurent wychodzi z więzienia. Nie czekając na dalszy rozwój
wypadków, wraz ze swoimi wiernymi ludźmi postanawia raz na zawsze stawić mu
czoło. Porachunki kończą się tragicznie – Marek spada ze schodów i doznaje
silnego wstrząsu mózgu. Kiedy po tygodniowej śpiączce odzyskuje przytomność,
okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione
przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje
brutalne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media
Grzesznikiem, daje się poznać jako genialny, niesamowicie inteligentny
psychopata, który nie zna litości. Stawia Suchego przed wyborem – albo ustąpi,
albo zostanie mu odebrane wszystko, czym tylko kiedykolwiek się cieszył. Na
domiar złego, wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności
Marka…
Poznaj
zaskakujące, niespotykane dotąd połączenie horroru i opowieści gangsterskiej w
klimacie "Chłopców z ferajny"!*
Zacznijmy od tego, że „Grzesznik” nie jest
powieścią grozy jaką moglibyśmy oczekiwać znajdąc poprzednią książkę autora.
Faktycznie to powieść, gdzie światek miejskiej gangsterski odgrywa główną
rolę. Przez pierwszych około sto stron poznajemy głównego bohatera, jego
historię, rodzinę i „biznes”. Urbanowicz bogato opowiada o grupie przestępczej
Suchego. Robi to tak sprawnie i ciekawie, że praktycznie zapomniałem, że
oczekiwałem straszenia, grozy i demonów. Dostałem w zamian świetnie skrojoną
powieść łączącą w sobie gangsterski kryminał z delikatną wstawką powieści
grozy. Po setnej stronie wszystko zaczyna się zmieniać i wątek demoniczny i
nadnaturalny bierze górę. Postaci są barwne (nawet te drugoplanowe), miejska
dżungla średniej w sumie miejscowości, przedstawiona jest bardzo ciekawie, akcja powoli
się napędza -jednak to nie zarzut – aby przyśpieszyć przed finałem i porwać
czytelnika w historię stworzoną przez autora. Jest nie lada osiągnięciem i
nie wiem czy Urbanowicz zrobił to świadomie, ale postać Samiela, tajemniczego
gangstera jest o wiele ciekawsza, niż głównego bohatera. To kolejnych
konfrontacji pomiędzy tymi dwoma bohaterami oczekiwałem najbardziej. Z jednej
strony tajemnica, mrok i bezkompromisowość, a z drugiej zastraszony i z czasem
zagubiony, już nie pewny siebie jak kiedyś człowiek, w którym autor pomimo jego
przestępczej brutalności, starał się pokazać nam ludzką twarz Marka „Suchego”
Suchockiego.
Ok. Z pewnością wielu z Was zainteresuje wątek
nadprzyrodzony w powieści. Nie będzie tutaj pogańskich demonów i mrocznych
zalesionych miejsc, które można było znaleźć w „Gałęzistym”. Miejska dżungla,
także ma woje tajemnice i ciemne zakamarki, nie tylko w duszach jej mieszkańców.
Mary, wizje, zjawy i duchy pojawiają się tutaj dość często, tworzą klimat,
który ma pokazać beznadziejność sytuacji w jakiej znalazł się Suchy, w pewnym
momencie jawa miesza się z sennymi wizjami, doprowadzając naszego bohatera
niemal do szaleństwa. Budowane jest to idealnie, z wyczuciem. Urbanowicz tym
razem nie wpada w pułapkę zamieszczenia na kartach powieści zbyt wielu pomysłów
i nie ubarwia dodatkowo, niemal na siłę swojej powieści. Konsekwentnie trzyma do
końca jedną linię i zamysł.
Urbanowicz zdecydowanie konstrukcją powieści,
barwnymi postaciami, przedstawieniem relacji pomiędzy gangsterami, dialogami i samą przemianą Suchego,
wytrąca argumenty osobom, które zarzucały autorowi w „Gałęzistym”
niedociągnięcia na tych płaszczyznach. Mało tego, jak zwykle dokładny, niemal
aptekarski research robi robotę, co widać.
To wszystko świadczy o tym, jaką drogę Artur
Urbanowicz przeszedł jako autor pomimo tak krótkiego czasu. „Grzesznik” jest
pod względem warsztatowym lepiej napisaną książką, niż „Gałęziste”. Bardziej
rozbudowaną, jednak trzymającą się w ramach jakie autor sobie założył.
To książka, która spodoba się czytelnikom wielu
gatunków, solidnie przygotowana i świetnie napisana.
Tylko…. Jakoś tak brakuje mi Natalii (czytelnicy „Gałęzistego” pewnie wiedzą o co chodzi).
Polecam!
Tylko…. Jakoś tak brakuje mi Natalii (czytelnicy „Gałęzistego” pewnie wiedzą o co chodzi).
Polecam!
Obie były dla mnie rewelacyjne!
OdpowiedzUsuń