sobota, 14 marca 2015

Jen i Sylvia Soska - Kobiecy horror za oceanu. cz.III/IV "American Mary"

Drugi film duetu Jen i Sylvia Soska jest dużym krokiem pod względem ich prowizorycznego debiutu. „American Mary” przewyższa „Dead Hooker In A Trunk” nie tylko pod względem technicznym ale i fabularnym. Jest bardziej przemyślany i spójny. Nie widać w nim tego chaosu, na które cierpiało pierwsze pełnometrażowe „dziecko” bliźniaczek. Pomysł na film, który dojrzewał w ich głowach już podczas kręcenia debiutu po raz kolejny zawiera w sobie charakterystyczne i widoczne w poprzednich projektach cechy. W obu obrazach to kobieta jest najważniejsza i to ona jest w centrum uwagi. Silna protagonistka, która pomimo przeciwności stawia czoła problemom i nie poddaje się przywodzi na myśl ruchy feministyczne jednak nie w tym wypadku. Siostry nie krytykują facetów i nie idealizują kobiet. Łatwiej im mówić w imieniu płci pięknej i jest to dla nich ważne. „American Mary”, o którym chcę wam dzisiaj opowiedzieć jest tego idealnym przykładem.

Studentka medycyny Mary jest znużona i rozczarowana szkołą medyczną. Również profesowie, których niegdyś ceniła nie są już dla niej autorytetami. Wstrząsające wydarzenia, jakie mają miejsce sprawiają, że Mary porzuca studia, a praktykę chirurga kontynuuje w czeluściach swego mieszkania. Modyfikacje ciała stają się jej pasją i znakiem rozpoznawczym. Z czasem stają się one jednak coraz bardziej krwawe i niebezpieczne. Czy Mary w którymś momencie nie przekroczy granicy?

Piękna i stojąca na rozdrożu Mary to przykład silnej protagonistki o której wcześniej wspominałam. Skrzywdzona i załamana przechodzi przemianę, która odciska piętno na jej życiu i staje się katalizatorem tragedii. Proces zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej zmiany został w filmie sportretowany z chirurgiczną wręcz precyzją. Zdarzenie, które łamie Mary jest dla widzów tak samo bolesne jak i dla samej bohaterki. Gwałt, będący najplugawszą formą znieważenia kobiety nie jest jednak w „American Mary” jedynie pretekstem do krwawej wendetty spod znaku kina rape & revenge. Zhańbiona bohaterka nie ucieka do planowania zemsty i ścigania swoich oprawców w imię taniej sprawiedliwości.

Owszem, Mary nie staje się zahukaną ofiarą i chce pomścić swoich wrogów, planuje to jednak nie pod wpływem emocji a czystej nienawiści, która rosła w niej już na długo przed gwałtem. Znudzona i rozczarowana studiami medycznymi, samotna, spłukana i nie mająca pojęcia jak pokierować swoim życiem usilnie szukała swojego miejsca na ziemi. Zmuszona sytuacją materialną ucieka się do pracy w charakterze striptizerki. Przypadek sprawia że zostaje wciągnięta w wir niecodziennych wydarzeń w efekcie czego odkrywa, że chirurgia i modyfikacje ciała to jej pasje, których realizacja sprawia jej niemałą satysfakcję. Sportretowana przez Katharine Isabelle, Mary staje się niezależna i przejmuje ster nad własnym życiem. Jej zemsta ma wymiar swoistego katharsis, które oczyszcza ją z wcześniejszego zhańbienia.

Piękna i seksowna Katharine to marzenie niemal każdego mężczyzny. Dzięki jej talentowi i niebywałemu wczuciu się w rolę, Mary jest autentyczna i nie mamy problemu ze zrozumieniem jej motywacji. Jen i Sylvia dobrze wiedziały komu powierzyć główną rolę i trafiły w dziesiątkę. Również na polu charakteryzacji siostry nie popełniły żadnej gafy. Postać RubyGirl wygląda niczym prawdziwa lalka Barbie. Tak samo świetnie prezentuje się cameo reżyserek, które w filmie grają... bliźniaczki. Modyfikacja ich ciał jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów filmu. Sceny zemsty i zabiegi są wystarczająco krwawe, a gore nasyci nawet najbardziej łakomego fana obrzydliwości. Najbardziej sugestywne są sceny zemsty, gdyż to właśnie wtedy widz zostaje wręcz spryskany flakami. Fani scen gore nie powinni narzekać.

Postacie, które partnerowały Mary pomimo że są na drugim planie, nie mamy wrażenia że zostały napisane na kolanie na 5 minut przed kręceniem. Wszyscy zdają się być na swoim miejscu, a siostry są pewne swojej wizji i konsekwentnie ją realizują. Drugoplanowe postacie mężczyzn są swoimi przeciwieństwami. Po jednej stronie barykady stoi jej oprawca, a pod drugiej przychylni jej detektyw Dolor i Billy Barker, właściciel klubu ze striptizem. Tylko do Mary należy decyzja czy da sobie pomóc, czy chęć zemsty pochłonie ją bez pamięci. Widz może biernie śledzić jej poczynania i nie jest do końca pewien jak postąpi protagonistka. Osobiście trzymałam kciuki aby skryta miłość Billa Barkera zaowocowała czymś więcej. Żeby dowiedzieć się co zrobiła Mary pozostaje nic innego jak sięgnięcie po film.

Jedynym mankamentem jest nierówna końcówka, która przynajmniej mnie rozczarowała. Spodziewałam się innego rozwiązania, jednak biorąc pod uwagę cały film, nie jest to rażący błąd i nie odbija się to na odbiorze całości. Nie podobała się mi również postać Beatrice Johnson, która była irytująca i nie zyskała mojej sympatii. Są to jednak jedynie moje odczucia, które są całkowicie subiektywne. Wy możecie mieć zgoła inne zdanie.

Drugi film duetu Jen i Sylvii Soska to niezaprzeczalny dowód na to, że siostry mają oryginalne i ciekawe pomysły, które potrafią z powodzeniem zrealizować. Nie boją się swoich wizji a dzięki własnej wytwórni nie są przez nikogo ograniczane.”American Mary” to pełnoprawny horror, który czerpie zarówno z kina rape & revenge jak i podgatunku slasher. Nie jest to jednak tępa zrzynka, a zabawa konwencją, która wciąga i bawi. Film angażuje widza, a krwawe sceny nie są tylko po to aby szokować. „American Mary” to powiew świeżości i dowód na to, że dzięki wizji i pasji da się nakręcić oryginalny i ciekawy horror. Tak trzymać siostry! Zdecydowanie polecam.


cdn.

Paulina Kowalska

Trailer filmu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz