poniedziałek, 30 lipca 2018

Fantastyka jako opowieść oszusta. O „Trojgu szalbierzy” Arthura Machena.

Piotr Borowiec
Fantastyka jako opowieść oszusta. O „Trojgu szalbierzy” Arthura Machena.

Fakt, że zwlekałem dobrych parę miesięcy z tą recenzję znajduje jedno, mizerne zresztą, usprawiedliwienie.  Otóż pisząc ją, mógłbym się odnieść do innych reakcji fanów na „Troje szalbierzy”. Mógłbym, lecz nie mam do czego. Literalnie. Jedna mała recenzja Radka Jarosińskiego oraz trzy oceny na Lubimy Czytać, pozbawione zresztą jakichkolwiek opinii. Nie znam wyników sprzedaży, i poznawać nie chce – obawiam się, że mogłyby okazać się cokolwiek przygnębiające.
Oto bowiem mamy książkę legendarną, która wniosła do rozwoju fantastyki grozy więcej, niż dziewięćdziesiąt dziewięć procent pozostałych. Zawiera ona – między innymi - czysty horror lovecraftowski oraz cielesny, tyle że napisany ćwierć wieku przed Lovecraftem i osiemdziesiąt lat przed Barkerem. Nie słabnące zainteresowanie Mistrzem z Providence budzi moje ambiwalentne odczucia. Z jednej strony cieszy, bo jak ma nie cieszyć? Z drugiej zaś nieco dziwi, bo wygląda na to, że sprowadza się jedynie do kolekcjonowania kolejnych wydań z kolejnych wydawnictw, praktycznie bez próby jakiegokolwiek poznania czym, tak naprawdę, jest „horror lovecraftowski”.

środa, 4 lipca 2018

Michelle Paver - Przepaść


Fascynująca  opowieść o ludzkiej walce z naturą, oraz o tym, jak bardzo jesteśmy bezradni przy ogromie i niebezpieczeństwach gór. 

Michelle Paver do napisania książki przygotowywała się dość sumiennie uczestnicząc w górskich wyprawach. Książka także nie jest napisana współczesnym językiem. Autorka starała się uchwycić sposób wymowy sprzed niemal stu lat i udało się jej to znakomicie tworząc klimatyczną powieść. 

Przepaść to to historia grupy angielskich alpinistów, którzy na początku XXw postanawiają zdobyć Kanczendzongę, mityczną górę, trzeci co do wielkości szczyt świata. Poprzednie wyprawy zakończyły się fiaskiem i każda z nich kończyła się tragicznie. Ekipy alpinistów powracały, jednak nie w komplecie, a ciała zmarłych pozostawały wysoko w górach, złożone w kamiennych kopcach. Nic dziwnego, że góra miała złą sławę, zaś wśród tubylców uznawana była niemal za żywy, mroczny organizm, który skrzętnie strzeże dostępu do szczytu. 
Książka jest napisana w formie dziennika czy relacji jednego z bohaterów wyprawy w 1935 roku.