Cthulhu" wydawnictwa Czytelnik, z 1983 roku. To co znalazłem na pożółkłych stronach zafascynowało mnie od tego stopnia, że postanowiłem sobie przywłaszczyć ten zbiorek. Pamiętam, że okładka była w dość fatalnym stanie, więc za pomocą czarnego markera i taśmy bezbarwnej postanowiłem ją ratować. Przez dobry rok stała na półce z książkami, a ja poświęcałem czas poszukując innych wydań i utworów Samotnika z Providence. Z czasem biblioteka się upomniała o swoją własność. Po nieudanych próbach negocjacji, przyszło mi rozstać się z "prawie moją książką". Na szczęście, w tamtym okresie był już dostępny sześciotomowy wybór dział Lovecrafta z wydawnictwa SR. Więc rozstanie nie było aż tak bolesne.
Do dzisiaj wszystko co nosi znamiona lovecraftowskiego świata, ma dla mnie znamiona kultu, bez względu czy to są: książki, filmy, komiksy, muzyka.
Dlatego każde nowe wydanie, szczególnie niepublikowanych dotychczas utworów Lovecrafta powoduje, że ciśnienie krwi wzrasta i dzień premiery jest niemal świętem.
W zeszłym roku pojawiło się wyjątkowe wydawnictwo, a mianowicie listy i eseje Mistrza. Coś nowego, nieznanego i świetnego. Nie będę rozpisywał się nad wieloma wydaniami z różnych wydawnictw, najpopularniejszych opowiadań Lovecrafta. Jest tego naprawdę dużo, tym bardziej gdy cofnę się w czasie, kiedy przywłaszczona książka z biblioteki była największym skarbem.
W tym roku, ponownie można powiedzieć, że Lovecraft na nowo ożywił moją pasje. Za sprawą wydawnictwa LASHtAL PRESS, ukazał się zbiorek poezji, poematów Lovecrafta. Wprawdzie, jak pisze w przedmowie Krzysztof Azarewicz, pojedyncze utwory można było znaleźć w polskich antologiach poezji (ja nigdy na nie nie trafiłem), to taka ilość, tej nieznanej dotychczas twórczości Lovecrafta pokazuje się po raz pierwszy.
Książeczka jest małego formatu i tutaj pierwsze zaskoczenie. Spodziewałem się standardowej, książkowej wersji. Okładka twarda, z tłoczoną grafiką, z obwolutą utrzymaną w prostej, lecz jakże wymownej formie. Ponad sto zapisanych stron.
Zaczynamy od wstępu Krzysztofa Azarewicza, który min: przełożył nieśmiertelny NECRONOMICON. Następnie czterdzieści cztery poematy. Brzegi kartek są pozłacane, wewnątrz, czarna wstążka-zakładka. Pięknie wydane. Smaczku dodaje wklejone częściowo zdjęcie Lovecrafta.Własnie tego typu wydania uwielbiam, za te drobne szczegóły, tak miło łechcące ego kolekcjonera książek. Gdyby ktoś miał problemy z niektórymi nazwami, to na końcu znajdzie słowniczek, aby z notką o tłumaczu dotrzeć do końca. Krzysztof Azarewicz odwalił kawał dobrej roboty, tłumaczenie jest świetne. Przy okazji wydobyłem z szuflady art jego autorstwa, poświęcony Lovecraftowi, kory ukazał się w dwutysięcznym roku, w "Tajemniczej Wiedzy", czasopiśmie chyba już nie istniejącym.
Powoli także zastanawiam się nad corocznym podsumowaniem najciekawszych powieści i wydań grozy. Grzyby mają tam pewne miejsce.
Zaczynamy od wstępu Krzysztofa Azarewicza, który min: przełożył nieśmiertelny NECRONOMICON. Następnie czterdzieści cztery poematy. Brzegi kartek są pozłacane, wewnątrz, czarna wstążka-zakładka. Pięknie wydane. Smaczku dodaje wklejone częściowo zdjęcie Lovecrafta.Własnie tego typu wydania uwielbiam, za te drobne szczegóły, tak miło łechcące ego kolekcjonera książek. Gdyby ktoś miał problemy z niektórymi nazwami, to na końcu znajdzie słowniczek, aby z notką o tłumaczu dotrzeć do końca. Krzysztof Azarewicz odwalił kawał dobrej roboty, tłumaczenie jest świetne. Przy okazji wydobyłem z szuflady art jego autorstwa, poświęcony Lovecraftowi, kory ukazał się w dwutysięcznym roku, w "Tajemniczej Wiedzy", czasopiśmie chyba już nie istniejącym.
Powoli także zastanawiam się nad corocznym podsumowaniem najciekawszych powieści i wydań grozy. Grzyby mają tam pewne miejsce.
A treść?
"Poprzez jaskrawe skupiska wymiarów przestrzeni
Demon zaniósł mnie poza umysłu bastiony,
Gdzie nie ma czasu, gdzie materia się nie mieni,
Lecz tylko Chaos trwa formy pozbawiony.
Tam, w mroku, Pan Wszystkiego, istna potęga,
Oddał się szalonym sennym marzeniom,"
XXII Azathoth
/frg.
Nic więcej nie trzeba.
W pełni się zgadzam, wydanie jest genialne i sam traktuję swój egzemplarz jak największy skarb mojej Lovecraftowej biblioteczki :)
OdpowiedzUsuńDzieki bardzo. Pozdrawiam.
UsuńWspaniałe wydanie! Nie mogę się nim nacieszyć.
OdpowiedzUsuńMuszę czym prędzej nabyć :)
OdpowiedzUsuńW polskich wydaniach z poezją Lovecrafta ( właśnie z Grzybów z Yuggoth) zatknęłam się w zbiorze "Danse Macabre. Wybór wierszy". :)
Ja mam antologię "Strofy z dreszczykiem" i w niej jest poemat tytułowy ;)
OdpowiedzUsuńLovecraft nigdy nie napisał poematu tytułowego. "Grzyby z Yuggoth" to cykl 36 sonetów. Antologia "Strofy z dreszczykiem" zawiera jedynie siedem z nich.
UsuńJa mam antologię "Strofy z dreszczykiem" i w niej jest poemat tytułowy ;)
OdpowiedzUsuń