Już niedługo w sprzedaży pojawi się „Kredziarz”, debiutancka
powieść C. J. Tudor. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Czarna Owca w lutym br. Wokół
tytułu już jest olbrzymi szum. Samo wydawnictwo rozdało na FB trzysta
przedpremierowych egzemplarzy. Ponadto, odpalając codziennie internet można bez problemu znaleźć
reklamę książki czy pierwsze recenzje i opinie. Maszyna ruszyła! Ten tytuł z
pewnością nie uszedł Waszej uwadze. Czy faktycznie zapowiada się nam hit
początku roku? Mam mieszane odczucia.
Po pierwsze w jednym z materiałów reklamowych spotkałem się
z porównaniem „Kredziarza” do TO S. Kinga i filmu Miasteczko Wayward Pines.
Porównywanie książki do prozy Kinga, a szczególnie do jego szlagierowej
powieści, która nie dość, że regularnie jest wznawiana, to jeszcze filmowe TO
okazało się najbardziej kasowym horrorem ostatnich lat – jest dość ryzykowne.
Dlaczego? Zazwyczaj takie porównania są pomysłem marketingu wydawcy, zaś sama
powieść naprawdę bardzo rzadko spełnia oczekiwania czytelników. Bo przecież
jak ktoś nam pisze, że to nowe TO, więc oczekiwania mamy bardzo wysokie.
Wróćmy do pytania jak jest z „Kredziarzem”.
Upalne lato 1986 roku. Dwunastoletni Eddie i jego banda
spędzają wakacje jak typowe nastolatki – jeżdżą na rowerach, budują szałasy w
lesie, biją się z miejscowymi łobuzami. Wszystko zmienia się w dniu tragicznego
wypadku, do którego dochodzi w wesołym miasteczku. To wtedy Eddie po raz
pierwszy spotyka Kredziarza i poznaje nową zabawę opartą na rysowaniu kredowych
ludzików. Coś, co wydawało się niewinną grą, wkrótce doprowadza przyjaciół do
makabrycznego znaleziska – w głębi lasu odkrywają rozczłonkowane zwłoki...
Trzydzieści lat później, gdy zbrodnia wydawała się już dawno
wyjaśniona, Eddie i jego przyjaciele nieoczekiwanie otrzymują listy z kredowymi
rysunkami. Muszą ponownie zmierzyć się z ponurą przeszłością. Czy latem 1986
roku sprawa faktycznie została rozwiązana? Kto tak naprawdę był katem, a kto
ofiarą?
Na początku
wspomniałem, że mam mieszane odczucia, jeżeli chodzi o ten tytuł. Zacznijmy od
tego, że spodziewałem się horroru – może to błąd wynikający właśnie z
porównania do TO, a dostałem zgrabnie skonstruowany thriller. Klimat lat 80/90
przedstawiony jest dość pobieżnie, brakuje w nim właśnie tej beztroski i swoistego uroku charakterystycznego
dla „Chłopięcych lat” Roberta McCammona, czy wspomnianego TO Kinga. W sumie nie można mieć o to, za bardzo pretensji. Wspomniane dwie powieści, to dość konkretne tomiszcza, które przy ponad trzystu stronach "Kredziarza" wypadają bardzo obszernie. Autorka
postawiła główny nacisk na relacje pomiędzy naszymi bohaterami, przez co właśnie
otoczka ery goonies troszkę traci. "Kredziarz" także nie straszy, nie jeży
się włos na karku podczas lektury.
Od razu, aby obronić trochę powieść napiszę, że to nie są
wady, które wpływają na przyjemność czytania lektury. Chodzi o to, abyśmy
zapomnieli o Stephenie Kingu czy Robercie McCammonie.
Akcja powieści jak przystało na thriller, dość zgrabnie
lawiruje w pajęczynie wypadków, tajemnic i kłamstw. Nie raz, nagła zmiana - zdawałoby
się z oczywistych faktów i puszczenie powieści nowym torem powoduje, że książkę
trudno jest odłożyć. Chce się czytać i praktycznie pochłania się ją w dwa
wieczory. Swoje sekrety mają nie tylko nasi bohaterowie, lecz przede wszystkim dorośli
mieszkańcy miasteczka i to gównie z tymi tajemnicami, wyjawionymi po
trzydziestu latach przyjdzie zmierzyć się bohaterom powieści. Ciekawie, choć z
pewnymi chyba brakami przedstawiony jest świat kilkunastoletnich bohaterów, gdzie
wokół nich zaczynają się dziać rzeczy straszne, a i same społeczeństwo małego
miasteczka mierzy się z wyzwaniami swoich czasów.
Sam pomysł, aby fabułę oprzeć na kredowych ludzikach, jest
faktycznie świetny. Kto z nas, nie malował na chodnikach kredą, czy bawił się w
podchody, malując strzałki na ścianach budynków. W końcu, chyba każdy gał w „wieszanie”
na lekcjach muzyki, kreśląc szubienice na ostatnich kartkach zeszytu. Pomysł
świetny i mocno pobudzający wyobraźnie i wspomnienia z lat dzieciństwa.
Czy „Kredziarz” okaże jednym z hitów 2018 roku? Szczerze mówiąc, nie wiem.
To z pewnością ciekawy, dobry i wciągający thriller. Warto go
przeczytać.
Tym razem się nie zgodzimy w ocenie :)
OdpowiedzUsuńDo horroru rzeczywiście Kredziarzowi daleko :) Przeczytać warto, książka ma klimat :D
OdpowiedzUsuń