Fascynująca opowieść o
ludzkiej walce z naturą, oraz o tym, jak bardzo jesteśmy bezradni przy ogromie
i niebezpieczeństwach gór.
Michelle Paver do napisania książki przygotowywała się dość sumiennie
uczestnicząc w górskich wyprawach. Książka także nie jest napisana współczesnym
językiem. Autorka starała się uchwycić sposób wymowy sprzed niemal stu lat i udało
się jej to znakomicie tworząc klimatyczną powieść.
Przepaść to to historia grupy angielskich alpinistów, którzy
na początku XXw postanawiają zdobyć Kanczendzongę, mityczną górę, trzeci co do
wielkości szczyt świata. Poprzednie wyprawy zakończyły się fiaskiem i każda z
nich kończyła się tragicznie. Ekipy alpinistów powracały, jednak nie w
komplecie, a ciała zmarłych pozostawały wysoko w górach, złożone w kamiennych
kopcach. Nic dziwnego, że góra miała złą sławę, zaś wśród tubylców uznawana była
niemal za żywy, mroczny organizm, który skrzętnie strzeże dostępu do szczytu.
Książka
jest napisana w formie dziennika czy relacji jednego z bohaterów wyprawy w 1935
roku.
Wydawać by się mogło, że Przepaść to typowa historia i
książka dla miłośników alpinizmu i górskich wypraw, jednak to tylko pozorne
wrażenie. To niesamowity thriller z elementami grozy. Mrok towarzyszy nam niemal
od początku, od pierwszych stron gdy doktor Pearce spotyka się z jednym z
uczestników poprzedniej, tragicznej wyprawy i zostaje ostrzeżony przed wyborem
podejścia, którym ma wspinać się wyprawa. Ekipa wybiera jednak zaplanowaną drogę i od
początku musi poradzić sobie z niechęcią i obawami miejscowych Szerpów.
To
dopiero wstęp do wydarzeń jakie czekają na czytelnika podczas dalszej lektury.
Przepaść to przede
wszystkim opowieść o szaleństwie i obłędzie ukrytym za każdą lodową skarpą,
pośród zabójczych temperatur i rozrzedzonego powietrza. Bohaterów prześladują
duchy przeszłości, widziadła i mary poprzednich wypraw. Nieodparte wrażenie, że
są obserwowani wzmaga dodatkowo klimat grozy. Nie jesteśmy w stanie rozgraniczyć
jawy od snu, co powoduje, że podczas lektury ciarki często „biegają” po plecach.
Dla mnie dodatkowym smaczkiem jest postać Aleistera Crowleya pojawiająca się w powieści
i jego udział w tragicznej wyprawie w 1902 roku. Autorka na jego postawie nie pozostawia suchej nitki.
Podsumowując. Świetna powieść, pełna mroku i szaleństwa,
napisana bez zbędnego rozwodzenia się nad wątkami pobocznymi.
Groza? Jak najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz