wtorek, 9 lutego 2016

HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów Magdaleny Ślęzak #2.

Witam z drugiej odsłonie Horror Maglownicy. Dziś odpytuję dla was osobę, która dla polskiej grozy robi chyba więcej, niż wiele. Magdalena Paluch − (ur. 1983 w Krakowie), starszy bibliotekarz w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie, pomysłodawca i koordynator Krakowskiego Festiwalu Amatorów Strachu, Obrzydzenia i Niepokoju – KFASON. Praca to jej pasja, a jak już cos wymyśli, to stara się to zrealizować. Lubi towarzystwo ludzi, ale zdarza się, że woli książki. Uwielbia: czytać horrory (zwłaszcza te Stephena Kinga), serię Silent Hill, koty, króliki, żelki i męża, jak jej akurat nie wkurza.

Magdalena Ślęzak: Dzień dobry, wielkie dzięki, że zechciałaś mi poświęcić chwilę. Postaram się maglować jak najszybciej (śmiech).
               
Magdalena Paluch: Dzień dobry, nie ma za co (śmiech).

M.Ś.: Dziś mija 5 lat, od kiedy zostałaś bibliotekarką. Wszyscy znamy stereotyp "pani z biblioteki", a jak jest z Tobą? Nosisz dzianinowe swetry i upinasz włosy w kok? (śmiech)     

M.P.:Tak. Dokładnie dziś mija piąty roczek mojej przygody z bibliotekarstwem.
I jest to wciąż bardzo fajna przygoda zwłaszcza, że praca jest moja pasją, a przy okazji mogę w niej realizować swoje pomysły (śmiech).
Czy jestem "Panią z biblioteki"... hm... na pewno dyskwalifikuje mnie mój wzrost (śmiech), choć w sumie nie wiem, jaki wzrost powinna mieć stereotypowa bibliotekarka. Natomiast, jeśli chodzi o ubiór − fakt, okulary noszę, ale tak to czasem bywa, kiedy wzrok zawodzi. Natomiast spódnice do pół łydki, pulowerki i kok to raczej nie moja bajka (śmiech). Choć ok, włosy zdarza mi się spinać "do góry", bo tak jest wygodnie (śmiech).

Także na co dzień to spodnie i jakieś sweterki, bluzki, itp. (śmiech). Wygodnie i na luzie, o!

M.Ś.: Biblioteka jest oficjalnym organizatorem Krakowskiego Festiwalu Amatorów Strachu, Obrzydzenia i Niepokoju, ale wtajemniczeni wiedzą, że to Ty jesteś sercem i mózgiem operacji.

M.P.:Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie jest Organizatorem, natomiast tak − KFASON koordynuje mój mózg i moje serce (śmiech)!

M.Ś.: Skąd pomysł, żeby zorganizować imprezę tego typu?

M.P.:Skąd pomysł. Hmmm... po pierwsze z pasji. Raz, że kocham czytać książki, a dwa że głównie są to książki o tematyce grozy.
Ale takim kopem do stworzenia i zorganizowania Kfasonu był mój udział w 2011 roku w Konferencji Kryminalnej Bibliotekarzy, która miała miejsce podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Festiwal ten już ponad 10 lat temu stworzyło małe grono autorów polskiego kryminału, bo chcieli swój gatunek wypromować. I wtedy tak nieśmiało pomyślałam, a co z polską grozą?
Ale to nie było tak, że wróciłam z Wrocławia i poszłam do Dyrektora mojej biblioteki i powiedziałam mu o swoim pomyśle. Nie.
Pomysł ten kiełkował i dojrzewał w mojej głowie całkiem długo. Początkowo to dużo w tym było nieśmiałości. Aż w 2013 roku stwierdziłam, że raz kozie śmierć i dzięki uprzejmości kolegi z pracy − Artura Wabika, doszło do spotkania, w którym wzięli m. in. Kazimierz Kyrcz oraz Dawid Kain. Powiedziałam im o swoim pomyśle i chwyciło.
Już pomijam fakt, że Kazek chciał KFASON już teraz natychmiast (śmiech). Tak, że kiedy już miałam akceptacje chłopaków i mojego teamu, który ze mną organizował potem pierwszy Kfason, dopiero wtedy poszłam do Dyrektora. Usłyszałam: "To robimy". To zrobiłam (śmiech).
I zawsze, zawsze, zawsze będę podkreślać, że bardzo dużo od strony merytorycznej pomógł mi Kazek i gdyby nie ta pomoc, nie byłoby KFASONu. Tak myślę (śmiech). Oczywiście dużo wsparcia miałam też zawsze od swojego męża Pawła (horror to nasze wspólne hobby) i to on mnie namówił, żebym spróbowała (śmiech).

M.Ś.: Ok, w takim razie o Kazka spytam Cię za moment, ale najpierw chyba sama przyznasz, że groza i horror to raczej nietypowe zainteresowania dla dziewczyny. A Ty, nie dość, że sama czytujesz straszne książki, to jeszcze promujesz to wynaturzenie (śmiech). Czujesz się dziwakiem, kiedy sięgasz po kolejną krwawą pozycję?

