„Gdy dziesięć lat temu zacząłem zbierać materiały do tej powieści,
ludzie mówili mi, że „dzieci projektowane genetycznie” to science fiction.
Dzisiaj już tak nie jest….”
Każdy z nas przez następne lata obserwuje jak się rozwija, rośnie i wszelkie sytuacje będące czymś odmiennym od schematycznych zachowań rówieśników powodują, że zaczynamy kartkować poradniki lub strony w internecie. Pomimo całej miłości jaką staramy się przelać na nasze pociechy, cały czas, gdzieś z tyłu głowy jest obawa o kolejne dni i lata. Zadajemy sobie w myślach tysiące pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Patrzymy w przyszłość i oczami wyobraźni widzimy nasze dorosłe dziecko, jak dobrze radzi sobie w życiu, zdobywa kolejne stopnie kariery zawodowej, zakłada rodzinę i osiąga sukces finansowy.
Miłość i strach są chyba nierozłączne.
Tak samo w przyszłość patrzyli John i Naomi Klaessonowie do czasu, aż dowiedzieli o nieuleczalnej chorobie ich ukochanego syna. Chorobie, którą odziedziczył z ich genów, które nieświadomie mu przekazali. W przypadku choroby Dreyensa-Schlemmera, na którą zachorował Halley, dziecko, musi otrzymać geny choroby od obydwu rodziców, co jest niezwykle rzadkie, a jednak się zdarzyło.