Rodzina Tymoteusza Smuty, porzuca wygodne życie w Warszawie
i przenosi się do odziedziczonej po dziadkach chałupy w zapomnianej przez Boga
wiosce Wisioły. Samo dotarcie tam, oznacza duży sukces. GPS gubi trasę, brak
zasięgu telefonu. Na szczęście Państwo Smuta posiadają list od dziadka Warłama,
który z narysowaną mapką pozwala dotrzeć na miejsce.
Smutowie marzą aby znaleźć tutaj spokojną przystań, gdzie
będą mogli pozostawić za sobą demony przeszłości.
Tymek zapomni o alkoholowym nałogu, który doprowadził niemal
do rozbicia rodziny, Magda otworzy gabinet dentystyczny, zaś Czaruś będzie mógł
w spokoju, na łonie natury dorastać. Może także odzyska mowę, którą stracił
kilka lat wcześniej.
Jednak okazuje się, że nie jest to zwykła wioska. Nad
mieszkańcami i okolicą wisi mroczna tajemnica.
Pierwsza wizyta Tymoteusza u fryzjera, gdzie poznaje
wiekowych mieszkańców, może już sugerować, że nie wszystko jest do końca tak, jak powinno być. W wiosce powycinano wszystkie drzewa, po nocy roznosi się
dźwięk skrzypiec, a w okolicy posesji Smutów znalezione zostają, bestialsko
zamasakrowane dwa ciała.
Jest to początkiem do dalszej serii niesamowitych zdarzeń.
Ale czego się spodziewać, skoro słowo – "smuta", oznacza
nieszczęście.
Gdy zaczynałem czytać książkę, to pierwsze co pomyślałem, że
czeka mnie powtórka z roztoczańskimi klimatami, jakimi od czterech lat raczy
nas Stefan Darda.
Podobny początkowy schemat powieści.
Główny bohater lub bohaterowie, uciekają z wielkiego miasta na
wieś, aby znaleźć ciszę i odpocząć od
miejskiego zgiełku.
I faktycznie, na początku powieści mogło się wydawać, że tak
to będzie wyglądało.
Czasami miałem
wrażenie, że autor tak bardzo chciał utrzymać czytelnika w napięciu, że na siłę
i systematycznie dorzuca nowe wątki, zagrożenia i tematy. Niestety rozbija to akcję i powoduje, że co jakiś czas, czytamy wspomnienia Tymoteusza z czasów
jego alkoholowych przygód, przeplatane rozterkami zauroczenia Magdy ratownikiem
basenowym. Do tego, trwa akcja w czasie rzeczywistym a dzieję się dużo.
Czy jest to dobre rozwiązanie?
Moim zdaniem nie. Dlatego też, nie do końca nazwałbym „Mroczne siedlisko” typową powieścią grozy. Powieść obyczajowa, przeplata się z klimatami niesamowitości i strachu.
Moim zdaniem nie. Dlatego też, nie do końca nazwałbym „Mroczne siedlisko” typową powieścią grozy. Powieść obyczajowa, przeplata się z klimatami niesamowitości i strachu.
Na szczęście są fragmenty, które ciągną powieść.
Choćby wykopywanie zwłok, przez Radulę, Grabienia, Krużgana
i Habryna.
Moim zdaniem jedna z najlepszych scen w książce.
Moim zdaniem jedna z najlepszych scen w książce.
‘Usłyszałem drugi
trzask. Spojrzałem w stronę starców.
Habron trzymał Wasiluka, jakby ten chciał się wyrwać.
Tym razem to była
głowa babci.
Złamana, zapadająca się w ziemię szyja wyrzuciła
w powietrze siną czaszkę z resztką zlepionych włosów”
Postaci są zarysowane ciekawie. Szczególnie Krużgan, który
jest baczą, czyli wioskowym znachorem. Gajgaro, Cygan, który staje się
postacią po głównych bohaterach
najważniejszą.
Można powiedzieć, że na kartach książki, spotkamy całą
plejadę wioskowych „dziwaków”. Od przerośniętego fizycznie osiłka, polującego
na bezpańskie psy, przez „stowarzyszenie” starców wykopujących trupy, aż po widziadła i duchy.
„ Żyją swoim rytmem, mają swoje metody
na różne kłopoty.
Niewiele mają one wspólnego
z Boża prawda i nauką. „
Akcja książki urywa się nagle i chyba w najciekawszym
momencie. Gdy do „głosu” zaczyna dochodzić syn Tymka i Magdy – Czaruś. Jest to
najciekawsza postać książki. Wokół której, będą (mam nadzieję) toczyły się
dalsze losy Smutów i mieszkańców Wisiorów.
Videograf bowiem zapowiedział drugi tom powieści.
Piotr Kupla
„Pan na Wisiorach. Mroczne siedlisko”
Videograf 2014
Pkt. 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz