Kolejna seria, kolejny świat czy uniwersum Michała
Gołkowskiego wskoczyło do mojej biblioteczki. Mam na myśli pierwsze dwa tomy: „Świątynia
na bagnach” i „ Złote miasto” trylogii Bramy ze złota, która znowu wchodzi w
większy cykl Siedmioksiągu Grzechu. Skomplikowane? Pomimo, że tak się wydaje, to
uspokajam nie ma tragedii.
Wracając do Michała Gołkowskiego. Odbiłem się niczym płaski
kamień od tafli wody, gdy sięgnąłem po cykl (?) Komornika, a dokładnie pierwszy
tom i powiedziałem sobie, nie, nie, nie. Nie mam pojęcia czy to kwestia mojego
nastawienia, czy po prostu ta apokaliptyczna historia kompletnie mnie nie
zainteresowała. Znowu nie jestem także fanem postapo, którym chyba Gołkowski
wbił się na stałe do stajni Fabryki Słów. Za to uwielbiam cykl Stalowe Szczury,
czytać, słuchać i patrzeć z jaką charakterystyczną dla siebie werwą, popularny "Misza" opowiada, moim zdaniem o jednym z najwspanialszych uniwersów, jakie stworzyła
ludzka fantazja. Uwielbiam i czekam z utęsknieniem na kolejne tomy. Mają być,
to dobrze.
Więc wracając do Bram ze Złota, podszedłem do nich ze spokojem, dystansem
i pewną dozą nieufności. Wiecie jak to jest. Uważam, że jak ktoś pisze o
wszystkim, to o tym wszystkim nie pisze dobrze. W sumie na razie jest przecież
1:1.