czwartek, 5 listopada 2015

Paweł Kornew – Lodowa Cytadela. Recenzja


„Lodowa Cytadela” to już piąta z kolei duża powieść z uniwersum „Przygranicze”. Jednak bez obaw można sięgnąć po nią jak po zamkniętą całość. Fabryka Słów kontynuuje bowiem wydawanie powieści Pawła Kornewa tylko już pod szyldem nowej serii kojarzonej z tematem postapokaliptycznym, Fabryczna Zona. Dla fanów serii trochę może być to nie w smak, bowiem szata graficzna odbiega od tej, z jaką mieli do czynienia do tej pory. Mimo to, graficznie wszystko jest jak najbardziej na miejscu – chłodne kolory tym bardziej skłaniają do założenia rękawiczek na czas trzymania powieści w dłoniach, jak sugeruje wydawca.
Seria „Przygranicze” to z założenia opowieści, których akcja toczy się w świecie, będącym połączeniem klimatów postapokaliptycznych i fantasy, choć nie ma co ukrywać, że dominantą jest w tym wypadku fantasy właśnie. Świat Pogranicza to miejsce składające się z kilku rosyjskich miast i wsi, wydartych z naszej rzeczywistości i przeniesionych do świata zdominowanego przez permanentną zimę. W takim to świecie musieli nauczyć się żyć jego mieszkańcy, którzy w nowej rzeczywistości stworzyli własne społeczne zasady i poukładali go, jak tylko mogli, czyli świecie pełnym niebezpieczeństw, w którym nie można zbytnio ufać obcym ludziom, świecie
zbudowanym na zasadach wzajemnych interesów i trzymania się za gardła. Katastrofa, która spotkała ludzi wyrwanych z normalnej rzeczywistości, to jednak nie wszystko. W świecie Przygranicza istnieje bowiem magiczna energia, która znacznie potrafi utrudnić, ale i ułatwić życie jego mieszkańcom. Ta energia sprawia, że niektórzy nabywają nadnaturalnych zdolności, którymi nie powstydzili by się X-Meni. Sprawia też, że można jej używać do tworzenia różnych praktycznych artefaktów, jak też jest odpowiedzialna za istnienie przerażających istot, zombie czy też jeszcze bardziej okropnych anomalii zachodzących w świecie, przed którymi człowiek niemalże nie jest w stanie się obronić.
Tam właśnie poznajemy Jewgienija Apostoła Maksymowicza, człowieka interesu, który żyje z handlu i udziału w nie zawsze czystych transakcjach. Posiada on jeszcze jedną cechę, jest jasnowidzem, a ta cecha bardzo często ratuje życie jemu i jego przyjaciołom. Już na początku powieści jego dar pozwala mu uniknąć zamachowców. Późniejsze poszukiwania osób odpowiedzialnych za zlecenie jego zabójstwa, stają się przyczyną jego niesamowitej wyprawy po świecie wiecznego mrozu. W jej czasie towarzyszyć mu będą snajperka Wiera oraz piromanta Napalm. Cała trójka zostaje zamieszana bowiem w wielowątkową akcję, podczas której odkrywamy rynek narkotyków, pozwalających zapanować nad magicznymi umiejętnościami lub je wzmocnić, co w powieści zaczyna się od niewinnego łykania tabletek pomagających zneutralizować skutki jasnowidzenia Apostoła (dar bowiem nie jest tylko błogosławieństwem jego nosiciela). Poznajemy też kulisy walki o władzę wśród ugrupowań rządzących Przygraniczem. Punktem centralnym tego wszystkiego jest Lodowa Cytadela, którą odkrywa grupa likwidatorów. Za pomocą technologii oraz magii udaje się ludziom opanować ten artefakt, a następnie staje się on punktem spornym wielu interesów oraz walki o władzę. Cytadela jest też dowodem na istnienie tzw. Obcych, których obwinia się za wyrwanie skrawka Rosji do świata alternatywnego.
„Lodowa Cytadela” to powieść wielowątkowa, co jest niewątpliwie jej dużą zaletą. Nie ma tutaj jednej historii opowiadanej od A do Z, ale stykamy się z mnogością zwrotów akcji, prowadzących do zaskakujących finałów. Opowieść posiada również spójny przemyślany świat, do którego nawet dołączony został Glosariusz. Warto z niego czasami skorzystać. To jest duży plus, bowiem w czasie czytania możemy wiele razy natknąć się na wątki wyjaśniające zasady panujące w nowym świecie, zarówno w przypadku magii jak i wykorzystywanej technologii. Trzeba jednak też zwrócić uwagę, że w przypadku połączenia postapokalipsy i fantasy, w tej książce mamy zupełną przewagę drugiej opcji. Postapokaliptyczny zalążek świata przedstawionego jest tylko tłem do przygodowej pełnej akcji fabuły, która często kojarzy się ze zmaganiami X-Menów w lodowym świecie. Świat, jak już wspomniałem jest bardzo bogaty. Bywały momenty, gdzie natłok nazw własnych mógł czytelnika lekko dezorientować, ale w tym urok pisarstwa Kornewa. Do zabawnych elementów książki z pewnością w formie anegdoty mogę napisać, że kilka rozdziałów powieści kończy się zapadaniem Jewgienija w sen z nastawieniem, że lepiej by było, gdyby się nie obudził, ale zawsze jak na złość budzi się z myślę, że ranki nigdy nie bywają dobre.
Nadchodzi teraz powoli nasza własna polska zima. Lektura „Lodowej Cytadeli” może być właśnie świetną przygodą na długie chłodne wieczory, w czasie których siedząc w ciepłych domach, możemy obserwować niesamowity świat, jaki serwuje nam Paweł Kornew. Dla miłośników wartkiej akcji, nastrojowego świata mrozu oraz twardych bohaterów uparcie dążących do celu, książka jak znalazł!

Krzysztof Korsarz Biliński


Paweł Kornew – Lodowa Cytadela
(wyd. Fabryka Słów (seria Fabryczna Zona), Lublin 2015)

1 komentarz:

  1. O kurczę, teraz mam jeszcze większa chrapkę na powieści Kornewa, ale to pewnie jeszcze potrwa. A co do niespójności okładkowych w seriach Fabryki to niestety częste - Kuzynki, Kołodziejczak... Czasami rozwiązują to dodrukiem obwolut spójnych z wcześniejszymi wydaniami.

    OdpowiedzUsuń