wtorek, 20 października 2015

Graham Masterton. "Jestem pisarzem, a tego się nie wybiera. Po prostu się nim jest". Wywiad dla OnH.



1:  Za tydzień “Szkarłatna wdowa” będzie miała swoją premierę w Polsce. Gdy tylko zobaczyłem okładkę, uznałem, ze to musi być wspaniały horror. Ale po zapoznaniu się z opisem okładkowym odkryłem, że będzie to mieszanka powieści historycznej i kryminalnej. Skąd pomysł, by połączyć te gatunki? 

Okładka: Wydawnictwo Albatros
Zawsze interesowała mnie rola, jaką kobiety odgrywały w czasach kolonizacji Ameryki. Bez ich determinacji, żywotności i czystej brawury, kolonie nigdy by nie rozkwitły. Wbrew powszechnej opinii, kobiety nie były słabe i wycieńczone, tylko twarde i pomysłowe. Musiały opiekować się zwierzętami, hodować warzywa, rąbać drewno, szyć ubrania, prać, a także rodzić i wychowywać dzieci. Jednocześnie, ciągle groziło im niebezpieczeństwo, mogły zostać porwane przez Indian i wykorzystane, na przykład jako niewolnice. Przygotowanie się do napisanie tej książki było trudne, ale i fascynujące. Musiałem poznać ich codzienne zwyczaje, a także sprawdzić jak mężczyźni, kobiety i dzieci się wtedy ubierały (kobiety nie nosiły majtek, ale kilka warstw spódnic!). Musiałem odkryć jak zorganizowane były społeczności, jak ludzie podróżowali i jak opiekowali się końmi czy powozami. Kiedy zrozumiecie, jak trudne było wtedy życie, powinniście być wdzięczni, że żyjecie w XXI, a nie w XVIII wieku! Atmosfera tamtych czasów bywała upiora… ciągnące się w nieskończoność lasy, czające się w nich dzikie zwierzęta i codzienna walka o przetrwanie. Kiedy zachodziło słońce, była tylko ciemność – żadnych latarni, osadnicy nie palili nawet świeczek, ponieważ były za drogie. To o wiele bardziej przerażające, niż przeciętne nawiedzone domy, o jakich czytacie! W pewnym sensie „Szkarłatna wdowa” jest horrorem, ponieważ ludzie byli wtedy bardzo przesądni i wierzyli w czarną magię i istnienie Szatana. Okropne przeznaczenie, z jakim się spotykają w książce, wydaje się być nadnaturalne. Wielbiciele moich powieści grozy nie powinni być zawiedzeni!


2:  W „Szkarłatnej wdowie” pojawia się tematyka związana z wiedźmami. Poruszałeś już ją na łamach innych powieści. Uważasz je za bardziej interesujące, niż wampiry, wilkołaki czy zombie?  


Nigdy specjalnie nie interesowało mnie pisanie o wampirach, wilkołakach i zombie. Jest tyle fascynujących demonów, diabłów, czarownic, banshee czy innych stworów, o których można pisać. Wprawdzie napisałem „Pogromcę wampirów”, ale tam wampiry bazowały na prawdziwych rumuńskich legendach, poza tym była to bardziej opowieść o miłości, z dużą ilością krwi. Mój pierwszy horror, „Manitou”, okazał się tak dużym sukcesem, ponieważ nikt wcześniej nie pisał o indiańskich duchach (nie licząc Algernona Blackwooda i jego przerażającego Wendigo). W XVIII wieku ludzie wierzyli w wiedźmy, stąd niesławne polowania na czarownice w Salem. Jak we wszystkich kulturach, kiedy coś szło źle, dzieci umierały, chorowały bydło albo gniły plony, ludzie musieli kogoś obwiniać. W pierwotnej Irlandii, król mógł zostać zabity za złe zbiory, a w wielu krajach czarownice nadal są mordowane za rzekome sprowadzanie nieszczęść na społeczności, w których mieszkają. Najlepsze jest to, że wiedźmy mogą przyzwać różne diabły, łącznie z Szatanem, a także ścignąć na ludzi przerażające rzeczy, co daje całkiem duże możliwości literackie.

3:  Czy możesz powiedzieć coś więcej o fabule „Szkarłatnej wdowy”?   

Beatrice, główna bohaterka, jest córką aptekarza i mieszka w XVIII-wiecznym Londynie, ucząc się od ojca zagadnień związanych z chemią. Kiedy dorasta i wychodzi za mąż, przeprowadza się do Ameryki, gdzie może wykorzystywać swoją wiedzę do rozwiązywania zagadki związanej z przerażającymi morderstwami, które mają miejsce w wiosce, w której mieszka. Możesz ją nazwać starodawnym ekspertem od medycyny sądowej. Mieszkańcy wioski wierzą, że za zabójstwami stoi miejscowa wiedźma, ale Beatrice uważa, że sprawca stara się po prostu sprawić, by morderstwa wyglądały jak spowodowane przez magię.

4:  Piszesz horrory, thrillery i świetne powieści historyczne. Które z tych gatunków wymagają największych przygotowań i zabierają najwięcej czasu? 

Oczywiście sagi historyczne wymagają najwięcej przygotowań, ponieważ postać z 1750 roku nie może po prostu wyjąć telefonu i zadzwonić na policję… pomijając fakt, że wtedy nie było policji. Musisz też uważać na dialogi. Niektóre słowa czy zwroty, których używamy teraz, po prosty były wtedy nieznane. Twój bohater nie może powiedzieć „Hej, ale to jest fajowe!”. Synek Beatrice nie może być przewożony w wózeczku, bo te nie zostały wynalezione aż do 1820 roku. Musi go po prostu nosić. Lubię opierać swoje książki na prawdziwych faktach i wydarzeniach, a to już wymaga odpowiednich badań. Myślę, że to także uwiarygadnia te straszne elementy mojej prozy. Obecnie napisanie 400-stronicowej powieści zajmuje mi 4-6 miesięcy.

5:  Rok temu zapytałem, czemu odchodzisz od horrorów na rzecz innych gatunków. Czym jeszcze zaskoczysz nas w przyszłości?

Jedną z nalepszych rzeczy, jakie przytrafiły się mnie jako pisarzowi, są e-booki. Ludzie mają dostęp on-line do moich książek, a ja mogę trafić do dziesiątków tysięcy nowych czytelników. Z tego powodu zacząłem pisać serię powieści kryminalnych o irlandzkiej nadinspektor Katie Maguire. Powieści kryminalne mają o wiele więcej czytelników niż horrory. Nie czuje się, jakbym opuszczał fanów grozy, ponieważ morderstwa są przecież przerażające, niezależnie od tego, czy ktoś zostanie zabity przez wampira czy seryjnego mordercę. W związku z nowymi możliwościami dotarcia do czytelników, rozmawiam z wydawcami na temat cyfrowych książek, które są bardziej angażujące. Mowa o czymś w rodzaju gier on-line. Na razie tylko tyle mogę powiedzieć, ponieważ nasza dyskusja jest dopiero we wstępnej fazie, ale z czasem chętnie opowiem więcej na ten temat.

6:  W kolejce na wznowienie czeka kilka Twoich klasycznych powieści. Czy planujesz jeszcze kiedyś napisać czysty, brutalny horror, taki jak „Manitou” czy „Tengu”? To był przecież kiedyś Twój znak rozpoznawczy. 

Mam w głowie pomysł na nowy horror i mam nadzieję zrealizować go w najbliższych miesiącach. Myślę, że uznacie go za ostry i brutalny! Jeśli chodzi o ostatnie powieści, wydaje mi się, że „Infekcja” również taka była.

7: „Manitou” jest chyba najpopularniejszą powieścią Twojego autorstwa. Czy to Ci nie przeszkadza, biorąc pod uwagę, że napisałeś przecież wiele lepszych, bardziej rozbudowanych książek?  

Zupełnie mi to nie przeszkadza. „Manitou” było ogromnym sukcesem i pozwoliło mi na zostanie pisarzem na pełny etat, zamiast pisać dorywczo, jak robi to wielu autorów. Książka ta dobitnie podkreśliła, że zazwyczaj nie piszę o konwencjonalnych zagrożeniach, jak wampiry czy zombie, ale o bardziej przerażających demonach z mitów i legend, na dodatek z różnych miejsc na świecie. Bardziej by mi przeszkadzało, gdybym nie poprawił od tego czasu swojego stylu!

8: Wróćmy do początku Twojej przygody z Polską. Pamiętasz okładki książek, jakie wydawał Amber czy Rebis? Dziś okładki nie są już takie „horrorowe”. Brakuje Ci tych krwawych grafik? 

Nie. Zmieniły się czasy i zmieniły się gusta. Horror jest teraz bardziej akceptowany przez mainstreamowych czytelników, więc musisz raczej zasugerować horror na okładce, niż dobitnie go pokazać. Na okładce „Szkarłatnej wdowy” mamy zakrwawione ciernie, ale nie kogoś wiszącego na nich z flakami na wierzchu. To sugeruje morderstwa i zabijanie, ale też wątki religijne. Obecnie to w zupełności wystarcza.

 Steve Laws,Graham Masterton i James Herbert.
9: Widziałem kiedyś Twoje stare zdjęcie z Jamesem Herbertem. Uwielbiam również jego książki. To wielka szkoda, że nigdy nie napisaliście nic razem. Dla fanów horroru byłaby to prawdziwa biblia. Czy możesz opowiedzieć coś więcej o waszej przyjaźni? 

Jim mieszkał w Sussex, całkiem niedaleko mnie, kiedyś zdarzało nam się odwiedzać go razem z moją żoną Wiescką. On również wpadał na obiad, chociaż jadł jak wróbelek! Właściwie to nigdy dużo nie rozmawialiśmy o horrorach czy pisaniu… przez większość czasu opowiadaliśmy żarty, albo on opowiadał o tym jak dorastał w londyńskim East End. Kiedy był nastolatkiem, nosił buty ze spiczastym czubkiem. Kiedyś zatrzymał go policjant i zapytał, czy jego stopy dotykają czubka butów. Jim odparł „Nie, a czy Pana głowa dotyka czubka hełmu”? Swojego czasu rozmawialiśmy nawet o wspólnej powieści, ale obaj mieliśmy zupełnie inne metody pracy i wątpię, czy coś takiego byłoby możliwe. On nadal pisał odręcznie, w notesie. Jim zachorował na długo przez śmiercią i przestałem go już tak często widywać. Ostatni raz chyba na festiwalu horroru w Brighton. Nie wyglądał dobrze. Z całym szacunkiem, wyglądał jak czyjaś babcia.

10: Co Cię napędza, inspiruje i co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? 

Napędzają mnie różne siły. Jestem pisarzem, a tego się nie wybiera. Po prostu się nim jest. Trudno jest mi spędzić dzień bez napisania czegoś, nawet jeśli miałby to być tylko list do gazety. Wyszkolono mnie na reportera, więc jestem dobrym obserwatorem i widzę możliwości na stworzenie dobrej historii praktycznie we wszystkim i w każdym. Jestem również ogromnym zwolennikiem równości kobiet. Myślę, że ma to związek z czasami, kiedy pracowałem jako redaktor magazynu dla panów „Penthouse” i rozmawiałem z dziewczynami, które pojawiały się tam jako „Pieszczochy miesiąca”. Większość mężczyzn nie było w stanie podnieść wzroku powyżej ich piersi, a ja podczas sesji zdjęciowych zawsze pytałem o ich życie, ambicje, nadzieje i obawy. Najważniejsze w życiu są dla mnie obecnie momenty spędzane z moimi trzema synami i jedenastoma (!!) wnukami. Istotna jest też dla mnie pisarska kariera mojej młodszej przyjaciółki, Dawn Harris, której pomagam przy jej debiutanckiej powieści. Jest bardzo utalentowana i będę bardzo dumny, kiedy jej pierwsza książka zostanie opublikowana i kiedy będzie mogła zacząć pisać na pełen etat. W zeszłym tygodniu byłem w Dublinie i reporter z „Irish Examinera” zadał mi podobne pytanie. Od śmierci Wiescki minęły już cztery lata i gdyby ceną za przywrócenie jej do życia było to, żebym nigdy w życiu nie napisał żadnej książki, zapłaciłbym ją bez chwili wahania.

11: Czy planujesz odwiedzić Polskę w najbliższym czasie? 

Miałem nadzieję, że w tym roku pojawię się na festiwalu Conrada w Krakowie, ale czekały mnie od dawna odkładane operacje oczu, co zajęło w sumie kilka miesięcy. Jednak obecnie nie muszę już nosić okularów, co wręcz graniczy z cudem. Przyjadę więc na wiosnę, ponieważ bardzo chcę znów odwiedzić Dom Dziecka w Strzelinie. Wspieram go datkami, odkąd tylko odwiedziłem go po raz pierwszy w zeszłym roku. Staram się też wspomagać organizację pomagającą zwalczać dziecięcą prostytucję we Wrocławiu. Nadal kocham Polskę. Mój pradziadek był Polakiem, moja żona Wiescka była Polką i zawsze czuję się tam, jakbym wracał do domu.

Dziękuję Graham za rozmowę.

Okiem  na Horror dziękuje Piotrowi Pocztarkowi za pomoc w przeprowadzeniu wywiadu i tłumaczenie.

Zdjęcia książek pochodzą ze strony Wydawnictwa Albatros. 
Zdjęcie z Jamesem Herbertem i Steve Lawsem, pochodzi ze strony Grahama Mastertona.

2 komentarze:

  1. Bardzo dobry wywiad. Oryginalne pytania, nie szablonowe. Bardzo lubię Grahama, jest to niesamowicie serdeczny człowiek, wylewny i wesoły. Muszę się w końcu zebrać w sobie i jechać na jakieś spotkanie z nim, jak pojawi się w Polsce, bo chciałbym mu uścisnąć dłoń i wziąć autograf. :)

    OdpowiedzUsuń