wtorek, 7 października 2014

Republika Piratów - Colin Woodard


"Niby same historyczne fakty                                   
ale opowiedziane jak w książce
przygodowej. Wyobraźnia podsuwa obrazy
- przed oczami stoją szkatuły złota, abordaże,
korsarze, z beczki leje się rum, a na pokładzie
szczęka żelazo"




Na taką książkę czekałem bardzo długo. Jak tylko pojawiła się zapowiedź SQNa, powiedziałem sobie „Muszę ja mieć”.
Jako mały chłopiec bawiłem się w piratów, uwielbiałem te historie, bitwy morskie, potyczki, skarby, straszliwe burze i życie na statku, fascynowało mój młody umysł. Jak tylko się udało czytałem każdą książkę o piratach, czy korsarzach. Do dziś na półce stoi trylogia Meissnera czy „Wyspa skarbów”-Stevensona. Jak mam tylko okazję, kupuję kolejne książki o pirackich przygodach Komudy czy Mortki, jakiś czas temu dorwałem „Pod piracką flagą” Crichtona. Niestety za dużo tego nie było, posiłkowałem się zachodnimi filmami z lat 70ych czy 80tych. O dziwo, co dla niektórych, uwielbiam nawet „Piratów z Karaibów” – "Skrzynia jest pusta, nie ma tam serca!". Z takim okrzykiem obudziłem się w nocy siedząc na łóżku. Moja żona stwierdziła, że nie powinienem oglądać takich filmów.
Tyle tytułem wstępu.

SQN zafundował nam książkę rewelacyjną. Z kilku względów.
Wspaniale wydana ponad 350 stronicowa opowieść, przeznaczona dla miłośników piractwa. Dlaczego? Gdy już będziecie trzymać swój egzemplarz to pierwsze co będziecie musieli zrobić, to rozciąć folię. Tak, książka jest zafoliowana. Widząc już wspaniałość tej pozycji pozwoliłem sobie na celebrowanie tego momentu, specjalnym nożykiem rozcinałem folię i patrzyłem jak spod niej wyłania się  trupia czacha. Oprawa twarda, obwoluta, pozłacane napisy. Wewnątrz: grafiki statków, wewnętrzna strona okładki mapy i nasi bohaterowie. SQN już przyzwyczaili nas do jakościowo świetnie wydanych książek. Pamiętam jak podobnie pisałem przy „Listach i esejach”- HPLa.
Co tu dużo pisać. Ozdoba każdej biblioteczki.






Zaś jeżeli chodzi o treść. Jest to książka, w której znajdziecie nie tylko suche fakty, o tym jak powstawała Republika Piratów, nie tylko poznacie życiorysy głównych aktorów tej opowieści. Woodard bardzo sprytnie połączy styl typowego czytadła z rozprawą naukową. Tak, myślę, że spokojnie ta książka mogłaby być czyjąś pracą doktorską. Sam autor zresztą zjeździł kawał świata, aby dotrzeć do źródeł, by opowieść była prawdziwa. Czyta się to fantastycznie, Woodard nie skupia się tylko na samych potyczkach pirackich z jednostkami hiszpańskimi czy francuskimi, w książce otrzymujemy także tło polityczne, społeczne i gospodarcze. Pomaga to zrozumieć dlaczego często porządni obywatele, rzucali wszystko by łupić i grabić. Przecież Republika Piratów, dała zalążek amerykańskiej demokracji. Tam pośród pirackiej braci kształtowała się demokracja, gdzie decyzje podejmowane były po debacie i woli większości.
To na kartach tej książki poznajemy także Aleksandra Selkrika, który odnaleziony przez piratów na wyspie Juan Fernandez, przez pirackiego „Diuka” w 1708 roku, dał początek jednej z najbardziej znanych postaci literackich – Robinsonowi Cruzoe. Selkrik, zresztą dołączył do pirackiej braci i całkiem dobrze mu szło.
W „Republice Piratów” poznajemy głównych bohaterów ówczesnego pirackiego świata: Edwarda Hhatcha „ Czarnobrodego”, Benjamina Hornigolda, Henrego Jenningsa, Samuela Bellamy „ Czarnego Sama”, Charlesa Vane czy Woodes Rogera. Autor barwnie opisuje nam nie tylko charakter poszczególnych piratów, lecz także wygląd, co powoduje, że podczas lektury nie raz pojawia się na twarzy uśmiech.


„To mniej więcej w tym czasie Thatch zaczął korzystać
 z pseudonimu Czarnobrody. Latami zapuszczał bujny zarost,
który nadał mu groźnego wyglądu. „Czarnej brodzie pozwalał
 rosnąć aż osiągnęła przesadną długość-
 pisał osiemnastowieczny historyk –Była tak splątana,
że niemal zasłaniała mu oczy” i „ jak straszliwy meteor
 rzucała cień na jego twarz: cała Ameryka bała jej się bardziej
 niż jakiejkolwiek komety, która pojawiała się na niebie”
Tatch zaplątywał na niej nieduże warkoczyki,
 a każdy starannie przewiązywał wstążeczką, po czym niektóre zakładał za uszy”

Oczywiście dla spragnionych opisów: bitew, całodniowych pościgów, łupienia statków czy kilogramów złota, srebra i jedwabiu, czyli tej wytworzonej przez książki i filmy esencji piractwa, także znajdą się smakowite kąski :)


„Zdarzało się, że pociski przeszywały na wylot członków załogi,
 patrosząc marynarzy lub urywając im głowy, a drewniane drzazgi
 mieszały się z krwią oraz wnętrznościami, obryzgując znajdujących
 się na dolnym pokładzie żeglarzy. Armaty stojące na górnym
 pokładzie ładowano przeważnie kartaczami lub kulami
 połączonymi łańcuchem; oba typy pocisków potrafiły zmienić
człowieka w krwawą papkę. Stojący na olinowaniu strzelcy
wyborowi próbowali zdjąc kadrę oficerską celnym strzałem lub,
 jeżeli statki były wystarczająco blisko siebie, rzucali prymitywne granaty
 na pokład przeciwnika. Po niedługim czasie cały statek pokryty
był krwią i kawałkami ludzkiego ciała, które blokowały kratki i luki odpływowe.”

Obowiązkowo należy wspomnieć, że tekst przetłumaczył  Bartosz Czartoryski i facet wykonał kawał świetnej roboty.
Podsumowując. Książka pięknie wydana, wspaniała lektura dla wszystkich lubiących historię, oraz wszelkie tematy związane z piractwem i korsarstwem. Polecam. Bardzo

„Republika Piratów”
 SQN 2014


3 komentarze:

  1. Przeglądałam ostatnio "Republikę Piratów" w księgarni. Mimo, że leżała na stole, wśród innych pozycji, naprawdę przyciągała uwagę. Nie jestem wielką fanką piratów, ale te fragment co przejrzałam na szybko, były naprawdę ciekawie napisane. Do tego trafiło mi się kilka krwawszych momentów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoją drogą zafoliowanie książki jest jak dla mnie trochę dziwne, bo to jak pieczenia ciasta bez jego próbowania - może wyjść zakalec. Nie rozumiem idei takiej prezerwatywy bezpieczeństwa na bardzo wielu poziomach. Ale zawsze znajdzie się taki śmiałek, który jeden egzemplarz rozpakuje. Tajemniczy Prometeusz niosący słowo dla wszystkich :) Dzięki Ci za taki akt wandalizmu - ciekawość zawsze zwycięży.

    OdpowiedzUsuń
  3. ehehehe odnośnie foliowania, podejrzewam, że w księgarniach są rozpakowane egzemplarze. W tym przypadku to bardzo dobry pomysł, obwoluta jest mocno lakierowana, w czarnym kolorze, widać każdą rysę.

    OdpowiedzUsuń