Szacuje się, że dziennie w Polsce za zaginionych uznaje
się 50 osób. Większość z nich powraca do swych rodzin, ale część pozostaje
nieodnaleziona przez długie lata, a są i takie, które nie odnajdują się nigdy.
Co jest najgorsze w tej sytuacji? Niepewność, czy osoba ta wciąż żyje?
Nadzieja, że być może wiedzie gdzieś życie mniej lub bardziej szczęśliwe? Chyba
jednak nieopisana jest niewiedza, która nie daje ukojenia i żadnych odpowiedzi.
Damian przez dziesięć
lat zadręczał się pytaniami, obwiniał się, szukał dróg możliwego rozwiązania,
karmił się nadzieją, że jego narzeczona jeszcze do niego powróci cała i zdrowa.
Trauma sprzed dekady zniszczyła go doszczętnie, pogrzebała jego plany, ambicje
i marzenia o wspólnej przyszłości ze swoją przyszłą żoną. Wszystko to zostało
zrujnowane w momencie, w którym Damian tylko bezsilnie mógł patrzeć jak grupa
mężczyzn jeden po drugim gwałcą jego narzeczoną, a potem zabierają w nieznane.
Damian ledwo uszedł z życiem, ale bez Ewy, którą szukał bezskutecznie przez
następne 10 lat, to istnienie przestało być cokolwiek warte. Nadzieja wydała
się zgasnąć, ale pewnego dnia Damian za sprawą przyjaciela trafia w sieci na
teraźniejsze zdjęcie dziewczyny, która łudząco przypomina Ewę. O dekadę
starszą, ale z pewnością przedstawiające jego zaginioną dziewczynę.
To kolejna powieść
Remigiusza Mroza tak głośno i szeroko reklamowana i pierwsza, która została
oznaczona pierwszym thrillerem psychologicznym. Ciężko było się powstrzymać i
samej się nie przekonać, czy po mniej lub bardziej udanych eksperymentach z
powieścią political- fiction, thrillerem prawniczym, powieścią historyczną, a
nawet horrorem udało mu się napisać dobry thriller psychologiczny.
Co może dziwić –
głównym tematem tej książki nie są wcale osoby zaginione, a przemoc domowa
wobec kobiet. To w wokół tego zagadnienia skupiona jest znacząca część powieści
i to on stanowi w niej główne meritum sprawy.
Najgłośniejszym
krzykiem jest milczenie… Choć statystyki osób zaginionych mogą przerażać, to te
dotyczące znęcania się nad kobietami przez ich mężów, czy partnerów są
zatrważające i dużo wyższe, choć tak naprawdę niezbadane. Pod względem
emocjonalnym, jaki Remigiusz Mróz chciał przekazać, „Nieodnaleziona” należy na
pewno do jego najtrudniejszych książek.
Autor prowadzi przez
meandry niedomówień, które zaczynają się od pytania „co stało się z Ewą?”,
które stopniowo narastają i prowadzą bo zawiłych zakrętach, aż w końcu dociera
się do tego kluczowego pytania.
Książka jest
reklamowana jako thriller psychologiczny, w Polsce wydana została w 100 tys.
Egzemplarzy i co najważniejsze, będzie to pierwsza książka tego autora, która
wydana zostanie poza granicami naszego kraju. W moim odczuciu nie jest to
jednak thriller psychologiczny, a powieść sensacyjno-kryminalna, która ma w
sobie jedynie pewne motywy z psychologicznym zacięciem.
Czytanie
„Nieodnalezionej” jest trochę jak jazda rollercoasterem. Z pewnością jest to
powieść nieprzewidywalna, która wciąga, prowadzi bo różnych szlakach możliwych
rozwiązań, wodzi nas za nos, a kończy się zaskakującym finałem.
Jest to na pewno dobra
powieść, która łączy w sobie nie tylko jeden gatunek i tu właśnie pojawia się
pytanie, czy aby nie jest tego za dużo. Akcja książki posiada wiele
różnorodnych wątków i tematów, w których można nieco się zaplątać. Potęguje to
momentami wrażenie przesytu i nie do końca jasnej i spójnej akcji –
przynajmniej w trakcie czytania.
„Nieodnaleziona” jest
taką książką, którą trudno jednoznacznie określić, opisać, a przede wszystkim
ocenić. Jest to powieść dobra, w niektórych momentach nawet bardzo, wciągająca
od pierwszej strony, ale też niepozbawiona wad i pytań bez odpowiedzi. „Nieodnaleziona”
bazuje na trudnych, psychologicznych tematach, ale też sensacyjnych technikach rozgrywania
akcji. Sami się przekonajcie, jaki skutek daje takie połączenie.
Autorka recenzji:
Magdalena Wardęcka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz