czwartek, 17 marca 2016

Zło w nas wcale nie jest ukryte. Donato Carrisi. Wywiad.

  1.      Jesteś już gwiazdą literatury kryminalnej w swoim kraju i na świecie. Ponad dwa miliony sprzedanych egzemplarzy, kilka nagród i prawa autorskie sprzedane do kilkudziesięciu krajów. Także w Polsce możemy już cieszyć się  mrocznymi historiami z Twoich powieści. Kolejny kraj podbity. Jak się z tym czujesz?

Rzeczywiście, to jest dziwne uczucie. Zacząłem wymyślać mroczne historyjki, gdy byłem bardzo młody, miałem około dwunastu lat. Chodziłem do katolickiej szkoły i bawiło mnie straszenie kolegów przerażającymi opowieściami, które często wymyślałem na poczekaniu. Jedna z zakonnic odkryła, czym się zajmuję, i skarciła mnie ostro, mówiąc: „Donato, masz niedobrego Anioła Stróża!” Wcale się tym nie przejąłem, co więcej jej słowa odebrałem jako swoiste  „pozwolenie na zabijanie” w moich fikcyjnych historiach. Jestem szczęśliwy, że mogę teraz straszyć również w Polsce, w kraju, który mnie intryguje i w którym pewnego dnia mógłbym umieścić akcję jednej z moich opowieści…

2.      Studiowałeś kryminologię i behawiorystkę, pracę magisterską pisałeś o seryjnych mordercach. Skąd zainteresowanie takim tematem?

Ogromne wrażenie zrobiło na mnie pierwsze spotkanie z seryjnym mordercą dzieci, jakim był Luigi Chiatti. W tamtym okresie byłem młodym studentem uniwersytetu, a on był zaledwie kilka lat starszy ode mnie. Ja byłem badaczem, a on przedmiotem moich badań… a jednak coś nas ze sobą łączyło. Kiedy opowiadał mi o popełnionych przez siebie zbrodniach, po prostu nie byłem w stanie przestać go słuchać. To zmusiło mnie do zadania sobie pytania, skąd się bierze moja fascynacja. Czyżbym był taki jak on? Czy to moja ciemna strona odpowiadała na mroczne wezwanie? On opowiadał przecież o dzieciach, które zamordował, to powinno mnie odrzucać, a tymczasem tkwiłem na miejscu i rozmawiałem z nim. I właśnie w tym momencie zacząłem się zastanawiać nad tym, jak to się dzieje, że zło roztacza tak wielki urok. Jestem pewien, że nigdy nie będę w stanie nikogo zabić, ale wiem też, że zło jest częścią mojej natury. O tym właśnie piszę książki.


3.      Uważasz, że ludzie świadomie lub nie, pragną nawiązać kontakt z mroczną stroną swojej osobowości. W każdym z nas drzemie coś złego i mrocznego? Co się musi wydarzyć, aby mroczna natura osobowości człowieka się uzewnętrzniła?

Zło w nas wcale nie jest ukryte. Przeciwnie, jest dobrze widoczne. Tylko że wolimy go nie dostrzegać. Żeby czuć się lepiej, widzieć w sobie „porządnych obywateli”. Ale dobrzy ludzie nie istnieją, a ci czyniący zło nie zawsze byli tacy źli… Na przykład Ted Bundy, jeden z najbardziej krwawych seryjnych morderców w historii Ameryki, uratował nawet życie topiącemu się dziecku, ryzykując swoim życiem. Za ten czyn przyznano mu nawet medal!

4.      Czy gdy kończyłeś studia i  broniłeś pracę magisterską,  myślałeś już o tym, że będziesz pisał powieści?

Wtedy już od wielu lat pisałem dla teatru. Wiedziałem, że będę pisał. Chciałem, a nawet „musiałem”.

5.      Czy jest prawdą, że wpływ na Twoją karierę miały pozytywne opinie Michaela Connelly’ego i Kena Folletta o „Zaklinaczu”, które ci pisarze zamieścili w internecie?

O tak, to prawda. Zawsze uznawałem ich obu za moich mistrzów. Byłem dumny, że zechcieli zaliczyć mnie do swojego wąskiego grona autorów wyśmienitych thrillerów.

Wyd. Albatros 2016
6.      Jak pisze Donato Carissi? Tworzysz jakiś plan powieści, robisz research, notatki? Czy może siadasz i „maszyna rusza”? Podczas pisania książki korzystasz z pomocy specjalistów od kryminalistyki, psychologów, policjantów?

Spędzam od ośmiu miesięcy do roku na badaniach − odbywam podróże, poznaję przestępców, rozmawiam z ich ofiarami, odwiedzam miejsca zbrodni. Wiele czytam, oglądam mnóstwo filmów i seriali telewizyjnych (ponieważ moje powieści są konstruowane jak film, czytelnik powinien mieć opisywane wydarzenia przed oczami). Korzystam z wielu konsultantów: psychiatrów, wszelkiego rodzaju ekspertów, policjantów (zwłaszcza emerytowanych, którzy opowiadają o swoich starych sprawach z detalami, jakich zwyczajny człowiek nigdy nie byłby w stanie sobie wyobrazić). Potem, niczym architekt, tworzę projekt powieści. Wszystko musi być wyważone, bo inaczej mogłoby się zawalić. Dopiero po dopełnieniu tego wszystkiego zaczynam pisać: w samej opowieści jestem pewien jedynie początku i zakończenia. Cała reszta, to coś w rodzaju magii, której nie umiem wyjaśnić…

7.      Czy to prawda, że przed napisaniem „Hipotezy zła” zniknąłeś na kilka tygodni? Wyłączyłeś telefon, odciąłeś się od internetu, powiadomiłeś tylko najbliższych o swoim zniknięciu? Skąd ten pomysł?

To było okropne. Chciałem wypróbować na samym sobie to, co szykowałem się opisać. W gruncie rzeczy wszyscy w trakcie naszego życia doświadczyliśmy przynajmniej raz pragnienia, żeby zniknąć. Mogło się to wydarzyć w jakimś smutnym okresie, po załamaniu się jakiejś poważnej historii miłosnej lub po śmierci kogoś bliskiego. Wielu wraca bardzo prędko i prawdopodobnie nigdy nie opowiada nikomu o tym, co próbowali zrobić. Ale inni nadal pogrążają się w mroku…

8. Czego Boi się Donato Carrisi?

Wszystkiego. W przeciwnym razie nie zdołałbym opowiedzieć o tym, czym jest strach… Nie kupujemy mięsa na kotlety u rzeźnika-wegetarianina, prawda?              

Na fanpejdżu Okiem na Horror, który prowadzę na Facebooku, zapytałem Twoich wielbicieli, jakie pytanie chcieliby Ci zadać. Przyszło ich sporo.  Pozwól, że zadam ci choć dwa z nich:

1.      W Pana książkach w nieco odmienny sposób rozpatrywana jest koncepcja zła. Morderca zawsze jest wynaturzony, ale kiedy naprowadza policję na kolejnego, można w tym doszukać się pewnej namiastki prawości. Czy według Pana jest to jeden ze sposobów na walkę ze złem?

Zło nigdy nie występuje w postaci absolutnej. Wydaje nam się, że zło jest czymś zewnętrznym względem nas, że jest poza nami. Tymczasem ono jest obecne, i to w sposób dominujący, w naszej naturze i często wyręcza nas w podejmowaniu decyzji, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Z tego powodu walka odbywa się nie poza nami, ale w nas samych.

2.      Jak Pan myśli, co takiego miał w sobie „Zaklinacz”, że z miejsca stał się bestsellerem i zawrócił w głowie milionom fanów thrillera? Innymi słowy… poproszę o Pana sekretny przepis na świetny, mrożący krew thriller.

Trzeba pisać, odczuwając wszystkie strachy jak dziecko, ponieważ wtedy są one najsilniejsze. I chociaż rosnąc nabieramy przekonania, że sobie z nimi poradziliśmy, albo zapomnieliśmy o nich, one w nas pozostają i rosną w milczeniu razem z nami.   

Dziękuję bardzo za rozmowę i czekamy na następne powieści.

Sebastianie, dziękuję za bardzo ciekawe pytania! 
Pozdrawiam serdecznie, Donato.

Za możliwość przeprowadzenia rozmowy dziękuję Wydawnictwu Albatros Andrzej Kurylowicz i S.C.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz