Z prozą Grzegorza Wielgusa miałem okazję się już zetknąć i nie wypadło to dobrze. Zacząłem czytać jego bodaj pierwszą powieść, wydaną w systemie
vanity „Krzyżowiec”. Rzecz, o nie do końca umarłym rycerzu, który, aby odkupić swoje
winy przemierza Europę ogarniętą plagą dżumy. Temat fajny, jednak nasz bohater
nie mówi! Wiec przez blisko 400 stron dążymy wraz z myślami naszego straceńca.
No ja się poddałem po kilkudziesięciu stronach, momentami było i wręcz mroczno, i
strasznie, jednak ogólne książka znużyła mnie kompletnie. Myślę sobie, że aby
bez dialogów prowadzić akcję, to trzeba umieć. Np. tak jak Anna Brzezińska we
wspanialej „Wodzie w sicie”, o której napisze kilka słów niebawem.
No ok, dzisiaj nie o tym.
Trafiła w moje ręce, wydana już nakładem profesjonalnego
wydawcy powieść Grzegorza Wielgusa „Pęknięta korona”, której akcja także toczy się w
średniowieczu, a głównym bohaterem (chociaż w zasadzie jest ich trzech) jest
inkwizytor Gotfryd. Ponieważ wielbię wszelkie inkwizycyjne tematy, zarówno beletrystkę
historyczną, jak i tą bardziej fantastyczną, postanowiłem dać szansę autorowi
i na wstępie napisze, że nie wypadło to źle!
Rzućmy na początek okiem na zapowiedź wydawcy.