niedziela, 22 marca 2015

Jen i Sylvia Soska - Kobiecy horror za oceanu. cz.IV/IV " See No Evil2"

Ostatni dotychczas pełnometrażowy horror bliźniaczek Soska to prequel nakręconego w 2006 roku „See No Evil”. Oryginał, łagodnie i dyplomatycznie mówiąc nie był czymś, co można uznać za udany i ciekawy film. Poprzeczka nie została zatem zawieszona wysoko i przeskoczenie jej nie było rzeczą trudną. Siostry miały jednak, po raz pierwszy w swej karierze do czynienia z pracą nad scenariuszem napisanym przez kogoś innego. Wymyślona wcześniej postać mordercy Jacoba Goodnighta mogła w rękach reżyserek zarówno stracić jak i zyskać. Jen i Sylvia podjęły jednak ryzyko i rzuconą im rękawicę podniosły z dumą i namaszczeniem. Ich Jacob miał ochotę zabijać i ani przez chwilę nie myślał o odpoczynku.

Grupa przyjaciół udaje się do kostnicy, by zrobić Amy urodzinową niespodziankę. W tym samym czasie zostaje przywieziony Jacob Goodnight. Morderca, który wcześniej pozbawił życia kilkanaście osób jest martwy i nie stanowi już zagrożenia. Świetną zabawę przerywają im jednak makabryczne wydarzenia. W budynku znajduje się zabójca, który czyha na ich życia. Czy Jacob Goodnight naprawdę nie żyje?

Fabuła filmu jednoznacznie mówi nam, że oto mamy do czynienia z kolejnym slasherem. Niezniszczalny morderca, nierozgarnięci młodzi ludzie i krwawa rzeź jaka ich czeka zdaje się być nieunikniona. Wszystko zdaje się mówić nam, że nie warto ryzykować i kolejny raz oglądać czegoś, co widzieliśmy już w setkach innych horrorów. W przypadku sióstr Soska warto jednak zaryzykować i w ciemno im zaufać. Po wcześniejszych dokonaniach bliźniaczek w postaci udanego debiutu„Dead Hooker In A Trunk” i świetnego „American Mary” powinno to być co najmniej oczywiste. Ich slasher to nie tylko tępa rozrywka na zakrapiany alkoholem wieczór. Owszem, nie uświadczymy tutaj wydumanych prawd o życiu lecz przecież sami dobrze wiemy, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Choć postać mordercy nie stanie się ikoną niczym Freddy czy Jason, a jego milczenie i nieśmiertelność to nie pierwszyzna w filmowym horrorze, owe sztampowe elementy zostają widzom wynagrodzone. W „See No Evil 2” reżyserki bawią się konwencją i prowadzą swoistą grę z widzem. Typowe dla tego podgatunku prawidłowości zostają w wielu przypadkach doszczętnie zmienione co nie pozwala na ani chwilę wytchnienia.


Największą siłą napędową filmu nie jest o dziwo morderca a dwie bohaterki, które zostały wprost genialnie sportretowane przez znane nie od dziś fanom horroru Danielle Harris i Katharine Isabelle. Obie aktorki wcieliły się w zgoła inne postacie. Pierwsza z nich to silna kobieta, która ma dość sytuacji, w których to nie ona jest panią swego losu. Chcąc uszczęśliwić innych, w tym w szczególności swoją rodzinę zapomina o sobie. Kiedy wreszcie robi coś tylko i wyłącznie dla siebie spotyka się z krytyką i niezrozumieniem. Bohaterka wyrasta na rasową final girl (czyli jak ja to zwykłam nazywać „przeżytką”), a dzięki malutkiej i niepozornej Danielle, która zdaje się być tak niewinna i bezbronna, że bezwiednie trzymamy za nią kciuki. Pomimo 26 lat od premiery „Halloween 4” nadal można zobaczyć w niej tę drobniutką dziewczynkę, która  nas rozczulała. Z drugiej strony postać Katharine to mająca ogromne pokłady pozytywnej energii kobieta, która uwielbia dobrą zabawę. Zdaje się być wyzwolona i pewna siebie. Jej niemal histeryczne zachowanie to swoista parodia, a widz śledząc jej poczynania niejednokrotnie uśmiechnie się do siebie. Nie jest to bynajmniej przytyk czy błąd a śmiałe posunięcie z którego siostry wychodzą obronną ręką. Do tego ta niesamowita Katharine Isabelle. Ta kobieta zaskakuje mnie coraz bardziej!

Sceny morderstw, które są nieodzownym elementem każdego szanującego się slashera stanowią mocny punkt całego filmu. Nakręcone z pomysłem i dbałością o jak najmniejsze szczegóły cieszą oko i zachwycają brutalnością. Zastosowanie tzw. slow motion urozmaica je i dzięki temu sceny zyskują świeżość i stają się bardzo nowatorskie. Do gustu przypadło mi również zakończenie, które było dokładnie tym, co chciałam ujrzeć. Przywodziło na myśl pewien stary już horror, którego tytułu nie mogę wam zdradzić gdyż od razu wiedzielibyście o cóż mi chodzi. Niech owa zagadka znajdzie swe rozwiązanie dopiero kiedy zobaczycie „See No Evil”. Nie jestem tutaj przecież od psucia wam zabawy i grania złej matki.
Jacob Goodnight, którego zagrał zawodowy zapaśnik Glenn Jacobs, to morderca jakich wiele. Nie zaskakuje, a jego zachowanie przypomina poczynania nieśmiertelnego Myersa. Tak samo jak on

Jacob nie wypowiada w filmie ani słowa, a przyczyn jego psychoza można doszukiwać się już w wydarzeniach z dzieciństwa. Jego postać nie jest wyrazista i stanowi jedynie maszynę do zabijania. Choć w filmie siostry próbują opowiedzieć nam o Jacobie i podawać przyczyny jego morderczego ciągu nie da się ukryć, że został on potraktowany pobocznie i stanowi jedynie tło do krwawych wydarzeń na ekranie. Nowego Freddiego czy Latherface'a tutaj nie znajdziemy. Również pewne błędy logiczne i drobne nieścisłości względem pierwszej części rażą, aczkolwiek nie wpływają znacząco na pozytywny odbiór całości.

„See No Evil” to udany slasher, który na wielu polach pokazuje, że pomimo tak wielu przedstawicieli tego podgatunku nadal da się zaskoczyć i stworzyć coś choć trochę innego. Silne kobietki, grane przez  Danielle Harris i Katharine Isabelle idealnie wpasowały się w swoje role i są najjaśniejszym punktem całego filmu. Szkoda jedynie, że mało wyrazisty morderca nie pokusił się o większe pole do popisu. Chociaż sceny morderstw nie pozostawiają wiele do życzenia, i tak jak już wspominałam są nakręcone z dużym szaleństwem i pomysłem chciałoby się, aby sprawca całego zamieszania choć trochę bardziej ożył i rzucił jakiegoś suchara. Choć może on naprawdę nie żyje? Mimo tego każdemu, kto lubi popływać sobie w flakach polecam. „See No Evil 2” to bowiem naprawdę udany slasher.

Paulina Kowalska

Tailer




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz