niedziela, 5 października 2014

Katarzyna Bonda - zapis z pobytu w Szczecinku - okiem organizatora.





PRZED.

Pozwólcie, nie będę zdradzał w jaki sposób udało się mi zaprosić Kasię Bondę do Szczecinka, aby spotkała się z fanami kryminałów. Fakt jest taki, że gdy wysyłałem zaproszenie, to pomiędzy linkami i zdjęciami miasta puściłem jej steampunkową lokomotywę.
Ups. Zaraz napisałem, że nie jestem w stanie akurat tego obiektu zagwarantować, ponieważ znalazł się tam przypadkiem. Wtedy jeszcze -Pani Katarzyna - odpisała coś w stylu, proszę zadzwonić.
Zadzwoniłem. Ustaliliśmy szczegóły.
Tak w wielkim skrócie to się odbyło. Dwa miesiące potem podczas prelekcji gdy przypomniałem Kasi, a opowiedziałem zebranym motyw z lokomotywą (co wywołało oczywiście burzę śmiechu) Kaśka powiedziała coś w stylu: Pomyślałam, że dziwny to koleś.
I tak to się zaczęło.
Nie będę skromny. A co tam. Przez dwa miesiące załatwiałem patronów, sponsorów, sale, nocleg, nagłośnienie, plakaty a nawet wodę na stolik podczas spotkania październikowego w Zamku. Oczywiście Paweł Kwiecień, z którym robiłem Gryfcon, jak zwykle okazał się niezastąpiony.
Jednak grom tematów wziąłem sobie na głowę. Dzień przed spotkaniem, rano kleiłem jeszcze plakaty na słupach. W dzień spotkania okazało się, że część nie wisi, a główny słup jaki sobie upatrzyłem został oczyszczony, praktycznie ze wszystkiego. Także dostaję info od Pawła, że zmieniono nam salę. Myślę – zajebiście, tam już miałem wszystko w głowie ustawione.
Co ma być to będzie.
No to co. Siódma rano, rower, plecak, taśma i pozostałe plakaty trafiły na swoje miejsce.
Razem z Pawłem lataliśmy z zaproszeniami dla ludzi, którzy z racji wykonywania swojej publicznej funkcji powinni przyjść na spotkanie i chociaż w ten sposób nas wspomóc.
Niestety, widocznie nie było interesu politycznego, co dziwne, bo wybory za pasem. Ale pałę przegięły babki z biblioteki, które pomimo otrzymania indywidualnych zaproszeń powinny przyjść. W końcu taka praca wymaga chyba także pasji. Podczas wręczania zaproszeń było uch i ach, i tyle. Żadna nie przyszła. Brak pasji, brak czegokolwiek. Tak jestem wkur… na takich ludzi. Wystarczy przecież tylko chcieć.







BONDA.
O braku reakcji bibliotekarek jeszcze nie wiedziałem. W sobotę rano w dzień przyjazdu Kaśki ( już byliśmy nieformalnie na Ty) mieliśmy wszystko zapięte na tip top.
Przychodzi sms „ Będę o 16.55”

Pociąg jak zwykle spóźniony, dreptam po peronie i zastanawiam się jak to będzie. Czuję, że stres mnie dopada. Pociąg wjeżdża na peron.
Chyba z pierwszego wagonu wysiada blondyna. Nie można pomylić tych włosów, z żadnymi innymi. Witamy się. W drodze do hotelu rozmawiamy o książkach, o horrorze, grozie, jak to wygląda tak naprawdę. Kasia pyta, ja odpowiadam. Padają nazwiska Darda, Masterton, wspominam o Gryfconie. Tworczość Mastiego nie jest Kasi obca, też pamięta złote lata 90te horroru.
Kwateruję naszą gwiazdę. Za stolikiem recepcyjnym stoją kijki do nordic walking. Kaśka pyta recepcjonistę ni z gruchy, ni z pietruchy: „Po co panu te kije?” Gościu zmieszany, ale wybrnął. Myślę sobie - grubo będzie.
Zostawiam Kasię z zupą grzybową i lecę szykować wszystko dalej.
Wracam po nią i jedziemy na spotkanie. Ją - oblegają media, a ja myślę jak to będzie. Trema zżarła mnie totalnie. Mogłoby być więcej ludzi ale i tak nie jest źle.
Zaczynamy.
Przedstawiam patronów, bo tak trzeba, Kasia nie ma nic przeciw, plącząc się czytam z kartki. „Katarzyna Bonda okrzyknięta polską królową kryminału, Swoją karierę…..itd itd.”
Ruszamy. Przygotowałem sobie ponad dwadzieścia pytań. Z Kaśką jest tak, że jak już zaczyna opowiadać, to opowiada. Cały mój plan rozmowy szlag wziął. Czyli improwizujemy.
Padają pytania, ona odpowiada, widać, że dobrze się czuje, żartuje, opowiada anegdoty, czasami przeklina. Oczywiście po uprzedniej zgodzie publiczności. Opowieści autorki przerywają co chwila zwalniane migawki aparatów fotograficznych. Rozmawiamy nie tylko o jej książkach, dużo czasu poświęcamy zbrodni, profilowaniu i warsztatowi. Czyli jak do pisania książek zabiera się Katarzyna Bonda.
Na koniec Kaśka zapytuje mnie „Oni chyba już śpią?”
Rozmowa trwa blisko dwie godziny.  Na koniec autografy, rozmowy indywidualne.
Publiczność bije brawo. Znajomi klepią mnie po plecach. Ja mam mieszane uczucia. Na szczęście to nie ja byłem gwiazdą i moje niezdecydowanie w głosie skutecznie zagłuszyła Katarzyna Bonda.

Odwożę Kaśkę do hotelu umawiamy się na jutro, aby podrzucić ją na dworzec. Po przyjściu do domu ok. 23ej zaczynam jeść śniadanie. W nocy pobudka – emocje jeszcze gdzieś szaleją.
Co za zajebista babka.
Zasypiam przy ponownym czytaniu jej ostatnich wywiadów.








FINISZ.
Gdy podjeżdżam do hotelu Active, zastaję Kaśkę w restauracji przy laptopie. Mówię „dzień dobry”. Nie słyszy. Z Tomkiem –barmanem dochodzimy do wniosku, że dziewczyna wyłączyła się na amen. Po jakimś czasie mnie zauważa, witamy się. Jedziemy na dworzec, rozmawiamy o Szczecinku, jego historii, mrocznych miejscach. Kaśka pyta:
„Jest tu jakieś dzikie jezioro, gdzie mogę położyć trupa?”*

Kasiu. Dzięki.

*położenie trupa- wizja lokalna w celu zbadania terenu, krajobrazu, uwarunkowań geograficznych czy poznanie historii miejsca, gdzie zostanie znaleziony książkowy trup, normalna czynność w systemie pracy autorki przed rozpoczęciem pisania powieści.

Relacja audio ze spotkania.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz