czwartek, 6 sierpnia 2015

Wywiad z Michałem Gołkowskim. "Wojna jest ukoronowaniem naszego rozwoju technologicznego."


Michał Gołkowski
Zodiakalnie, patologiczny Wodnik z roku Stanu Wojennego. Wbrew pozorom samotnik, mizantrop i introwertyk.
Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości, z zawodu na co dzień tłumacz kabinowy ang-pol-ros.
Obecnie stalker.
Czarnobylem zafascynowany, odkąd tylko dowiedział się, po co brał wiosną ’86 ten niedobry proszek w kapsułkach z opłatka.
Swoje związki ze Wschodem i stosunek do słowiańskości określa jako typowy love-hate relationship.
Od zawsze rozerwany pomiędzy Skansenem w Łowiczu a Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, osiadł w końcu pod lasem niedaleko Sochaczewa.
Autor: "Droga do nikąd", "Drugi brzeg", "Ołowiany Świt" i "Stalowe szczury. Błoto"

Cześć. Dzięki bardzo, że zgodziłeś się na kilka pytań. Powodem są  oczywiście "Stalowe szczury". Jestem świeżo po lekturze i kurczę CZAD! Świętna powieść o Wielkiej Wojnie, o niemieckiej karnej kompani, osadzona realistycznie w błocie okopów. Jak tak dzisiaj myślę, to książka zaczyna się w okopach i praktycznie w nich kończy. Ponad 300 stron totalnej jatki, brutalności i wszechobecnej śmierci. 
Michał skąd pomysł na napisanie powieści o Wielkiej Wojnie? Przecież dotychczas znany jesteś z klimatów postapo. Jak tak sięgam pamięcią, to na myśl przychodzi mi tylko jeden tytuł. Książka Remarque`a „ Na zachodzie bez zmian”, świetnie zresztą zekranizowana.

Książek o tematyce Wielkiej Wojny jest, rzeczywiście, relatywnie niedużo. Przyczyna jest prozaiczna – nie było komu i kiedy ich pisać, bo większość weteranów tzw. Pierwszej wyginęła na frontach Drugiej Światowej… „Stalowe Szczury” są – o ile dobrze się doliczyłem – czwartą na świecie, a pierwszą nie-angielską książką traktującą o alternatywnej (albo nieco inaczej ujętej) historii tych czasów. Skąd pomysł? Szczerze mówiąc, zaprowadził mnie tam Kapitan Reinhardt – zaczęło się od wymyślenia bohatera, a im dłużej o nim myślałem, tym bardziej widziałem, że jego naturalnym środowiskiem życia i śmierci jest właśnie błoto okopów. Można powiedzieć, że Wielka Wojna jest moją całkowicie niespodziewaną kochanką.
                   
Fascynuje Cię historia WW? Czytając opisy potyczek, wyposażenia szturmowców, pola usiane lejami bomb, wieczny niemal deszcz, miałem przed oczami dziesiątki fotografii z tamtych czasów. Włożyłeś w to dużo pracy. Opisy są bardzo sugestywne, wręcz przerażające i oddają ten straszny klimat tamtych czasów.


Sporo szukałem, to prawda: opisy, pamiętniki, fotografie, literatura źródłowa… Ale większość tego, co można znaleźć na kartach „Stalowych Szczurów”, to raczej nie tyle hiperrealizm, ile impresjonizm: starałem się nie tyle fotograficznie odmalować pewną rzeczywistość, a przekazać wywoływane przez nią wrażenia, nastrój miejsc, zapach, fakturę lepiącej się do butów rozmiękłej ziemi. Nikt nie może przecież powiedzieć jaka ta wojna *była* - miejsca, wydarzenia zawsze odbieramy przez pryzmat swoich odczuć, wspomnień, wrażeń. Do tego też dążyłem.

W książce nie zauważyłem abyś podał miejsce toczącej się akcji. Wiadomo że, jest to front zachodni, gdzie Francuzi toczyli zacięte walki z Niemcami. Dlaczego?

Cytując mojego ukochanego reżysera Siergieja Łoznicę: „Nie podałem, bo jest to nieistotne. Gdyby było ważne, to na pewno bym podał”. Taka historia mogła zdarzyć się poza tym gdziekolwiek, więc nie potrzeba dla niej geograficznej dokładności. Wątpię poza tym, żeby przerzucani na front ludzie mieli chociażby mgliste pojęcie o tym, gdzie konkretnie się znajdowali… Wszystko to było częścią zamysłu literackiego.

Powiedz, jak powstawała powieść? Jak pracuje Michał Gołkowski?  Nie wiem.. zbierałeś materiały, robiłeś szkice, plany, czy usiadłeś i zacząłeś pisać?

Po prostu zacząłem pisać – jako pierwszy był opis strzału z działa kolejowego, który potem trafia mniej-więcej w połowę długości tekstu. Materiały zbierałem na bieżąco, nie robiłem jakichś szczególnych przerw; jeśli potrzebowałem jakiejś informacji, to po prostu jej szukałem, a gdy znalazłem, ruszałem dalej. Jak pracuję? Organicznie, bez wyraźnego podziału na cokolwiek. Jak mam ochotę i nastrój, to piszę; jak nie, to nie – po co się zmuszać? Miałem kilka scen, które chciałem umieścić w książce od samego początku (ikoniczne „What is the meaning of this war?”), inne przyszły w trakcie same z siebie (np. fort siedem dwa).

Dlaczego bohaterami szczurów zostali niemieccy szturmowcy?  Przecież każda armia miała swoich szczurów okopów, uzbrojonych w granaty, noże, własnej konstrukcji broń sieczną? Szaleńców, którzy po przejściu linii ataku czyścili okopy z ocalałych żołnierzy przeciwnika?

Bo o Niemcach tak naprawdę prawie nikt nie pisał. Temat zdaje się być obłożony jakimś przedziwnym tabu, a mnie zawsze takie rzeczy fascynowały – jeśli gdzieś jest tabliczka z napisem „Strefa zamknięta, zakaz wejścia i opisywania!” to na mnie to działa jak płachta na byka. Poza tym daje to pewną frywolną nonszalancję – mam niemieckich oficerów w wysokich butach i bryczesach, z monoklami i lugerami, a unikam wszelkich niepotrzebnych posądzeń o propagowanie ideologii zabronionych prawem. Ot, tak nieduża furtka ;)

Pozwól, że zadam to pytanie, ponieważ chyba jest to pewna nieścisłość. Wspomniałem, że ogromne wrażenie robi przede wszystkim opis wyposażenia bohaterów, praktycznie każdy żołnierz wyglądał inaczej, posiadał inną broń, często bardziej przypominającą średniowiecze, niż ówczesne, standardowe wyposażenie. Dwóch miejscach piszesz o ząbkowanych bagnetach, nożach. Z tego co słyszałem, jest to chyba jedyna broń, która była, niemalże zakazana. Z dwóch powodów: niebezpieczeństwo zakleszczenia się w żebrach atakowanego, oraz straszny los, jaki czekał pojmanego z taką bronią żołnierza. Spotkałeś się z tym tematem?

Niemieccy saperzy i inżynierowie byli wyposażeni w takie właśnie ząbkowane „liście” – koszmarnie niepraktyczne w walce wręcz, tyle tylko, że strasznie wyglądające. Faktycznie Francuzi mieli zwyczaj wydłubywania oczu złapanym z takimi bagnetami Niemcom, bo znaczyło to, że delikwent był szturmowcem, ergo – kawałem c!uja, który niejedno ma na sumieniu.

Czy Kompania Karna, 5 Regimentu, Dywizji Piechoty istniała naprawdę?

Nie mam zielonego pojęcia (śmiech) kompanii karnych jako takich podczas Wielkiej Wojny jeszcze nie było, pojawiły się trochę później, więc to już moja licentia poetica na 1922 rok.

W „Stalowych szczurach” można znaleźć lekkie zapożyczenia z powieści steampunkowych, czy horroru. Weźmy chociaż dziwacznie zbudowane machiny, czy przygodę w forcie z pogrzebanymi żywcem żołnierzami. Na szczęście pozostaliśmy w dość mocnych realiach okopów WW. Nie kusiło Cię aby, powiedzmy ubarwić bardziej powieść?

Odżegnywałbym się tu od steampunka akurat – trzymałem się realiów technologii tak blisko, jak to było możliwe, tylko miejscami wrzucając pewne „smaczki”. Wielka Wojna naprawdę była czasem przedziwnych pomysłów i eksperymentów, więc idę o zakład, że takie machiny prędzej czy późnej by powstały, gdyby tylko konflikt nie zakończył się tak niespodziewanie. Co do fortu siedem dwa i elementów horroru – tak, w pewnej chwili poczułem zew ciemności, dlatego też wątek jest trochę urwany w połowie – nie chciałem przedwcześnie spalić tego, co w przyszłości rozwinę w oddzielną książkę, czyli „Fort 72”

Nie wiem czy się zgodzisz, ale właśnie te wszystkie dziwaczne machiny, wywołujące panikę przeciwnika, cała gama wynalazków i dziwacznych narzędzi przeznaczonych wyłącznie do mordowania siebie nawzajem. Czy to nie jest na swój sposób fascynujące?

Absolutnie tak. Wojna jest ukoronowaniem naszego rozwoju technologicznego, wynalazczości i pomysłowości; nawet kształtów sztućców i szklanek nie ma w połowie tak dużo, jak rodzajów broni i instrumentów służących do zabijania się nawzajem.

Co Ciebie jako autora, najbardziej przeraża w tym całym apogeum bezsensownych rzezi, które nieprzerwanie trwały miesiącami, latami. Jest coś takiego, o czym czytasz, czy widzisz zdjęcie i mówisz „Ja pierdzielę!”

To, że ludzie od samego początku Wojny oczekiwali na jej koniec lada tydzień, lada miesiąc. Nikt nie miał nawet w przybliżeniu pojęcia jak ogromny i jak bardzo nieokiełznany jest ten konflikt.

Skoczmy do następnej Twojej powieści. Drugi tom przygód Kompani Karnej już we wrześniu. Przenosisz nas z okopów na niebo usiane sterowcami i dwupłatowcami? Możesz coś więcej powiedzieć?

Tak żeby nie spojlerować? „Błoto” będzie przy tym nudne i rozwlekłe, a płomiennej chwały blask wypali wam się na spodniej stronie powiek.

No nie. Ja nawet chwili nie nudziłem się w części pierwszej, książkę praktycznie pochłonąłem w jedną noc. Jest więc na co czekać.

Pytam zazwyczaj każdego pisarza o jego fascynacje literaturą. Co czyta Michał Gołkowski?

Nic. Od trzech lat, czyli odkąd zacząłem pisać, nie mam czasu na czytanie… :v

Straszne (śmiech).
Dzięki bardzo i czekam na drugi tom "Stalowych szczurów"

Flammender Ruhm!

Szturmowcy.

Niemieccy oficerowie w wyposażeniu szturmowym

*Nota o autorze oraz zdjęcie i okładka książki www.fabrykaslow.pl
**  Zdjęcia czarno białe fanpage Wielka Wojna w Fotografii.
       https://www.facebook.com/WielkaWojnaWFotografii?fref=ts

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz