piątek, 31 lipca 2015

Katarzyna Bonda "Okularnik". To nie jest zwykły kryminał.

Na wojnie nie ma bohaterów. Ktoś, kto jednego dnia zabija całą twoją rodzinę, przyjaciół, sąsiadów - nie zasługuje, żeby bez zastanowienia być wyniesionym na piedestał. Nie ma też narodowej jedności. W małych miasteczkach, gdzie konsekwencje tragicznych wydarzeń sprzed ponad 70 lat wciąż widać jak na dłoni, pozorna zgoda jest zakładniczką mniej lub bardziej szemranych układów, wzajemnych interesów i tajemniczych powiązań…
Takie oto, ponure tło towarzyszy najnowszej powieści Katarzyny Bondy. „Okularnik” to nie tylko świetnie napisany, nie dający się wcisnąć w sztywne, genologiczne ramy kryminał. To także celnie uchwycony obraz współczesnej, prowincjonalnej (ale czy tylko?) rzeczywistości. To również postawienie pytania o własną tożsamość. Wreszcie - próba rozrachunku z historią i pokazanie, że Żołnierze Wyklęci „niejedno mieli imię”.
„Okularnik” jest drugim tomem tetralogii „Cztery żywioły Saszy Załuskiej”. Tym razem autorka zaprosi swoich czytelników pod wschodnią granicę, do niewielkiego miasteczka, Hajnówki. Tutaj główna bohaterka, która postanowiła wrócić do swojej pracy zawodowej jako profilerka, będzie się mierzyć ze zmorami własnej przeszłości. Udając się na urlop, by uporządkować prywatne sprawy, przypadkiem zostanie wplątana w morderczą intrygę pewnej grupy hajnowian. Saszy będzie dane uczestniczyć w tradycyjnym, białoruskim weselu. Tymczasem, podczas pobytu Załuskiej w miasteczku zniknie bez śladu panna młoda. Wkrótce okaże się, że nie jest to jedyna kobieta, która w Hajnówce niedawno zaginęła bez wieści.

poniedziałek, 27 lipca 2015

The Walking Woman. Recenzja filmowa.

     Powiem szczerze, miałem bardzo duże oczekiwania co do tego filmu. Jestem wielkim fanem wszystkiego co wyjdzie spod pióra  (a teraz nawet spod ręki) Edwarda Lee, sam autor jest moim serdecznym przyjacielem, więc ciężko mi było spojrzeć na ten film obiektywnie, niemniej jednak wydaje mi się, że wyszedłem cało z tej opresji.
          Podpatrywałem produkcję tego obrazu, mało tego, nieraz w niej uczestniczyłem. Kibicowałem, wspierałem całym sercem i byłem bardzo ciekawy co z tego wyjdzie.
         Nie zawiodłem się.

         Na wstępie chciałem zaznaczyć, że jest to produkcja totalnie niszowa, undergroundowa i wręcz amatorska, nie oznacza to jednak, że debiut fabularny Edwarda Lee, legendy amerykańskiego horroru  nie ma swoich zalet, bo ma ich wiele.

niedziela, 26 lipca 2015

Kolejny klasyk od Zyska. Oskar Wilde "Portret Doriana Graya".

Wydawnictwo Zysk i s-ka wydało kolejną klasyczną powieść. Tym razem jest to "Portret Doriana Graya" Oscara Wilde. Warto zaznaczyć, że jest to pierwsze nieocenzurowane wydanie tej powieści, która w 1890 roku wywołała poruszenie, sensację, czy wręcz skandal w ówczesnej Anglii. Oscar Wilde pracował jako dziennikarz w "Pall Mall Gazette", wydawał "Womans World". Napisał kilka opowiadań i regularnie publikował komedie satyryczne. W 1895 roku został skazany na dwa lata ciężkich robot, za praktyki homoseksualne. Po odbyciu kary, pod zmienionym nazwiskiem, uciekł do Francji.

Historia Doriana, znana jest chyba każdemu. Jest to historia mężczyzny o nieprzeciętnej urodzie, który zgadza się pozować znanemu malarzowi, Basilowi Hallwardowi. Malarz wykonuje portret Doriana i gdy ten go ogląda, wypowiada życzenie, że oddałby wszystko, aby zachować młodość i urodę przedstawioną na płótnie. Nawet za cenę duszy. W zamian za to, z czasem, twarz na portrecie starzeje się, wraz z moralnym zepsuciem Graya. W końcu Dorian postanawia zniszczyć portret.

Książkę czyta się bardzo dobrze, pomimo widocznego, dość specyficznego składu zdań, wyrażeń i opisów. Po prostu, nad dialogami i scenami zawartymi na

czwartek, 23 lipca 2015

"Labirynt Lukrecji" Agnieszka Chylińska. Cykl Małe potworki #20


 Biorąc do ręki „Labirynt Lukrecji” pierwsze na co zwracamy uwagę, to piękna okładka i niesamowite ilustracje. Ich autor Suren Vardanian wykonał świetną pracę, jego rysunki są pełne magii, niepokoju i tajemnicy. Dzięki nim książka Chylińskiej zyskała mroczniejszą atmosferę i – co tu ukrywać - przykuwa wzrok. Można z ich pomocą pokusić się o opowiedzenie zupełnie innej historii, niż ta opisana słowami. Taki autorski i interpretacyjny dwugłos. Z korzyścią dla ilustratora… Jeśli pogrzebiecie troszkę w Internecie przekonacie się, że pod ręką rysownika z Rzeszowa ożyła już niejedna książka dla dzieci. Suren Vardanian ma ponadto na  swoim koncie kilka wernisaży m.in. Zapach kobiety. Charakterystycznym dla siebie, rozpoznawalnym stylem, buntuje się wobec narzucanym formom, tworząc dość indywidualną fakturę obrazu. Widać to, bardzo wyraźnie, przy okazji „Labiryntu Lukrecji”.
 
Czego by nie mówić, Agnieszka Chylińska rozwinęła się literacko odkąd napisała debiutancką „Zezię i Gilera”. „Labirynt Lukrecji” jest książką dojrzalszą, warsztatowo nieco lepszą, bardziej dopracowaną. Nie jest to mistrzostwo świata, nie jest to również literackie arcydzieło, jednak wypada ona zdecydowanie lepiej od poprzedniczki, a to niewątpliwie trzeba docenić. Pani Agnieszka nad sobą pracuje, za co należą jej się słowa pochwały. Niestety, w tekście nadal pojawiają się podobne, jak poprzednio niedociągnięcia, np.: ile zdań, w książce takich gabarytów, można zacząć od imienia głównej bohaterki? Okazuje się, że całkiem sporo… Poza tym nadal drażni skonstruowana podobnie jak w Zezi forma przekazu: opis dni, kolejnych czynności, i stereotypowa charakterystyka (oj, zbyt wielkie słowo) stereotypowych postaci.

wtorek, 21 lipca 2015

O punk rocku, rozczarowanej Puzyńskiej i niebezpiecznej Bondzie. Relacja ze spotkań autorskich.

PUNKS NOT DEAD

Co chwila wyglądam przez okno i widzę, jak pogoda z minuty na minutę pieprzy się coraz bardziej. Spotkania z Puzyńską i Bondą mają odbyć się w ogródku hotelu Sint Ji. Już to widzę w wyobraźni, wiem, gdzie usiądziemy i jak wszystko powinno się potoczyć. Zaczyna padać – cholera. Nie, nie pada, leje. Czekam aż Kasia dojedzie do Szczecinka, w końcu dostaję od niej smsa: „Jeszcze godzina”. „Kurna” – myślę – „spóźnimy się, na bank”. Wszystko wali się na głowę, auto, którym mam przewieźć sprzęt nagłaśniający odmawia posłuszeństwa, deszcz leje, a gwiazdy nie widać. Pożyczam samochód i jadę po sprzęt, a potem do Sint Ji. O dziwo, wszystko przygotowali już na miejscu. Wspaniale. Brawo. Wdrażamy plan B. Impreza w środku. Ludzi przybywa, czekają, ja też czekam, już mamy spóźnienie. Nagle info, że dziewczyna od gliniarzy z Lipowa już jest w Szczecinku. 

Wchodzi.

Koszulka firmowa Okiem na Horror, przycięte jeansy z dziurami, jakby dopadł ją jakiś psiak i trampki. Jest git. Tomek, nadworny fotograf podnosi kciuk.
Zaczynamy spotkanie. Ponieważ Art Piknik to głównie impreza muzyczna (w jej ramach odbywają się spotkania z literaturą), zaczynam od pytania o muzykę i o pewne zdjęcie, gdzie Kaśka Puzyńska widoczna jest z irokezem na głowie, bundeswerką i kostką, na której przyszywało się plakietki z Dezerterem, KSU, TZN Xenna, Pieprzę politykę, i w ogóle jakie się w domu miało. Stare czasy, ale jakie wspaniałe. Kaśka opowiada: o swojej kapeli, o braku pojęcia gry na basie, o swoim idolu: Sidzie Viciousie z Sex Pistols (jakżeby inaczej).
W spotkaniach najfajniejsze jest to, że nigdy nie wiadomo, jak się potoczą, nawet jeżeli pytania są dokładnie przygotowane. Dlatego w dużej mierze to improwizacja. I w tym cały urok.
Schodzimy na temat książek, czytelnictwa, zaczynamy rozmawiać o naprawdę wielu rzeczach. Magda z OnH dzielnie zadaje pytanie za pytaniem, ja coś dorzucam od siebie. Puzyńska jeszcze mocniej się broni, nie zdradzając nawet najmniejszego szczegółu dotyczącego ekranizacji.

czwartek, 16 lipca 2015

Joe Abercrombie "Ostrze". Pierwsze prawo: księga pierwsza.

Pośród wszystkich fantastycznych światów, wszelkich ras, typowych powieści fantasy,gdzie magowie i smoki dzierżą prym, a elfy i krasnoludy, od niemal zawsze patrzą na siebie spod byka, przychodzi czas na powieści, gdzie brutalna walka, spiski, knowania i miłość są domeną ludzi. I tylko ludzi. 
Dawno temu, zapatrzeni byliśmy w Conana, ostatnio w świat Gry o Tron, a dziś, przychodzi czas na powieści Joe Abercrombie. 
Pierwszy tom "Ostrze", trylogii "Pierwsze Prawo", wydany przez Wydawnictwo Mag,  przenosi nas właśnie w pełną zła i wspaniałą opowieść, gdzie główni bohaterowie Logen Dziewięciopalcy, i Sand dan Glokta nadają bieg powieści. Bohaterowie pełni sprzeczności, często wręcz tragiczni, lecz, potrafiący także być bezkompromisowymi draniami, którzy z różnych dla siebie powodów nie stronią od przemocy i podstępu.

Pierwszy. Zaprawiony w bojach, barbarzyńca, dla którego wojna jest chlebem powszednim, zostaje uznany za martwego, trafia do błota, tak sądzą jego kompani, którzy stanowią zbieraninę największych wojowników i zakapiorów. Zaatakowani przez płaskogłowe Szanki, zostają rozdzieleni, zaś Logen, ranny, musi przetrwać w surowym klimacie. Logen ma dar, dar unikalny, potrafi rozmawiać z duchami, to od nich się dowiaduje, że oczekuje go mag i powinien podążać dalej, aby się z nim spotkać. Taka będzie jego przyszłość.

niedziela, 12 lipca 2015

Katarzyna Puzyńska "Z jednym wyjątkiem"

Napięcie, zagadka, a do tego inteligentnie wymyślona intryga – tyle wystarczyło, by jedna z czołowych autorek kryminałów, Katarzyna Puzyńska znów mogła odnieść literacki sukces. Najnowsza powieść „Z jednym wyjątkiem” (Prószyński i S-ka) to nie tylko dalsza część losów policjantów z Lipowa. To także doskonale skomponowana treść, wysmakowana dramaturgia i świetnie dobrane chwyty, sprzyjające perfekcyjnemu zawikłaniu akcji.
Już w poprzedniej części, jaką była „Trzydziesta pierwsza”, dało się zauważyć, że autorka nie szczędzi czytelnikowi wrażeń. W najnowszej - Katarzyna Puzyńska wyraźnie nabiera rozpędu. Na kilkuset stronach pomysłowo i błyskotliwie buduje niezwykle złożoną fabułę. Liczba bohaterów – każdy o indywidualnym, osobowościowym portrecie – tak samo jak w przypadku poprzednich powieści może wywołać prawdziwy zawrót głowy. Ale ten zabieg to tylko sztuczka. Zmyślny, podstępny zabieg, „gambit”, dzięki któremu autorka wygrywa z czytelnikiem, nie pozwalając mu niemal do ostatnich stron książki domyślić się, co jest rozwiązaniem kolejnej kryminalnej tajemnicy.
Tym razem cała historia zaczyna się od informacji, że w sąsiadującej z Lipowem kolonii Żabie Doły ginie pewna leciwa już kwiaciarka, Małgorzata Głuszyńska. W domu zmarłej kobiety policjanci odkrywają kilka niewyjaśnionych śladów. Odnajdują rozpoczętą partię szachów; oglądając ciało kwiaciarki, dostrzegają również niewyraźny, enigmatyczny tatuaż „GieS”. Te ślady, a także kilka innych poszlak, pozwalają na domysły, że kobieta najprawdopodobniej została zamordowana. Pytanie brzmi: dlaczego? Co z tym wszystkim ma wspólnego tatuaż? Kto i po co rozpoczął w domu zamordowanej kwiaciarki grę w szachy? I wreszcie: co z tym wszystkim ma wspólnego dawna historia pewnego szachisty Adolfa Anderssena?

Mira i potwory # 3 PRZYSZŁOŚĆ TO NIEZAPISANA KARTA.Cykl "Małe potworki" #20


Starcie Miry i Sylwestra z potwornym Obcym odbiło swoje piętno nie tylko na ich psychice, ale również na atmosferze panującej w karawanie. Lupus stał się nerwowy i nie spuszcza z oka swoich siostrzeńców. Mieszkańcy obozu zaczęli nieufnie podchodzić do dzieci. W powietrzu wisi również nierozstrzygnięta partia szachów z Sybillą, której stawką jest cenny sekret. Tymczasem do obozu zbliża się Tempelman. Śledzi on Mirę, bo pragnie ją schwytać, a tym samym zatuszować swoje niedociągnięci. Stałby się dzięki temu bohaterem i umocniłby swoją pozycje w Urzędzie ds. Potworów. Tempelman postrzega się jako osobę, która odróżnia dobro od zła i dzięki temu potrafi zaprowadzać porządek. Za przywódcę uważa się również Duval. Skryty w cieniu kotary postanawia rządzić obozem potworów. Zagrożenie jest więc wszechstronne, tym bardziej, że zbliża się Halloween i zmarli przybędą odwiedzić żyjących.

czwartek, 9 lipca 2015

"Kod Himmlera" Książka na lato.

Zaczęły się wakacje. Jeden z moich bardziej ulubionych okresów w roku i to nie ze względu na całą otoczkę letnich ekspedycji, a właśnie ze względu na wspomnienia książek, które w tym okresie czytałem. Jakimś dziwnym trafem wspominam je do dziś bardzo ciepło, szczególnie w zimowe wieczory, gdy gorący, blokowy kaloryfer nie daje wcale ciepła. Przez dwa wakacyjne miesiące odpuszczam sobie książki tematycznie ciężkie, wymagające maksymalnego skupienia i odcięcia się od świata zewnętrznego. Te dwa miesiące to czas dla powieści lekkich, przebojowych i fantastycznych. Więc szalejmy.

Rok 1943, Góry Sowie, sieć bunkrów niemieckich, w których panuje duży ruch i nie jest to efekt zbliżających się sowieckich szpic pancernych czy coraz głośniejszych ech wystrzałów i eksplozji. W bunkrze Olbrzyma trwa wyczekiwanie na specjalny transport. W korytarzach słychać hurkot pchanych przez więźniów wózków, co chwila krzyki, strzały i odgłosy padających ciał. Sadystyczni oprawcy dają upust frustracji, związanej ze zbliżającym się końcem i porażką. Przybywa transport, zakryte skrzynie przewożone są w najdalsze korytarze bunkra Olbrzyma… i od momentu pojawienia się transportu wszystko się zmienia. Pojawia się złowroga atmosfera, coś dziwnego wisi w powietrzu. Nagle z najgłębszych czeluści bunkra słychać wybuchy, eksplodują ładunki, zaczyna się chaotyczna strzelanina, a krzyki mordowanych esesmanów, żołnierzy Wehrmachtu i więźniów są coraz bliższe, wyraźniejsze. Coś poszło nie tak. Zbudziła się złowroga siła.


Tak rozpoczyna się książka Przemysława Piotrowskiego „Kod Himmlera”, która już trafia do księgarń...

Opinia powstała na zamówienie serwisu www.carpenoctem.pl.
Więcej znajdziecie na Carpe Noctem, gdzie "Kod Himmlera" jest książką miesiąca.

poniedziałek, 6 lipca 2015

HM 4 18+

To, że z horrorem ekstremalnym u nas jest słabo, nie  jest żadnym novum. Temat skierowany zazwyczaj do wąskiej grupy fanów, tej ekstremalnej literatury, nie cieszy się u wydawców zainteresowaniem. Względy zysku z publikacji, czy to powieści, czy zbioru opowiadań, kładą temat zapewne już przy początkowym przejrzeniu tekstu. Dlatego też, nie mamy co liczyć, że takie pozycje znajdą się na półkach w księgarniach.
Pozostają więc wydania niezależne, rozprowadzane przez internet, gdzie twórcy: zinów, kwartalników, czy zbiorów opowiadań, nie liczą na zysk, a robią to po prostu dla siebie, realizując swoje plany.
Tak jest i z Horror Masakrą. Właśnie po długiej przerwie, gdy wydawało się, że projekt Tomka Siwca, został zarzucony i pozostaną nam tylko trzy numery - ukazał się czwarty. Dotarł i do mnie, więc mogłem zapoznać się z zinem, tworzonym w Suchej Beskidzkiej.

Na wstępie mamy słowo od twórcy, czyli Tomka Mordumxa Siwca. Naczelny grzmi: HORROR MASAKRA WRÓCIŁA i to w najochydniejszym wydaniu i treści. Ok, zobaczymy.
Czytelnik otrzymuje dziesięć tekstów, gdzie pomiędzy opowiadaniami mamy: wywiad z Konradem Bąkiem, wrocławskim twórcą, który chciałby nakręcić horror "MATNIA", art o polskich psychopatach (nie podano autora) i "Lateksowy wirus" Alicyi Rivard.

niedziela, 5 lipca 2015

Bestariusz dla najmłodszych /Duszki, stworki i potworki – Dorota Gellner/ Cykl- Małe potworki #19

Wilga w swojej Złotej Serii wydała antologię wierszyków Doroty Gellner, autorki licznych słuchowisk radiowych i tekstów piosenek. Jako, że tytuł książeczki był zacny: „Duszki, stworki i potworki” – skusił mnie do zakupu. 

Okładka świetnie sugeruje to,  z czym spotkamy się wewnątrz. Przedstawione na niej stwory nie są – chociaż liczne – jakoś specjalnie groźne. Okładkowa dziewczynka nie wygląda również na skrajnie przerażoną i gotową wyzionąć ducha z powodu ich obecności. W środku jest podobnie. Znajdziemy tutaj osiemnaście króciutkich (na pół strony) opowiastek, napisanych sporą czcionką o różnych odmianach, typach i gatunkach potworków (taki bestiariusz w wersji light dla przedszkolaków). Okazuje się, że można dziwadła

sobota, 4 lipca 2015

G. Masterton "Czerwone światło hańby"

Obok książek Grahama Mastertona nie można przejść obojętnie. Są mocne i wyraziste. I choć czasem wydają się sztampowe i przewidywalne, z jakiejś niewypowiedzianej przyczyny nie sposób się od nich oderwać. Właśnie taki efekt – gdy po przeczytaniu nie pozostaje nic, tylko uczucie głębokiego poruszenia - wywołuje jedna z najnowszych powieści „Mastiego”, która dzięki wydawnictwu Albatros niedawno trafiła na polski rynek. „Czerwone światło hańby” nie jest zwykłym, ociekającym krwią horrorem. To raczej wytrawny thriller, w którym autor raz jeszcze udowadnia, że otaczająca nas rzeczywistość może być bardziej posępna i zatrważająca niż jakakolwiek fantastyczna historia.
„Czerwone światło hańby” jest trzecią częścią opowieści o irlandzkiej policjantce Katie Maquire. Czytając poprzednią - „Upadłe anioły”, mogło się odnieść wrażenie, że ewentualna kontynuacja opisu bulwersujących spraw, które przyjdzie rozwiązać pięknej pani komisarz w Cork, nie powinna już tak szokować. Okazało się inaczej. Tym razem Masterton sięgnął po równie wstrząsający temat, co pedofilia, a mianowicie – handel ludźmi i wykorzystywanie młodych, afrykańskich kobiet.
Za całą historią zapoznajemy się w momencie odnalezienia zmasakrowanego ciała. Tego makabrycznego odkrycia dokonuje pewien agent nieruchomości i jego klient. Na szokujące sceny Masterton w znanym sobie stylu nie każe swoim czytelnikom zbyt długo czekać. Opis rozkładających się zwłok z czarnymi od zaschniętej krwi kikutami rąk, mięsistą dziurą zamiast twarzy i setkami pełzających po gnijącym korpusie larw – jest tak sugestywny, że fetor rozkładającego się trupa niemal unosi się nad książką.