Omen to film kultowy, który
żniwo swojej sławy zbiera do dziś, gdyż mimo swej ponad czterdziestoletniej
historii nadal uważany jest za obraz obowiązkowy wśród fanów gatunku. Nadejście
Antychrysta w ujęciu reżyserskim Richarda Donnera ukazane
1976 roku jest pierwowzorem wielu podobnych filmów i książek. Na sukces filmu
składa się kilka doskonałych działań promocyjnych, które odliczały czas
przyjścia na świat szatańskiego dziecka. Ostatecznie jednak fabuła i stopniowo
budowane w niej napięcie obroniło się samo i mimo licznych sequeli to właśnie
ten pierwszy Omen zapisał się na stałe w kanonie kina grozy. Równolegle
z premierą filmu do księgarni trafiła książka o tym samym tytule, napisana
przez scenarzystę filmu – Davida Seltzera.
Nie będzie więc zaskoczeniem, że
powieść ta fabularnie nie różni się od historii przedstawionej w filmie, a
jedynie podbudowuje pewne wątki i nakreśla wyraźniejszą charakterystykę postaci
oraz motywacji, jakimi się kierowali. Skoro film uważany jest za pozycję
kultową, to czy jego nowelizacja może być w ogóle interesująca i inna od tego,
co już widzieliśmy na ekranie? Otóż tak. Książkę czyta się z tak samo diabelnie
dobrze, jak ogląda film, a to dlatego, że David Seltzer potrafił w pełni oddać
bluźnierczy nastrój panujący w obrazie Donnera i sprawić, że także i tu Antychryst
rodzi się w atmosferze grozy i niepokoju.
Nawet doskonała znajomość filmu
nie umniejsza przyjemności z czytania. Seltzer już na samym początku nakreśla
pobudki, jakimi dyplomata Robert Thorn kierował się uznając za swoje dziecko
zrodzone o 6 godzinie, 6 dnia i 6 dnia miesiąca. Damian Thorn rośnie, a wraz z
każdym dniem wzrasta jego diabelska moc, która zaczyna coraz bardziej się
uwidaczniać: dziwne zdarzenia, niepokojące sytuacje, czy wreszcie śmiertelne
przypadki, które w jakiś niewytłumaczalny sposób są związane z pozoru niewinnym
dzieckiem. Robert zaczyna się zastanawiać, czy aby kilka lat wcześniej nie
popełnił niewybaczalnego błędu biorąc pod opiekę chłopca, co więcej - jego
własna żona zaczyna zauważać, że z Damianem jest coś nie tak, a ona sama czuje
się niekomfortowo w jego obecności i w roli matki dziecka, którego nie potrafi
obdarzyć pełnią miłości. Podejrzenia dyplomaty potwierdza wizyta księdza
Tassone, który był obecny przy narodzinach chłopca a w zasadzie – diabelskiego
nasienia, które przybyło, by zniszczyć znany nam świat. „Przyjmij Chrystusa” -
mówił, bo tylko tak można pokonać szatańskie dziecię. Początkowo Thorn błagania
księdza uznaje za szaleńczy bełkot, który zaczyna mieć znaczenie, gdy duchowny
umiera w dziwnych okolicznościach...
Damian w oczach ojca i matki
stopniowo przestaje być uznawany za normalne dziecko i coraz częściej w głowie
jego rodziców pojawia się myśl, że zdecydowanie jest z nim coś nie tak. W
książce – nawet mocniej niż w filmie – podkreślona jest psychologiczna rozłąka
pomiędzy dzieckiem a jego opiekunami, w których budzi się wyraźna niechęć do
Damiana, która stopniowo przeradza się w czysty strach zapędzający do granic
obłędu. Jednocześnie naturalny instynkt rodzicielski nie chce zgadzać się z
dziwnymi, mrocznymi zjawiskami, które niebezpiecznie blisko łączą się z
kilkuletnim chłopcem. A rozum i intuicja podpowiadają coś zupełnie innego...
Davida Seltzera wyraźniej w
książce zakreślił nie tylko pobudki jakimi kierował się Robert Thorn biorąc nie
swoje dziecko pod opiekę, ale także ukazuje ciężar tajemnicy, stopniowe
narodziny zła, a w końcu jego dobitną eskalację. Przy tej dość
nieskomplikowanej – i większości znanej fabule autorowi udaje się w czytelniku
wzbudzić mieszane odczucia co do właściwego postępowania w tej sytuacji.
Omen to film kultowy, ale
zapis literacki w tym zestawieniu nie wypada wcale gorzej, dzięki czemu książka śmiało może znaleźć się w literackim
kanonie grozy. Warto jeszcze dodać, że wydanie zostało ubogacone o piękne, odnoszące
się do treści ryciny oraz o Posłowie, w którym zamieszczona została historia
powstania filmu i książki.
Autorka recenzji: Magdalena
Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz