czwartek, 16 lipca 2020

Robert Mason "Powiedz, że się boisz"


„Powiedz, że się boisz”  Roberta Masona ponownie ukazało się na rynku. To bodaj drugie wydanie Vespera tej książki. Pierwsza swego czasu na aukcjach internetowych osiągała „nieprzyzwoite”,  jak na książkę ceny.

„Powiedz, że się boisz” to wspomnienia pilota śmigłowca Huey, który zaraz po szkoleniu, w 1965 roku znalazł się w Wietnamie, wraz z nowo utworzoną 1. Kawalerią Powietrzną. To jedna z najbardziej charakterystycznych jednostek wojny wietnamskiej, a dzięki filmowi Coppoli „Czas apokalipsy” także jedna z najbardziej znanych.  Któż nie zna hasła „Lubię zapach napalmu o poranku”. 

„Powiedz, że się boisz”, to obraz kilku lat wojny wietnamskiej (1965-1968) widziany oczami żołnierza. I koncentrujący się na własnych wspomnieniach. Nie znajdziemy tutaj analizy sytuacji politycznej, jak chociaż by w rewelacyjnym „HUE 1968. Wietnam we krwi”. Po dość ogólnym zaznaczeniu tematu zaciągu do armii i kilkumiesięcznego szkolenia, trafiamy w sam początek wojny. 

Moim zdaniem, właśnie lata 1965-68 to najbardziej  tragiczny okres wietnamskiej batalii. To czas, gdy tak naprawdę obie strony uczyły się strategii przeciwnika, a amerykanie prowadzenia wojny w dżungli. To okres, gdy silna i dumna armia amerykańska musiała dostosować swoją strategię do wojny partyzanckiej. Wychodziło to różnie, zazwyczaj słabo, czego finał jest nam wszystkim znany. Klęska - pomimo zdecydowanie większych strat  ARW czy Wietkongu.
Na marginesie -  w tym konflikcie, zginęło około 40 tysięcy żołnierzy amerykańskich, tak naprawdę nie osiągając nic. 

Jeżeli czekacie na wspomnienia z akcji desantowych, zwiadów, ganiania partyzantów po dżungli, to tutaj to znajdziecie. Ba! Pojawiają się nawet komentarze, że z książki można nauczyć się pilotowania śmigłowca. Mason, faktycznie dość sporo miejsca temu poświęca, co moim zdaniem jest zaletą. Zawsze wydawało się mi, że pilotowanie śmigłowca, to nic trudnego technicznie. Oj jak się myliłem. Oczywiście znajdziecie tam także opisy relacji pomiędzy żołnierzami, bezsensowne rozkazy, głupotę dowódców, dowiecie się o czarnym rynku, na którym można było kupić wszystko, o tym choćby,  jak ciężko było zdobyć kamizelkę kuloodporną.  Najbardziej do wyobraźni przemawiają oczywiście akcje desantowe czy ratunkowe, gdy śmigłowce zrzucały i zabierały wojska pod obstrzałem karabinów maszynowych Wietkongu. Jest ich dość sporo i to one wywierają na czytelniku największe wrażenie. Tak, krew leje się litrami. Ja mam w pamięci min. opis, gdy do śmigłowca przyniesiono urwaną nogę żołnierza.  Zresztą takich historii jest tam sporo. 

Książkę czyta się jednym tchem, pomimo, że to dokument. Mi zajęło to dwa wieczory. Bardzo dobra rzecz i w sumie straszna, bo nie po raz pierwszy, obok heroizmu i chęci przetrwania  liniowego żołnierza, mamy obraz bezsensownych decyzji  sztabu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz