środa, 20 kwietnia 2016

HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów Magdaleny Ślęzak #6

Po przerwie Horror Maglownica gości dziś Michała Stonawskiego. Propagatora polskiej grozy, współtwórcę Nagrody imienia Stefana Grabińskiego, człowieka-orkiestrę, który nie boi się wyzwań i nawet jeśli się czasem potyka, to głowę trzyma ciągle wysoko. Dla jednych mentor, dla innych bardzo młody człowiek z wielkimi ambicjami i dużym apetytem na sukces.

Magdalena Ślęzak: Dobry wieczór, dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia do Horror Maglownicy.

Michał Stonawski: Dobry wieczór, a ja dziękuję za zaproszenie − miło tu być i rozmawiać.

M.Ś.: Jesteś osobnikiem wszechstronnym. Zajmujesz się literaturą i publicystyką, prowadzisz stronę polskagroza.pl, publikujesz gdzie się da i intensywnie promujesz rodzimy horror, a jesteś przecież całkiem młodym człowiekiem. Jak udaje Ci się łączyć wszystkie te rzeczy?

M.S.: Mało śpię.
No dobrze − kiedyś miało spałem. Teraz, kiedy odbiło mi się to na zdrowiu staram się już pozwalać organizmowi odpocząć. Sam nie wiem jak to jest, bo jestem urodzonym leniem. Mówiła tak o mnie moja matka, mówili nauczyciele, dziadkowie, sam też się z tym zgadzam. Jak mówią − pierwszy krok do rozwiązania problemu, to sobie go uświadomić, prawda? W każdym razie... nie jest wcale tak różowo, że wszystko udaje mi się łączyć. To raczej sztuka znajdowania kompromisów − w tym zawsze byłem dobry. Coś w stylu "nie jestem bardzo głodny dzisiaj, więc mogę kupić tę książkę". Raz się pisze beletrystykę, raz pracuje nad czymś innym. Trochę na tym cierpi cała ta sprawa z pisaniem... ale jakoś sobie radzę. Główną siłą napędową jest upór. Albo zapał. Albo głupota.


M.Ś.: Leniwy? Nie sądzę. Czy leniwego człowieka nazwano by Ojcem Polskiego Fandomu Grozy?

M.S.: Hmm... myślę, że do "nazwania", o którym można by mówić, potrzebna jest więcej, niż jedna osoba, która określiłaby mnie tym mianem− a mnie tak nazwał pewien człowiek tylko raz, co szybko sprostowałem. Fandom nie jest dzieckiem, by musiał mieć ojca. Pewnie, że staram się ze wszystkich sił pomagać w jego tworzeniu, bo marzę sobie by pewnego dnia samo środowisko grozy było tak duże, jak środowisko kryminału, czy fandom fantastyki (chociaż tu się przecież przeplatamy ze sobą) −skorzystamy na tym wszyscy. Ale środowisko tworzy się samo, siłą wszystkich ludzi. Mówi się, że sukces ma wielu ojców − i chociaż nie jest to przysłowie kojarzone w dobry sposób, to myślę, że tutaj jak najbardziej pasuje. A co do lenistwa − absolutnie. Codziennie zmuszam się, by coś zrobić, napisać, przygotować. No i nigdy nie wyrabiam założonej przez siebie normy na dany dzień. No, prawie nigdy. Ale kiedy mi się tak zdarzy, to naprawdę wspaniałe uczucie (śmiech).

M.Ś.: Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Jeśli wypierasz się rodzicielstwa to znaczy, że myślisz o polskiej grozie jak o porażce?

M.S.: W żadnym wypadku! Polska groza to gatunek, który właśnie się rozpędza i jest na dobrych torach do świetlanej przyszłości. A przynajmniej tak myślę. Nie wypiorę się rodzicielstwa moich inicjatyw, ale cały gatunek, całe środowisko to przecież wszystkie inicjatywy razem − zarówno konwenty, jak pisma, blogi, strony internetowe, ruch publicystyczny i nowi autorzy. No, a przede wszystkim nowi czytelnicy i fani. To oni to wszystko zbudują. Porażka nie wchodzi w grę.

M.Ś.: Ok, zostawmy wobec tego fandom, a skupmy się na Twoich rzeczywistych „dzieciach”. Chodzi mi oczywiście o inicjatywy, które sam tworzysz, lub do których powstania się przyczyniłeś. Co to będzie?

M.S.: Cóż, na pewno wymieniłbym Nagrodę Grabińskiego, rozrastającą się stronę polskagroza.pl (a plany są takie, że... będzie się działo!), oczywiściewszystkie moje opowiadania, no i mój najbardziej wymęczony projekt, czyli Mapę Cieni, z której jestem autentycznie dumny. Przede wszystkim z uwagi na to, że po tych czterech latach ciągle jest zgrana paczka autorów, która została przy tej książce. Cóż więcej− kiedy jeszcze organizowałem konwenty, byłem dumny z Krakonu... nie, wróć. Krakon to była porażka (chociaż nie w całości, bo nawet w chwilach słabości nie był to tragiczny konwent − porażką stał się dopiero po tym, jak było wiadome, że już więcej Krakonów nie będzie), ale blok horroru świecił przykładem. Cieszę się też z rosnącej popularności audycji Misterium Grozy− chociaż tu oklaski należą się głównie Krzyśkowi Bilińskiemu.

M.Ś.: Mapa Cieni. Inicjatywa, o której słychać od lat. Myślisz, że właściwa jest taka nachalna promocja? Wygłaszanie prelekcji na temat rzeczy, która nie została jeszcze napisana (wcześniej) i nie została jeszcze wydana (teraz)? Mam na myśli to, że to takie oklaski na wyrost. Chwalenie się pomysłem, a nie produktem. Jak sądzisz?

M.S.: Cóż, nigdy nie wygłaszałem prelekcji czy nie reklamowałem Mapy, kiedy nie była napisana ani też "klepnięta" przez wydawcę. Cieszę się, że podnosisz ten temat, bo to tak może wyglądać. To sprostuję. Ostatnią kropkę w Mapie postawiłem w 2013 roku (niedawne poprawki i dopiski to już rzecz czysto korekcyjna). W tym samym też roku znalazłem dla nas wydawcę. Przez naprawdę długi czas o Mapie nie mówiłem nic, ani też żaden z autorów zaangażowanych w projekt nie pisnął ani słówka. Sama więc widzisz − nie chwaliliśmy się "pomysłem" czy nieukończonym produktem. Był wydawca, był termin wydania, zaczynała się promocja i nagłaśnianie sprawy. A potem wydawca stwierdził, że jednak nie ma kasy. Czy w tej sytuacji trzeba było zamilknąć? Jak najbardziej − na chwilę to właśnie uczyniłem. Tyle, że szybko znalazł się nowy wydawca. I gdyby to było jakieś podrzędne wydawnictwo, to zostawiłbym promocję aż do premiery. Tyle, że tym razem to był gigant − w dodatku zostaliśmy z Krzyśkiem zaproszeni do Warszawy i podpisaliśmy pierwsze, "przedwstępne" umowy. I znów − wszystko klepnięte, no to jedziemy. I... w zasadzie nie musieliśmy nic robić, bo temat kręcił (i kręci) się sam. Bez naszego udziału. Wystarczyło wspomnieć o samej idei, dać parę filmów na YouTube i zaczęły się do nas zgłaszać media, radio, telewizja (i to też górna półka!). Co byś zrobiła? Nie mogliśmy odmawiać, jak się powiedziało A, to trzeba było też B.
A tymczasem gigant wydawniczy dostał jakichś skurczy i nagle naszemu redaktorowi odcięli dopływ pieniążków. I znów trzeba było szukać wydawcy...
Nachalna promocja? Oklaski na wyrost? Z perspektywy lat powiem, że raczej naiwność i tyle. Ale sprawa ruszyła i to ruszyła mocno. Mogliśmy albo próbować to zatrzymać na siłę i ignorować media, albo robić dobrą minę do złej gry i dalej szukać wydawcy. Wybór był oczywisty.

M.Ś.: Jasne. Każdy pewnie zrobiłby tak samo. A Nagroda im. Grabińskiego? Tu oklaski naprawdę Ci się należą. W dodatku należysz chyba do grona najmłodszych w Polsce Prezesów.

M.S.: Nie wiem, nigdy nie czytałem rankingu prezesów (śmiech). A oklaski należą się chyba każdemu, kto w tym projekcie siedzi. No i wszystkim, którzy Nagrodę wymyślili, bo jak zapewne wiesz − tu istotnie sukces ma wielu ojców. W tym przypadku oklaski należą się także Stefanowi Dardzie, Kazkowi Kyrczowi, Dawidowi Kainowi, Michałowi Gackowi i Markowi Grzywaczowi. Ja powiem tak −- jeszcze naprawdę długa droga przed nami i trochę czasu upłynie, nim Nagroda będzie taka, jak sobie wymarzyliśmy. Podnoszą się głosy krytyki i pochlebstw w stosunku do niej −- i we wszystkie jesteśmy wsłuchani. Zanim jednak dany pomysł zostanie wdrożony, albo przedyskutowany, mija z reguły dużo czasu. No i każda decyzja musi być przemyślana. A przede wszystkim pomysł był taki, by przez pierwsze trzy lata patrzeć jak Nagroda działa, czy działa i co trzeba zmienić. Mam wielkie plany i nadzieje związane z Nagrodą, przede wszystkim byłoby pięknie, gdyby przegoniła kiedyś nagrodę Zajdla (której organizatorów serdecznie pozdrawiam, bo to wielcy ludzie są) − bo jeżeli idzie o facebooka nagród gatunkowych, to jesteśmy na drugim miejscu, za Zajdlem właśnie. Co już jest naprawdę czymś niesamowitym.

M.Ś.: Gratulacje! Ale lajki to nie wszystko. Możesz nam przybliżyć jak właściwie działa Nagroda? Na czym polega? Kto za tym wszystkim stoi?

M.S.: Obecne przepisy stworzył na samym początku, w porozumieniu z innymi, Stefan Darda. W Kapitule zasiada jak najwięcej autorów grozy. Tych jest zatrzęsienie, więc wynik jest miarodajny. Czy tak zostanie − to się dopiero okaże, ale póki co cała rzecz działała. No i tak − są dwa głosowania. W jednym Kapituła bierze pod uwagę wszystkie książki i opowiadania grozy napisane w zeszłym roku i wybiera z nich nominowanych. W drugim, z tej wyróżnionej grupy wyłaniani są już laureaci. Tutaj głosują oddzielnie Kapituła i Czytelnicy. Nie chcieliśmy nigdy, by była to nagroda tylko plebiscytowa. W założeniu, Nagroda miała badać tak popularność, jak i jakość − przyznanie obu statuetek (zarówno od Czytelników jak i Kapituły) już o czymś świadczy. Pamiętam, jak na pierwszej Gali taką sytuację miał Krzysiek Maciejewski. On stał uśmiechnięty i ze łzami w oczach na scenie, a ja patrząc na jego minę czułem się, jakbym latał. Ten dzień będę wspominał do końca życia.A kto za tym wszystkim stoi? Nie jestem pewien, czy mogę wymienić wszystkich − z niektórymi drogi nam się rozeszły. Wymienię więc subiektywnie, tych, którzy moim zdaniem wnieśli najwięcej: Magda Paluch, która ugościła nas na Kfasonie i sama też przyłożyła rękę do organizacji, Łukasz Kuc, który postawił nam stronę i czuwa nad technicznymi sprawami, Jarek Urbaniuk, który cały czas wymyśla zwariowane rzeczy i pomaga jak tylko może, Krzysiek Biliński, który wspomaga nas od strony medialnej, Franciszek Zgliński, który odpowiada za projekt 3D Demona Ruchu, no i takie osoby jak Kazek Kyrcz, czy Michał Gacek, którzy zawsze są skorzy do pomocy. Jak dla mnie to są bohaterowie. Bo wiesz − każdy może gadać, ale robić zwykle nie ma komu. A oni robią.

M.Ś.: Mówisz, że decyzja Kapituły jest miarodajna. Z drugiej strony pojawiają się głosy, że Grabiński to nagroda poklepujących się po plecach kolesi. Masz argumenty, żeby odeprzeć te zarzuty?

M.S.: Takie zarzuty pojawiają się przy okazji każdej nagrody − nieważne, czy to Oscar, czy Zajdel, Nike (żeby nie wspomnieć o pewnej "łóżkowej" aferze). Zawsze pojawią się podejrzenia, że wyniki są albo zmanipulowane, albo ktoś się klepie po plecach. Czy da się takie zarzuty odeprzeć? Raczej nie, bo jak się przed tym bronić? Ale te głosy, jak już mówiłem, trafiają do naszych uszu. Nie mogę powiedzieć, czy podjęliśmy już jakieś działania, ale nie raz i nie dwa o tym dyskutowaliśmy. Tylko znowu − tego typu zmiany nie mogą być wdrażane na szybko, na hurra. Albo działamy poważnie i każdy pomysł obgadamy najpierw parę razy (burza mózgów i te sprawy), albo robimy z Nagrody plac boju dla różnych idei. Tylko jak by to wyglądało, gdyby co chwilę zmieniał się regulamin?

M.Ś.: Obgadaliśmy, dyskutowaliśmy... My, czyli kto?

M.S.: Organizatorzy Nagrody, rzecz jasna (śmiech)!

M.Ś.: Stowarzyszenie?

M.S.: Organizatorzy. Stowarzyszenie to jest dużo większa rzecz (przynajmniej dla mnie). Nagrodą tak naprawdę zajmuje się pewna grupa osób (z których większość wymieniłem).

M.Ś.: Ok, wobec tego wróćmy jeszcze do zarzutów o kolesiostwo. Nie tak dawno, zaledwie kilka dni temu sam przyznałeś publicznie, że nigdy nie słyszałeś o książce Joanny Łańcuckiej "Stara Słaboniowa i Spiekładuchy". Książce, która jako jedna z kilkunastu pozycji była nominowana do Nagrody im. Grabińskiego. Czy w świetle tego zdarzenia, kiedy główny koordynator Nagrody nie zna nominacji innych, niż te, które wyszły spod pióra najbliższych kolegów, te zarzuty nie wydają Ci się zasadne?

M.S.: I znów muszę sprostować. Jest wiele (naprawdę) pisarzy w polskiej grozie, których nigdy nie widziałem na oczy. Albo takich, z którymi widziałem się może raz w życiu. Ich książki znam i pamiętam, ponieważ po prostu je czytałem. Niestety, nawet (albo zwłaszcza) główny koordynator Nagrody nie ma funduszy, by wszystkie książki przeczytać. Czy dodawałem te dwa lata temu książkę Joasi Łańcuckiej na listę? Jasne. Czy, kiedy nie udało mi się jej przeczytać (a żałuję), powiedziałem w komentarzu na facebooku, że nie kojarzę tej książki? Oczywiście. Czy to ubliża Nagrodzie? Chyba raczej nie, bo to zupełnie nie ta skala. Czy to ubliża autorce? Mam nadzieję, że nie − zwłaszcza, że sama książka powtórnie (jak widać) bardzo mnie zainteresowała. Czy to ubliża mnie? Chciałbym mieć pamięć absolutną (Albo nie. Pamiętanie każdej sekundy swojego życia? To jest dopiero groza). Dla mnie taki zarzut jest wyolbrzymiony po prostu. Poza tym − jej, to był tylko komentarz na fejsie.

M.Ś.: Komentarz na fejsie czy nie, fakt jest faktem. Do Nagrody rok rocznie nominowanych jest raptem kilkanaście powieści, ale pewnie nikt z członków Kapituły nie czyta ich wszystkich. Sama kiedyś pytałam o to Ciebie. O to, co mam zrobić w sytuacji, w której nie znam wszystkich zgłoszonych do głosowania opowiadań. Odpowiedziałeś wtedy, że mogę wstrzymać się od głosu. Spytam więc: czy wstrzymałeś się od głosu w 2014 roku, kiedy nie zapoznałeś się ze wszystkimi propozycjami do głosowania?

M.S.: Nie wstrzymałem się. Ani nie zagłosowałem. Powód jest prosty −- nie jestem ani nie byłem w Kapitule Nagrody, tak samo, jak wykreśliłem się z wszelkich list do nominacji. Jestem organizatorem, dla mnie byłoby to działanie nie fair, gdybym miał oddać głos, albo być na liście.
Do mnie należy koordynacja Nagrody, odciąłem się od jakiegokolwiek wpływu na jej wynik.

M.Ś.: A co ze Stowarzyszeniem. Mówisz, że to większa rzecz. Właściwie co to takiego?

M.S.: Grupa miłośników grozy, która ma za zadanie nadzorować Nagrodę, ale też inne działania służące promocji gatunku. Ale o Stowarzyszeniu i działaniach nie mogę Ci nic więcej powiedzieć, bo póki co to tajemnica.

M.Ś.: Tajemnica? Dlaczego?

M.S.: Tak jak powiedziałaś w przypadku Mapy Cieni wcześniej − nie ma co się chwalić pomysłami... ale dobra, powiem Ci jedną rzecz. Wkrótce będzie (mam nadzieję) głośno o projekcie, który przygotowujemy dzięki stronie polskagroza.pl− a idzie rzecz jasna o popularyzację gatunku.

M.Ś.: A czy w ogóle powinniśmy mówić o Stowarzyszeniu? Sprawdziłam, oficjalnie nic takiego nie istnieje...

M.S.: Mówisz, zdaje się, o rejestracji prawnej. Na szczęście, by działać tak, jak działamy, takowej nie potrzebujemy, ale będąc szczerym, to trochę niestety trwa. Przynajmniej w obecnej dobie papierkologii stosowanej −- ale tu też nie ma co się zagłębiać w temat, bo to kwestia w trakcie realizacji.

M.Ś.: Ok, to w takim razie z innej beczki. Na stronie polskagroza.pl czytamy o Tobie: "w pierwszej kolejności bibliofil, w drugiej autor beletrystyki, publicysta i krytyk literacki". W Maglownicy nie pytam o dokonania pisarskie, wiemy, gdzie publikujesz publicystykę, powiedz zatem coś o krytycznej części swojej działalności.

M.S.: To akurat moje najwcześniejsze osiągnięcia, jeżeli chodzi o literaturę w ogóle. Kiedy miałem siedemnaście lat i na swoim blogu − jeszcze na stronie gram.pl− publikowałem pierwsze opowiadania (potem jedna z pracowniczek dzisiejszego giganta zajmującego się grami, proponowała mi nawet publikację, ech, fajne to były czasy), napisał do mnie Tomek Wojnowski, pracujący w pewnym portalu internetowym. Spytał, czy nie chciałbym dla nich pisać recenzji. No i od tego czasu krytykowałem literaturę wszelaką, głównie polską, a potem głównie grozy. Teraz trochę się z tego wycofuję...głównie z powodu braku czasu. No i też, jako zrzeszony krytyk (w piśmie, czy portalu) musiałbym recenzować książki autorów, z którymi piję piwo. To... nieeleganckie. Jedno wiem − dzięki krytykowaniu i rozprawianiu o książkach udało mi się dostać do fandomu, najpierw fantastyki, a potem poznać wielu pisarzy grozy, nim jeszcze udało mi się debiutować.

M.Ś.: Ale widać, że mimo młodego przecież wieku, czujesz się bardzo pewnie w roli krytyka. Dokopałam się nawet do warsztatów literackich, na których występowałeś w roli eksperta!

M.S.: Owszem, zostałem swego czasu poproszony o prowadzenie takich warsztatów kreatywnego pisania. I muszę powiedzieć, że to było świetne przeżycie − zwłaszcza, że przychodziły tam także osoby już w naprawdę zaawansowanym wieku (trochę poniżej stu lat), które dalej chciały pisać. I widać, że sprawiało im to radość i odmładzało. To było... cóż, orzeźwiające. Jakbym wszedł pod zimny wodospad. Poza tym lubię uczyć − kiedyś poproszonomnie o wykład na pewnej uczelni w Warszawie. Fajnie jest powiedzieć ludziom coś nowego. Zwłaszcza, jeżeli można przy tym promować gatunek.

M.Ś.: W momencie startu tych warsztatów miałeś 21 lat. Nie za wcześnie na bycie czyimś mentorem?

M.S.: Tak, nawet bardzo za wcześnie. Ale ja nie chciałem być mentorem − raczej kimś w roli przewodnika. I jako taki się sprawdzałem.Pracowałem razem z koleżanką po polonistyce. To było trudne, ale satysfakcjonujące zajęcie. Widzisz, to byli ludzie, którzy nigdy nie wydali − a chcieli. A ja miałem już taką wiedzę. Miałem pojęcie co zrobić, by debiutować. Co zrobić, by wydać. Jak działa rynek literacki. Jak ustrzec się błędów logicznych (a przynajmniej próbować), gdzie znaleźć synonimy (a nie wszyscy to wiedzieli), skąd czerpać pomysły, jak ciekawie zbudować historię (poczynając od naprawdę postaw, w stylu wstęp, rozwinięcie, zakończenie − nie wszystkim to ze szkoły zostaje, jak się okazuje). Przede wszystkim − jak myśleć kreatywnie. Przecież do tego wystarczy po prostu trochę inaczej spojrzeć na świat. Przykładowo − wyjść na ulicę i spróbować stworzyć historię o zupełnie obcej osobie, na podstawie tego, co zaobserwowaliśmy. Wystarczy tylko patrzeć. Reszta to ciężka praca i zacięcie − a w tym żaden mentor nie pomoże. Można tylko wskazać drogę. I to robiłem.

M.Ś.: Zbliżamy się do końca. Czy spotkamy się znów na Kfasonie? Jednej z imprez, którą współorganizujesz?

M.S.: I znów sprostowanie (śmiech). Nie współorganizuję Kfasonu. Kiedyś pomogłem Magdzie w paru rzeczach, to wszystko, ale całe brawa należą się Magdzie Paluch. A czy się spotkamy? Ba, oczywiście! Kfason zawsze był... unikatowy, jeżeli o nas wszystkich idzie. Wiesz, jak jest − ludzie się kłócą. Ale jestem dziwnie przekonany, że siądziemy na Kfasonie do stołów i napijemy wszyscy piwa. I będzie rodzinnie, grozowo i klimatycznie. Bo tak działa Kfason po prostu.

M.Ś.: Powiedzieć "rodzinny" o klimacie Festiwalu Amatorów Strachu, Obrzydzenia i Niepokoju, to jednak trochę nietakt, ale niech będzie. Na zakończenie powiedz zatem, czego sam oczekiwałbyś od grozy na naszym podwórku? Komu kibicujesz? Na które premiery czekasz? Które inicjatywy wspierasz?

M.S.: Nie uważam tak − impreza może być grozowa i mieć klimat, a jednocześnie wszyscy zbierający się tam autorzy mogą czuć się "rodzinnie" właśnie. Przynajmniej ja zawsze się tak czułem. Poza tym − kto powiedział, że rodzina nie może oznaczać grozy? (śmiech)
Czego oczekuję? Ostatnio pojawiło się trochę za dużo kłótni na mój gust. Ludzie, weźcie na wstrzymanie − im się robi poważniej, tym bardziej ludzie starają się brać a nie dawać, zazdroszczą, imaginują sobie racje do danych konwencji... a przecież to dopiero początek. Nic się jeszcze nie stało. Wszystko dopiero zaczyna się dziać. Facebook nigdy nie jest dobrym miejscem do rozmów, łatwo o nieporozumienia − sam doświadczyłem tego bardzo wiele razy. Rozumiem kłótnie tylko takie, które coś budują. Ostatnio parę razy słyszałem po prostu jad. Zupełnie tego nie rozumiem. Więc oczekuję, że faktycznie na Kfasonie wszyscy wypijemy razem piwo i będziemy się śmiać. No i zarazem będziemy budować coś, co pozwoli grozie wzrastać. Jest potencjał − trzeba go tylko wykorzystać. Zamiast skupiać się na tym, co kto zrobił źle, pomawiać i szydzić. Budujmy coś. Wszyscy − każda inicjatywa. Komu kibicuję? Wszystkim i każdemu z osobna. Ostatnio pojawił się piękny projekt Seby Sokołowskiego, OkoLica Strachu. Pismo wygląda pięknie. Życzę mu długiego i owocnego życia.
A premiery? Powiem rozbrajająco szczerze − czekam na premierę Mapy Cieni. Ten projekt wisi nade mną tak długo, że dopiero po premierze poczuję ulgę i lekkość.

M.Ś.: Życzę Ci sukcesu, a rednaczowiOLS-u cześć i chwała (śmiech)! Dziękuję bardzo za rozmowę.


M.S.: I ja Tobie także bardzo dziękuję. Czytelników Oka pozdrawiam!

30 komentarzy:

  1. Zgadzam się z panią Magdą:Michał Stonawski "głowę trzyma ciągle wysoko","bardzo młody człowiek z(...) dużym apetytem na sukces" a żeby było zabawniej-jak sam przyznaje-jest "urodzonym leniem",twierdzi też,że jego główną siłą napędową jest "upór.Albo zapał.Albo głupota"-trudno z tym się nie zgodzić. Co do podnoszących się głosów krytyki NSG w które jakoby jest wsłuchany,czy w związku z tym wsłuchiwaniem się usunięto krytyczne uwagi z fanpage polskiejgrozy.pl m.in. zamieszczone przez Szymona Cieślińskiego?Stonawski rozkłada ręce:cóż można zrobić,że pojawiają się zarzuty,że wyniki NSG są zmanipulowane? Może warto zacząć od nieusuwania krytycznych komentarzy panie Michale? Ale prawdziwa kumulacja koszmaru to to,że Michał Stonawski wystąpił w roli eksperta na warsztatach literackich...na Boga czy to ten sam człowiek który w przedostatniej Histerii zamieścił najgorsze opowiadanie numeru? Obawiam się,że ten sam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisarz, który nie wydał nigdy żadnej książki, zaiste ciekawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam niedługo do księgarń - mam nadzieję, że książka faktycznie będzie zaiste ciekawa :)
      Ps
      Póki co podługuje sie słowem "autor".

      Usuń
    2. Posługuję* z komórki ciężko sie pisze.

      Usuń
  3. O widzę, że komuś tu żal dupę ściska, że nie jest tak zdolny i inteligentny jak mój syn. Widać to tym bardziej po tym, że szczeka zza węgła na "anonimowy" zamiast podawać swoje racje pod własnym nazwiskiem. Jakub Stonawski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy kiedykolwiek,jakikolwiek ojciec nie uważał,że jego syn jest zdolny i inteligentny? To oczywiście pytanie retoryczne. P.s. Komentarz powyżej(pisarz czy autor?)nie jest mój.old weirdman

      Usuń
    2. Michał zawsze znajdzie jakiś powód, żeby nie przyjąć głosu krytyki. Ja się dowiedziałam, że zachowuję się nielogicznie i ogólnie to ja mam problem, a nie on. Grochem o ścianę. Po tym wywiadzie wnioskuję, że on pewnych rzeczy nie zrozumie nigdy, a pokora to dla niego totalnie abstrakcyjny koncept.

      Usuń
  4. Piękna Crusiu-masz rację:myślę,że największym problemem pana Michała jest przekonanie o własnej nieomylności-mimo wszystko-jakakolwiek krytyka jest uznawana po prostu za hejt i albo lekceważona albo po prostu odsuwana do niby to przeanalizowania w bliżej niesprecyzowanej przyszłości w gronie-zresztą-kolegów. Najgorsze jest to,że wmawia nam się,że jest to głos środowiska,jakiegoś mglistego tworu zwanego polskim fandomem. I nagle okazuje się,że odzywają się zwykli czytelnicy-jak ja-oraz autorytety-jak Crusia-wszyscy jednak przynależący do tego fandomu i wogóle nie zgadzamy się z panem Michałem a w jego obronie nie staje żaden fandom tylko ojciec. Czas otworzyć się na ten fandom naprawdę panie Michale. Naprawdę. Tylko trochę chęci-nic więcej.old weirdman

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem, że dzisiaj bez promocji ciężko zaistnieć ale z drugiej strony jeżeli na rynku pojawia się coś naprawdę dobrego to samo się broni. Mam nadzieję, że w ślad za trzymaniem ciągle głowy wysoko pójdzie też jakość. Chociaż kolejność powinna być odwrotna. Życzę sukcesów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to mamy te same nadzieje :)

      Dziękuję, zdtowia życzę.

      Usuń
  6. Specjalnie dla Michała Stonawskiego-zawsze podpisuje się "old weirdman" i to dla mnie ważne ale specjalnie dla niego:nazywam się Krzysztof Płotka,lat 42,Gdynia. Pierwszy komentarz zamieszczony o 1.03 jest mojego autorstwa-wszystko podtrzymuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok. W takim razie, Panie (ja dla odmiany z duzej litery) Krzysztofie, dziękuję za Pana opinię. Mam nadzieję, ze przyszłość sprawi, że ją Pan zmieni.

      Lubie wiedzieć z kim rozmawiam.

      Pozdrawiam,
      Michał

      Usuń
  7. Nie przyszłość-tylko Pan może zmienić moją opinię,tylko Pan. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. " I nagle okazuje się,że odzywają się zwykli czytelnicy-jak ja-oraz autorytety-jak Crusia-wszyscy jednak przynależący do tego fandomu i wogóle nie zgadzamy się z panem Michałem"

    Crusia? A kto to w ogóle jest? Mimo, że jestem częścią środowiska, w życiu o nikim takim nie słyszałem.

    Co do ogółu fandomu, niezgadzającego się z Panem Michałem - wydaje mi się, że większości ludzi, którzy się z nim zgadzają, po prostu nie chce się pokrzykiwać w komentarzach na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś częścią fandomu i znasz Stonawskiego, a nie znasz Gotham Cafe i CN? To od kiedy jesteś jego częścią? Od 17:22? :D

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Seba, błagam, zainstaluj tu Disqusa ;)

      Usuń
    2. A, w sumie nie pomyślałam. W tym systemie komentarzy jestem zalogowana na konto podpisane crusia. Chyba googlowskie.

      Usuń
    3. Kurde nie idzie ściągnąć Disqusa - jakieś problemy ma z moim mailem. ech...

      Usuń
    4. Niech Was Matka Hydra i Ojciec Dagon broni, Disqus to zło. Wystarczy zobaczyć, jaka to chujnia np. na Nekropolitanie, albo u Pauliny Król. Komentarze ładują się godzinami, mają nieczytelne "drzewko", w dodatku dziwnie formatuje, gdy się robi "kopiuj - wklej" z edytora tekstu.

      Usuń
    5. I dobrze wiec. Dzięki Piotr 😈

      Usuń
  10. Oczywiście nie będę uczestniczył w dyskusji jaki jest Michał i co napisał, czy to słuszne, prawdziwe czy nie. Ponieważ Magda zaprosiła Michała, to on, ma prawo opowiadać co chce i robi to wylewnie jak widać i fajnie. Mnie zastanawia jedno. Na pytanie Magdy, kto stoi za Nagrodą Grabińśnkiego odpowiada: "Wymienię więc subiektywnie, tych, którzy moim zdaniem wnieśli najwięcej..." i tutaj mamy kilka nazwisk z wyszczególnieniem osiągnięć. Ok fajnie. Tylko chyba kogoś brakuje. Brakuje osoby Stefana Dardy. Mamy tylko wspomnienie na początku, że wymyślił idee i to pamiętam akurat doskonale, bo byłem na Pyrkonie, gdzie Stefan z Michałem przedstawiali pomysł Nagrody. Lecz w tym subiektywnym chwaleniu ludzi, zapomniał? - to poważne niedopatrzenie, pominął - to bardzo nieładnie, faceta, który to wszystko trzymał w ryzach, angażował się osobiście, często także finansowo. Był osobą, która pilnowała terminów, delegowała zadania, uciszała spory, wykupiła domenę polskagroza.pl i masa innych tematów. A wiem o tym, ponieważ bylem członkiem Stowarzyszenia. Pisze "był", ponieważ z miasta smoka dochodzą niepokojące wieści o tym, że Darda opuścił Stowarzyszenie. Jeżeli nawet tak jest, to chyba wypadałoby wymienić Stefana w pierwszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  11. Seba, ależ ja wymieniłem Stefana. Jestem świadomy i jego wkładu i poświęcenia. Poza tym nie przeczytałeś chyba tekstu zbyt dokładnie, więc Ci zacytuję:

    "W tym przypadku oklaski należą się także Stefanowi Dardzie, Kazkowi Kyrczowi, Dawidowi Kainowi, Michałowi Gackowi i Markowi Grzywaczowi. "

    "Obecne przepisy stworzył na samym początku, w porozumieniu z innymi, Stefan Darda."

    Czy to nie fair? Nie fair byłoby, gdybym pominął inne osoby, które wymieniłem tylko raz. Rozumiem, że powinienem używać osoby Stefana jako przecinka tutaj? Czuję się trochę... źle w tym momencie kiedy czytam takie oskarżenia z Twojej strony, iż w wywiadzie, który jest ze mną, brakuje osoby Stefana, którego bardzo lubię i którego wymieniłem dwa razy.

    "Niepokojących" wieści nie skomentuję, ponieważ są to wewnętrzne sprawy Stowarzyszenia. To, co się tam dzieje powinno pozostać tylko tam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Michał ok, ale wymieniasz w innym pytaniu, gdzie piszesz o tym kto wymyślił nagrodę, zaś kolejne pytanie Magdy jest - Kto za tym stoi. Wg mnie to wygląda tak, że Stefan wymyślił Nagrodę, należą się mu oklaski i koniec. A gdy odpowiadasz, kto co robi - jego brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za Nagrodą stoją jej organizatorzy, Seba. Mam nadzieję, że każdy, kto chce działać i działa. Ile razy mam pochwalić działalność Stefana, by było dobrze?

      Jeszcze raz podkreślę - szanuję go i to, co robi i zrobił. Nie wiem, w czym rzecz.

      Usuń
  13. Miałem nie uczestniczyć już w dyskusjach około – fandomowych, jednak nałóg wtrącania trzech groszy okazał się silniejszy. Naprawdę, kończę z tym – ale od jutra.

    Mnie już naprawdę zaczyna dziwić to ciągłe roztrząsanie wad charakteru Michała S., czy kogokolwiek innego. Nosi głowę wysoko? Ma przerośnięte ego? Cierpi na głód sukcesów? Nawet jeśli, czy kogoś to obchodzi? Mnie nie, bowiem nie ma to znaczenia dla tego co mnie interesuje. Co więcej, takie patrzenie się na sprawy fandomowe przez pryzmat kwestii osobistych jest prostą drogą donikąd.

    Swego czasu geniusz fandomu „ogólnofantastycznego”, pan Maciej Parowski opublikował na łamach Fenixa felieton „Diabeł w raju”. Było to w czasach gdy redakcja Nowej Fantastyki i Fenixa toczyły wojnę tak straszliwą, że te nasze przepychanki horrorowe to jak sesja w Call on Duty przy Trzeciej Wojnie Światowej. Tekst kiepski, jednak pojawiła się w nim myśl błyskotliwa, którą tu pozwolę sobie sparafrazować.

    Wojny i wojenki są, były i będą. Jednak za każdym razem, gdy pojawi się rewelacyjne opowiadanie, świetna powieść, celna publicystyka, albo przemyślana antologia, mamy obowiązek się cieszyć. Wspierać, promować, omawiać, kupować, gdy co płatne. I nie ważne, czy inicjatywa pochodzi z obozu sojuszniczego, czy wrażego, odkładamy na bok animozje i sympatie, po prostu cieszymy się i tyle. Miłość do horroru ma zwyciężać nad osobistymi odczuciami wobec tego czy tamtego. Jak nie znoszę Krwawej Kałuży, tak będę pierwszym który poleci do księgarni po nową powieść Kałużyńskiej, bo „Alvethor” to rzecz fenomenalnie dobra. Nawet sekundy nie będę się zastanawiał nad tym, że trzymam w ręku książkę człowieka, który publicznie twierdzi, że polska groza to cipy i niedorozwoje umysłowe.

    Patrzenie się na wzajemne działania przez pryzmat cech charakteru, realnych czy rzekomych wad osobistych to prosta droga do ignorowania się wzajemnie, nawet gdy dane działanie zasługuje na uwagę. A ileż to ja razy słyszałem: „NSG/polskagroza.pl jest be, bowiem to Stonawski i koledzy, ależ oni mają ego...”. Albo odwrotnie „Carpe Noctem jest be, bo to Brodzikowa i Mateja, ależ mnie oni wkurwiają...”. Zobaczcie, ile takich tonów, mniej lub bardziej zawoalowanych szpil ad personam jest w tych 25 komciach powyżej.

    I jeszcze jedno. Ja nie mam nic przeciwko kłótniom, sporom czy nawet gównoburzom. Pod warunkiem, że kłócimy się o działania, nie cechy ludzi którzy działają. Wrześniowy shitstorm o NSG miał ten dobry skutek, że Cichy zrobił nam brawurową wiwisekcje nominowanych tekstów, a karpie nagrały fajny podkast. Nawet marcowy shitstorm wokoło bełkotu Krwawej Kałuży coś wniósł, poza standardową porcję żenady. W komciach oprócz festiwali fochów i roztrząsania bzdurnych pomówień o plagiat podaliśmy Horror Maglownicy i Kulisom Polskiego Horroru bodajże 20 propozycji zrobienia wywiadów z ludźmi spoza niesławnego „kółka wzajemnej adoracji”.

    Jasne, nie czarujmy się. Sympatie i antypatie będą jakoś rzutować na nasze działania. Ja sam wolę nie działać z ludźmi którzy wywołują u mnie czasem lekką irytację, a czasem skrajne wkurwienie. Ale nawet tacy ludzie miewają błyskotliwe pomysły. To i tylko to się liczy, a nie ego czy ambicje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle Piotrek celnie.

      Usuń
    2. I widzisz, Piotrek. Zawsze to mówię i teraz powtórzę - jesteś człowiekiem z którym nie zgadzam się prawie w niczym. Ale jednocześnie mógłbym z czystym sercem budować coś wielkiego. Jak polskagroza na przykład. Dzięki za głos rozsądku.

      Usuń
    3. Jaka Brodzikowa, Brodzikówna. Panienką jeszcze jestem :D

      A tak poza tym to Piotrek, nie udawaj teraz statecznego człowieka, który nie bierze udziału w internetowych kłótniach :wink: :wink:

      Usuń