CISZA
Z czystej ciekawości przejrzałam kilka recenzji na temat tej
właśnie książki. Byłam bardzo ciekawa opinii ludzi, którzy już ją przeczytali. Na jednym z blogów w oczy rzuciło mi się zdanie
„Nie bardzo wiem, co pisarz chciał mi powiedzieć, tworząc postać
Karla {…}” i przyznam szczerze, że zaskoczyło mnie to. I zasmuciło zarazem, bo
według mnie „Cisza” to wspaniała książka, a Karl jest niesamowita postacią.
Inną niż wszystkie."
Karl Heidemann od dziecka cierpiał na nadwrażliwość
słuchową. Już w brzuchu matki czuł się przytłoczony przez kakofonię
otaczających go zewsząd dźwięków. Podczas swojej pierwszej wycieczki poza mury
dźwiękoszczelnej piwnicy, w której spędzał dzieciństwo, stał się naocznym
świadkiem samobójstwa matki. Zamiast szoku chłopiec odczuł emanujący od śmierci
spokój oraz bezwzględną, niczym niezmąconą ciszę. To wczesne odkrycie dało
początek niezdrowej fascynacji śmiercią i wszystkim, co z nią związane. Swoje
badania nad procesem umierania Karl rozpoczął od zabijania chorych zwierząt, by
następnie poszukać materiału do badań również wśród ludzi. Jego dwie pierwsze
ofiary to ludzie odpowiedzialni za śmierć jego matki.
Portret mordercy z wyboru, który pod koniec życia wreszcie odnalazł spokój w murach klasztoru, by tam czekać na śmierć.
„Cisza” to
specyficzna lektura, nie bez powodu porównywana do „Pachnidła” Suskinda czy
powieści z Hanibalem Lecterem Thomasa Harrisa. Ja pokuszę się o jeszcze jedno porównanie, ponieważ podczas czytania w mojej
głowie wciąż pojawiał się Inspektor Uhl.
Film „Iuzjonista” w reżyserii Neila Burgera należy do moich
ulubionych, a wspomniany inspektor kojarzy mi się z Horstem Schubertem, który
uparcie ścigał Karla, a sprawa jego zbrodni nie dawała mu spokoju.
Thomas Raab tą książką zdążył
już podzielić czytelników na takich, którzy są zachwyceni jego stylem i
na takich, których rozczarował warsztat autora.
Mnie „Cisza” urzekła swoim klimatem, a miejsca opisane w
książce bardzo wpływały na mój odbiór całej opowieści.
Pomimo tego, że akcja dzieje się w niedalekiej przeszłości
miałam wrażenie, że wszystkie wydarzenia miały miejsce naprawdę dawno temu.
Podoba mi się język, którego używa pisarz, słowa płyną lekko, a zdania są jasne
i proste. Autor nie oszczędza nam opisów zbrodni, ale robi to w tak wysublimowany sposób, że nie wzbudzają
one obrzydzenia czy strachu. Są po prostu ważnym elementem całej historii
Karla.
Przez całą historię próbowałam zrozumieć głównego bohatera,
a tuż po skończonej lekturze zrozumiałam, że nie tego oczekuje Thomas Raab od swoich czytelników. Autor
w ogóle nie próbuje tłumaczyć lub bronić Karla, opisuje go takim, jakim jest.
Cóż takiego więc chciał pokazać pisarz tworząc postać Karla?
Bardzo wiele.
Przede wszystkim siłę, upór w dążeniu do perfekcji,
determinację - cechy znane KAŻDEMU człowiekowi. Poznaliśmy czym jest słabość i poświęcenie .
Karl Heidemann potrafił kochać szczerze i potrafił wymierzyć
sobie karę za tą miłość…
„Dzień, w którym zmarł Karl, był szczęśliwym dniem”
Poznajcie świat mordercy, którego nie sposób osądzać..
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Beata Sokołowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz