poniedziałek, 29 stycznia 2018

C. J. Tudor - Kredziarz



Już niedługo w sprzedaży pojawi się „Kredziarz”, debiutancka powieść C. J. Tudor. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Czarna Owca w lutym br. Wokół tytułu już jest olbrzymi szum. Samo wydawnictwo rozdało na FB trzysta przedpremierowych egzemplarzy. Ponadto, odpalając codziennie internet można bez problemu znaleźć reklamę książki czy pierwsze recenzje i opinie. Maszyna ruszyła! Ten tytuł z pewnością nie uszedł Waszej uwadze. Czy faktycznie zapowiada się nam hit początku roku? Mam mieszane odczucia.

Po pierwsze w jednym z materiałów reklamowych spotkałem się z porównaniem „Kredziarza” do TO S. Kinga i filmu Miasteczko Wayward Pines. Porównywanie książki do prozy Kinga, a szczególnie do jego szlagierowej powieści, która nie dość, że regularnie jest wznawiana, to jeszcze filmowe TO okazało się najbardziej kasowym horrorem ostatnich lat – jest dość ryzykowne. Dlaczego? Zazwyczaj takie porównania są pomysłem marketingu wydawcy, zaś sama powieść naprawdę bardzo rzadko spełnia oczekiwania czytelników. Bo przecież jak ktoś nam pisze, że to nowe TO, więc oczekiwania mamy bardzo wysokie.

Wróćmy do pytania jak jest z „Kredziarzem”. 


Upalne lato 1986 roku. Dwunastoletni Eddie i jego banda spędzają wakacje jak typowe nastolatki – jeżdżą na rowerach, budują szałasy w lesie, biją się z miejscowymi łobuzami. Wszystko zmienia się w dniu tragicznego wypadku, do którego dochodzi w wesołym miasteczku. To wtedy Eddie po raz pierwszy spotyka Kredziarza i poznaje nową zabawę opartą na rysowaniu kredowych ludzików. Coś, co wydawało się niewinną grą, wkrótce doprowadza przyjaciół do makabrycznego znaleziska – w głębi lasu odkrywają rozczłonkowane zwłoki...
Trzydzieści lat później, gdy zbrodnia wydawała się już dawno wyjaśniona, Eddie i jego przyjaciele nieoczekiwanie otrzymują listy z kredowymi rysunkami. Muszą ponownie zmierzyć się z ponurą przeszłością. Czy latem 1986 roku sprawa faktycznie została rozwiązana? Kto tak naprawdę był katem, a kto ofiarą?

 Na początku wspomniałem, że mam mieszane odczucia, jeżeli chodzi o ten tytuł. Zacznijmy od tego, że spodziewałem się horroru – może to błąd wynikający właśnie z porównania do TO, a dostałem zgrabnie skonstruowany thriller. Klimat lat 80/90 przedstawiony jest dość pobieżnie, brakuje w nim właśnie tej beztroski i swoistego uroku charakterystycznego dla „Chłopięcych lat” Roberta McCammona, czy wspomnianego TO Kinga. W sumie nie można mieć o to, za bardzo pretensji. Wspomniane dwie powieści, to dość konkretne tomiszcza, które przy ponad trzystu stronach "Kredziarza" wypadają bardzo obszernie. Autorka postawiła główny nacisk na relacje pomiędzy naszymi bohaterami, przez co właśnie otoczka ery goonies troszkę traci. "Kredziarz" także nie straszy, nie jeży się włos na karku podczas lektury.
Od razu, aby obronić trochę powieść napiszę, że to nie są wady, które wpływają na przyjemność czytania lektury. Chodzi o to, abyśmy zapomnieli o Stephenie Kingu czy  Robercie McCammonie. 

Akcja powieści jak przystało na thriller, dość zgrabnie lawiruje w pajęczynie wypadków, tajemnic i kłamstw. Nie raz, nagła zmiana - zdawałoby się z oczywistych faktów i puszczenie powieści nowym torem powoduje, że książkę trudno jest odłożyć. Chce się czytać i praktycznie pochłania się ją w dwa wieczory. Swoje sekrety mają nie tylko nasi bohaterowie, lecz przede wszystkim dorośli mieszkańcy miasteczka i to gównie z tymi tajemnicami, wyjawionymi po trzydziestu latach przyjdzie zmierzyć się bohaterom powieści. Ciekawie, choć z pewnymi chyba brakami przedstawiony jest świat kilkunastoletnich bohaterów, gdzie wokół nich zaczynają się dziać rzeczy straszne, a i same społeczeństwo małego miasteczka mierzy się z wyzwaniami swoich czasów.

Sam pomysł, aby fabułę oprzeć na kredowych ludzikach, jest faktycznie świetny. Kto z nas, nie malował na chodnikach kredą, czy bawił się w podchody, malując strzałki na ścianach budynków. W końcu, chyba każdy gał w „wieszanie” na lekcjach muzyki, kreśląc szubienice na ostatnich kartkach zeszytu. Pomysł świetny i mocno pobudzający wyobraźnie i wspomnienia z lat dzieciństwa.
Czy „Kredziarz” okaże jednym z hitów 2018 roku? Szczerze mówiąc, nie wiem.

To z pewnością ciekawy, dobry i wciągający thriller. Warto go przeczytać.

2 komentarze:

  1. Do horroru rzeczywiście Kredziarzowi daleko :) Przeczytać warto, książka ma klimat :D

    OdpowiedzUsuń