Tradycyjnie wietnamskie święto Tet było okazją do zawieszenia broni. Respektowały
to obie strony, zarówno Viet Cong jak i armia południowo wietnamska. Była to
okazja do świętowania i radości – jakby to nie zabrzmiało. Niebo zdobiły przemieszczające
się po nim lampiony i wybuchały fajerwerki. Rodziny spotykały się w domach i świętowały.
Jednak nie w roku 1968.
Plan północno wietnamskiej operacji Tet zakładał ofensywę
niemal na całym froncie, wybuch rewolucji i zajęcie kilku głównych miast, które dotychczas były w
rękach armii amerykańskiej i jej sojuszników. Przygotowania zaczęły się dużo wcześniej
i wiedziało o nich CIA, jednak naczelne dowództwo amerykańskich wojsk
bagatelizowało te raporty. Oczywiście Amerykanie spodziewali się ataku, jednak
nie na taką skalę i w innym rejonie.
Od kilku tygodni wojska rewolucyjne i Viet
Cong przemieszczały się w okolice miasta Hue. Często był to długotrwały i
trudny masz, nocami, przez zalesione tereny i pola ryżowe. Unikano otwartych szlaków, aby jak najdłużej zachować w tajemnicy plany operacji.