sobota, 30 kwietnia 2016

Horror Masakra ponownie szokuje? Sakrament Okrucieństwa.


Zacznijmy może od oprawy graficznej, ponieważ właśnie ona ma być elementem, która horror ekstremalny wyciągnie z niszowych wydawnictw rodem z pospolitych zinów - jak stwierdził Tomasz MordumX Siwiec - wydawca i jeden z autorów „Sakramentu okrucieństwa”. 
I faktycznie. Zbiorek dwóch opowiadań w klimatach gore ze stajni Horror Masakry jest wydany bardzo ładnie. Porządny papier, twarda okładka, czytelna czcionka, klejone kartki powodują, że Sakrament dobrze leży w rękach i sprawia wrażenie solidności. Wspólną cechą charakterystyczną wszystkich wydań HM jest Pan Goryl, czyli facet odpowiedzialny za grafiki okładek. Idąc za słowami MordumXa, faktycznie takiej oprawy nie powstydziłaby się niejedna pozycja wydana przez popularne, krajowe wydawnictwo. Można się czepiać czytelności czcionki na ostatniej stronie okładki i lekko naciągniętego loga Okiem na Horror (nie wiem dlaczego trafiło na mnie, inne są ok. ), ale i tak efekt jest świetny. Może jeszcze czysty grzbiet, brak tam tytułu, a szkoda.

środa, 20 kwietnia 2016

HORROR MAGLOWNICA. Cykl wywiadów Magdaleny Ślęzak #6

Po przerwie Horror Maglownica gości dziś Michała Stonawskiego. Propagatora polskiej grozy, współtwórcę Nagrody imienia Stefana Grabińskiego, człowieka-orkiestrę, który nie boi się wyzwań i nawet jeśli się czasem potyka, to głowę trzyma ciągle wysoko. Dla jednych mentor, dla innych bardzo młody człowiek z wielkimi ambicjami i dużym apetytem na sukces.

Magdalena Ślęzak: Dobry wieczór, dziękuję Ci za przyjęcie zaproszenia do Horror Maglownicy.

Michał Stonawski: Dobry wieczór, a ja dziękuję za zaproszenie − miło tu być i rozmawiać.

M.Ś.: Jesteś osobnikiem wszechstronnym. Zajmujesz się literaturą i publicystyką, prowadzisz stronę polskagroza.pl, publikujesz gdzie się da i intensywnie promujesz rodzimy horror, a jesteś przecież całkiem młodym człowiekiem. Jak udaje Ci się łączyć wszystkie te rzeczy?

M.S.: Mało śpię.
No dobrze − kiedyś miało spałem. Teraz, kiedy odbiło mi się to na zdrowiu staram się już pozwalać organizmowi odpocząć. Sam nie wiem jak to jest, bo jestem urodzonym leniem. Mówiła tak o mnie moja matka, mówili nauczyciele, dziadkowie, sam też się z tym zgadzam. Jak mówią − pierwszy krok do rozwiązania problemu, to sobie go uświadomić, prawda? W każdym razie... nie jest wcale tak różowo, że wszystko udaje mi się łączyć. To raczej sztuka znajdowania kompromisów − w tym zawsze byłem dobry. Coś w stylu "nie jestem bardzo głodny dzisiaj, więc mogę kupić tę książkę". Raz się pisze beletrystykę, raz pracuje nad czymś innym. Trochę na tym cierpi cała ta sprawa z pisaniem... ale jakoś sobie radzę. Główną siłą napędową jest upór. Albo zapał. Albo głupota.

BEZSENNE ŚRODY: „NAWIEDZONY” JAMES HERBERT – RECENZJA


Nawiedzone domy to niezwykle wdzięczny temat dla wszystkich twórców porządnej grozy. Duchy, omamy, tajemnicza przeszłość, która naznacza dane miejsce i zmienia już na zawsze. Trzeba przyznać, że powieści o takich domach niezwykle intensywnie działają na wyobraźnię czytelnika. Czy ten dźwięk za oknem późną nocą to tylko zawodzący wiatr, czy wrzask potępionej zjawy? Czy ktoś stąpa po skrzypiącej podłodze, czy to jedynie złudzenie? Czy roztańczone pod sufitem cienie układające się w dziwne kształty to tylko widziadła, wybryki nadpobudliwego umysłu? H.P. Lovecraft napisał kiedyś, że istnieją takie miejsca, które mają duszę i ta dusza wcale niekoniecznie musi mieć wobec mieszkańców dobre intencje. Czasami to wynik samego budynku, jego wewnętrznej istoty, złej w swojej esencji, a czasami to wynik smutnych historii sprzed lat, nieszczęść i rozpaczy ukrytych pośród murów.
Można w nawiedzone domy wierzyć lub też nie, można uwierzyć przeczuciom i wycofać się póki jest to jeszcze możliwe, lub można przyjąć, że niewytłumaczalne niekoniecznie musi oznaczać nadprzyrodzone, tak jak pragnął wierzyć David Ash, bohater powieści Jamesa Herberta, czyli „Nawiedzony”.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Peter James. Umarli mnie nie przerażają, to żywych naprawdę się boję. Wywiad.



Peter James - angielski twórca thrillerów i powieści kryminalnych. Jego książki zostały przetłumaczone na 29 języków. Większość z nich trafiła na listy bestsellerów.
Autor regularnie uczestniczy jako obserwator w pracy policji hrabstwa Sussex w rodzinnym Brighton. Bierze także udział w oględzinach miejsc zbrodni, sekcjach zwłok oraz przesłuchaniach przestępców. Interesuje go model psychologiczny przestępcy i uczestniczy w licznych międzynarodowych konferencjach kryminologicznych. Z tego powodu w jego książkach można się doszukać wielu dynamicznych fabuł, realistycznych bohaterów, i przede wszystkim rzetelnego podejścia do pracy policji.
Ponadto jest również scenarzystą i producentem wybitnych filmów takich jak: Kupiec wenecki z Alem Pacino, czy też Most przeznaczenia z Robertem de Niro. Na swoim koncie ma liczne nagrody zarówno za produkcje filmowe jak i książkowe.
W Polsce wydano min: "Już nie żyjesz", "Czekając na śmierć", "Morderstwo doskonałe", "Mrok" i ostatnio "Dom na wzgórzu" (Albatros 2016)


Witaj Peter. Dziękuję, że znalazłeś czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań.
Czytelnicy do tej pory znali Cię głównie z powieści kryminalnych. Czemu nagle zdecydowałeś się napisać horror z gatunku ghost story?

“Dom na wzgórzu” jest moją pierwszą powieścią o ponadnaturalnym charakterze od ponad 20 lat. Ale wcześniej napisałem kilka thrillerów z takim wątkiem, chociażby „Possession”. Przez te wszystkie lata, kiedy moje książki były wydawane, eksperymentowałem z różnymi gatunkami. Zacząłem od książek szpiegowskich, potem przerzuciłem się na motywy nadprzyrodzone, thrillery psychologiczne, ale i czarne komedie w rodzaju „The Perfect Murder”, która została zaadaptowana na odnoszącą sukcesy sztukę teatralną. Powieści kryminalne okazały się dla mnie globalnym sukcesem. Fascynuje mnie ludzka natura i to, czemu ludzie robią różne rzeczy. Thrillery z wątkiem kryminalnym to najlepsza okazja, by przestudiować ich zachowania.

Powieść ma wszystkie elementy charakterystyczne dla opowieści o duchach. Najwyraźniej unikasz natomiast krwawych scen kojarzących się raczej ze slasherami. Wydaje się to być ukłonem w stronę XIX-wiecznej powieści klasycznej. Czy wzorowałeś się na jakimś konkretnym dziele czy raczej bawiłeś się konwencją mistrzów, takich jak Wilkie Collins, Le Fanu czy Poe?

Masz zupełną rację! Chciałem wziąć klasyczny motyw nawiedzonego domu i go unowocześnić, wykorzystując współczesną technologię, taką jak Facebook czy e-mail. Coś podobnego zrobiłem w 1988 roku, w powieści „Possession”, która jako pierwsza odniosła sukces. Była w niej scena, gdzie martwy syn wysyłał swojej marce wiadomości na ekran jej komputera. Kluczem do uczynienia powieści o duchach straszną jest moim zdaniem wykrzywienie norm, które wszyscy znamy.

Joanna Łańcucka - Stara Słaboniowa i Spiekładuchy.

Chciałbym zabrać Was dzisiaj w przeszłość. Nie tak odległą, jakby mogło się zdawać. Jednak w przeszłość, którą poznać mogliście w opowieściach dziadków i babć. Szczególnie babć. Pewnie mało kto z Was pamięta czasy, gdy polskie wsie żyły spokojnym, specyficznym dla siebie rytmem, gdzie codzienność  płynęła jednostajnie i leniwie, zaś wszelkie cuda techniki zdawały się być niepotrzebne, dziwne i czasami groźne w świadomości mieszkańców. To czasy lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku, choć autorka książki „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy” − Joanna Łańcucka, nie określa ich dokładnie czasowo. Panujące przesądy i opowieści przekazywane z dziada pradziada, żyły mocno w świadomości mieszkańców.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Graham Masterton - Uznani za zmarłych.

Popularność serii o przygodach Katie Maguire nie słabnie, nie tylko za granicą, gdzie poszczególne tomy wciąż zajmują wysokie miejsca na liście bestsellerów Amazon Kindle, ale i w Polsce, gdzie powieść „Uznani za zmarłych” już pierwszego dnia stała się hitem, a wszystkie wydrukowane egzemplarze zostały dostarczone do sprzedawców. Rzeczona książka to czwarta już opowieść o dzielnej irlandzkiej nadkomisarz i właśnie doczekaliśmy się jej krajowej premiery. Czy możemy mówić o spadku, czy raczej o zwyżce formy?

Nadkomisarz Maguire miała już do czynienia z brutalnym seryjnym mordercą, z pedofilią wśród księży, z prostytucją i handlem żywym towarem, a obecnie będzie musiała zmierzyć się z organizacją przestępczą, nazywającą samych siebie Arcykrólami Irlandii. Porywają i torturują przedsiębiorców, których biznes podupada, w wyniku czego musieli oni zadłużyć się, masowo rujnując gospodarkę „celtyckiego tygrysa”. Zapłacą za to zdrowiem lub życiem, nawet jeśli rodziny zdecydują się na przekazanie okupu. Kto stoi na czele tajemniczej organizacji i jaki jest jego cel? Tego dowiecie się, jeśli sięgnięcie po tę książkę.

To, co stanowi o sile powieści, to równoległe rozwijanie wątków prywatnych, dotyczących zarówno Katie, jak i śledztwa, które prowadzi. Nawet jeśli to drugie kuleje, stojąc często w martwym punkcie, od lektury nie można oderwać się ze względu na świetny warsztat autora oraz interesujące wątki poboczne, rozpoczęte w poprzednich książkach i obecnie kontynuowane. To mechanizm, powtarzający się z tomu na tom, gdzie to nie tożsamość i motywacja mordercy są najważniejsze, a odczucia głównej bohaterki i jej zmagania z problemami sercowymi czy seksizmem w pracy.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Peter James - Dom na wzgórzu.

Przeprowadzka z centrum Brighton na prowincję, to poważne przedsięwzięcie i wyzwanie dla trzyosobowej rodziny. Jednak Cold Hill House – ogromna, zrujnowana, georgiańska posiadłość budzi w Olliem niesamowitą ekscytację. Jeszcze nie wie, czy podoła finansowo temu wyzwaniu, ale od dziecka marzył o tym, by zamieszkać na wsi, a rezydencja wydaje mu się idealnym miejscem dla kochającej kontakt z naturą córki. Posiadłość jest inwestycją, która ma generować zyski i być bazą dla jego nowej firmy projektującej strony internetowe. Jego żona, Caro, podchodzi do tego mniej optymistycznie, a dwunastoletnia Jade nie jest zadowolona z rozstania z przyjaciółmi.
Już po kilku dniach od przeprowadzki, staje się jasne, że Harcourtowie nie są jedynymi mieszkańcami Cold Hill House. Gdy dom zwraca się przeciwko nim, nie pozostaje im nic innego, jak pogrążyć się w jego mrocznej historii...

„Dom na wzgórzu” Petera Jamesa to typowa powieść ghost story i proszę nie sugerować się opisem na stronie wydawcy, że jest połączeniem kryminału i powieści o duchach.
Gdy tylko zobaczyłem zapowiedź powieści, to odliczałem dni do premiery. Dlaczego? Powód jest prosty. Na rynku bardzo trudno o tego typu historie. Gdy się zastanowię, to ostatnią jaką czytałem był „Nawiedzony” Jamesa Herberta i to dobrych dwadzieścia lat temu. Tak, trudno w to uwierzyć. Oczywiście różne wydawnictwa raczyły nas klasycznymi opowieściami o duchach, lecz zazwyczaj były to wznowienia wydanych już kiedyś opowiadań i powieści klasyków gatunku. Typowego ghost story, napisanego przez współczesnego autora jakoś nie mogę sobie przypomnieć.

środa, 6 kwietnia 2016

Gilly Macmillan - Dziewięć dni.


Gilly Macmillan wkroczyła w świat pisarzy swoim debiutanckim thrillerem psychologicznym "Dziewięć dni".
Amerykańskie wydanie tej książki otrzymało w 2016 roku nominację do Edgar Award, a prestiżowy portal The Media Eye okrzyknął autorkę wschodzącą gwiazdą powieści kryminalnej.

Rachel Jenner, samotna matka wychowująca ośmioletniego syna Benedicta Fincha, wybiera się z nim na spacer do lasu pod miastem. Pozwala dziecku pobiec do przodu razem z ulubionym psem, po czym chłopiec nagle znika. Poszukiwania nie dają rezultatów i po kilku godzinach jest jasne, że Ben został porwany.

Na zapowiedź tej książki trafiłam w internecie i po przeczytaniu opisu fabuły od razu wiedziałam, że to będzie kolejna pozycja w mojej kolekcji. "Dziewięć dni" miało to coś, co przyciąga jak magnes: świetną okładkę, intrygującą zapowiedź i kompletnie nie znane nazwisko, w tym przypadku autorki, która zdobyła już uznanie czytelników w innych krajach. Połączenie tego wszystkiego z debiutem spowodowało, że cel mam jeden - PRZECZYTAĆ.


I nie pomyliłam się. "Dziewięć dni" to bardzo dobra pozycja i wnikliwe studium psychologiczne.
Zaginięcie dziecka zawsze jest przerażające zarówno dla rodziców, jak i dla osób z rodziny czy z najbliższego otoczenia.
Wywołuje też mnóstwo komentarzy i falę krytyki wobec rodziny dziecka.
Rachel Jenner została właśnie na taką krytykę wystawiona przed całym światem.
W internecie wrzało od spekulacji i fałszywych oskarżeń. Oprócz niewyobrażalnej tęsknoty i strachem o życie Bena, Rachel musiała zmierzyć się z tym wszystkim, co zobaczyła i przeczytała. Opinia publiczna była bezlitosna, a jej życie rodzinne okazało się jednym wielkim kłamstwem.

Macmillan w prosty sposób opowiada nam historię rodziny zaginionego Bena, która skrywa mroczną tajemnicę. W tło fabuły autorka wplata również procedury policyjnego śledztwa, które prowadzi inspektor James Clemo. Cała sprawa wzbudza coraz większe zainteresowanie społeczeństwa, a czas ucieka…

Autorka tak nas prowadzi przez całą fabułę, abyśmy nie wykluczyli Rachel jako sprawcy zaginięcia syna. Wątpliwości nie opuszczają nas przez większość czasu spędzonego na czytaniu.
"Dziewięć dni" to także wzruszający portret matczynej miłości, przepełniony emocjami, napięciem i smutkiem. To również obraz społeczeństwa, które w dobie internetu zalewa portale falą hejtu.
Gilly Macmillan napisała świetny thriller psychologiczny. Są tu zaskakujące zwroty akcji i wspaniale sportretowane postaci. Aż trudno uwierzyć, że książka jest debiutem autorki.
Zatem przeczytajcie o tym, jak dziewięć dni może zmienić całe dotychczasowe życie, a to,w co wierzyliście do tej pory okazuje się jedną wielką mistyfikacją.
Szczerze polecam.

Beata Sokołowska


Gilly Macmillan
"Dziewięć dni" 
Wydawnictwo: Świat Książki 2016.

Jacek Łukawski - Krew i stal.

Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór ukryte jest coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on – tajemniczy Arthorn – nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.

Do polskiej fantastyki zawsze podchodzę z dystansem. Mam swoich ulubionych pisarzy: Jacka Piekarę, Dariusza Domagalskiego i ich rewelacyjne książki czy serie. Lubię powieści Jacka Komudy i Marcina Mortki, choć nie wszystkie, ale upatrzyłem sobie ich marynistyczną fantastykę. Oczywiście uwielbiam autora za miedzy: Zambocha, czy tych tworzących trochę dalej jak Joe Abercrombie i Williamsa. Czyli nie ukrywajmy specjalistą od wszelkiego heroic i rozciągniętych do granic możliwości sag nie jestem. Mało tego, piętnasty tom, gdzie bohaterami jest dwudzieste pokolenie z dziadów i pradziadów, z pierwszych tomów wręcz mnie mierzi. A przykładów zniszczenia początkowego wysiłku autorów mógłbym podać wiele, Choćby obłędnego "Malowanego człowieka" Bretta - później, im dalej w las, tym gorzej.
Podobnie jest zresztą z cudowną magicznością, czarami, zaklęciami i oklepanymi artefaktami. Nie jarają mnie magowie o długich brodach, gadające smoki i elfy szyjące z łuków gdzie popadnie. Pewnie ktoś się zapyta „To po cholerę to czytam”.  A tak. Zdarza się, że czasami fantastykę poczytam. Dlaczego nie?

niedziela, 3 kwietnia 2016

Spowiedź - Tomasz Mackiewicz.

Spowiedź – Tomasz Mackiewicz


Do redakcji jednego z warszawskich wydawnictw trafia kilkunastostronicowy fragment powieści. Autorka opowiada w nim o znalezionych w Ogrodach (miejscowość pod Warszawą) zwłokach dwojga osób. Policja szybko zamyka śledztwo, jednak jego ustalenia nie zadowalają autorki szkicu. Zaintrygowana tekstem redaktor Olga Wagner postanawia na własną rękęrozwiązać zagadkę, zwłaszcza że ze sprawą powiązane jest podejrzane samobójstwo młodej kobiety. Jej śledztwo przyniesie nieoczekiwane rezultaty, które mogą wstrząsnąć sennym miasteczkiem.

„Spowiedź” to debiutancka powieść Tomasza Mackiewicza, który do tej pory zajmował się przede wszystkim tekstami naukowymi. Z literackim debiutem poradził sobie bardzo dobrze, tworząc interesujący portret podwarszawskiej społeczności i tajemnic, dla ochrony których warto popełnić zbrodnie.

Wizja małomiasteczkowego społeczeństwa, jest prawdopodobnie jednym z największych atutów powieści Mackiewicza. Duszna atmosfera miejsca, w którym każdy zna każdego, pełnego skrzętnie skrywanych sekretów od samego początku osacza bohaterów powieści. Nieufność wobec obcych mieszających się w sprawy, które powinny na zawsze pozostać wewnętrzną sprawą mieszkańców Ogrodów, stanowi główną barierę w odkryciu sprawców zbrodni i przeniknięciu jej motywów.

Autorowi „Spowiedzi” udało się stworzyć intrygującą, wielowarstwową zagadkę, której rozwiązanie wcale nie jest