niedziela, 27 października 2019

Michał Gołkowski - Świątynia na bagnach, Złote miasto


Kolejna seria, kolejny świat czy uniwersum Michała Gołkowskiego wskoczyło do mojej biblioteczki. Mam na myśli pierwsze dwa tomy: „Świątynia na bagnach” i „ Złote miasto” trylogii Bramy ze złota, która znowu wchodzi w większy cykl Siedmioksiągu Grzechu. Skomplikowane? Pomimo, że tak się wydaje, to uspokajam nie ma tragedii.

Wracając do Michała Gołkowskiego. Odbiłem się niczym płaski kamień od tafli wody, gdy sięgnąłem po cykl (?) Komornika, a dokładnie pierwszy tom i powiedziałem sobie, nie, nie, nie. Nie mam pojęcia czy to kwestia mojego nastawienia, czy po prostu ta apokaliptyczna historia kompletnie mnie nie zainteresowała. Znowu nie jestem także fanem postapo, którym chyba Gołkowski wbił się na stałe do stajni Fabryki Słów. Za to uwielbiam cykl Stalowe Szczury, czytać, słuchać i patrzeć z jaką charakterystyczną dla siebie werwą, popularny "Misza" opowiada, moim zdaniem o jednym z najwspanialszych uniwersów, jakie stworzyła ludzka fantazja. Uwielbiam i czekam z utęsknieniem na kolejne tomy. Mają być, to dobrze. 

Więc wracając do Bram ze Złota, podszedłem do nich ze spokojem, dystansem i pewną dozą nieufności. Wiecie jak to jest. Uważam, że jak ktoś pisze o wszystkim, to o tym wszystkim nie pisze dobrze. W sumie na razie jest przecież 1:1.

poniedziałek, 14 października 2019

Algis Budrys - Ten cholerny księżyc



 Ostatnio kompletnie nie mam czasu na czytanie. Dlatego też każdą lekturę staram się dobierać starannie, aby nie zmarnować czasu, aby klimatem trafić w swoje oczekiwania, aby to co znajdę na kartach powieści pochłonęło mnie, zainteresowało i w końcu, abym dotrwał do końca (hahahaha)

„Ten cholerny księżyc” czekał na mnie dość sporo czasu. Książka ukazała się w okresie, gdy obchodziliśmy okrągłą, pięćdziesiątą rocznicę lądowania człowieka na księżycu. Jednak to nie był dla mnie powód, aby sięgnąć po powieść Algisa Budrysa. Musiała po prostu swoje odleżeć w biblioteczce i nabrać odpowiedniej ilości kurzu. Ta czerwona okładka z minimalistyczną w sumie grafiką, jednak cały czas siedziała gdzieś w pamięci i na stosie książek do przeczytania w najbliższych dziesięciu latach, była dość wysoko.