M.P.: Hm... myślę, że nie.. Po pierwsze książki Kinga, czy Mastertona sięgnęłam już w podstawówce i wcale nie musiałam się z tymi książkami kryć przed rodzicami. Poza tym moi znajomi akceptują moje hobby. Ok, czasem mi się zdarza zarzucić głupim tekstem (cos związanego z krwią, trupem, duchem, itp), ale nie ma w ich oczach czegoś w stylu "no zgłupiała doszczętnie" (śmiech).
Niestety jakoś tak mam, że ciągnie mnie do tych strasznych książek. Choć czytuję i inne. Czasem bajki, czasem jakieś bzdurki dla młodzieży. Ale jednak ciągnie mnie do tych lasów mrocznych, do tych zombie zielonych... (śmiech).
Poza tym fajne są reakcje ludzi w komunikacji miejskiej, jak czytam jakiś horror. Tak patrzą, patrzą, a potem unikają wzroku (śmiech).

M.Ś.: Czyli przed nami długa droga w przebijaniu się do świadomości gawiedzi (śmiech).Wspominałaś o Kazku Kyrczu i Dawidzie Kainie na początku Twojej przygody z Kfasonem. Czy to były dla Ciebie znajome nazwiska? Czy wtedy, przed festiwalem znałaś polską grozę na wskroś?

M.P.:Nie. Nie było tak kolorowo. Teraz prawda wyjdzie na jaw (śmiech)! Spotykając się z Kazkiem i Dawidem w sprawie KFASONu (który wtedy był dopiero festiwalem grozy no name) czytałam już dwie książki Kazka.To było "Siedlisko" oraz "Twarze szatana" − książki napisane wspólnie z Robertem Cichowlasem. Książki te zakupiłam któregoś pięknego dnia, kiedy... nie miałam co czytać (śmiech). Wiem, wiem, to niemożliwe. Ale akurat wtedy skończyłam coś Kinga i szukałam... sama nie wiem, czego (śmiech).
I tak trafiłam właśnie na wcześniej wymienione książki. Stwierdziłam, że zaryzykuję i dobrze zrobiłam!
Potem jeszcze tak się złożyło, że Kazek był na Targach Książki w Krakowie i zgarnęłam jego podpis (śmiech). Takie tam przygody początkującej bibliotekarki (śmiech). A potem już poszło z górki i zaczęłam szukać książek innych polskich autorów grozy (śmiech).

M.Ś.: Początki bywają trudne, ale teraz, kiedy przygotowujesz już czwartą edycję festiwalu znasz środowisko na wskroś. Jak je oceniasz?

M.P.: Hm... trudne pytanie. Z racji tego, co robię staram się na pewne rzeczy patrzeć z boku i nie oceniać jakoś wnikliwie. Prawda jest taka, że w każdym środowisku, czy to jest fandom, czy jakaś subkultura, czy choćby środowisko szkolne zdarzają się tarcia, tworzą się grupy, itp.. Myślę, że taka jest już natura człowieka. Ale wydaje mi się, że mimo pewnych różnic, czasem intensywnej wymiany zdań, środowisko dąży do tego, aby dopieszczać i ulepszać Nagrodę Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego. To taki cel nadrzędny. I myślę, że nie jest tak źle, jakby się czasem mogło wydawać (śmiech).

M.Ś.: Wyprzedzasz moje pytania! (śmiech)Ale ok, skoro sama zaczęłaś, to niech będzie. Dla obserwatora z boku może się wydawać, że Nagroda Grabińskiego i Kfason to jedność, tymczasem to nie do końca tak, prawda?

M.P.:Prawdopodobnie to wynika z tego, że podczas KFASONu jest przyznawana, wspomniana już wcześniej, Nagroda Grabińskiego. Zresztą to właśnie podczas pierwszego KFASONu po raz pierwszy o niej wspomniano. Natomiast KFASON wymyśliła sobie bibliotekarka, a Nagrodę - mam nadzieję, że wymienię wszystkich. A jeśli o kimś zapomniałam, to nie specjalnie. Nagrodę wymyślili: Stefan Darda, Kazimierz Kyrcz, Dawid Kain, Marek Grzywacz, Michał Gacek i Michał Stonawski. Mam nadzieję, że to wszyscy.
Tak, że to są dwa odrębne twory, aczkolwiek kojarzą się, jako jeden (śmiech). I nie ukrywam, czasem z tym walczę. Choć to ogromne dla mnie wyróżnienie, że Nagroda przyznawana jest akurat podczas KFASONu. Bo przecież jest i Horror Day, czy Zamczysko (obie imprezy są we Wrocławiu).

M.Ś.: Kfason, Twoje dziecko, generuje z pewnością mnóstwo pracy (jak to dziecko (śmiech).To tylko jeden weekend, ale pracujesz nad nim okrągły rok. Jak wygląda ta praca?

M.P.:Tak naprawdę sama organizacja nie jest taka straszna (śmiech). Najbardziej męczą mnie wszelkie rzeczy papierkowe i formalne, ale niestety bez nich się nie obejdzie.
A jak wygląda... zaczynam sobie knuć w głowie, kogo można będzie zaprosić, kogo jeszcze na Kfasonie nie było, itp.. Oczywiście muszę planować rozważnie, bo ogranicza mnie budżet, ale zapraszając swoich Gości jestem szczera i mówię wprost, co na pewno mogę zapewnić, czego nie i wtedy gość wie, czy warto się w ogóle fatygować, czy nie.
Oczywiście to nie jest tak, że Ci, którzy odmawiają, to są jakieś ludzie zadufane, nie. Po prostu autorzy, twórcy są rozproszeni po całej Polsce (i nie tylko). Zresztą sama wiesz najlepiej (śmiech). I czasem koszt podróży, czy nawet czas pobytu po prostu im się nie opłaca. I ja to rozumiem.
I generalnie nie skupiam się tylko i wyłącznie na autorach. Zapraszam również twórców, działaczy, pasjonatów, filmowców. Oni też mają dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia, bo KFASON jest dla każdego, kto kocha grozę
Ale, tu zaznaczę, zapraszam gości sama. W tym sensie, że to ja trochę decyduje o tym, kto będzie. Nie organizuję naboru tematów. Może kiedyś, ale na razie nie. Póki co ten system, który sobie obrałam, sprawdza się. I na razie jego się trzymać będę. A poza tym organizacja to mnóstwo myśli, wszystko się kojarzy, ciągle jakiś nowy pomysł wpada do głowy. Zdecydowanie nie polecam (śmiech).

M.Ś.: Ale groza w Polsce, albo może raczej polska groza to temat niszowy. Jak myślisz, czy impreza dla grozomaniaków jest w ogóle potrzebna? Fandom nie jest duży, a obserwując sale Arteteki można było odnieść wrażenie, że wszyscy obecni to twórcy i działacze,zaś samych fanów jak na lekarstwo.

M.P.:Gdyby nie była potrzebna, nie organizowałabym 4. edycji KFASONu − to po pierwsze (śmiech). Po drugie są we Wrocławiu wspomniane wcześniej Horror Day i Zamczysko. Poza tym twórcy to także pasjonaci, tak myślę. Wydaje mi się, że każdy może się czegoś ciekawego dowiedzieć od tej drugiej osoby (prelegenta). I potem tę wiedzę wykorzystać. Zdaje sobie sprawę, że KFASON to nie PYRKON, czy inny festiwal fantastyczny, gdzie uczestników liczy się w tysiącach. I podziwiam organizatorów tychże, że maja tyle sił i dają radę.
KFASON jest mały, ale wierzę w to, że będzie się stawał coraz większy. Że coraz więcej ludzi będzie sięgać po polska grozę, bo autorzy piszą coraz lepiej. Może to, że Kfason jest "dorosły" trochę obniża frekwencję, ale mnie to nie przeszkadza. MFK też kiedyś zaczynał od kilku osób, były pomówienia o to, że autorzy kryminałów sami sobie wręczają nagrodę, a teraz - jest już chyba 12 lub 13 edycja. Festiwal trwa cały tydzień, więc ja się nie stresuję (śmiech), a jak kiedyś ludziom się Kfason znudzi, zbiorę swoje zabawki i podziękuję za fajna przygodę (śmiech).

M.Ś.: Znudzi? Na to bym nie liczyła (śmiech). I na koniec, powiedz na kogo stawiasz w tym roku? Za które inicjatywy trzymasz kciuki, których powieści wypatrujesz? Komu należą się brawa i kto jest przyszłością polskiej grozy?

M.P.Hm, to dość trudne pytania i podejrzewam, że odpowiedzi na nie pojawią się z czasem (śmiech). Jakby to dziwnie nie zabrzmiało, trzymam kciuki za środowisko grozy. Żeby żyło ze sobą we względnej symbiozie (śmiech). Wtedy reszta się jakoś ułoży.

M.Ś.: Mam nadzieję, że spełni się Twoje życzenie, a tymczasem bardzo dziękuję za rozmowę.

M.P.:A ja dziękuję za zaproszenie do rozmowy. I fajnie, że jest taka alternatywa dla rozmów Pauliny Król i jej Kulisów Polskiego Horroru.

M.Ś.: Paulinę też przemagluję!


2 komentarze:

  1. "sama przyznasz, że groza i horror to raczej nietypowe zainteresowania dla dziewczyny" - i jak tu walczyć ze stereotypami płciowymi i kulturowymi, skoro my same wobec siebie ich używamy...

    OdpowiedzUsuń
  2. to było pytanie "na przekór". Chyba nie myślałaś, że ja tak serio? :)

    OdpowiedzUsuń