czwartek, 26 października 2017

Neil Gaiman - Chłopaki Anansiego

Neila Gaimana nie trzeba nikomu przedstawiać. To autor niesamowitych zbiorów opowiadań i powieści.  Tak naprawdę nawet trudno wymienić te najlepsze, ponieważ wysoki poziom cechuje je wszystkie. Do tego dochodzi charakterystyczny styl Gaimana, którym porwał tysiące czytelników na świecie. Oczywiście można się licytować i przekomarzać, która książka jest najlepsza. Dla mnie to „Amerykańscy bogowie”  i tutaj chyba nie będzie zaskoczenia, oraz „Nigdziebądź”  - niedługa, jednak wspaniała, pełna niesamowitych bohaterów i fantastycznego, mrocznego świata. O Gaimanie można by pisać wiele, ale chyba nie to jest moim celem. Zresztą dyskusje te pozostawiam prawdziwym znawcom twórczości amerykańskiego autora.
Od jakiegoś czasu wydawnictwo MAG wypuszcza po raz kolejny książki Gaimana. Najnowsze, to już chyba piąte wydanie. Tym razem wydawca postawił na fantastyczną oprawę graficzną. Wszystkie książki utrzymane są w czarnej tonacji okładki z jednobarwnym pozakręcanym i powywijanym tytułem. Za ten szalony pomysł odpowiada uznany na rynku grafik Dark Crayon. Książki wydane są na dobrym papierze, szyte, ze wstążką - zakładką, o wypukłym grzbiecie. Cała seria prezentują się wspaniale.
Wróćmy jednak do ostatniego tomu wspomnianej powyżej serii. „Chłopaki Anansiego” to historia Grubego Charliego i Spidera – synów pana Nancy`ego (Anansiego) pajęczego boga. Tą niesamowitą postać, mogliśmy poznać właśnie w „Amerykańskich bogach”.

Gdy ojciec Grubego Charliego raz nadał czemuś nazwę, przyczepiała się na dobre. Na przykład, kiedy nazwał Grubego Charliego „Grubym Charliem”. Nawet teraz,  dwadzieścia lat później, Gruby Charlie nie może uwolnić się od tego przydomku, krępującego prezentu od ojca – który tymczasem pada martwy podczas występu karaoke i rujnuje Grubemu Charliemu życie.
Pan Nancy pozostawił Grubemu Charliemu w spadku różne rzeczy. A wśród nich wysokiego, przystojnego nieznajomego, który zjawia się pewnego dnia przed drzwiami i twierdzi, że jest jego utraconym bratem. Bratem tak różnym od Grubego Charliego, jak noc różni się od dnia, bratem, który zamierza pokazać Charliemu, jak się wyluzować i zabawić... tak jak kiedyś ojciec. I nagle życie Grubego Charliego staje się aż nazbyt interesujące. Bo widzicie, jego ojciec nie był takim zwykłym ojcem, lecz Anansim, bogiem-oszustem. Anansim, buntowniczym duchem, zmieniającym porządek świata, tworzącym bogactwa z niczego i płatającym figle diabłu. Niektórzy twierdzili, że potrafił oszukać nawet Śmierć.
To zabawna i straszna historia, niebędąca do końca thrillerem i nie do końca horrorem, niepasująca też do szufladki opowieści o duchach (choć występuje w niej co najmniej jeden duch) ani komedii romantycznej (mimo że pojawia się w niej kilka romansów i z pewnością jest komedią, no, prócz tych strasznych kawałków). Jeśli musicie ją jakoś zaklasyfikować, to jako komiczno-rodzinno-obyczajowy-horroro-thrillero-romans-z duchami, choć w ten sposób pominiecie elementy detektywistyczne i kawałki o jedzeniu.

Historia porywa nas praktycznie od pierwszych zdań. Na tle pozostałych powieści autora ta jest chyba najbardziej wesołą, niosącą pozytywny przekaz, niemal groteskową i mało poważną, jednak gdzieś głęboko pod cała historią Grubego Charliego, jego żony, teściowej i brata znajdziemy także znane z realnego życia elementy, które niekoniecznie są pozytywne, będzie odrobina grozy, sensacji, tajemnicy i romansu. To zupełnie inna pod względem ciężaru powieść niż "Amerykańscy bogowie". Oczywiście nie jest to zarzutem, Gaiman ponownie pojawia się nam jako gawędziarz, bajarz, który raczy nas swoją historią.
Kolejna wspaniała powieść Gaimana, w odświeżonej szacie graficznej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz