W połowie stycznia odwiedził Polskę Mikel Santiago, hiszpański pisarz powieści kryminalnych i thrillerów. W rodzinnym kraju okrzyknięty hiszpańskim Stephenem Kingiem, bije rekordy sprzedaży i jego powieści zajmują czołowe miejsca na listach bestsellerów. Wizyta pisarza w Warszawie to element promocji jego książki "Ostatnia noc w Tremore Beach" po raz pierwszy wydanej w Polsce nakładem wydawnictwa Czarna Owca. Książka bije rekordy popularności i prawa do tłumaczeń zostały sprzedane do 12 krajów.
Mikel przebywał w Polsce trzy dni i udało się nam przeprowadzić z nim wywiad. Zapraszam.
Magda Nabiałek: Jesteś pierwszy raz w Polsce?
Mikel Santiago: Tak, do tej pory najdalej na Wschód byłem w Pradze. Pierwsze wrażenie, jakie odniosłem to, że Warszawa jest bardzo otwarta, tutaj ludzie rzeczywiście mają przestrzeń do życia. Klimat za to nie był dla mnie wcale taki obcy, bo znam go już z Irlandii. Poza tym wydaje mi się, że Polaków, Irlandczyków i Hiszpanów łączy szczególny sposób widzenia świata, poczucie humoru.
M.N. Twoja powieść „Ostatnia noc w Tremore Beach” świetnie przedstawia to widzenie. W większości informacji o niej mówi się jednak przede wszystkim o tym, że to specyficznie połączenie powieści kryminalnej z literaturą grozy. Możesz zdradzić nam coś więcej?
M.S.: „Scenariusz” tej książki pojawił mi się w głowie, kiedy mieszkałem w Irlandii. Jednak większość scen to były pojedyncze fragmenty, a nie część większej całości. Któregoś dnia pojechałem ze znajomym na wycieczkę do hrabstwa Donegal, zatrzymaliśmy się w B&B przy plaży, w dzień taki, jak ten, który opisałem w książce. Spodziewałem się spotkać ludzi smutnych, zamkniętych w sobie, a spotkałem kosmopolitów, którzy szukali tam odpoczynku.
niedziela, 31 stycznia 2016
piątek, 29 stycznia 2016
Ludwig Thor - Opętanie
„Całe życie pisałem pod różnymi pseudonimami" tak
właśnie mówi o sobie Jerzy Kowalczyk-autor "Opętania".
Ludwig Thor to pseudonim znanego lubelskiego dziennikarza
kryminalnego. W swojej karierze zawodowej miał do czynienia z niejednym dużym
śledztwem. Od kilku lat pełni funkcje redaktorskie.
Opętanie to pierwsza książka tego autora.
Małą miejscowością wstrząsa samobójstwo powszechnie
lubianego księdza. Tę tragedię poprzedza ciąg dziwnych zdarzeń, które miejscowi
ludzie przypisują uwolnieniu złych mocy. Miejscowy proboszcz, na prośbę
starszych parafianek, odprawia nawet egzorcyzmy. Ale mroczna atmosfera
gęstnieje. Wkrótce po śmierci kapłana, w niewyjaśnionych okolicznościach, znika
bibliotekarka. W wir tych wydarzeń trafia podinspektor Michał Lorenc, policjant
z Warszawy, który na prowincji chciał odnaleźć spokój po utracie żony.
Przyjdzie mu rozwiązać nie lada zagadkę kryminalną.
czwartek, 28 stycznia 2016
Marek Stelar - Byłem dziesiąty, uwierzysz? Opowiadanie.
Marek Stelar
związany z wydawnictwem Videograf,
autor
rewelacyjnych powieści kryminalnych
Rykoszet
(Videograf 2014) Twardy zawodnik (Videograf 2015).
Jak się
okazuje, swoje pierwsze kroki z pisaniem
rozpoczynał
od opowiadań w klimatach horroru.
BYŁEM DZIESIĄTY, UWIERZYSZ?
Pamiętał podobny obrazek z
dzieciństwa. Widok latarni otoczonej gęstą zasłoną ciemności. intercity. Na miękkim siedzeniu, a nie
na lodowatym, nierównym bruku ulicy. Nie jak teraz, słuchając jak w głuchej
ciszy krople jego własnej krwi rozpryskują się z ledwo słyszalnym pluskiem o
szare kostki granitu. Wówczas, z twarzą przyklejoną do brudnego okna, z typowo
dziecięcą fascynacją przyglądał się nielicznym latarniom w mijanych w
ciemnościach nocy wioskach. Dłonie, oparte o zimną szybę, przyłożone miał do
skroni, by jeszcze szczelniej odciąć się od światła jarzeniówki w przedziale. Wytężał
wzrok, wbijając go w ciemność za oknem. Pojedyncze lampy na drewnianych słupach
rzucały pod siebie zamglony snop ciemnożółtego światła, wyłuskując z mroku
jedynie kawałek zakurzonej drogi, fragmenty płotów czy kęp trawy i krzewów.
Nie wiedział
właściwie, dlaczego, ale jakimś cudem zapamiętał go nadzwyczaj dokładnie, z
najdrobniejszymi szczegółami. Tyle, że wtedy siedział w ciepłym wagonie
Latarnia otoczona gęstą zasłoną
ciemności. Nierealny i niesamowity, kurwa, widok.
Jasne, nie znał jeszcze wtedy
słowa „kurwa”. Nie wiedział, że istniał kiedyś ktoś taki jak Adolf Hitler. O
tym, że Żydzi są całym złem tego pierdolonego świata, ojciec też powiedział mu
parę lat później. Potem zresztą powtarzał to bardzo często, podkreślając wagę
swych słów uderzeniem puszki z piwem o blat stolika. Towarzyszący temu
metaliczny dźwięk też pamiętał aż nazbyt dobrze.
poniedziałek, 25 stycznia 2016
HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów Magdaleny Ślęzak #1
Z przyjemnością przedstawiam pierwszy z cyklu wywiadów z działaczami polskiej sceny grozy. Przemagluję niektórych wydawców, blogerów, pasjonatów, redaktorów czasopism i twórców portali tematycznych. Porozmawiamy o kondycji rodzimego horroru; o tym, czego w fandomie jest za dużo i o tym, czego brakuje.
Na pierwszy ogień zgłosił się Mariusz „Orzeł” Wojteczek – recenzent na blogu Co przeczytać? – subiektywny blog literacki. Pisze regularnie dla Grabarza Polskiego (od momentu jego powstania), także recenzent Działu Literatura w serwisie Paradoks.net. Twórca projektu Oficyna Wydawnicza Literat.
Magdalena Ślęzak. Na rozgrzewkę powiedz proszę kilka słów o sobie. Kim jesteś i jak myślisz, dlaczego właściwie z Tobą rozmawiam?
Mariusz Wojteczek. Kim jestem? Miłośnikiem grozy wszelkiej. Propagatorem horroru. Czasem też twórcą. Częściej recenzentem. A czemu rozmawiamy? Hm, to już ty wiesz lepiej! (śmiech) A na serio, to rozmawiamy, by się przyjrzeć polskiej grozie. Jak to z nią jest. Jak ją widzą ci, którzy żyją nią, niejako na co dzień. Tak myślę.
M.S. Ok, dzisiaj nie będziemy zawracać głowy twórcy, skupimy się na Mariuszu - działaczu. Z tej perspektywy będziesz mi mógł powiedzieć więcej o środowisku.
M.W. Bardzo chętnie.
M.S. Jesteś publicystą, recenzentem, ale też wydawcą. Które z tych zajęć cenisz sobie najbardziej?
M.W. Hm, wiesz, nie umiem wybrać. Każde ma swój "ciężar", swoje znaczenie. I przynosi inna satysfakcję.
Recenzentem jestem najdłużej. I regularnie. Grabarz, Paradoks, RzeczGustu. Publicystą - czasami. To cieszy, że można podzielić się opinią, że ktoś chce ją przeczytać, liczy się z moim zdaniem, publikuje recenzje. Z wydawaniem jest inaczej. To inna praca, inne działania. I radość opiera się na tym, że wydana przez ciebie pozycja nie tylko stanie na twojej półce, ale i dotrze do kilku nowych osób.
Na pierwszy ogień zgłosił się Mariusz „Orzeł” Wojteczek – recenzent na blogu Co przeczytać? – subiektywny blog literacki. Pisze regularnie dla Grabarza Polskiego (od momentu jego powstania), także recenzent Działu Literatura w serwisie Paradoks.net. Twórca projektu Oficyna Wydawnicza Literat.
Magdalena Ślęzak. Na rozgrzewkę powiedz proszę kilka słów o sobie. Kim jesteś i jak myślisz, dlaczego właściwie z Tobą rozmawiam?
Mariusz Wojteczek. Kim jestem? Miłośnikiem grozy wszelkiej. Propagatorem horroru. Czasem też twórcą. Częściej recenzentem. A czemu rozmawiamy? Hm, to już ty wiesz lepiej! (śmiech) A na serio, to rozmawiamy, by się przyjrzeć polskiej grozie. Jak to z nią jest. Jak ją widzą ci, którzy żyją nią, niejako na co dzień. Tak myślę.
M.S. Ok, dzisiaj nie będziemy zawracać głowy twórcy, skupimy się na Mariuszu - działaczu. Z tej perspektywy będziesz mi mógł powiedzieć więcej o środowisku.
M.W. Bardzo chętnie.
M.S. Jesteś publicystą, recenzentem, ale też wydawcą. Które z tych zajęć cenisz sobie najbardziej?
M.W. Hm, wiesz, nie umiem wybrać. Każde ma swój "ciężar", swoje znaczenie. I przynosi inna satysfakcję.
Recenzentem jestem najdłużej. I regularnie. Grabarz, Paradoks, RzeczGustu. Publicystą - czasami. To cieszy, że można podzielić się opinią, że ktoś chce ją przeczytać, liczy się z moim zdaniem, publikuje recenzje. Z wydawaniem jest inaczej. To inna praca, inne działania. I radość opiera się na tym, że wydana przez ciebie pozycja nie tylko stanie na twojej półce, ale i dotrze do kilku nowych osób.
niedziela, 24 stycznia 2016
Del Toro i Hogan łamią stereotyp wampira.
Skończyłem właśnie czytać "Upadek" Hogana i Del Toro. To drugi tom opowieści o wampirzej zarazie, która rozprzestrzenia się w Stanach. Minął mniej więcej rok, gdy na rynku pojawił się "Wirus" z Wydawnictwa Zysk i S-ka. Rok czekania na dalszą historię ukazującą powolną zagładę świata, dalsze losy bohaterów znanych z pierwszego tomu. Warto było, choć nie miałbym nic przeciwko, gdyby te odstępy pomiędzy premierami książki były krótsze.
Od razu zaznaczę, że nie oglądałem serialu na podstawie "Wirusa". Niedawno leciał właśnie drugi sezon. I dobrze, ponieważ nie spotkałem się z pozytywną opinią. Wytykano dosłownie wszystko, a im dalej, tym było gorzej. Cieszę się, że zamiast telewizyjnego, wampirystycznego gniota, poświęciłem kilkanaście wieczorów na dużo ciekawsze produkcje serialowe. Może to i dobrze, ponieważ książkę spółki Del Toro i Hogan, mogę oceniać bazując tylko na treści i nie mam zmąconych wrażeń kiepskim serialem.
Od razu zaznaczę, że nie oglądałem serialu na podstawie "Wirusa". Niedawno leciał właśnie drugi sezon. I dobrze, ponieważ nie spotkałem się z pozytywną opinią. Wytykano dosłownie wszystko, a im dalej, tym było gorzej. Cieszę się, że zamiast telewizyjnego, wampirystycznego gniota, poświęciłem kilkanaście wieczorów na dużo ciekawsze produkcje serialowe. Może to i dobrze, ponieważ książkę spółki Del Toro i Hogan, mogę oceniać bazując tylko na treści i nie mam zmąconych wrażeń kiepskim serialem.
niedziela, 17 stycznia 2016
Nie zabijamy Bramy! Wszystko co powinniście wiedzieć o OkoLicy Strachu.
Co chwila pojawia się wiele pytań dotyczących nowego
kwartalnika OkoLica Strachu. Pytań uzasadnionych, na które powinniście otrzymać
odpowiedzi. Postanowiłem, że odpowiem na nie w poniższym tekście i wyjaśnię co
było powodem aby skrzyknąć kilka osób i wraz z nimi tworzyć nowy kwartalnik. Przedstawię również jaką mam wizję czasopisma, co w nim znajdziecie i chyba najczęstsze pytanie –
co z Bramą?
Rok temu wraz z chłopakami ze Szczecineckiego Klubu
Fantastyki zaczęliśmy wydawać kwartalnik Brama. Gazetę poświęconą grozie,
fantastyce i grom bez prądu. W Bramie odpowiadałem za okładkę i teksty w
klimatach horroru. Koledzy zaś mieli zająć się pozostałymi rzeczami. Jednak jak się z
czasem okazało, Brama w zdecydowanej większości ma odbiorców wśród fanów
literatury grozy, głównie dzięki promocji w Okiem na Horror, które mocno reklamowało to
wydawnictwo i jakby nie patrzeć współtworzyło kwartalnik. Z czasem także
okazało się, że jesteście głównymi odbiorcami czasopisma. Jednak cały czas
należy pamiętać, że to nie tylko gazeta poświęcona grozie. Musicie wiedzieć, że
Oko nie było wydawcą Bramy, jest nim szczecinecki SAPIK (Szczecinecka Agencja Promocji i
Kultury). Wiem, że wielu z Was uważało, że to dziecko Oka, sam też je tak
traktowałem. Jednak cały czas, gdzieś w głowie, gdzieś w marzeniach, chciałem
założyć indywidualne wydawnictwo, wydawać prasę w klimatach jakie lubię
najbardziej. Zawsze chciałem stworzyć coś mocnego i ambitnego, a co za tym
idzie jakościowo dobrego. Brama jest kwartalnikiem pięknie wydawanym, na
świetnym papierze, z rewelacyjnymi grafikami okładek. Jednak nie to stanowi o
sile każdego wydawnictwa, ważne sa teksty.. Brama zajmuje miejsce pomiędzy ZINEM a
rasowym miesięcznikiem i podejrzewam, że w tym środku pozostanie. Zaś OLS, mam
nadzieję, że będzie porównywana do najlepszych miesięczników na rynku.
Zbrodnia w cieniu mafii. Loża niewiniątek - M. Giuttari.
Zbrodnia w cieniu mafii.
Michele Giuttari to emerytowany szef policji, który zasłynął w sprawie seryjnego mordercy -Potwora z Florencji. W czasie swojej kariery zawodowej prowadził ważne śledztwa przeciwko mafii kalabryjskiej i zorganizowanym grupom przestępczym z Chin.
Swoje doświadczenie zawodowe postanowił wykorzystać jako pisarz. Seria o komisarzu Ferrara liczy sobie sześc części, a "Loża niewiniątek" to druga powieść z tej serii. W Loży komisarz Michele Ferrara znajduje się w centrum zagmatwanej intrygi: z przedawkowania narkotyków umiera dziewczynka, a w mieście popełnione zostają dwa zabójstwa. W świecie podziemia wciąż toczy się bezpardonowa walka o wpływy w Toskanii między albańską mafią a Cosa Nostrą. Te dwa ciągi pozornie ze sobą niepowiązanych wydarzeń okazują się częścią większej sprawy, którą może rozwiązać tylko Ferrara. Śledztwo zaczyna go angażować emocjonalnie szczególnie od chwili, kiedy jego najlepszy przyjaciel Massimo Verga znika w tajemniczych okolicznościach i jest poszukiwany w związku z morderstwem w Versilia.
poniedziałek, 11 stycznia 2016
Klasyczne podsumowanie roku wg Piotra Borowca.
Bardzo dobry rok
Rok 2015 – co chyba wszyscy już wiedzą – bezpowrotnie minął. Spróbujmy więc podsumować, jak wyglądał z punktu widzenia wielbiciela klasyki grozy.
BIBLIOTEKA GROZY WYDAWNICTWA
C&T. Znajomość książek z tej serii jest swoistym znakiem rozpoznawczym
fana. Jeśli ktoś kolekcjonuje BG to znaczy, że jest wtajemniczony. Dlatego
cieszy mnie niezwykle fakt, iż seria w roku 2015 była kontynuowana. Moim
zdaniem, najlepszą z zeszłorocznych
publikacji jest „Widzialne i niewidzialne” E. F. Bensona. Dwa pozostałe tomy,
czyli „Dziwne zjawiska” A. Conan – Doyla'a i „Opowieści upiorne” E. Nesbit
zawierały opowiadania przynajmniej niezłe, z jednym „sztandarowym” tekstem.
Charakterystyczne jest to, że z
wyjątkiem bodajże jednego utworu (lubiane przez czytelników „Jako żywi,
marmurowi” aka „Marmurowi rycerze” Nesbit) wszystkie teksty są absolutnie
premierowe na rynku polskim. Szczególnie mnie to cieszy w przypadku Bensona.
Sześć krótkich opowieści grozy tego autora zostało już w rożnych antologiach w
Polsce opublikowanych. Żadna z nich nie dubluje się w zbiorze C&T.
Książki z BG są tanie, jest to
kolejna cecha specyficzna serii. Możemy zapoznać się z świetną, nieznaną
literaturą za bardzo niską cenę. Te pozycje kosztują zazwyczaj około 20
złotych. Zapewne wydawnictwu udaje się utrzymać tak niską cenę, gdyż nie
inwestuje ono zupełnie w promocję. Nie ma reklam, bannerów, rozdawania książek
C&T w konkursach. Cały więc szum wokoło Biblioteki Grozy robią fani – do
czego bardzo zachęcam.
wtorek, 5 stycznia 2016
Archanioł - Anna Burzyńska.
-Stworzymy nowe oblicze Hiszpanii! Nową wiarę!
-Maszyna ruszyła!
W zimowy wieczór nic tak nie rozpala jak wizja płonących stosów.
Dlatego gdy na okładce przeczytałem że jednym z bohaterów powieści Anny Burzyńskiej jest najbardziej znany inkwizytor hiszpański, postać wręcz sławna i znana każdemu, kto interesuje się średniowieczną historią Europy, postanowiłem zasiąść i przeczytać „Archanioła”, pierwszą część cyklu Czarna Legenda.
„Nazywam się Antonio. W dniu moich czternastych urodzin
oddano mnie do klasztoru dominikanów Convento de Santa Cruz la Real w Segovii,
gdzie miałem wieść ciche życie pełne modlitwy, spłacając dług, który mój ojciec
dawno temu zaciągnął u Boga. Szybko jednak okazało się, że opactwo to skrywa
mroczną tajemnicę, a jego przeor, padre Tomás de Torquemada, snuje w sekrecie
plany zniewolenia Hiszpanii poprzez ogień stosów. Starałem się żyć pokornie
jako nowicjusz w opiece u ojca Armanda Castellano de Corell, wspaniałego lekarza
i niebezpiecznego prawnika, jednak jego chore ambicje, duma i okrucieństwo
odcisnęły potworne piętno na moim życiu. Mury klasztoru były świadkiem
strasznych wydarzeń, które starałem się wiernie odtworzyć na kartach tego
dziennika. Obawiam się jednak, że niebawem świadkiem jeszcze gorszych rzeczy
będzie cała Hiszpania…”
Notka wydawnictwa.
Historia wojen morskich - Paweł Wieczorkiewicz.
Od najmłodszych lat zachwycałem się historycznymi opowieściami o bitwach morskich. Pozycji na rynku o tej tematyce jest dość sporo. Poczynając od starożytności przez średniowiecze po czasy współczesne. Jednak są to pozycje traktujące zazwyczaj o jakimś wąskim okresie historycznym, konkretnych bataliach, często poświęcano im kilka rozdziałów w szerszych omówieniach konfliktów zbrojnych. Weźmy, chociażby "Korsarzy Chrystusa" Brandesa (Wydawnictwa M) traktujących o zmaganiach Joannitów na Morzu Śródziemnym, "Pierwszą wojnę światową 1914-1918" Pajewskiego, gdzie zmaganiom na morzu poświęcono kilka rozdziałów. Można także bez problemu znaleźć całą masę pozycji poświęconych bitwom morskim okresu II Wojny Światowej, choćby wspaniałe, dwutomowe wydanie "Hitlera wojny u-bootów" Blaira, czy wręcz kultowe "Wielkie dni małej floty" J. Pertka, wydane właśnie przez Zysk w 2015 - ponownie. Od małego czytałem namiętnie Miniatury Morskie, Tygrysy czy książki Wydawnictwa Morskiego, wydawane w latach 70-80 tych.
niedziela, 3 stycznia 2016
John Lutz. Bez śladu.
"Śmiertelna randka"
John Lutz po raz kolejny odsłania przed nami makabryczne
oblicze Nowego Jorku. Tym razem robi to w trzeciej części serii z komisarzem
Frankiem Quinnem.
W "Bez śladu" Lutz pokazuje do jakich okrucieństw
jest zdolny człowiek ogarnięty chorym pożądaniem i chęcią zysku.
W Nowym Jorku giną młode kobiety. Detektyw Frank Quinn staje
przed nowym wyzwaniem. Nie zdaje sobie sprawy, że będzie ono zupełnie inne, niż
wszystkie poprzednie.
Quinn wie, że pojawienie się kolejnego seryjnego mordercy
stanowiłoby zbyt proste wyjaśnienie tajemnicy. Nie wie, że ściganie ogarniętego
obłędem mordercy byłoby znacznie łatwiejszym zadaniem, niż to, które przed nim
stoi.
Śmiertelna pułapka zamyka się powoli wokół następnej ofiary.
Quinn musi zdążyć. Zdążyć, zanim ktoś kolejny zniknie – na zawsze i bez śladu.
Komendant nowojorskiej policji Renz, znowu potrzebuje pomocy Quinna przy rozwiązaniu serii
brutalnych morderstw. Oczywiście, martwi się też o własny wizerunek - do tego
już wszyscy zdążyli się przyzwyczaić. Ofiarami są młode kobiety, które od
niedawna mieszkają w Nowym Jorku i nie zdążyły jeszcze nawiązać zbyt wielu
znajomości. Do kolejnych zbrodni dochodzi coraz częściej. Śledczy znajdują
tylko same tułowia ofiar. Sprawa staje się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy
Frank Quinn wpada na trop portalu randkowego Ekstaza.org.
Subskrybuj:
Posty (Atom)