wtorek, 19 grudnia 2017

T.T.- Piotr Kulpa



„T.T” Piotra Kulpy to z całą pewnością jedna z najlepszych powieści grozy, jakie ukazały się w mijającym roku w Polsce. I nie ma w tym stwierdzeniu przesady, bowiem powieść broni się nie tylko ciekawym zamysłem fabularnym, ale stylem - mocnym, mięsistym, dusznym. Tworzącym atmosferę osaczenia, która towarzyszy nam przez całą lekturę.
Kulpa okazuje się znakomitym prozaikiem, który doskonale rozumie rytm mrocznych historii i potrafi nadać im właściwy ton. Polecam każdemu, kto oczekuje od literatury nie tylko treści, ale i formy.

Historia miejscami kojarzy mi się z jednym z opowiadań Sapkowskiego („Muzykanci”,  ze zbioru „Coś się kończy, coś się zaczyna”). Może to przez nieco demoniczny obraz kotki Bastet, może przez całościową kreacje powieści, w której nasza rzeczywistość niebezpiecznie ociera się i przenika z drugą stroną? Dość, by wywołać uczucie niepokoju, momentami wręcz zwyczajnego lęku, ale jednocześnie by nie powiedzieć za dużo zbyt wcześnie, by  nie obnażyć wszystkiego od razu.
Kulpa ma ta szczególną umiejętność przedstawiania wymyślonej przez siebie kreacji świata powolnie, okruchami, wplecionymi między poszczególne sceny. Nie serwuje nam suchego wykładu nt praw rządzących stworzoną przez niego rzeczywistością, ale pozwala nam ją samodzielnie odkrywać, składać z rozrzuconych elementów, jak z puzzli. I to wg mnie jedna z największych zalet powieści. Tajemnicza, gęsta atmosfera tej historii sprawia, że nie sposób się w niej nie zatracić, nie podobna nie utonąć w onirycznych majakach, gdzie retrospekcje czasów i miejsc są na porządku dziennym, a każdy kryje więcej, niż gotów jest zdradzić...


Kulpa doskonale poradził sobie z kreacją bohatera - człowieka upadłego, przytłoczonego życiem, niesłusznymi wyborami. Uwikłanego w skomplikowane relacje z kobietami, zakleszczonego z jednej strony w zniszczone przez siebie małżeństwo i nieudolne próby wychowywania córki, a ognisty, ale momentami kuriozalny w formie romans z tajemniczą kobietą.
Warstwa obyczajowa w „T.T” jest zarysowana bardzo silnie i nie będąc jedynie tłem dla mroczniejszych, nadnaturalnych zdarzeń, jest integralną częścią powieści - co stanowi o jakości książki. Tu nie ma niedbałości w konstrukcji świata, fabuły. Tu wszystko ma swoje miejsce, a każdy z elementów składowych jest ściśle określony i niezbędny dla finalnego dzieła.
Kulpa rozumie literaturę po swojemu. Jego język nie jest przesadnie prosty, rzeczowy, wykładniczy. Proza w „T.T” jest gęsta od wieloznaczności, metafor, kotłujących się emocji. Im dalej, im głębiej brniemy w świat stworzony przez autora, tym mniej zdajemy się wiedzieć, tym mniej rozumieć, bo twórca odsłania przed nami tylko kolejne tajemnice.
Nie znaczy to, że powieść nie znajduje w finale należytych rozwiązań dla wszystkich wątków.
To dzieło kompletne, przemyślane, w którym autor doskonale wiedział przez cały proces twórczy, gdzie chce dotrzeć. I konsekwentnie nas do tego punktu prowadzi.
Podoba mi się styl pisania Kulpy, bowiem opiera się on na mocno emocjonalnym postrzeganiu rzeczywistości. Jego światy są szare, brudne, depresyjne. Ale w jakiś sposób naturalistyczne, co dobrze wpasowuje się w gatunkową konwencję i pozwala mu budować dosadniejszą atmosferę. Tak na wczesnym etapie pisali Orbitowski, Małecki. Po taka prozę lubi sięgąć często Zychla czy Wojciechowicz. Autorzy, którzy nie trzymają się sztywno konwencji gatunkowej, ale badają grunt literacki, nie trzymając się ślepo konwencji, co  - jak widać - wychodzi im i ich tekstom tylko na dobre. Kulpa również idzie w tym kierunku. Sięga po męską, surowa prozę obyczajową, doprawiając ją wątkami horrorowymi i nadnaturalnymi, bez których sam tekst byłby gorzkim moralietem o życiowym rozbitku z kryzysem wieku średniego. Odpowiednio podbarwiony grozą staje się powieścią gatunkową, wielowymiarową, napisaną z rozmachem, jedną z lepszych w swojej kategorii.

Autor „T.T.” okazuje się być - z każdym przeczytanym tekstem - jednym z najciekawszych autorów polskiej grozy, który nie zamierza zamykać się w wyświechtanych, pulpowych schematach gatunku, ale gotów jest iść dalej i uczynić grozę najczystszą Literaturą - z czym polscy twórcy często mają problem.
„T.T.” To jedna z lepszych powieści grozy wydanych w tym roku, ale też jedna z ciekawszych polskich książek grozy ogólnie. Kulpa przywraca mi wiarę w gatunek, który nie do końca może, nie do końca potrafi wyrwać się z okowów własnych ograniczeń i pokazać, że ma coś ciekawego do powiedzenia.
Autorowi „T.T.”  - jako jednemu z nielicznych - się to udaje.
Polecam!

Mariusz „Orzeł”Wojteczek

1 komentarz:

  1. Trudno się nie zgodzić z Pańską opinią. Sądzę, że jest to pewna forma autobiografii - takiej uczuciowej. Skojarzenia Lupka-Kupa, Piotr-Paweł same się nasuwają. Może to wszystko Piotr, autor przeżył. Może Tadinek i Tadanek naprawdę istnieli. W poprzedniej powiesci Kulpy - trylogii "Pan na Wisiołach" nie było takiej spójności jak w TT. Szczególnie niepasująca była trzecia część.

    OdpowiedzUsuń