Zodiakalnie,
patologiczny Wodnik z roku Stanu Wojennego. Wbrew pozorom samotnik, mizantrop i
introwertyk.
Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk
wojskowości, z zawodu na co dzień tłumacz kabinowy ang-pol-ros.
Obecnie stalker.
Czarnobylem zafascynowany, odkąd tylko dowiedział się, po co
brał wiosną ’86 ten niedobry proszek w kapsułkach z opłatka.
Swoje związki ze Wschodem i stosunek do słowiańskości
określa jako typowy love-hate relationship.
Od zawsze rozerwany pomiędzy Skansenem w Łowiczu a Muzeum
Wojska Polskiego w Warszawie, osiadł w końcu pod lasem niedaleko Sochaczewa.
Autor: "Droga do nikąd", "Drugi brzeg", "Ołowiany Świt" i "Stalowe szczury. Błoto"
Cześć. Dzięki bardzo, że zgodziłeś się na kilka pytań. Powodem są oczywiście "Stalowe szczury". Jestem świeżo po lekturze i kurczę CZAD! Świętna powieść o Wielkiej Wojnie, o niemieckiej karnej kompani, osadzona realistycznie w błocie okopów. Jak tak dzisiaj myślę, to książka zaczyna się w okopach i praktycznie w nich kończy. Ponad 300 stron totalnej jatki, brutalności i wszechobecnej śmierci.
Michał skąd pomysł na napisanie powieści o Wielkiej Wojnie? Przecież dotychczas znany jesteś z klimatów postapo. Jak tak sięgam pamięcią, to
na myśl przychodzi mi tylko jeden tytuł. Książka Remarque`a „ Na zachodzie bez zmian”,
świetnie zresztą zekranizowana.
Książek o tematyce Wielkiej Wojny jest, rzeczywiście,
relatywnie niedużo. Przyczyna jest prozaiczna – nie było komu i kiedy ich
pisać, bo większość weteranów tzw. Pierwszej wyginęła na frontach Drugiej
Światowej… „Stalowe Szczury” są – o ile dobrze się doliczyłem – czwartą na
świecie, a pierwszą nie-angielską książką traktującą o alternatywnej (albo
nieco inaczej ujętej) historii tych czasów. Skąd pomysł? Szczerze mówiąc,
zaprowadził mnie tam Kapitan Reinhardt – zaczęło się od wymyślenia bohatera, a
im dłużej o nim myślałem, tym bardziej widziałem, że jego naturalnym
środowiskiem życia i śmierci jest właśnie błoto okopów. Można powiedzieć, że
Wielka Wojna jest moją całkowicie niespodziewaną kochanką.
Fascynuje Cię historia WW? Czytając opisy potyczek, wyposażenia
szturmowców, pola usiane lejami bomb, wieczny niemal deszcz, miałem przed oczami dziesiątki fotografii
z tamtych czasów. Włożyłeś w to dużo pracy. Opisy są bardzo sugestywne, wręcz przerażające i oddają ten straszny klimat tamtych czasów.
Sporo szukałem, to prawda: opisy, pamiętniki, fotografie,
literatura źródłowa… Ale większość tego, co można znaleźć na kartach „Stalowych
Szczurów”, to raczej nie tyle hiperrealizm, ile impresjonizm: starałem się nie
tyle fotograficznie odmalować pewną rzeczywistość, a przekazać wywoływane przez
nią wrażenia, nastrój miejsc, zapach, fakturę lepiącej się do butów rozmiękłej
ziemi. Nikt nie może przecież powiedzieć jaka ta wojna *była* - miejsca,
wydarzenia zawsze odbieramy przez pryzmat swoich odczuć, wspomnień, wrażeń. Do
tego też dążyłem.
W książce nie zauważyłem abyś podał miejsce toczącej się
akcji. Wiadomo że, jest to front zachodni, gdzie Francuzi toczyli zacięte walki
z Niemcami. Dlaczego?
Cytując mojego ukochanego reżysera Siergieja Łoznicę: „Nie
podałem, bo jest to nieistotne. Gdyby było ważne, to na pewno bym podał”. Taka
historia mogła zdarzyć się poza tym gdziekolwiek, więc nie potrzeba dla niej
geograficznej dokładności. Wątpię poza tym, żeby przerzucani na front ludzie
mieli chociażby mgliste pojęcie o tym, gdzie konkretnie się znajdowali…
Wszystko to było częścią zamysłu literackiego.
Powiedz, jak powstawała powieść? Jak pracuje Michał
Gołkowski? Nie wiem.. zbierałeś
materiały, robiłeś szkice, plany, czy usiadłeś i zacząłeś pisać?
Po prostu zacząłem pisać – jako pierwszy był opis strzału z
działa kolejowego, który potem trafia mniej-więcej w połowę długości tekstu.
Materiały zbierałem na bieżąco, nie robiłem jakichś szczególnych przerw; jeśli
potrzebowałem jakiejś informacji, to po prostu jej szukałem, a gdy znalazłem,
ruszałem dalej. Jak pracuję? Organicznie, bez wyraźnego podziału na cokolwiek.
Jak mam ochotę i nastrój, to piszę; jak nie, to nie – po co się zmuszać? Miałem
kilka scen, które chciałem umieścić w książce od samego początku (ikoniczne
„What is the meaning of this war?”), inne przyszły w trakcie same z siebie (np.
fort siedem dwa).
Dlaczego bohaterami szczurów zostali niemieccy
szturmowcy? Przecież każda armia miała
swoich szczurów okopów, uzbrojonych w granaty, noże, własnej konstrukcji broń sieczną? Szaleńców, którzy po przejściu linii ataku czyścili okopy z ocalałych
żołnierzy przeciwnika?
Bo o Niemcach tak naprawdę prawie nikt nie pisał. Temat
zdaje się być obłożony jakimś przedziwnym tabu, a mnie zawsze takie rzeczy
fascynowały – jeśli gdzieś jest tabliczka z napisem „Strefa zamknięta, zakaz
wejścia i opisywania!” to na mnie to działa jak płachta na byka. Poza tym daje
to pewną frywolną nonszalancję – mam niemieckich oficerów w wysokich butach i
bryczesach, z monoklami i lugerami, a unikam wszelkich niepotrzebnych posądzeń
o propagowanie ideologii zabronionych prawem. Ot, tak nieduża furtka ;)
Pozwól, że zadam to pytanie, ponieważ chyba jest to pewna nieścisłość. Wspomniałem, że ogromne
wrażenie robi przede wszystkim opis wyposażenia bohaterów, praktycznie każdy
żołnierz wyglądał inaczej, posiadał inną broń, często bardziej przypominającą
średniowiecze, niż ówczesne, standardowe wyposażenie. Dwóch miejscach piszesz o
ząbkowanych bagnetach, nożach. Z tego co słyszałem, jest to chyba jedyna broń,
która była, niemalże zakazana. Z dwóch powodów: niebezpieczeństwo zakleszczenia
się w żebrach atakowanego, oraz straszny los, jaki czekał pojmanego z taką
bronią żołnierza. Spotkałeś się z tym tematem?
Niemieccy saperzy i inżynierowie byli wyposażeni w takie
właśnie ząbkowane „liście” – koszmarnie niepraktyczne w walce wręcz, tyle
tylko, że strasznie wyglądające. Faktycznie Francuzi mieli zwyczaj wydłubywania
oczu złapanym z takimi bagnetami Niemcom, bo znaczyło to, że delikwent był
szturmowcem, ergo – kawałem c!uja, który niejedno ma na sumieniu.
Czy Kompania Karna, 5 Regimentu, Dywizji Piechoty istniała
naprawdę?
Nie mam zielonego pojęcia (śmiech) kompanii karnych jako
takich podczas Wielkiej Wojny jeszcze nie było, pojawiły się trochę później,
więc to już moja licentia poetica na 1922 rok.
W „Stalowych szczurach” można znaleźć lekkie zapożyczenia z
powieści steampunkowych, czy horroru. Weźmy chociaż dziwacznie zbudowane
machiny, czy przygodę w forcie z pogrzebanymi żywcem żołnierzami. Na szczęście
pozostaliśmy w dość mocnych realiach okopów WW. Nie kusiło Cię aby, powiedzmy
ubarwić bardziej powieść?
Odżegnywałbym się tu od steampunka akurat – trzymałem się
realiów technologii tak blisko, jak to było możliwe, tylko miejscami wrzucając
pewne „smaczki”. Wielka Wojna naprawdę była czasem przedziwnych pomysłów i
eksperymentów, więc idę o zakład, że takie machiny prędzej czy późnej by
powstały, gdyby tylko konflikt nie zakończył się tak niespodziewanie. Co do
fortu siedem dwa i elementów horroru – tak, w pewnej chwili poczułem zew
ciemności, dlatego też wątek jest trochę urwany w połowie – nie chciałem
przedwcześnie spalić tego, co w przyszłości rozwinę w oddzielną książkę, czyli
„Fort 72”
Nie wiem czy się zgodzisz, ale właśnie te wszystkie
dziwaczne machiny, wywołujące panikę przeciwnika, cała gama wynalazków i
dziwacznych narzędzi przeznaczonych wyłącznie do mordowania siebie nawzajem.
Czy to nie jest na swój sposób fascynujące?
Absolutnie tak. Wojna jest ukoronowaniem naszego rozwoju
technologicznego, wynalazczości i pomysłowości; nawet kształtów sztućców i
szklanek nie ma w połowie tak dużo, jak rodzajów broni i instrumentów służących
do zabijania się nawzajem.
Co Ciebie jako autora, najbardziej przeraża w tym całym
apogeum bezsensownych rzezi, które nieprzerwanie trwały miesiącami, latami.
Jest coś takiego, o czym czytasz, czy widzisz zdjęcie i mówisz „Ja pierdzielę!”
To, że ludzie od samego początku Wojny oczekiwali na jej
koniec lada tydzień, lada miesiąc. Nikt nie miał nawet w przybliżeniu pojęcia
jak ogromny i jak bardzo nieokiełznany jest ten konflikt.
Skoczmy do następnej Twojej powieści. Drugi tom przygód Kompani
Karnej już we wrześniu. Przenosisz nas z okopów na niebo usiane sterowcami i
dwupłatowcami? Możesz coś więcej powiedzieć?
Tak żeby nie spojlerować? „Błoto” będzie przy tym nudne i
rozwlekłe, a płomiennej chwały blask wypali wam się na spodniej stronie powiek.
No nie. Ja nawet chwili nie nudziłem się w części pierwszej, książkę praktycznie pochłonąłem w jedną noc. Jest więc na co czekać.
Pytam zazwyczaj każdego pisarza o jego fascynacje literaturą.
Co czyta Michał Gołkowski?
Nic. Od trzech lat, czyli odkąd zacząłem pisać, nie mam
czasu na czytanie… :v
Straszne (śmiech).
Dzięki bardzo i czekam na drugi tom "Stalowych szczurów"
Flammender Ruhm!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz