niedziela, 1 listopada 2015

Janusz Koryl. Układ. Recenzja.

Takiej książki nie chcielibyście mieć na swojej półce. Choć wciąga, trzyma w napięciu, a w bibliotece jest wręcz rozchwytywana, ma w sobie coś – demonicznego. Po jej przeczytaniu odmienia się całe życie. To swego rodzaju umowa pomiędzy osobą, która po nią sięgnie a… No, właśnie. Ten, kto poznał odpowiedź, pewnie tego pożałował.
Janusz Koryl, rzeszowski poeta, prozaik, wcześniej dziennikarz, a obecnie urzędnik, w swojej najnowszej powieści proponuje czytelnikom dość prostą, aczkolwiek ciekawą, literacką historię z pogranicza thrillera i horroru. „Układ” to całkiem przyzwoicie napisana książka, z interesującym pomysłem na fabułę, zawierająca kilka niebanalnych, psychologicznych smaczków. Co ważne, mimo że nastrój całej opowieści jest raczej posępny, Janusz Koryl nie szczędzi swoim czytelnikom humoru. Takie niezbyt sztywne trzymanie się sztywnych ram gatunkowych sprawia, że „Układ”, choć trup ściele się tu gęsto, czyta się naprawdę lekko.
Trzon wydarzeń powieści rozgrywa się w Rzeszowie. Opowieść otwiera scena, w której na jednym z blokowisk odnalezione zostaje przypadkowo ciało młodego chłopaka. Szybko okazuje się, że ów młody mężczyzna wyskoczył z szóstego piętra. Rodzina ofiary jest całkowicie zaskoczona. Nic bowiem nie wskazywało
dotąd na to, że chłopak zamierza targnąć się na swoje życie. Chłopak spędził dzień poprzedzający tragedię, jak dotychczas, odwiedził bibliotekę, pozostawił też po sobie nienaganny porządek. Dlaczego więc wyskoczył z okna? A może ktoś mu pomógł?
Zaraz potem miastem wstrząsają kolejne tragiczne wieści. Podobnych, niewytłumaczalnych zdarzeń, w których życie tracą osoby nieprzystające do profilu samobójcy, jest znacznie więcej. W pewnym momencie para zajmujących się rozwiązaniem tej zagadki policjantów – Wolański i Wieczorek odkrywają, że wszystkie ofiary, które w dość dziwnych okolicznościach odebrały sobie życie, coś łączy. Każdy, kto z niewytłumaczalnych dla reszty przyczyn pożegnał się z tym światem, pozostawił po sobie, mniej lub bardziej ukryty dla śledczych, tajemniczy napis: Wj 21,24. Co oznaczają enigmatyczne litery? I jaki związek mają z falą niewyjaśnionych samobójstw?

Janusz Koryl pokazał, że do stworzenia interesującej historii nie potrzeba wiele. Wystarczy nieprzekombinowany pomysł, będący jednocześnie nawiązaniem do jednego z bardziej znanych motywów literackich, elementy grozy, a także swoiste, zaczepne mrugnięcie okiem w stronę czytelnika. Z jednej strony widać wyraźny, odautorski dystans do samej fabuły i zadania, w obliczu którego stanęli wspomniani policjanci. Z drugiej – opowieść ociera się o sprawy, które sięgają sfer bardziej mrocznych i potęgują uczucia strachu. Autor wskazuje wyraźnie, że o sprawach „tego” świata decydują siły z „tamtego”. Nawet proste, niepozorne czynności mogą skończyć się tragicznie.
Reasumując, „Układ” Janusza Koryla może nie jest specjalnie krwawy czy przerażający. Powieść może też nie do końca posiada ten wyrazisty, intrygujący i pożądany przez łowców bestsellerów pazur. Nie można jej jednak odmówić ciekawych rozwiązań fabularnych, tajemniczej atmosfery i tego CZEGOŚ, co sprawia, że książkę czyta się, obgryzając paznokcie, bez oderwania – dosłownie w jeden wieczór.
Można dyskutować, czy autorowi „Układu” udało się w pełni wykorzystać potencjał wspomnianego wcześniej, dość popularnego motywu literackiego, o którym ze względu na treść i interesujące zakończenie książki nie chcę do końca opowiadać. W moim odczuciu autorska koncepcja mogła być jeszcze bardziej pogłębiona, może bardziej przemyślana, a przez to jeszcze ciemniejsza, mroczna i znacznie bardziej niejednoznaczna.

To wszystko nie oznacza jednak, że książka nie jest warta uwagi. Wręcz przeciwnie. „Są książki, które zmieniają całe nasze życie” – można przeczytać w opisie. Takiej książki nie chcielibyście mieć na swojej półce. Uważajcie, co czytacie. Nie wypożyczajcie z biblioteki wszystkiego… – mówi z kolei „w domyśle” autor. Chociażby ze względu na to, mniej lub bardziej poważne przesłanie powieści, warto sprawdzić, co też twórca „Układu” tak naprawdę miał na myśli ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz