poniedziałek, 17 lipca 2017

Łukasz Henel - wywiad

Nie wiem, czy „Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.


Cześć Łukasz.
Nie wiem czy pamiętasz, ostatni raz rozmawialiśmy 11 sierpnia 2015 roku. Był to wywiad na blog Oka i dotyczył premiery Twojej książki „Podziemne miasto”. Co się zmieniło przez te dwa lata?

Jak ten czas leci… Przede wszystkim napisałem i wydałem kolejną powieść, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że spotkała się ona z ogromnym zainteresowaniem. Na obecną chwilę można mówić o dużym sukcesie „Demona”. Poza tym cały czas piszę. Tworzę również teksty bardziej „użytkowe”, ponieważ pracuję również jako copywriter. Myślę jednak, że przez te dwa lata dojrzewałem „mentalnie” oraz warsztatowo do napisania „Demona”. Jeśli pytasz mnie co uznaję za uwieńczenie tego okresu, to bezspornie jest to właśnie nowa książka.

Najnowsza powieść „Demon”, tym razem ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk. Jak długo powstawała?

         To nieco skomplikowane. Właściwie trudno jest powiedzieć, kiedy powieść powstaje. Rozumiesz, najlepszy pomysł może przyjść ci do głowy kiedy idziesz do łazienki umyć zęby. Wizja powieści jakoś z wolna rodzi się w głowie. W pewnym momencie czujesz, że jesteś gotów i siadasz do komputera. Dlatego trzeba oddzielić samo „fizyczne” pisanie tekstu od myślenia o nim. Ja myślałem o „Demonie” na pewno od czasu zamknięcia projektu jakim było „Podziemne miasto”. A może nawet jeszcze wcześniej. Natomiast samo pisanie zajęło mi około trzech miesięcy.

         Powiedz jeszcze, jak przygotowywałeś się do napisania „Demona”?

         Przede wszystkim konieczne było zdobycie pewnego rozeznania w temacie Gór Sowich. Pomogła wycieczka jak i lektura książek. Sam pomysł natomiast narodził się w… Szklarskiej Porębie. Udaliśmy się z żoną na cmentarz, aby spróbować odszukać grób malarza Wlastimila Hofmana. Spotkałem tam bardzo ciekawego człowieka, który opowiedział mi o skarbach ukrytych w Górach Sowich. Wspomniał między innymi o Werwolfie i jego „rezydentach” do tej pory strzegących tajemnic. Zgodnie z jego opowieścią w miejsce domniemanego ukrycia skarbów miał swego czasu przyjechać generał Jaruzelski wraz z obstawą. Chcieli zacząć kopać i szukać skarbów. Jednak coś przestraszyło ich do tego stopnia, że już następnego dnia wyjechali w pośpiechu. Ta opowieść dała mi sporo do myślenia i z pewnością jakoś zainspirowała do napisania „Demona”.


         Patrząc na dotychczasowe Twoje książki, w tym także „Demona” można założyć, że na stałe wrosłeś w taki „historyczny” nurt horroru. Przecież i tutaj podstawą zawiązania akcji jest pewna historia z czasów II Wojny Światowej. Tak już zostanie?

         Nie, z pewnością tak nie zostanie. Oczywiście, tajemnice przeszłości to element, który w literaturze grozy zawsze jest mile widziany. Jednak zamierzam sięgać nie tylko do wydarzeń  II Wojny Światowej. Inspiracji nie brakuje, trzeba je tylko dostrzec. Przez pół wieku socrealizmu promowano literaturę, która przede wszystkim opisywała problemy społeczne, klasowe, obyczajowe. Wiele osób zaczęło więc uważać, że tylko taki sposób pisania jest prawdziwie wartościowy, a wszystko inne odrzucano. Jako ilustrację tego stanu rzeczy można podać prozę Stanisława Grabińskiego, która dopiero teraz doczekała się prawdziwego renesansu. Jednym słowem w naszej tradycji literackiej powstała gigantyczna wyrwa, ale zarazem żyzna gleba do zagospodarowania. Mamy w Polsce mnóstwo niezwykłych postaci, jak na przykład Julian Ochorowicz, z niebywałą wprost historią wręcz błagającą o to by przenieść ją na karty powieści. W Polsce są dziesiątki opuszczonych pałaców, a z każdym z nich wiąże się jakaś niezwykła legenda. Wreszcie mamy jedne z najbardziej tajemniczych na świecie gór – Góry Sowie, do których amerykańska „strefa 51” nawet się nie umywa. Są industrialne obszary kopalń odkrywkowych jakby wprost wzięte z kadrów postapokaliptycznych filmów, ciągnące się dziesiątkami kilometrów podziemia o których również krążą najrozmaitsze opowieści. Nie ma chyba drugiego takiego kraju, inspiracje są tu praktycznie na wyciągnięcie ręki.

         A właśnie, piszesz coś nowego? Masz może plan na kolejną powieść?

         Tak, zachęcony sukcesem „Demona” intensywnie pracuję nad nowym projektem, który nosi roboczą nazwę „Pośród ciemności”.  Oczywiście będzie to kolejna powieść utrzymana w duchu grozy i fantastyki. Jej fabuła jest osnuta wobec pewnego tajemniczego,  opuszczonego od dawna kompleksu budynków. Mam oprócz tego wiele jeszcze innych, nowych pomysłów. Nie chciałbym jednak na razie zdradzać szczegółów…
     
    Od początku intryguje mnie bardzo okładka. Miałeś wpływ na finalną wersję? Pytam ponieważ przypuszczam, że zdjęcie niemieckiego oficera jest autentyczne, oczywiście z „czaszkowym” retuszem. Tak się zastanawiam kto jest na okładce „Demona”?
         W okładce chodziło bardziej o wyobrażenie powracającego z zaświatów dawnego właściciela schroniska, niemieckiego zbrodniarza wojennego Strugholda. Sam pomysł okładki był mojego autorstwa, a wykonanie zawdzięczamy oczywiście grafikowi. Twarz widoczna na okładce to jedynie pewnego rodzaju artystyczna wizja, nie jest to autentyczna fotografia konkretnej osoby.

Gdy zobaczyłem, że redaktorem powieści jest Robert Cichowlas, to od razu pomyślałem, że powstał świetny duet. Obaj jesteście pisarzami i do tego fascynuje Was okres wojenny, z tym, że u Roberta chyba najbardziej historia nazizmu i biografie osób z tamtych czasów. Duży wpływ miał Robert na finalną wersję książki?

Bardzo cenię sobie redakcyjną współpracę z Robertem Cichowlasem. To jeden z nielicznych redaktorów, którzy rzeczywiście „czują” horror jako gatunek, redagują i tworzą jednocześnie. Robert potrafi pogodzić ze sobą dwa elementy. Z jednej strony krytyczną analizę tekstu, co jest niezbędne w procesie redakcji, a z drugiej potrafi uszanować pomysł i styl autora. Do tego jego krytyka zawsze jest konstruktywna, nie tylko mówi co mu się w tekście nie podoba, ale zawsze daje też jakieś swoje propozycje, co konkretnie i jak można zmienić.

Słyszałem, że łatwo się z Tobą nie pracuje, jesteś podobno bardzo stanowczy w swojej koncepcji i wizji różnych detali. Jest to prawdą (śmiech)?

Jestem ciekaw, kto jest źródłem tej plotki. Ale to faktycznie prawda! Mam swoją wizję książki i staram się jej trzymać. Zarówno od strony konstrukcji jak i języka. Czasem wychodzi to na dobre. Na przykład zdarzało się, że namawiano mnie do „podsypania powieści pieprzem”. Chodziło o mocniejszy język i więcej seksu, a mniej „filozoficznych” przemyśleń. Ja tymczasem chciałem stylem nawiązać nieco do tradycyjnej, XIX – wiecznej powieści grozy oraz dodać odrobinę głębszych refleksji. Teraz wielu Czytelników pisze do mnie wskazując właśnie na te elementy – „elegancki język” oraz „filozoficzne przesłanie” książki jako jej zalety. Hm… może współczesny Czytelnik jest już nieco zmęczony wulgarnością i dosadną erotyką, które przecież są teraz wszechobecne i w książkach grozy chciałby odnaleźć coś odrobinę wartościowszego niż tylko krew, seks i przekleństwa - nadal jednak pozostając w sferze tajemnic i rzeczy nadprzyrodzonych. Gusta zmieniają się przecież wraz z czasem i to, co odnosiło sukces w latach 90-tych niekoniecznie musi podobać się akurat dzisiaj, gdy wystarczy wejść w Internet aby zetknąć się z drastycznymi scenami. Może właśnie niebawem ludzie będą mieli tego dość i zaczną poszukiwać czegoś nieco bardziej subtelnego i uduchowionego?

Pamiętam, że gdy zacząłem czytać „Demona” i kończyłem prolog, to pomyślałem sobie „O nie! Łukasz Henel napisał horror dotykający cały czas aktualnego tematu terroryzmu”. Na szczęście powróciłeś do snucia opowieści w sposób, w jaki potrafisz najlepiej, więc łapiemy się za bary z historią i jedziemy. Skąd pomysł, aby właśnie tak zacząć powieść? Jakieś współczesne wydarzenia czy sytuacje pchnęły Cię w ten temat?

Widzisz, myślę, że pisanie powieści to zawsze jest pewnego rodzaju igranie z wyobraźnią osoby, która będzie ją później czytać. Sądzę, że dobrze jest umieścić w powieści grozy takie elementy, które będą oddziaływać na wyobraźnię współczesnego odbiorcy, a wątek terroryzmu pojawia się coraz częściej i jest czymś bardzo aktualnym. Powieść grozy z definicji odwołuje się do spraw nadprzyrodzonych, lecz  powinna nawiązywać też do naszych współczesnych obaw. Trochę na zasadzie – istnieje jakieś nienamacalne, pradawne zło, lecz może ono zamanifestować się w sposób jak najbardziej realny i współczesny. To potęguje wrażenie grozy, bo przecież bardziej boimy się zawsze tego, co jest bliżej i obecnie, niż tego, co było dawno i daleko.

Gdy tak patrzysz na Twoje książki, które stoją rzędem na półce, to myślisz, że w której mogłeś napisać coś inaczej? Gdybyś miał dzisiaj taką możliwość, to coś byś zmienił?

To jest pytanie typu „gdybyś mógł cofnąć się w czasie, co zmieniłbyś w swoim życiu?”. Czasem się nad tym zastanawiam, nie tylko w odniesieniu do swoich książek. Ale dochodzę do wniosku, że niczego nie można zmienić. Po prostu każda z nich jest pewnego rodzaju owocem swojego czasu, lepszym lub gorszym. Trudno mi to oceniać. Sądzę, że lepszym pomysłem od zmieniania napisanych już książek będzie napisanie nowej.

A „Demon”? Uważasz może, że to Twoja najlepsza powieść? Masz do niej jakiś szczególny sentyment?

         Mam sentyment do wszystkich swoich powieści. W każdą z nich włożyłem swój czas i  - jakkolwiek by to patetycznie nie zabrzmiało – jakąś cząstkę samego siebie. Ludzie, którzy zajmują się pisaniem wiedzą o czym mówię. Ale „Demon” faktycznie okazał się strzałem w dziesiątkę i wywołał najsilniejszy odzew ze strony Czytelników. Każdego dnia ktoś pisze do mnie, przesyłając zdjęcie swojej książki wraz z pozytywną opinią. Nie wiem, czy „Demon” jest moją najlepszą książką z literackiego punktu widzenia, ale z pewnością jest największym do tej pory komercyjnym sukcesem.

Na koniec. W notce o Tobie wyczytałem, że interesujesz się rozmaitymi tajemnicami. Masz w planach nawet pewien projekt. Możesz coś o tym opowiedzieć?
         Jest to  przedsięwzięcie związane z coraz popularniejszym ostatnio nurtem „urban exploration”. Chodziłoby o nagrywanie krótkich reportaży z interesujących, opuszczonych budynków, a także miejsc, z którymi wiążą się jakieś ciekawe legendy. Myślę, że taka działalność byłaby ciekawym dodatkiem do moich powieści i mogłaby wzbudzić spore zainteresowanie Czytelników.
        

         Dziękuję za rozmowę i wszystkiego najlepszego. Powodzenia!

1 komentarz:

  1. Czytałam, ale nie polecam na bezsenne noce. Do dziś jadę na ziółkach !!!!

    OdpowiedzUsuń