Pierwsze cztery części
o antropologu sądowym Davidzie Hunterze były naprawdę dobre. Wiele lat temu
książki z tej serii oczarowały mnie swoją fabułą, nietypowymi zwrotami akcji i
oczywiście profilem zawodowym głównej postaci. Jak można dociec do genezy zbrodni
na podstawie badań nad rozkładającymi się zwłokami, jak z nich wywnioskować
jakie były ostatnie chwile życia ofiary, a jakie obciążające dowody zostawił na
nich sprawca? To naukowe podejście kryminalno-antropologiczne w „Chemii Śmierci”,
„Zapisane w kościach”, „Szeptach Zmarłych”, czy w końcu „Wołaniu grobu” było
przedstawione naprawdę świetnie. Nic więc dziwnego, że koniecznie chciałam
przeczytać kolejną, piątą część z tej serii. David Hunter wykreowany przez
Simona Becketta powrócił po wielu latach w „Niespokojnych zmarłych”.
Ciało
ludzkie składa się w sześćdziesięciu procentach z wody i samo z siebie nie
unosi się na powierzchni. Pływa, dopóki w płucach jest powietrze, a potem, w
miarę jak ono się ulatnia, zaczyna stopniowo opadać na dno. Kiedy woda jest
bardzo głęboka lub zimna, pozostanie tam, ulegając w ciemności powolnemu
rozkładowi, który może trwać latami.*
Cytat ten jest punktem
wyjścia do mrocznej, bagnistej atmosfery najnowszej książki Simona Becketta, bo
to właśnie topielcy w tej części są przedmiotem badań antropologa sądowego,
który bada prawdopodobne przyczyny ich zgonu.
David Hunter otrzymuje
wezwanie do podmokłego i niespokojnego miejsca jakim jest Backwaters, by zbadać
zwłoki topielca. Wszystko wskazuje, że może to być ciało niedawno zaginionego
syna pewnego biznesmena. Sprawa wydaje się o tyle dziwna, iż mężczyzna ten
jeszcze bez przeprowadzenia badań utrzymuje, iż zwłoki znalezione z pewnością
należą do jego syna, który jak mniema – popełnił samobójstwo. Huntera zaskakuje
ta sytuacja, bo zrozpaczeni rodzice mają zwykle nadzieję, że ich dziecko żyje.
To jednak nie jedyne dziwne zdarzenie w tym miasteczku i nie jedyna zaginiona osoba.
W ostatnim czasie bez śladu przepadła kobieta o imieniu Emma, a wiele lat
wcześniej w Backwaters zaginęła kilkuletnia dziewczynka. Wszystkie te
tajemnicze przypadki nie mogą się ze sobą nie wiązać. David Hunter próbuje
odkryć co łączy ze sobą wypływające na powierzchnie trupy.
„Niespokojni zmarli” to
przemyślany, rzetelnie napisany thriller, osadzony w bagnistym i nieprzystępnym
miasteczku, w którym od lat dochodzi do dziwnych zdarzeń. Simon Beckett stworzył gęstą, klaustrofobiczną,
ale tym samym klimatyczną atmosferę fabularną, w której zdecydowanie coś wisi w
powietrzu. Od wydania ostatniej części serii o Davidzie Hunterze minęło 6 lat i
po takim czasie ma się nadzieję na jeszcze dobitniejszą treść. Beckett skupił
się tym razem akcję na odosobnionym terenie i wykreował na nim dobry wątek,
który łączy w sobie tajemnicze zaginięcia, topielców i rodzinne sekrety.
Ostatnie strony
powieści sugerują kontynuację serii – i co ważne – nawiązują do poprzednich
tomów o Davidzie Hunterze. Dla fanów tej literackiej postaci „Niespokojni
zmarli” to lektura obowiązkowa.
*Cytat
pochodzi z książki.
W thrillerach niezwykle działa właśnie ciasny obszar, kiedy fabuła nie rozpina się na bardzo dużym obszarze. Ta klaustrofobia, swego rodzaju odseparowanie mniejszego obszaru już samo w sobie sprawia, że atmosfera gęstnieje, a ten niepokojący mrok włazi w czytelnika. Beckett tworzy naprawdę emocjonujące historie, które potrafią przygwoździć.
OdpowiedzUsuńTo jeden z moich ulubionych gatunków, więc zapisuję sobie tytuł. ;)
OdpowiedzUsuń