piątek, 6 października 2017

Thomas Raab - Cisza



CISZA

Z czystej ciekawości przejrzałam kilka recenzji na temat tej właśnie książki. Byłam bardzo ciekawa opinii ludzi, którzy  już ją przeczytali. Na  jednym z blogów w oczy  rzuciło mi się zdanie
„Nie bardzo wiem, co pisarz chciał mi powiedzieć, tworząc postać Karla {…}” i przyznam szczerze, że zaskoczyło mnie to. I zasmuciło zarazem, bo według mnie „Cisza” to wspaniała książka, a Karl jest niesamowita postacią.
Inną niż wszystkie."

Karl Heidemann od dziecka cierpiał na nadwrażliwość słuchową. Już w brzuchu matki czuł się przytłoczony przez kakofonię otaczających go zewsząd dźwięków. Podczas swojej pierwszej wycieczki poza mury dźwiękoszczelnej piwnicy, w której spędzał dzieciństwo, stał się naocznym świadkiem samobójstwa matki. Zamiast szoku chłopiec odczuł emanujący od śmierci spokój oraz bezwzględną, niczym niezmąconą ciszę. To wczesne odkrycie dało początek niezdrowej fascynacji śmiercią i wszystkim, co z nią związane. Swoje badania nad procesem umierania Karl rozpoczął od zabijania chorych zwierząt, by następnie poszukać materiału do badań również wśród ludzi. Jego dwie pierwsze ofiary to ludzie odpowiedzialni za śmierć jego matki.

Portret mordercy z wyboru, który pod koniec życia wreszcie odnalazł spokój w murach klasztoru, by tam czekać na śmierć.

„Cisza”  to specyficzna lektura, nie bez powodu porównywana do „Pachnidła” Suskinda czy powieści z Hanibalem Lecterem Thomasa Harrisa. Ja pokuszę się  o jeszcze jedno  porównanie, ponieważ podczas czytania w mojej głowie wciąż pojawiał się Inspektor Uhl.
Film „Iuzjonista” w reżyserii Neila Burgera należy do moich ulubionych, a wspomniany inspektor kojarzy mi się z Horstem Schubertem, który uparcie ścigał Karla, a sprawa jego zbrodni nie dawała mu spokoju.
Thomas Raab tą  książką zdążył  już podzielić czytelników na takich, którzy są zachwyceni jego stylem i na takich, których rozczarował warsztat autora.
Mnie „Cisza” urzekła swoim klimatem, a miejsca opisane w książce bardzo wpływały na mój odbiór całej opowieści.
Pomimo tego, że akcja dzieje się w niedalekiej przeszłości miałam wrażenie, że wszystkie wydarzenia miały miejsce naprawdę dawno temu. Podoba mi się język, którego używa pisarz, słowa płyną lekko, a zdania są jasne i proste. Autor nie oszczędza nam opisów zbrodni, ale   robi to w tak wysublimowany sposób, że nie wzbudzają one obrzydzenia czy strachu. Są po prostu ważnym elementem całej historii Karla.
Przez całą historię próbowałam zrozumieć głównego bohatera, a tuż po skończonej lekturze zrozumiałam, że nie tego  oczekuje Thomas Raab od swoich czytelników. Autor w ogóle nie próbuje tłumaczyć lub bronić Karla, opisuje go takim, jakim jest.

Cóż takiego więc chciał pokazać pisarz  tworząc postać Karla?
Bardzo wiele.
Przede wszystkim siłę, upór w dążeniu do perfekcji, determinację - cechy znane KAŻDEMU człowiekowi.  Poznaliśmy czym jest  słabość i poświęcenie .
Karl Heidemann potrafił kochać szczerze i potrafił wymierzyć sobie karę za tą miłość…

„Dzień, w którym zmarł Karl, był szczęśliwym dniem”

Poznajcie świat mordercy, którego  nie sposób osądzać..

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Beata Sokołowska







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz